Wincenty Witos powiedział kiedyś, że: „Gdy nie było Polski - należało dążyć do niej. Gdy przyszła - pracować dla niej. Gdy jest w potrzebie - bronić jej”. Ale, żeby bronić,
to trzeba wiedzieć, co jej zagraża?
Co mówi się dziś o Polsce, o Polakach? Różnie. Pijacy, brakoroby, kombinatorzy, złodzieje... Dla Polaków można coś zrobić, ale z Polakami nic. „Jedź do Polski, Twój samochód już tam jest”.
Wmawianie nam tego jest tendencyjne. To element walki o miejsce w Europie. Obserwujemy wypłukiwanie z naszych serc i mózgów patriotyzmu na korzyść bliżej nieokreślonej europejskości. Takie pojęcia
jak: ojczyzna, naród, patriotyzm, niepodległość, zamieniliśmy na kraj, społeczeństwo, tolerancja, demokracja, pluralizm. Już się nie boimy, że utracimy niepodległość. Nasze trwogi i smutki mają charakter
bardziej przyziemny, dotyczą warunków bytowania. Zatracanie trwałych punktów oparcia moralnego wynika z tego, że wszystko szło nam zbyt szybko i nie zdążyło się zakorzenić. A największym złem minionego
systemu było przyzwyczajanie do życia w kłamstwie, bo w szkole co innego, w domu co innego i w Kościele co innego.
Jednak dostrzec należy przesłanki nadziei i radości. Duża część społeczeństwa szuka wartości. Wielu szuka ich w chrześcijaństwie. Mam wrażenie, że po okresie etycznego zamętu, upadku autorytetów narasta
tęsknota do tych wartości. Jeżeli pójdziemy śladami naszych poprzedników pod opieką Maryi, to ja wołał będę za kaznodzieją: „Nie płaczę nad tobą Polsko, nie wątpię o Twojej przyszłości, nie noszę
serca pokrytego żałobą, bo w tobie jest taka moc i masz taką siłę w szeregach tego ludu i tych, którzy Cię ukochali, że przetrzymasz wszystko i ocalisz się przed upadkiem”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu