Reklama

Radość wznoszenia nowej świątyni

Niedziela toruńska 2/2005

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z proboszczem parafii pw. Miłosierdzia Bożego i św. siostry Faustyny Kowalskiej w Toruniu rozmawia ks. Dariusz Żurański

Ks. Dariusz Żurański: - W październiku ub. r. przeżywaliśmy wielką uroczystość konsekracji kościoła Miłosierdzia Bożego i św. s. Faustyny - podziwialiśmy wspaniałą świątynię. Jak Ksiądz Prałat wspomina dzień, w którym otrzymał od Księdza Biskupa propozycję tworzenia nowej parafii i budowania kościoła?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ks. Prał. Stanisław Majewski: - Nominację poprzedziła rozmowa, podczas której otrzymałem propozycję objęcia funkcji budowniczego kościoła i zadanie utworzenia nowej parafii. Było to dokładnie 12 marca 1989 r. w V niedzielę Wielkiego Postu o godz. 11.00. Bp Marian Przykucki powiedział wtedy: „Bracie kochany, widzę Cię jako budowniczego nowej świątyni i proboszcza nowej parafii”. Powiedziałem, że nie znam się na budownictwie. Biskup jednak dodał mi otuchy, zachęcając, bym tę propozycję przyjął, i pobłogosławił nowym obowiązkom. Wówczas zaczęło się załatwianie spraw formalnych, które trwało bardzo długo, bo ponad rok.

- Czy Ksiądz Prałat nie bał się tego wyzwania i co na początku było najtrudniejsze?

Reklama

- Bardzo bałem się tego wyzwania, ale przypomniałem sobie słowa Pisma Świętego, że bojaźń Boża jest początkiem mądrości. Zwróciłem się do wiernych z parafii Chrystusa Króla, gdzie byłem wikariuszem, aby podpowiedzieli, od czego trzeba zacząć. W ten sposób uzyskiwałem wskazówki. Trzeba było również prowadzić rozmowy z urzędem ds. wyznań. Nie były to pod względem formalnym łatwe sprawy. Teren, na którym miał stanąć kościół, był jednym wielkim wysypiskiem śmieci. Gdy zawiozłem tam moich znajomych i bliskich, trochę się załamali. Mówili: „Jak ty sobie poradzisz?”. Ale dobre słowo bp. Mariana Przykuckiego, dobre rady ks. prał. Stanisława Grunta oraz mojego przyjaciela - ks. Stanisława Cieniewicza, który budował kościół w Tczewie, mobilizowały mnie do pracy.

- Jak Ksiądz Prałat rozpoczynał pracę duszpasterską w swojej parafii, nie mając kościoła ani nawet kaplicy?

- Duszpasterstwo rozpocząłem w I niedzielę Adwentu 1989 r., odwiedzając chorych na terenie parafii. U obłożnie chorych odprawiłem Msze św. Zbierały się tam grupy sąsiedzkie, liczące nawet do 25 osób. Rozmawiałem z tymi ludźmi, mówiłem, gdzie będzie się znajdował kościół. Nie mieli oni pojęcia o lokalizacji ani planach, a wiadomo było, że 1 maja 1990 r. ma powstać parafia. Później była kolęda. Poprzedzali mnie ministranci z mapką sytuacyjną, wskazując parafianom punkt, gdzie ma powstać nowy kościół.

- Jakie główne etapy mógłby Ksiądz Prałat wyróżnić w 14-letnich dziejach parafii i który moment był najszczęśliwszy?

Reklama

- Głosząc słowo Boże w parafii św. Józefa, a więc macierzystej, z której wyłoniła się m.in. moja obecna parafia, zaprosiłem ludzi 28 kwietnia 1990 r., aby rozpocząć prace uporządkowania terenu. Prosiłem, kto tylko ma łopatę, jakiś młotek, kilof, niech, przyjdzie - będziemy grodzić teren. Rano padał deszcz ze śniegiem, było zaledwie +2 ºC, więc pomyślałem: „Nikt nie przyjdzie”. Jednak o godz. 9.00 zebrało się ponad 60 osób, tego dnia zrobiliśmy ogrodzenie. 1maja ukończyliśmy budowę wiaty. O godz. 17.00 odprawiliśmy tam pierwszą Mszę św. i nabożeństwo majowe: zwykły stół nakryty białym obrusem, polne kwiaty, zgromadzeni ludzie, ja jeszcze nieprzebrany nałożyłem albę i ornat. Tak się wszystko rozpoczęło. Był to najszczęśliwszy dzień w moim życiu i podczas całej budowy. Cieszyłem się z tego, że zaistnieliśmy, że wiatka powstała. 9 maja bp Marian Przykucki poświęcił plac i krzyż, zebrała się duża liczba wiernych, ok. 1000 osób. Na drugi dzień rozpoczęto wykopy pod budowę kaplicy. W ostatnią niedzielę września mogliśmy wejść do kaplicy, która była w stanie surowym, nie było w niej jeszcze ławek, a ludzie siadali na pustakach. Poświęcenia kaplicy dokonał bp Marian Przykucki 8 grudnia 1990 r. w święto Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Kolejny etap to plany na przyszłość - budowa kościoła. Dzięki konsultacjom z ks. Januszem Pasierbem wiedzieliśmy, w jakim kierunku mają iść te plany. Pod koniec 1991 r. plan architektoniczny był już gotowy. Przy pomocy Kurii Toruńskiej, zwłaszcza ks. prał. Bronisława Pożycha, udało się „załatwić” zezwolenie na budowę kościoła. W ramach rewindykacji otrzymaliśmy grunt, pomogła nam parafia Franciszkanów na Podgórzu, która część swoich nieruchomości przeznaczyła jako mienie zamienne na rzecz naszej parafii. Dokładnie 13 lipca 1992 r. otrzymaliśmy pozwolenie na budowę kościoła, którą z Bożą pomocą rozpoczęliśmy. 22 grudnia zakończyliśmy zalewanie fundamentów pod kościół i dom parafialny. Ludzie pracowali od godz. 4.00 rano do późnego wieczora. Grunt był bardzo słaby, udało się jednak te trudności przezwyciężyć. Druga połowa 1992 r. to największe Boże błogosławieństwo, wtedy trwały najbardziej intensywne prace przy budowie kościoła. Tak było do roku 1997. Pasterkę - wtedy już wewnątrz świątyni, ale jeszcze niezadaszonej, pod gołym niebem - odprawił biskup pomocniczy diecezji toruńskiej Jan Chrapek. Zgromadziło się wielu ludzi. Wewnątrz koksowniki, na niebie gwiazdy. Lokalna prasa komentowała, że na toruńskich Koniuchach było jak w Betlejem. Do dziś każdy z parafian tę Pasterkę pamięta. Na rok 1998 przypadła największa inwestycja - zadaszenie świątyni. Dzięki mobilizacji wiernych udało się udźwignąć ten ciężar, choć koszt zadaszenia wraz ze zwieńczeniami wyniósł 1 mln zł. Stanowiło to powód do satysfakcji i dawało komfort psychiczny, że takie dzieło byliśmy w stanie zrealizować. Kiedy 7 czerwca 1999 r. Ojciec Święty przybył do Torunia, mogłem zakomunikować, że kościół jest już w stanie surowym i ludzie się w nim modlą. Podziękowałem też za błogosławieństwo, które od niego otrzymałem 29 kwietnia 1989 r. na rozpoczęcie tego dzieła. Kolejnym etapem były prace nad wyposażeniem kościoła. Główna dekoracja ołtarza papieskiego - Drzewo Życia - znalazła się w naszej świątyni, co stało się wielką radością. Przywieziono je w uroczystość Serca Pana Jezusa o godz. 15.00. Po wielu trudnościach i przy pomocy dwóch dźwigów, które wjechały do kościoła, krzyż został zainstalowany. W 1998 r. wykończyliśmy część domu parafialnego, gdzie mogli zamieszkać księża. W domu tym otworzyliśmy biuro parafialne i całe zaplecze katechetyczne, z ogniskiem wychowawczym i przedszkolem.

- Dziękując uczestnikom, którzy wzięli udział w uroczystości konsekracji świątyni, Ksiądz Prałat powiedział: „Warto być księdzem”. Co Ksiądz miał wtedy na myśli?

- Ksiądz jest z ludzi i dla ludzi. Przy budowie zintegrowała się społeczność parafialna. Miałem wtedy poczucie sensu bycia kapłanem, to co św. Paweł powiedział: „Być wszystkim dla wszystkich” (por. 1 Kor 9, 22), zarówno jako duszpasterz, spowiednik, posługując chorym, nauczając religii, sprawując sakramenty święte, jak również przy budowie świątyni, którą także własnymi rękoma wznosiłem. Mając jasno postawiony cel, mogłem jako duszpasterz zrealizować go. Nie sam, ale z ludźmi, jakby Pan Bóg chciał pokazać, że byłem potrzebny. Zrealizowanie tego dzieła było główną motywacją dla wiernych. Widzieli, że ksiądz jest z nimi, że można mu zaufać. Przy samej budowie rozmawialiśmy na różne tematy, nie tylko o pogodzie czy o trudnościach budowlanych, ale o życiu rodzinnym, o kłopotach i o radościach. Czułem, że jestem jednym z nich. Jednocześnie dawało im to poczucie sensu i było źródłem radości.

- Było wiele podziękowań zacnym gościom uroczystości. Jedno zabrzmiało jednak szczególnie wzruszająco - podziękowanie matce Księdza Prałata, które wypowiedział bp Andrzej Suski. Jaką rolę w życiu Księdza odegrała mama?

Reklama

- Pragnę podziękować bp. Andrzejowi Suskiemu, że tak pięknie zauważył moją mamę. Matka nie tylko mnie zrodziła i wychowała, ale ona mi towarzyszyła. Najwięcej może powiedzieć, jakie były moje przeżycia podczas tej budowy. Ona widziała moje radości i moje smutki, moje zdenerwowanie i euforię. Znosiła to wszystko w milczeniu, wspomagając dobrym słowem, przede wszystkim jednak swoją pokorną modlitwą. Jej obecność dodawała otuchy, gdy było ciężko. Wystarczyło, że na nią popatrzyłem, a nabierałem głębokiej woli ducha. Mama mi tylko została. Nie mam już ojca, zmarła też siostra. Jestem wdzięczny i dziękuję Bogu za to, że mama jest ze mną.

- Czy łatwo jest pogodzić funkcję ekonoma diecezjalnego i proboszcza budującego kościół?

- Są one w wielu przypadkach spójne, gdyż doświadczenie budowniczego kościoła, a ściślej mówiąc, osoby zarządzającej dobrami materialnymi, które na ten cel były przeznaczone, w skali znacznie szerszej przenosiłem na sprawy diecezjalne. Z jednej strony było to antidotum, sprawy parafialne i budowy kościoła zostawały gdzieś z boku. Będąc w Kurii, wchodziłem w zupełnie inną rzeczywistość, na inną płaszczyznę - diecezjalną. Niemniej jednak tych obowiązków przybywało. Odczytuję to też jako zadanie do realizacji. Jeśli mogę tutaj pomóc i jestem przydatny, nigdy nie powiem „nie” zadaniom, które Pan Bóg przede mną stawia. Jeśli zdrowia i sił wystarczy, pragnę jak najlepiej wypełniać tę funkcję. Uważam, że jeśli człowiek się czegoś podejmie, musi się w to cały zaangażować. To kształtuje osobowość, daje poczucie spełnionego obowiązku, daje wewnętrzną satysfakcję i motywuje do zrealizowania dalszych zadań, jakie przed nami jeszcze stoją. Dziękuję Panu Bogu za to doświadczenie, że w jakiś sposób moja cząstka jest wpisana nie tylko w Kościół parafialny, ale diecezjalny. Pozwala to patrzyć szerzej na Kościół, nie tylko przez pryzmat własnej parafii, ale Kościoła lokalnego. Dlatego też bardziej rozumiem teraz sprawy misji, sprawy Kościoła powszechnego.

- Bóg zapłać za rozmowę.

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ile osób zgłosiło się do seminariów? Mamy najnowsze statystyki powołaniowe

2025-10-03 14:23

[ TEMATY ]

klerycy

seminarium duchowne

alumni

statystyki powołaniowe

Bożena Sztajner/Niedziela

Formację do kapłaństwa w seminariach diecezjalnych, zakonnych i misyjnych w Polsce rozpoczęło w tym roku akademickim 289 mężczyzn. To mniej niż w roku ubiegłym lecz nieco więcej niż przed dwoma laty. - Sytuacja od trzech lat jest ustabilizowana. Po okresie, w którym liczba nowych powołań mocno malała, obecnie jest ona mniej więcej stała - komentuje najnowsze statystyki powołaniowe ks. dr Jan Frąckowiak, przewodniczący Konferencji Rektorów Seminariów. Większość kandydatów wywodzi się z szeregów służby liturgicznej. - Młodzi wykazują dobre motywacje i są gotowi do intensywnej pracy nad sobą - mówi ks. dr Frąckowiak

Najnowsze dane statystyczne dotyczące powołań (stan na 1 października 2025 r.) uwzględniają stan liczbowy kleryków z 69 ośrodków formacyjnych: 32 seminariów diecezjalnych/międzydiecezjalnych dla alumnów z 41 diecezji rzymskokatolickich, 33 seminariów zakonnych, 2 seminariów misyjnych Redemptoris Mater, 1 seminarium greckokatolickiego oraz seminarium dla starszych kandydatów "35+".
CZYTAJ DALEJ

Archidiecezja katowicka: Pierwsze decyzje personalne metropolity abp. Przybylskiego

2025-10-04 11:56

[ TEMATY ]

archidiecezja katowicka

abp Andrzej Przybylski

Fot. ks. R. Bogacki/Archidiecezja katowicka

O pierwszych decyzjach personalnych abp Andrzej Przybylski poinformował podczas uroczystości kanonicznego objęcia diecezji.

Na urzędzie wikariusza generalnego zostali zatwierdzeni biskupi pomocniczy: Marek Szkudło, Adam Wodarczyk i Grzegorz Olszowski. Abp Andrzej poprosił swoich najbliższych współpracowników o zaangażowanie w wyznaczonych obszarach działalności lokalnego Kościoła.
CZYTAJ DALEJ

Jak zapobiegać samobójstwom? – po debacie u arcybiskupa Galbasa

2025-10-04 15:31

[ TEMATY ]

samobójstwo

Milena Kindziuk

dr Milena Kindziuk

Red

Kiedy przekroczyłam próg Domu Arcybiskupów Warszawskich, czułam, że to nie będzie spotkanie, które można „odbębnić” i wrócić do codzienności. Tytuł – „Nie pozwólmy znikać bez słowa” – brzmiał boleśnie, zwłaszcza w świetle statystyk, o których mówił później abp Adrian Galbas: prawie pięć tysięcy samobójstw w Polsce w ubiegłym roku. Prawie pięć tysięcy ludzkich dramatów. Prawie pięć tysięcy rodzin, w których rany nie zabliźnią się już nigdy. Liczba to przerażająca, ale jeszcze bardziej poruszająca jest cisza, która po nich zostaje. Cisza, w której brzmi echo ich samotności.

Abp Galbas zaczął od Psalmu 23, który znają chyba wszyscy wierzący: „Choćbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”. Lecz w jego ustach pojawiła się wersja tragiczna: „Jestem w ciemnej dolinie i nikogo nie ma ze mną. Nie ma Cię ze mną, Boże. Nie ma cię ze mną, bracie”. Te słowa zapadły w pamięć. Widziałam twarze uczestników – nikt nie patrzył w telefon, nikt się nie wiercił. W tym momencie zrobiło się naprawdę ciszej.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję