ELŻBIETA RUMAN: - Święta w szpitalu, to brzmi przerażająco!
DR ANNA DĄBROWSKA-JAKUBIAK: - Zapewniam, że od środka wygląda to zupełnie inaczej. Oczywiście w Wigilię od rana atmosfera jest gorąca. Z godziny na godzinę robi się coraz bardziej nerwowo. Pacjentki, które chcą wyjść do domu - i mają na to szansę - chodzą za lekarzami błagając o karty wypisowe. Panie, które już urodziły - czekają na decyzję neonatologów, którzy stwierdzą, czy ich dzieci już mogą opuścić szpital. My czujemy się ogromnie ponaglani, chcemy uporać się ze wszystkim jak najszybciej, żeby uszczęśliwić niecierpliwie czekających na żony i dzieci mężów...
- Jednak pewna liczba pacjentek i tak musi spędzić Wigilię w szpitalu!
- Te panie za dnia są smutne, szczególnie, jeśli dopiero czekają na narodzenie swojego maleństwa lub znajdują się na oddziale patologii. Leżąc w łożkach odwracają się do ściany - niejednokrotnie łykając łzy... Prawdziwie świąteczna atmosfera zaczyna się w szpitalu dopiero, kiedy wyjdą wszystkie wypisane już osoby, a zostaną te, którym przyjdzie tu spędzać całe Święta. Choć trzeba pamiętać, że szpital położniczy to nieustanny ostry dyżur, dzieci mogą zacząć się rodzić w każdej chwili. Moja przyjaciółka lekarka, od lat pracująca w tym szpitalu mówi, że do dziś nie może zapomnieć Wigilii, podczas której nagle rozpoczął się poród pacjentki - Wietnamki. Była wtedy na drugim piętrze - poród był na parterze - kiedy okazało się, że położne nie dają sobie rady, dziecko jest zbyt duże. Pędziła skacząc po dwa stopnie i mijając świątecznie udekorowane korytarze modliła się do Dzieciątka Jezus o cud życia. Urodzone do połowy maleństwo było już sine, jednak zręczne ręce lekarki - i cud wigilijnej nocy - pomogły uratować matkę i dziecko.
- Jak każdy szpital i ten funkcjonuje na granicy życia i śmierci... Czy w takim miejscu komuś zależy na radosnym przeżyciu Tajemnic Bożego Narodzenia?
- Oczywiście! Zwykle już 22 grudnia cały personel szpitala spotyka się na opłatku, dzielimy się nim składając sobie nawzajem życzenia. Dyrektor zaprasza wszystkich na Pasterkę. Podczas następnych dni robimy wszystko, aby szpital opanowała niezwykła atmosfera tej najpiękniejszej nocy. Korytarze i sale przyozdabiane są świątecznymi drzewkami, bombkami, palą się kolorowe lampki. Sam wigilijny wieczór jest zupełnie inny niż wszystkie. Kuchnia szpitalna przygotowuje świąteczną kolację. O pacjentki dbają też ich rodziny, dlatego przysmaki z wigilijnego stołu goszczą i na szpitalnych stolikach. Lekarze i pielęgniarki przynoszą domowe potrawy i w momencie, kiedy uda się zgromadzić większość personelu - zasiadają do wspólnej wigilii.
- Gdyby znalazł się jakiś kapłan, byłaby pewnie i Pasterka!
- Wcale nie musimy go szukać. W szpitalu przy Żelaznej
kaplica jest bardzo ważnym miejscem. Mamy swojego duszpasterza, który
odprawia w niej Msze św. I oczywiście w wigilijną noc w szpitalu
odprawiana jest Pasterka, choć wcześniej niż na mieście - o 22.00.
Ołtarz staje wtedy na korytarzu - kaplica nie pomieściłaby wszystkich
chętnych. Lekarzom będącym na dyżurze często towarzyszą rodziny.
Ja sama - choć na ogół kończę pracę tego dnia o 18.00 - na Pasterkę
przyjeżdżam z mężem i synem właśnie do naszego szpitala. Oczywiście
praca szpitala wtedy nie zamiera, porodów nie da się zatrzymać na
czas Pasterki. Bywało, że ja przyjeżdżałam na Pasterkę, a urszulanka
- lekarka, s. Elżbieta Woźna właśnie odbierała poród i nawet nie
mogłyśmy złożyć sobie życzeń. Zdarza się też, że lekarz czy położna
wybiegają z korytarza, na którym odprawiana jest wigilijna Msza św...
Niewiele też chyba jest w Warszawie Pasterek z żywymi "
małymi Jezuskami", a u nas są oczywiście mamy ze swoimi nowo narodzonymi
dziećmi, które - jeżeli tylko mama ma na tyle sił - swoje pierwsze
godziny spędzają na wigilijnej Mszy św.
- Wśród pacjentek mogą przecież być osoby niewierzące, dla nich są to wtedy przymusowe rekolekcje...
- Opowiadała mi pacjentka, która długo oczekiwała - leżąc w szpitalu - na przyjście na świat swojego dziecka, że jedna z będących z nią w pokoju pań nie kryła się z tym, że z powodów zawodowych kilka razy usunęła swoje wcześniejsze ciąże... Musiała w szpitalu spędzić kilka miesięcy, bo - teraz już oczekiwane dziecko - z trudem utrzymywało się w jej łonie. Nie mogła wstać, aby pójść na Pasterkę, jednak słyszała śpiew kolęd - było to dla niej głębokie przeżycie... Oprawa muzyczna jest bardzo ważnym elementem Świąt w szpitalu Świętej Zofii, zapewniana zresztą przez jedną z naszych lekarek, s. Elżbietę. Po swojej wigilii zaprzyjaźnione siostry - bez siostry Elżbiety, która bierze chyba wszystkie świąteczne dyżury, a więc wita je w progu - podjeżdżają pod szpital busem. Jest ich zwykle około 9 - zaopatrzone w gitary zaglądają do każdej sali, roznosząc kolędową radość, dzieląc się opłatkiem. Już wtedy betlejemska radość wypełnia wszystkie - niekoniecznie wesołe - kąty szpitala. Wreszcie razem z tymi, którzy mogą "kolędniczki" docierają do korytrza na drugim piętrze, gdzie rozpoczyna się Pasterka...
- Dyżury w Święta są chyba jednymi z najtrudniejszych chwil dla matek - lekarek?
- Smutne jest, kiedy trzeba opuścić dom, zostawić
dzieci z ich radościami, pozbawić się niezwykłych przeżyć tego wieczoru.
Wiem jednak, że lekarze są potrzebni w każdej chwili, i że ten ból
opuszczania najbliższych w tak ważnych momentach jest wspólny tysiącom
innych osób. Staramy się dzielić pracą tak, żeby każdy mógł choć
fragment Świąt spędzić z rodziną. Nasze dyżury są 24-godzinne, w
Wigilię np. dzielimy je na pół. Ja zwykle bywałam do 18.00.
Najtrudniejsze to jest chyba dla naszych najbliższych
- często i dalsza rodzina zwraca sie ze współczuciem - są osamotnieni
w tej tak ciepłej, rodzinnej atmosferze Świąt, kiedy bardzo się chce,
żeby wszyscy byli razem. Jednak dla nas - mój mąż również jest lekarzem
- kiedy wejdziemy do szpitala nie ma już czasu na żale - wpadamy
w wir zajęć, problemów, wydarzeń - i z czasem czujemy się tutaj jak
w drugim domu.
- Chyba nie ma wtedy jednak chętnych na operacje, zabiegi, osób, które dobrowolnie na Święta przychodzą do szpitala.
- W innych szpitalach, szczególnie z oddziałami geriatrycznymi
pokoje zapełniają się na Święta. Ludzie starzy, samotni, właśnie
szpital wybierają na noc wigilijną... U nas jest inaczej, żadna spodziewająca
się dziecka mama nie chce rodzić w Wigilię. Bywa jednak, że przepracowanie
i świąteczne smakołyki sprawią, że poród zaczyna się wcześniej -
wtedy po wigilii następuje alarm, dziecko zaczyna "dopukiwać się
na świat" i mama pojawia się u nas...
Spotkałam kiedyś na Pasterce swoją pacjentkę, której
wcześniej dałam skierowanie na operację. Początkowo jej nie poznałam
- koszula szpitalna zmienia człowieka. Kiedy podeszła do mnie po
Mszy św., aby złożyć mi życzenia byłam zaskoczona - okazało się,
że ona sama, choć nie było to nic nagłego, wybrała ten świąteczny
czas na pobyt w szpitalu. Jest osobą samotną, nie miała z kim spędzać
Świąt, uznała, że to dobre rozwiązanie. Mówiła, że przyszła tutaj,
bo nie chciała patrzeć, jak inni rodzinnie spędzają ten czas. Była
zaskoczona Świętami w naszym szpitalu, właśnie tutaj znalazła rodzinną
atmosferę... Teraz zresztą - ku naszemu zdziwieniu - coraz więcej
pacjentek godzi się na takie terminy operacji. Wydawać by się mogło,
że na ten ostatni przedświąteczny tydzień życie "operacyjne" w szpitalu
zamiera, jest wprost przeciwnie...
- Czyli może lepiej urodzić dziecko właśnie w Święta?
- Mamy na ogół planują przynieść dziecko pod choinkę do domu, ale maleństwo zwykle nie zważa na wyliczenia rodziców. Trafia wtedy pod szpitalną choinkę, co wcale nie jest takim złym rozwiązaniem. Mama w domu musiałaby przygotować Święta, upiec ciasta, ugotować ze dwanaście potraw, a tutaj leży spokojnie ze swoim szczęściem - wszystkie wątpliwości dotyczące samopoczucia swojego lub dziecka wyjaśnia na miejscu - aby już w pełni sił wrócić do nieubłaganie czekających, domowych obowiązków. Osoby młode, które ze swym pierwszym dzieckiem chcą jak najszybciej wrócić do domu, często w pierwszy, lub drugi dzień Świąt przyjeżdżają do szpitala, pełne niepokoju, bo maleństwo np. zbyt długo płacze...
- Zaczynam się przekonywać, że szpital Świętej Zofii jest zupełnie niezłym miejscem na spędzenie świąt Bożego Narodzenia?
- No cóż, może nie dla wszystkich...
- Dziękuję za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu