Z czego wyrasta poezja? Z oglądu świata. Jest bowiem swoistym kodem, w którym uważny obserwator chce utrwalić świat, bo zatrzymać się go przecież nie da. Dla Tadeusza Kolańczyka ten oglądany i przeżywany
świat składa się z chwil i doznań układających się w puzzle szczęścia, bo przecież „tyle radości w życiu/ że brakuje zdarzeń co cieszą”.
Życie dokonuje się przede wszystkim w codzienności, dlatego Kolańczyk jest piewcą tego, co powszednie, niezwyczajne, ale mimo to niebanalne. Jego poezja dotyka rzeczy wielkich, owszem, pyta o dobro
i zło, o sens istnienia i o Boga, ale stawia te pytania niezwykle prosto, tak jakby pytał o godzinę, o pogodę za oknem. W wierszu Modlitwa poeta wprost zawraca się do Boga słowami: „Stwarzasz mnie
Panie co dnia”. Zresztą kategoria czasu będzie bardzo często powracać w wierszach Kolańczyka. Jest mu bliska może dlatego, że poeta jest na co dzień zegarmistrzem. Obyty z materią czasu, a właściwie
z jej fizycznym wymiarem, gotów jest do czasu przyrównać nawet Boga, i czas bowiem, i Bóg mają przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Bóg i czas są do siebie podobne we wszystkim „z wyjątkiem
jednego - Pan nie przemija”.
Skoro czas podobny jest do Boga, to zegar zdaje się nosić podobieństwo do człowieka. „W ryzach ramion/ tulę krople sekund” - mówi zegar, który tak jak człowiek poddany jest przemijaniu.
Zegar „wystarczy nakręcić”, a co z człowiekiem? „Stwarzasz mnie panie co dnia/ z ułomności pierwotnej gliny wyzwalasz...” - zwraca się poeta do Boga.
Dla Tadeusza Kolańczyka życie i śmierć są doświadczeniem sakralnym. Co więcej, Bóg czy Śmierć zaludniają to życie na równi z człowiekiem. We wzruszającym wierszu „Przy zgliszczach kościoła w
Szlichtyngowej” po pożarze „Jezus siedział na kamieniu i płakał”, a w wierszu poświęconym najprawdopodobniej pamięci matki poety „Z mgły porannej wyszła Biała Pani/ Bóg jej kazał
zabrać Cię do siebie”.
Wiara poety nie jest jednak w żaden sposób naiwna i prostacka. W wierszach Kolańczyka nieustannie ujawnia się wadzenie się z Bogiem, który jest adresatem wielu pytań. „Moja wiara nie jest łatwa/
trwam w niej/ ciągle zadając pytania” - powie wprost poeta, dodając - „i tak trudno jest nie wątpić”. To doświadczenie wiary przejęte od św. Tomasza pojawia się choćby w
wierszu Modlitwa, gdzie poeta pyta: „Czy muszę Cię kochać za coś? Daj mi się kochać po prostu”. Ale Bóg tak kochać się nie daje, dlatego „dziś znowu tu jestem/ ślę tysiące pytań”
- wyznaje poeta. Zdaje sobie on jednak sprawę, iż pewnego dnia sytuacja diametralnie się odwróci, pozostaje mu więc niezłomne wyznanie: „trwam jednak by doczekać/ pytania od Ciebie”.
Tytułowy wiersz zbioru zamieszczony w części Wodzony na pokuszenie dopełnia obrazu życia jako egzystencji trudnej, poddanej torturom ciągłego wybierania, a chwilami nawet pozbawionej jasnego kierunku.
Na Moście Dobrego i Złego „Niektórzy obojętnie/ Przechodzą w tę i w tę stronę/ Nie zauważając różnicy”. Poeta wie jednak, iż przekraczanie Mostu nie jest bezkarne, a wybór kierunku nie jest
obojętny, bo Bóg „Z tajemnego ukrycia/ Jak wiekuista camera obscura/ rejestruje wszystkie kroki/ Na taśmie Twego życia”. Ostateczna konstatacja dotycząca ludzkiej kondycji moralnej jest jednak
dość pesymistyczna, albowiem „Dziś na moście jest mgła”.
Poezja głogowskiego autora nie jest artystycznie wysublimowaną kreacją świata. Mało w niej „purpurowej słodyczy”. Jest raczej notatką z życia zapisywaną „atramentem serca”.
Tadeusz Kolańczyk sam definiuje cel swojej poezji: „wiersze moje/ jak naczynia podaję.../ wypełnij je wyobraźnią/ znajdziesz mnie/ jaki jestem”. Myślę jednak, że poezja Kolańczyka pozwala
nam dowiedzieć się nie tylko, kim jest jej autor, ale kim my jesteśmy. Wszystko zależy od tego, czym nasza wyobraźnia napełni podane nam poetyckie naczynia.
Tadeusz Kolańczyk, „Na Moście Dobrego i Złego”, Głogów 2001
Pomóż w rozwoju naszego portalu