Świat potrzebuje świętych i błogosławionych. Nasz świat potrzebuje zwykłych, dobrze znanych i często spotykanych świętych, którzy razem z nami siedzą przy stołach, jedzą
ten sam chleb co my, z takich samych jak my kubków piją herbatę lub kawę. Nasz świat potrzebuje codziennych, szarych świętych stojących razem z nami w kolejkach, troszczących
się jak my o bliskich, świętych rozumiejących nasz trud, a czasem i niemoc, czujących tak samo, śmiejących się i płaczących jak my.
Tak niedawno temu była z nami Matka Teresa. Drobna, maleńka, zmarznięta podczas swojej pierwszej wizyty w 1983 r. w Polsce, otulająca schylone plecy brązowym,
franciszkańskim swetrem mojej cioci. Albanka z Kalkuty, ale należąca do wszystkich. Jej oczy, jak oczy wszystkich matek, zatroskane, ale pełne ciepła i uśmiechu widziały cały świat.
Widziały biedę, niedostatek i nędzę bliźnich, widziały tragedię niekochanych, samotnych, odrzuconych i tych, którzy zagubili się na krętych ścieżkach życia i daleko im
było do Boga. Misjonarka Miłości, wytrwała, czuła i kochająca. Po prostu matka.
Była wśród nas jeszcze tak niedawno i po jej śmierci przed sześciu laty, tak jak po śmierci matki osierocony poczuł się cały świat. Odeszła do Boga ta, która już tu na ziemi, żyjąc między
nami, pocieszając nas i ucząc, uważana była za świętą.
Błogosławiona dziś Matka Teresa, do której w ciszy serca przemawiał Bóg, nie opuściła nas. W ciszy mówi nam że:
Owocem ciszy jest modlitwa
Owocem modlitwy jest wiara
Owocem wiary jest miłość
Owocem miłości jest służba
Owocem służby jest pokój
Tam, gdzie jest pokój, tam jest Bóg - w ten sposób Bóg wpływa na nasze życie, okazując nam swą miłość i napełnia nasze serca radością i pokojem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu