Reklama

Ludzie z pasją: Marta i Tadeusz Ptakowie

W ptasim raju

Niedziela kielecka 34/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Od kawki do ptaszarni

Reklama

Tadeusz Ptak od zawsze kochał ptaki. Bedąc już małym dzieckiem jego zainteresowania biegły właśnie w kierunku „skrzydlatych przyjaciół”. Wspomina, że jako uczneń w szkole podstawowej zaopiekował się małą kawką, która wypadła z gniazda. Ptak szybko się oswoił i towarzyszył mu praktycznie wszędzie, niestety, rodzice nie pozwalali, aby zabierał kawkę do szkoły. Ptak jednak tak tęsknił, że pewnego razu poleciał do szkoły i usiadł na parapecie okna, obserwując przez szybę uczniów w klasie. Gdy zauważył swojego opiekuna zaczął dziobać w szybę, tak głośno, że dyrektor szkoły, który uczył biologii przerwał lekcję i zapytał: czyj jest ten ptak? Tadeusz przyznał się i drugą część lekcji przesiedział ze swoim pupilem, który został wpuszczony do klasy.
Ptaki kochał także ojciec pana Tadeusza i to chyba on zaraził miłością do ptaków swojego syna, trudno więc się dziwić, że „ptaki ciągle chodziły mu po głowie”. Skończył studia, ożenił się, ale myśl o ptakach nie dawała mu spokoju. W końcu, 20 lat temu postanowił, że będzie miał w domu dużo ptaków, no... i zaczęło się.
Dziś w swoim gospodarstwie ma blisko 300 ptaków, wśród nich najliczniejsze są gołębie pocztowe, których jest aż 130 sztuk. Są też łabędzie, białe i czarne gęsi egipskie, różnego rodzaju kaczki, pawie, bażanty itd. Aby wykarmić wszystkie ptaki, trzeba co roku przygotować m.in. 5 ton ziarna.
Jak wspomina, zaczęło się właśnie od gołębi, które od zawsze dawały mu wiele radości. Dzisiaj również przeżywa olbrzymią satysfakcję, gdy jego pocztowe gołębie wygrywają w międzynarodowych konkursach. Kolejnymi ptakami, które zagościły w gospodarstwie pana Tadeusza były złociste bażanty, przywiezione od hodowców ze Śląska. Na Śląsku było najwięcej hodowców, którzy często wyjeżdżali do Niemiec lub Holandii, skąd sprowadzali ciekawe gatunki ptaków. Hodowca ze Złotej Pińczowskiej szybko postarał się o powiększenie ptasiego inwentarza. Złociste bażanty szybko odnalazły się w towarzystwie swoich kuzynów: bażantów obroźnych, diamentowych itd. Rozwijającej się szybko hodowli trzeba było poświęcić więcej czasu, stąd żona pana Tadeusza - pani Marta szybko została „wciągnięta” w wir hodowli, jej pomoc stała się nieoceniona.
Aby dobrze poznać zwyczaje ptaków, sposób ich odżywiania, trzeba było czytać dużo fachowych książek. W Polsce niewiele można było znaleźć opracowań na ten temat, dlatego pan Tadeusz korzystał z literatury czeskiej. Specjalistyczne wskazówki uzupełniało życie.

„Bażant z priorytetem”

Gdy hodowla powiększyła się znacznie, pan Ptak nawiązał kontakty z miłośnikami ptaków w całej Polsce. Najcieplej wspomina ks. Jana Rataja ze Słupska, z którym od lat utrzymuje serdeczne kontakty. Ba! Często ks. Ratajowi sprzedawał ptaki ze swojej ptaszarni. A jak ptaki docierały nad morze? W paczkach. Zamówiony ptak wkładany był do pudełka i wysyłany firma kurierską. Do odbiorcy dochodził w ciągu 24 godzin. Oczywiście, nie wolno było zapomnieć o napisie na paczce: „Bażant z priorytetem”. Ptaki zawsze dochodziły na czas, ostrożnie przewożone przez kurierów.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Kajtek

Największym psotnikiem w ptaszarni jest chyba Kajtek, młody bocian, który w ubiegłym roku wypadł z gniazda. Nogi miał zaplątane sznurkiem. Prawdopodobnie jego rodzice doszli do wniosku, że jest niepełnosprawny, więc wyrzucili go z gniazda, zdając sobie sprawę z tego, że nigdy nie nauczy się latać i nie będzie mógł na zimę polecieć z nimi do Afryki. Chcieli oszczędzić mu cierpień. Kajtek majestatycznie spaceruje po podwórzu i ciągle „kombinuje”, co by tu spsocić. Najchętniej jednak lubi wypoczywać przed domem, gdzie znajduje się oczko wodne. Siedzi w nim, brodzi, szuka ochłody. Lubi także „rozmawiać” ze swoimi bliskimi. Otóż od pewnego czasu do Kajtka przylatuje kolega, młody bocian, który siada na dachu stodoły i długo klekoce. Tak sobie „rozmawiają” przez dobrych kilkanaście minut.

Jak mumie

Reklama

Ciekawie prezentują się egipskie gęsi, które potrafią całymi minutami stać lub siedzieć bez ruchu. Do ptaszarni w Złotej przyjeżdża wiele osób. Pewnego razu zjechała tu grupa kuracjuszy z Buska Zdroju. Jedna z pań była zafascynowana parą gęsi, które stały przy oczku wodnym; wpatrywała się w nie przez kilka minut. Gęsi przez ten czas stały jak zamurowane. W końcu kuracjuszka zapytała właściciela „za ile by sprzedał te gipsowe figurki gęsi?”. Pan Tadeusz tylko się uśmiechnął, klasnął w dłonie, a „figurki” szybko zerwały się z miejsca i uciekły do wody. Kuracjuszka oniemiała, była przekonana, że są to tylko ładnie wykonane gipsowe odlewy, ustawione przed domem tak jak popularne krasnoludki

A potomstwa nie ma

Pierwsze sztuki łabędzi kupił na Śląsku. Ptaki były piękne. Sprzedawca gwarantował, że w najbliższym czasie będą mieć młode. Hodowca miał sentyment do nich, nie tylko z tego względu, że są to „królewskie ptaki”, ale także i dlatego, że przez całe życie para trzyma się razem. Niestety łabędzie ani w najbliższych miesiącach, ani po roku, nie miały potomstwa. Wydzielony teren, lepsze jedzenie, spokój, no wręcz komfortowe warunki nie sprzyjały powiększeniu łabędziej rodziny. Padły więc podejrzenia, że łabędzie są chore i niestety małych nie będzie. Jak się jednak okazało małych nie było, ponieważ nie mogło być - łabędzie bowiem były… samcami. Sprawę rozwiązała łabędzica przywieziona z Holandii. Szybko w ptaszarni pojawiły się „brzydkie kaczątka”.

Znaleźć swój świat

Pan Tadeusz nie zamieniłby swojej pasji na inną za żadne skarby świata. Również pani Marta chyba nie zgodziłaby się na zmianę zainteresowań męża. Chociaż jest ciężko i praca z ptakami wymaga poświęcenia, to jednak sprawia ona tyle przyjemności. Ptaki szybko przywiązują się do gospodarzy.
Życie wśród „braci mniejszych” uspakaja i pokazuje, że można żyć w harmonii z przyrodą, która dana jest nam od Boga i wszystko zależy od tego, czy potrafimy to docenić i odnaleźć piękno wokół nas. Państwo Ptakowie potrafili.

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

[ TEMATY ]

św. Katarzyna Sieneńska

Giovanni Battista Tiepolo

Św. Katarzyna ze Sieny

Św. Katarzyna ze Sieny
W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne. Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej. Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia. Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie. Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy. Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską. Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej". Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała! Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła. Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża. Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.
CZYTAJ DALEJ

Medialne konklawe, czyli kandydaci na papieża

2025-04-29 20:53

[ TEMATY ]

konklawe

Vatican Media

Dziennikarze, a nawet watykaniści specjalizujący się w tematyce Stolicy Apostolskiej jeszcze za życia papieża Franciszka rozpoczęli medialne konklawe, typując kandydatów na jego następcę. Ci, którzy nakładają na wybór papieża pewien schemat polityczny, zwykle błądzą w swoich prognozach. Kiedy szukają kandydata według klucza: konserwatysta, liberał, progresista, ich przewidywania niemal zawsze kończą się niepowodzeniem. Kardynałowie kierują się zupełnie innymi kryteriami. W tym przypadku - kryteriami aktualnych potrzeb Kościoła roku 2025.

Poza tym konklawe, co zobaczymy w czasie bezpośrednich transmisji z jego rozpoczęcia 7 maja, jest w dużej mierze aktem liturgicznym. Kardynałowie większą część czasu konklawe spędzają nie na głosowaniach, tylko na modlitwie. Na samym jego początku przyzywają Ducha Świętego - i to jest kluczowy moment tego wydarzenia, bo - jak wierzymy - otwierają się na działanie Boga, którego wyrazem ma być ich głosowanie.
CZYTAJ DALEJ

Wolontariusz z wyrokiem sądu za "zakłócenie spokoju" dr Gizeli Jagielskiej

2025-04-30 10:21

[ TEMATY ]

aborcja

Oleśnica

Karol Porwich/Niedziela

Wolontariusz Fundacji Pro-Prawo do Życia usłyszał prawomocny wyrok sądu na ponad 1000 zł grzywny za "zakłócenie spokoju" Gizeli Jagielskiej poprzez organizację publicznej modlitwy różańcowej pod wejściem do szpitala w Oleśnicy. Wyrok dotyczy różańca, w trakcie którego wolontariusze Fundacji zostali napadnięci przez agresywnego mężczyznę i musieli się bronić z użyciem gazu. Wolontariusz został skazany, a w sprawie ataku bandyty sprawę umorzono - informuje Fundacja Pro-Prawo do Życia.

Sąd Okręgowy we Wrocławiu podtrzymał wyrok pierwszej instancji, zgodnie z którym Adam, koordynator akcji Fundacji Pro-Prawo do Życia w Oleśnicy, musi zapłacić ponad 1000 zł grzywny za "zakłócenie spokoju" Gizeli Jagielskiej poprzez organizację publicznej modlitwy różańcowej pod jej szpitalem.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję