Odtwarzane z „mózgowej taśmy”
Fenomen tej ludowej poetki polega na tym, że kilkaset swoich wierszy przechowuje ona w pamięci. Recytuje je przy różnych okazjach, sypie jak z rękawa okolicznościowymi strofkami - o codziennym życiu, ciężkiej pracy rolnika, pięknie przyrody, wiejskim obyczaju. Układanie wierszy rozpoczęła jako kilkunastoletnia dziewczynka. Inspiruje ją od zawsze każdy przejaw żywotności świata: wieczorny zmierzch, kłos pszenicy, ciepły wiatr, wiosenny świergot ptaków. Inspiruje ją zmieniający się krajobraz życia wsi - np. telefonizacja, budowa kolei, gospodarność wójta.
Całe życie p. Stefanii, która przyszła na świat w 1931 r. w ubogiej rodzinie rolniczej w Dębskiej Woli, jest w tych strofkach. Choć jedynaczka, mogła zaledwie ukończyć 3 klasy szkoły powszechnej, aby swą pracą w gospodarstwie ulżyć doli rodziców. W 1954 r. wyszła za mąż za rolnika, który dorabiał na kolei, dlatego wielokrotnie sama borykała się z prowadzeniem gospodarstwa i dodatkowo zatrudniała się do pracy przy torach. Urodziła trzech synów (jeden zmarł w dzieciństwie). Wacław i Sławomir ukończyli studia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, o co szczególnie zabiegała matka, której zawsze doskwierały braki w szkolnej edukacji. A dzisiaj do jednego z synów osiadłego aż w Kanadzie kieruje swe listy - wiersze...
Ale przede wszystkim przez swe wiersze Stefania Pyczek obcuje z Bogiem, wysławiając Jego miłosierdzie nad światem.
Ufne i dziękczynne
Jezu, my przed Tobą dziś stajemy
I za całe życie, radość, cierpienie
Za wszystko Ci, Panie, dziękujemy.
Pisane gwarą lub potocznym językiem, używanym w okolicach Dębskiej Woli, w całej swej różnorodności są wyrazem wiary w Boską ingerencję we wszelkie przejawy ludzkiego bytowania. Dlatego autorka chętnie posługuje się stylem wzniosłym, uroczystym:
O nasz Jezu, dobry Boże,
Niech nam świecą Twoje zorze.
Niech nam świecą, jasność leci,
Bo my Jezu, Twoje dzieci.
Twoje dzieci przygnębione, troski mamy,
Twej pomocy wyglądamy...
(Szukamy drogi do Boga)
Reklama
Sama niejednokrotnie doświadczona w życiu, chętnie wypowiada się na temat obecności krzyża, wpisanego w los człowieka. W prosty, klarowny sposób, bez nadmiernej stylizacji, artykułuje sens cierpienia. I cały czas ufa, że najsilniejsze na świecie jest Boże Miłosierdzie. A ułożenie świata to w najdrobniejszych szczegółach realizacja Boskiego planu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
...Tylu jest mądrych i żaden nie wie, gdzie kończy się droga,
A bo to jest tajemnica Boga.
Tajemnica ta jest ukryta
I gwoździem do krzyża przybita.
(Ułożenie świata).
Rolnik zawsze wierny
We wszystkich wierszach p. Stefanii jest także umiłowanie ziemi i rolniczego znoju. W pracy na roli widzi głęboki sens, wręcz posłannictwo, w ścisłym związku z Najwyższym Bytem. Cieszy ją ta praca, która choć ciężka, pozwala godnie i sensownie przebyć ludzką drogę:
O mój Boże, przecież ja tu czekam chleba,
A kąkole zbierać trzeba,
Pójdziem wszyscy do kościoła,
W Twym kościele będziem stali
I o łaski Cię błagali.
Będziem stali w tym kościele,
Mamy zdrowia nie za wiele:
Nasze nogi tak zdrożone,
Ręce nasze odparzone.
W Tobie, Boże, ufność mamy,
Naszą pracę na ofiarę ci składamy (...).
(Jezus chroni rolnika)
Równie cieszy ją zwyczajne piękno przyrody, choć przecież wie, że gdzie indziej może piękniej, cieplej, łatwiej („Kocham polską ziemię, obczyzną się brzydzę” - wyjaśnia).
Stefania Pyczek podkreśla, że czuje wewnętrzny nakaz tworzenia tych swoich wierszy. „Kiedy wiersz układam, serce mi się skrusza...”. Czasami może być przykro, że w oczach niektórych ziomków jest się kimś innym, trochę dziwacznym, komu tylko wiersze w głowie. A przecież tak bardzo chce sprawiać radość swą prostą poezją, chce być w społeczności wiejskiej użyteczna... I często tak się dzieje, gdy p. Stefania wita wierszem Księdza Biskupa, występuje na szkolnej akademii czy w morawickim domu kultury. Przy pomocy życzliwych osób część jej wierszy (ona sama twierdzi, że zaledwie czwarta część) została zebrana w tomik pt. Świat jest taki piękny (Scriptum, Kielce, 2002) - ładnie wydany, opatrzony urokliwymi rysuneczkami.
Może trochę szkoda, że tak mało w nim śpiewnej, autentycznej gwary, która z wierszy p. Pyczek czyni prawdziwy relikt kulturowy:
Jo wierse układom, sumienie mie męcy,
A co zejdzie tydzień, jo ich umie więcy.
Smutne moje serce tym się załamuje,
Ze tych moich wiersy nikt nie potrzebuje.
Dziękuje Ci, Boże, ze wierse układom,
Przecie jo do wiersy szkoły nie posiadom.
Choć ciesko pracuje, gdzie się tylko ruse,
Myśli mie nachodzo, wiers układać muse.
A przy tym, żadna, nawet najpiękniej wydrukowana stroniczka, nie zastąpi melodyjności recytowanego wiersza, układanego ot tak sobie, na poczekaniu, przez ludową poetkę. Odziana w zapaskę, wsparta o kuchenny kredens, z pasyjką nad głową i pelargoniami w oknie jest jak najbardziej na swoim miejscu, gdy mówi:
Jo wierse układom, jakoś mi sie składa,
Wierze ja w to mocno - Pan Bóg mi pomaga.