Znamy radość jako uczucie, które potrzebuje do swego zaistnienia
odpowiednich warunków zewnętrznych. Różnie zachowują się ludzie,
gdy spotka ich coś radosnego, jedni zamykają się w sobie i w ciszy
kontemplują własne szczęście, inni odczuwają nieprzepartą potrzebę
podzielenia się swoją radością. Prawdziwa, autentyczna radość nie
utożsamia się z przyjemnością, rozkoszą czy żartem. Radość tego świata
rodzi się z mocnego osadzenia w rzeczach materialnych. Ze zwycięstwa
odniesionego nad rzeczywistymi lub urojonymi wrogami. Z rzekomej
sławy i poważania.
W Starym Testamencie jedyną radością Izraela był Bóg.
Jego bliskość. W Nowym Testamencie radość jest nazwana "owocem Bożego
Ducha" (por. Ga 5, 22), takiej radości jest spragnione każde ludzkie
serce. Paradoks radości polega na tym, że nie opuszcza ona serca
człowieka nawet wówczas, gdy jest pogrążone w smutku Jednak radość
nie oznacza własności raz na zawsze zdobytej. Do istoty radości należy,
że pragnie ona być otrzymywana i ustrzeżona przez tego, kto nią obdarowuje
drugiego człowieka, kto chce dzielić się radością z innymi, ten ją
otrzymuje. Kiedy dzielimy się nią, wówczas potęguje się, promieniuje
na środowisko, w którym żyjemy.
Istnieje również radość - niezależna od emocjonalnego
uwarunkowania - będąca wydarzeniem zbawczym, obiektywną realnością
naszej wiary. Przyjście Zbawiciela na świat stwarza klimat radości
i narodziny Jezusa są powodem wielkiej radości aniołów, którzy te
narodziny zwiastują, a także ludu, który ma być przez Niego zbawiony (
por. Łk 2,10.13 n; Mt 1, 21).
Radość to najgłębsza treść Bożego Narodzenia. Kiedy nadchodzi
ten tak bardzo przez nas oczekiwany dzień, wówczas Boża Dziecina
pragnie nas obdarować swoim uśmiechem, czyli obdarować Sobą. Pierwszy
uśmiech Dzieciny, którym obdarował swą Matkę, wychodzi daleko poza
zakres tej przestrzeni. Wychodzi on z głębi wieczności. Był to równocześnie
uśmiech małego Pana Jezusa oraz uśmiech Nieskończonego, uśmiech samego
Boga, znak wiecznej dobroci napełniający nadzieją. Jest to uśmiech
serdeczny, budzący zaufanie, dodający odwagi i nam przychylny. Jest
to dobrotliwa życzliwość Pana, który tworzy wszystko powodowany miłością.
W pierwszym uśmiechu małego Jezusa ukazała się - co podkreśla liturgia
Bożego Narodzenia - "dobroć i miłość Zbawiciela, naszego Boga, do
ludzi" (Tt 3, 4).
A radość Maryi z tego uśmiechu Bożego Dziecięcia wykracza
poza zwykłą radość macierzyńską, ponieważ w niej zawarta jest nadzieja
ludzkości oraz wschodzi tęsknota całego stworzenia.
Radość Świąt Bożego Narodzenia to po prostu radość z
tego, że Pan jest pośród nas. Bóg zstąpił przez Betlejem na ziemię,
stał się Bogiem z nami - Emmanuelem, stał się jednym z nas, totalnie
zbratał się z człowiekiem. Bóg się uniżył, aby człowiek mógł wzrastać.
Historią zbawienia rządzi dziwna reguła. Bóg staje się coraz mniejszy,
by równocześnie wywyższyć człowieka. Bóg naprawdę dotarł do nas,
jest wśród nas. I dlatego wraz ze Świętami Bożego Narodzenia musi
przejść przez ziemię uśmiech - uśmiech wyzwalający, który przez nasze
czyny, w odniesieniu do drugiego człowieka, wnosimy w świat. W ten
sposób pojawi się odblask uśmiechu, którym Dzieciątko Jezus pozdrowiło
ludzkość.
Dlatego nikt nie powinien czuć się absolutnie samotny
i smutny, ponieważ przez narodzenie Syna Bóg wszedł w ludzką historię
i wszystkie wymiary naszego losu - w naszą radość, ale i w nasze
cierpienie; w smutek naszego przemijania i w naszą samotność. Nic
nie jest stracone ani daremne. Dzięki wkroczeniu Boga na ziemię wszystko
odzyskało swój sens. Nabrała nowego wymiaru ograniczoność ludzkiego
losu. Nie przepadnie więc ani jedna człowiecza łza, ba! ani też żaden
ludzki uśmiech. Trzeba tylko otworzyć własne serce, co podkreślił
poeta: "byłbyś stracony, choćby Bóg narodził się tysiąc razy w betlejemskim
żłobie, ale nie w tobie" (Angelus Silesius).
Możemy sobie życzyć, by Chrystus dał nam odczuć radosną
bliskość, by przez Chrystusa Bóg był z nami, aby nasze serca stały
się prawdziwym Betlejem, by radość z narodzin Pana Jezusa odmieniła
nas i trwała przez cały rok.
Pomóż w rozwoju naszego portalu