Reklama

Familijne szczęście

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Dla niektórych to przede wszystkim kasa i popularne zielone. Dla innych czas spędzany wspólnie na rozmowach, wycieczkach, imprezach. Jeszcze inni uważają, że najważniejsze jest zdrowie i jeszcze raz zdrowie. Dla jednych liczy się doskonała praca, drudzy cały rok żyją dwutygodniowym urlopem spędzonym z rodziną w Polsce. Niestety, mówi się też, że najważniejsze mieć własny dom lub wypoczynkową altanę w Wisconsin. Liczy się spokój i plaża nad jeziorem.
Ciągle za czymś gonimy, złudnie tłumacząc się przed sobą, że przecież to wszystko dla dobra rodziny i jej przyszłego bezpieczeństwa. W gonitwie za szczęściem zapominany, że trzeba tak niewiele. Kto dziś pamięta, aby każdego wieczoru wspólnie ze wszystkimi, od najstarszego do najmłodszego, klęknąć do rodzinnej modlitwy. Bez Boga nie ma rodziny! Bez Boga nie ma rodzinnego szczęścia. Bez Boga nawet nie jesteśmy w stanie samodzielnie zaczerpnąć powietrza! Tylko ciągła świadomość o tym fakcie pozwoli nam zbliżyć się do szczęścia. Rodzinnego szczęścia
- Pracuję praktycznie 12 godzin dziennie, nie mam ciężkiej fizycznej pracy, ale z zakładu wyjść nie mogę, takie przepisy - mówi Adam. - Wyjeżdżam z domu po 7 rano, z powrotem jestem tuż przed 10.00 wieczorem. Z żoną Anią widuję się czasami jedynie w drodze do garażu, gdy razem wyjeżdżamy. Dwie córeczki często całuję..., gdy smacznie jeszcze lub już śpią.
Twarz Adama jest zwyczajna, widać na niej czasami zmęczenie fizyczne, ale błysk oczu zdradza, że nic złego się nie dzieje w jego życiu. To przede wszystkim oczy mówią, że w jego życiu nie ma przygnębienia i niezadowolenia.

Rozmowy na papierze

Już dawno, jeszcze w starym domu, Adam zauważył, iż najbardziej skutecznym sposobem porozumiewania się z Anną, jest zostawianie sobie samoprzylepnych, kolorowych karteczek. Stąd w całym ich domu czasami aż roi się od samoprzylepnych kwadracików. Białe w łazienkach mówią o konieczności zakupienia pasty do zębów. Żółte w kuchni - nie pozwolą nikomu zapomnieć o kupieniu mięsa, cukru oraz papierowych ręczników. Te na dole, na najniższym poziomie dwupiętrowego domu dotyczą konieczności natychmiastowego skoszenia trawy, bądź zwyczajnie odkurzenia całego domu.
- Moi znajomi mówią, że to bardzo dobrze, iż nie mam zbyt dużo czasu na prawdziwe dyskusje z żoną, gdyż zmniejsza to ryzyko domowej kłótni - wyjaśnia z humorem Adam. - Pewnie coś w tym jest. Po prostu czasami nie mamy czasu się kłócić. Krótkie chwile razem muszą być okraszone uśmiechem.
Adam zarabia nieźle, podobnie jak jego żona. Oboje jednak są zdania, że ich dochody nie są tak duże, aby jedno z nich mogło zając się jedynie domem, rzucając pracę na pełny etat. Przynajmniej nie w najbliższym czasie. Najstarsza córka Gabrysia chodzi do przedszkola trzy dni w tygodniu, młodsza Magda - jeszcze nie. Skończyła dopiero 24 miesiące. Opiekuje się nią niania.
- Wiadomo, że bez niańki nie można się obejść, ale nie mogliśmy wydawać za dużo pieniędzy. Dopiero co wprowadziliśmy się do nowego domu i wciąż się urządzamy - wyjaśnia Adam.
Kto będzie woził Gabrysię do przedszkola, skoro niańka nie potrafi prowadzić auta? Obie babcie są w Polsce, zbyt zmęczone życiem, aby przyjeżdżać na drugi koniec świata do niańczenia wnuczek. Jak się okazało zanim podjęto decyzję, kto bawi dzieci, rozwiązanie nasunęło się samo.
- Amerykański system 40-godzinowego tygodnia pracy daje każdemu z nas możliwość jednego wolnego dnia - mówi Adam. - Wziąłem wolny wtorek, Ania nie pracuje w czwartki. Dokładnie w dni, gdy starsza córka musi być w przedszkolu. W piątek i sobotę dziećmi zajmuje się nasza przyjaciółka, matka dwójki małych dziewczynek. I już mamy prawie cały tydzień. My, w zamian, pilnujemy jej dzieci właśnie we wtorki i czwartki.
- Przyznam szczerze we wtorek mam w domu prawdziwe przedszkole - śmieje się mój rozmówca. - Nasze panny-rozrabiaki, i dwie dziewczynki naszej koleżanki, które są prawie w tym samym wieku co nasze dzieci. Czasami zastanawiam się, co jest bardziej męczące: praca zawodowa przez 12 godzin dziennie czy bawienie dzieci w wolny czas?

Mój czas, to Jego czas

Kiedyś Adam chodził na basen, znajdował czas w tygodniu na spotkania z przyjaciółmi. Jego telefon komórkowy używany był praktycznie non-stop, a limit rozmów często przekraczany. Miał czas dla każdego.
- Jak sięgam pamięcią wypełniony tydzień wieloma spotkaniami sprawiał, że bardzo często byłem zbyt zmęczony aby znaleźć kilkanaście minut na codzienną modlitwę, że już o niedzielnej Mszy św. nie wspomnę - mówi dziś Adam. - Z boku komuś wydawać by się mogło, że wszystko jest OK, ale tak nie było. Sporo czasu zajęło mi zorientowanie się, że czegoś w tym życiu brakuje... czegoś, a może Kogoś.
Zmiana pracy, choroba w domu, nowe obowiązki i nowi ludzie, takie sytuacje pojawiały się w życiu Adama. Praktycznie wszystko zaczęło się zmieniać: godziny pracy, brak czasu na basen, niemożność spotkania się z przyjaciółmi każdego dnia, obowiązki rodzinne... I wówczas okazało się, że tylko jedno nie zmieniło się w jego życiu. Bóg wciąż cierpliwie czekał, aż Adam goniący za przyziemnymi sprawami zrozumie, że przecież tak niewiele trzeba, że zamiast patrzeć w swoją daleką przyszłość, wystarczy zobaczyć Kto stoi tuż obok. Ktoś, kto zawsze poda rękę i pomoże wstać, uchroni przed całkowitym upadkiem.
- Dziś im mniej mam czasu dla siebie i znajomych, im krótsze są nieprzespane noce, im więcej pracy wokół nowego domu, tym więcej chwil spędzam na modlitwie - kontynuuje Adam. - To paradoks, ale po wyczerpującym dniu w pracy, bądź po wielogodzinnej gonitwie za czterema dzieciakami, z większym zapałem zapadam w ciszę modlitwy. Jeśli miniony dzień wymagał ode mnie więcej sił, tym bardziej cieszę się, że go przeżyłem. Cieszę się i dziękuję Bogu za siłę i cierpliwość.
Kto dziś w Ameryce pracuje niewiele? Kto nie przychodzi zmęczony? Ale, kto pamięta, że nawet za najcięższy dzień pracy należy podziękować Bogu. Im było ciężej, tym więcej powodów do podziękowań. Czyż nie?
Adam przyznaje, że jego życie choć wygląda z pozoru na trudne, stało się łatwiejsze. - Codzienna, no powiedzmy prawie codzienna, modlitwa pomaga, dodaje sił - mówi. - Często, gdy jest już bardzo późno, staram się cichutko klęknąć koło łóżka. Anna śpi bardzo czujnie, wiadomo dzieci. Zawsze jednakże uniesie głowę w uśmiechu widząc mnie pochylonego w modlitwie. Często klęka koło mojego boku. Kto nigdy nie modlił się razem ze swoją rodziną, nie ma pojęcia jaką siłę daje wspólna modlitwa.
Pojęcie szczęścia ma na pewno wiele twarzy. Pojęcie szczęścia rodzinnego również.
- W zwariowanym amerykańskim tempie, żyjąc tuż obok słynnych „chicagowskich małżeństw”, musisz znaleźć czas dla Boga. Dopóki nie zrozumiesz, że chwila spędzona na wspólnej rozmowie całej twej rodziny z Nim, stanowi podstawę istnienia, zawsze będziesz sam, choćbyś znał tysiące ludzi... - komentuje Adam. - Nie ma szczęścia bez Niego, dowiesz się o tym, gdy je stracisz i módl się, aby nie było jeszcze za późno na ponowne szukanie Boga.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pierwszy obraz Leona XIV

Papież Leon XIV na tle katedry Santa María w Chiclayo w Peru, gdzie był biskupem – tak wygląda pierwszy obraz nowego Papieża, który namalowała Mercedes Fariña, artystka pochodząca z Argentyny, która malowała także portrety Papieża Franciszka.

Mercedes Fariña ma ma ponad trzydziestoletnie doświadczenie w malarstwie, potrafi pracować z taką szybkością, że jedynie czas schnięcia farb olejnych może spowolnić jej twórczy proces. Jej motywacja, gdy postanowiła upamiętnić wybór Papieża, była kluczowa; niczym kronikarka, której pędzel pełni rolę pióra.
CZYTAJ DALEJ

Benedykt XVI: Moja pierwsza encyklika wiele zawdzięcza myśli św. Augustyna

2025-05-17 08:05

[ TEMATY ]

Benedykt XVI

Papież Leon XIV

Prevost

Pawia

© Vatican Media

22 kwietnia 2007 — Pawia. Nieszpory w bazylice św. Piotra «in Ciel d'Oro»

„Jestem synem św. Augustyna” tymi słowami Leon XIV przedstawił się światu z Loży Błogosławieństw Bazyliki św. Piotra, podkreślając swoją przynależność do zakonu założonego w 1244 r., który czerpie ze świętości i mądrości biskupa Hippony. Robert Francis Prevost złożył śluby zakonne w 1981 r., a w latach 2001 – 2013 był przełożonym generalnym augustianów. To pierwszy augustianin, który zasiadł na Stolicy Piotrowej. Jak wyznał kardynałowi Filoniemu, w pierwszej chwili chciał wybrać jako swoje imię papieskie – Augustyn, dopiero później zdecydował się na imię Leon XIV. W każdym bądź razie obecny Papież jest w szczególny sposób związany z duchowością św. Augustyna, jednego z największych myślicieli chrześcijańskich.
CZYTAJ DALEJ

Na świątyni we Wschowie stanął krzyż

2025-05-17 10:11

[ TEMATY ]

Zielona Góra

Wschowa

montaż krzyża

Krystyna Pruchniewska

Na kościele św. Jadwigi Królowej we Wschowie 15 maja 2025 zamontowano krzyż. To ważny etap prac wykończeniowych w budowie świątyni.

Z miesiąca na bliżej coraz bliżej zakończeniu budowy nowego kościoła pw. św. Jadwigi Królowej we Wschowie. Trwają ostatnie prace wykończeniowe. Niedawno ułożono posadzkę w prezbiterium. Budowa kościoła rozpoczęła się w 2008 roku. Historia parafii sięga jednak 10 lat wstecz. W kwietniu 1998 roku z inicjatywy proboszcza parafii pw. św. Stanisława Biskupa i Męczennika we Wschowie, ks. Zygmunta Zająca (zmarłego w 2024 roku), rozpoczęto przygotowania do budowy kaplicy na placu przy Osiedlu Jagiellonów. Nowa parafia została erygowana dekretem biskupa Adama Dyczkowskiego 22 sierpnia 2000 roku. Z kolei plac pod budowę kościoła został poświęcony przez biskupa Stefana Regmunta 19 maja 2008. Budowę rozpoczęto 1 września 2008. Przez 19 lat proboszczem i budowniczym kościoła był ks. Krzysztof Maksymowicz, zmarły w 2020 roku. Jego następcą jest ks. Adam Tablowski. Posługę wikariusza sprawuje obecnie ks. Karol Aleksandrowicz. Kościół św. Jadwigi Królowej to jedna z trzech świątyń parafialnych we Wschowie. Zapraszamy do fotogalerii, jak wyglądał montaż krzyża.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję