Jedno słowo „przepraszam” wprowadza między zwaśnionych uśmiech pojednania i radość jedności. Przepraszam Cię - to znaczy, że dalej pragnę być Twoim bratem i Twoją siostrą, chcę Tobie służyć, bo życie na ziemi jest wzajemną służbą.
Niestety, tego słowa przebaczenia brakuje nam w codziennym życiu. Często zastanawiamy się, kto ma kogo przeprosić, kogo stać na pokorę, a kogo nie, czy warto drugiego przeprosić, a co ja z tego będę miał… W Ewangelii jest dokładne zalecenie samego Chrystusa, jak mamy zachować się wobec bliźniego: „Wtedy Piotr podszedł do Niego i zapytał: «Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat zawini względem mnie? Czy aż siedem razy?». Jezus mu odrzekł: «Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy. Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który był mu winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby dług w ten sposób odzyskać. Wtedy sługa padł mu do stóp i prosił go: ´Panie, okaż mi swą cierpliwość, a wszystko ci oddam’. Pan ulitował się nad owym sługą, uwolnił go i dług mu darował»” (Mt 18, 21-27).
Chrystus powiedział, że powinniśmy przebaczać aż siedemdziesiąt siedem razy, czyli że mamy przepraszać bliźniego nieskończoną ilość razy, bo wynika ono nie z ludzkiego wyrachowania, lecz z miłości, która nie zna granic. Starsi powinni być bardziej wyrozumiali dla młodych, którzy jeszcze nie wiedzą, że złość w żadnym wypadku nie jest siłą konstruktywną.
„Przepraszam” jest szczególnie potrzebne w małżeństwach, w których tak łatwo o konflikt. „Przepraszam” niezbędne jest w kontaktach rodzinnych między pokoleniami, w których nietrudno o poróżnienie się.
Kiedyś jako kurator nieletnich odwiedziłem pewną, dość liczną rodzinę wielopokoleniową. Szybko spostrzegłem, że nikt z nikim tutaj nie rozmawia: każdy do każdego ma jakiś wewnętrzny uraz, ale i też nikt nie jest bez winy. Stałem się życzliwym pośrednikiem pojednania, prosząc domowników, aby sobie nawzajem przebaczyli. Nikt tu nie miał pierwszy odwagi, by wyciągnąć rękę do zgody.
O ile wspanialej, lepiej i dostatnio wszystkim by się nam żyło, gdybyśmy potrafili się wzajemnie przepraszać. Człowiekowi skłóconemu, rozdartemu „podjazdowymi walkami” gorzej się pracuje, jego stosunek do innych jest pesymistyczny, widzi tylko siebie i swoje problemy. Chrystus ostrzega nawet: „Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu” (Mt 18, 35).
Sługa Boży ks. Wawrzyniec Kuśniak, znany świętogórski jałmużnik, będąc raz w innym pokoju swego gościnnego domu, zapomniał, że w kancelarii parafialnej czeka na niego interesant, uboga kobieta. Przypomniawszy sobie o niej, szybko pobiegł do kancelarii, padł na kolana przed niewiastą i prosił o przebaczenie, że musiała tak długo na niego czekać. Ktoś powie: przesada.
Może właśnie w naszym codziennym życiu trzeba nieraz takich mocnych przeprosin, jak to zrobił ów ksiądz z gostyńskiego sanktuarium. Prosząc o przebaczenie, już w tym momencie stajemy się lepszymi w oczach Boga i ludzi. A oto przecież chodzi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu