Rok temu na ołtarze została wyniesiona Włoszka - Gianna Beretta Molla. Podobnie jak Rita Fedrizzi, poświęciła swoje życie dla dziecka. Gianna była przykładem kobiety nowoczesnej, która zrobiła karierę medyczną. Jej specjalizacją była pediatria. Kochała przyrodę, uprawiała narciarstwo, chodziła do teatru, modnie się ubierała. Była żoną znanego dyrektora fabryki. Wspólnie wychowywali dzieci, prowadzili dom, kochali Boga i ludzi. Kiedy na świat miało przyjść czwarte dziecko pojawił się problem: poświęcić życie dziecka, czy własne. Joanna powiedziała wtedy, że miłość i ofiara są tak ściśle ze sobą złączone jak słońce i światło. 24 kwietnia 1994 r. papież Jan Paweł II ogłosił Giannę Beretta Molla błogosławioną, a 16 maja 2004 zaliczył ją w poczet świętych.
Można powiedzieć, że obie kobiety miały ze sobą wiele wspólnego: umiłowanie rodziny i życia, konieczność zmagania się z chorobą nowotworową, wybór między życiem własnym, a życiem dziecka. Obie dokonały gestu heroicznego, na wzór Chrystusa, który przyszedł ofiarować życie za nas. Poświęciły własne życie, by ratować życie dziecka. Mąż Rity - Enrico powiedział, że wybór Rity był wyborem wiary. Gdy doradzano jej aborcję jako jedyny sposób, by uciec od śmierci, mówiła, że to jest tak samo, jak gdyby ktoś namawiał ją, by zabiła jednego z dwóch urodzonych już synów, aby ratować swoją skórę. Kolejne dziecko przyjęła jako dar, a nie wyrok śmierci. Abp Elio Sgreccia, przewodniczący Papieskiej Akademii Życia powiedział, że jej gest jest trudny do zrozumienia, jeśli ma się materialistyczną wizję życia.
Ta postawa zmusza do refleksji, zwłaszcza w świetle tego, co dzieje się w naszych czasach, na naszych oczach. Świat, w którym żyjemy, pełen jest paradoksów i sprzeczności. Cywilizacja postępu, wynalazków i humanizmu z jednej strony i widmo zbrodni ludobójstwa z drugiej. Zaplanowane mordy to nie tylko problem czasów II wojny światowej, to nie tylko widmo nazistowskich obozów zagłady. Zbrodnie przeciwko ludzkości dokonują się na naszych oczach: masakra Kurdów, wojny etniczne w Afryce, ludobójstwo w krajach byłej Jugosławii, a ostatnio w Sudanie. Wiek XX i XXI to okres wielkiego triumfu wiedzy i nauki, demokracji i wolności, a równocześnie okres straszliwych zbrodni dokonywanych na ludności. To nie koniec paradoksów. W krajach tzw. rozwiniętych, w tym również w Europie, bije się na alarm, że społeczeństwo starzeje się w zastraszającym tempie, na świat przychodzi coraz mniej dzieci. Z drugiej jednak strony aborcja stała się wyznacznikiem postępu i wolności człowieka w tych krajach. Ostatnio media donoszą o przypadkach eutanazji przeprowadzanej w Holandii na dzieciach, u których wykryto wady genetyczne czy choroby. Z drugiej jednak strony wysiłki medycyny nieustannie zmierzają do tego, by walczyć z chorobami, przedłużać ludzkie życie. Jest więc umiłowanie życia i pogarda dla życia. Coraz więcej światłych umysłów bije na alarm i wzywa do poszanowania rodziny, wzywa przywódców państw do szczególnej troski o rodzinę. Z drugiej strony legalizuje się związki homoseksualne i możliwość adopcji dzieci przez takie pary. Mówi się, że nie ma przyszłości bez rodziny, ale równocześnie niszczy się rodzinę - duchowo i materialnie (najlepszym tego przykładem jest tzw. polityka prorodzinna naszego rządu).
Wobec takich zjawisk, przykład Rity Fedrizzi jest kolejnym znakiem czasów, obok którego nie można przejść obojętnie. Enrico Fedrizzi - mąż Rity powiedział, że zaakceptował jej wybór, to był wybór podyktowany głęboka wiarą. Wybór trudny - świadoma rezygnacja z terapii - dla ratowania życia dziecka. Jej najmłodsze dziecko, trzymiesięczny Federico, jest znakiem umiłowania życia, znakiem miłości bez ograniczeń i warunków, miłości bez wyrachowania. Rita znała doskonale wartość życia. Była nauczycielką języka angielskiego w szkołach średnich i na uniwersytecie w Bergamo. „Była profesjonalistką i osobą zawsze gotową pomagać innym” - tak wspominają ją koledzy z pracy. Poświęciła się jednak swojej rodzinie, której była oddana bez granic. Mąż wspomina, że miała w sobie ogromną siłę i determinację w pokonywaniu wszelkich życiowych trudności. Kiedy dowiedziała się o swojej chorobie, przeszukała w internecie wszystkie możliwe strony na jej temat. Znała doskonale swoją sytuację. Jej wybór był całkowicie świadomy. Narodziny ostatniego dziecka przyjęła jako wieki dar, nie jako wyrok na siebie. Mówiła, że takie dary muszą być przyjęte i strzeżone, nawet jeśli trzeba za nie zapłacić najwyższą cenę. To był swoisty testament Rity.
Czy to był gest heroiczny? Przede wszystkim była to postawa chrześcijańska. Postawa matki i kobiety głęboko wierzącej w miłość i sens ofiary.
Pomóż w rozwoju naszego portalu