25 lat Pontyfikatu. Takiego Pontyfikatu. Nabożeństwa, uroczystości, dziennikarze, artyści, duchowni, politycy - słowem świąteczny nastrój. I słusznie, bo jest co świętować. I nagle
we wtorek, a więc w środku obchodów tej Rocznicy, w dniu Święta Nauczyciela, media podają wiadomość: władze oświatowe rozważają celowość wyposażenia nauczycieli
w środki pozwalające pokonać agresję uczniów. Zastanawiają się nawet nad wprowadzeniem do tego programu zasad walki.
Mój Boże - można westchnąć, co nam dał Ten Pontyfikat. Albo co z Niego wzięliśmy. Tyle wzorców miała Polska w ostatnich latach - kard. Wyszyński, ks. Popiełuszko,
Wielki Papież. Żaden z nich nigdy nie przeciwstawiał agresji siłę. Ich postawa, fizycznie pasywna, ale niesłychanie dynamiczna psychologicznie, powodowała, że zatrzymywali się i słuchali
nawet najbardziej agresywni. Przecież Papież wszedł do celi mordercy bez rękawic bokserskich.
Nie warto. Nie warto i nie wolno zła zwyciężać przemocą. To nic nie da. To wyzwoli eskalację zła. Życie wymienionych wyżej wielkich Polaków udowadnia jednoznacznie - jest tylko jedna
metoda. Zło dobrem zwyciężaj. Ta się sprawdziła setki razy.
Jeszcze słowo o nauczycielach. To piękny zawód. Moim zdaniem najpiękniejszy. Dostają taki cudowny „materiał” do obróbki, jakim jest dziecko. I mają pomóc rodzicom
z tego „materiału” wykreować człowieka. Człowieka godnego.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że zdecydowana większość nauczycieli doskonale sobie z tym radzi. Oni nie potrzebują treningów do walki z agresją. Oni mają coś, czego nigdzie
nie sprzedają, czego się nie naucza - mają powołanie. A ta garstka, która sobie nie poradzi? Trudno. Oni nie mogą kształtować opinii i kreować polityki władz oświatowych.
I jeszcze jedno - do Chrystusa zwracano się między innymi w formie - Nauczycielu. To musi coś oznaczać. To musi do czegoś zobowiązywać. I na koniec - wszystkiego
najlepszego Drodzy Nauczyciele. Wytrwajcie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu