Tablice z sylwetką kobiety na tle lasu i znakiem zakazu postoju, uzupełnione napisem o treści: "Kierowco, pomyśl czy warto? Nie narażaj się na HIV". W taki
niecodzienny sposób podinspektor policji w Wejherowie postanowił przeciwdziałać prostytucji, a uściślając - działalności tzw. "tirówek". - Jestem realistą, wiem, że nie zwalczę najstarszego
zawodu świata. Chcę jednak, by w miejscach publicznych ludzie czuli się bezpiecznie - mówi podinspektor Tatarczuk. Całą akcję poparli proboszczowie z pobliskich parafii, chcąc uwrażliwić
mieszkańców na problem prostytucji. Ceniąc pomysłowość organów bezpieczeństwa i troskę tamtejszych duszpasterzy, nieodparcie nasuwa mi się smutne pytanie: Czy doczekamy kiedyś czasów, gdy w Polsce
prawo będzie przestrzegane z należytą starannością, a co ważniejsze - czy przepisy tworzące to prawo będą formułowane jasno i przez pryzmat troski o wszelkie
dobro Polaków? Aż boję się odpowiedzi.
Sympatia dla partii obecne rządzącej w naszym kraju musi rzeczywiście kurczyć się w wielkim tempie. Dowód? Wyważony zwykle w swoich poglądach marszałek Borowski uważa,
iż należałoby wprowadzić możliwość legalizacji związków homoseksualnych. Co prawda asekurancko szybko dodaje, że zanim projekt ustawy trafiłby do Sejmu, potrzebna jest szeroka społeczna dyskusja, ale
fakt wywołania takiego tematu w obecnym czasie, gdy afera goni aferę, a dziennikarze głowią się jak pomieścić na łamach swych gazet wszystkie kompromitujące informacje, to nic innego
jak śmieszny zabieg odwrócenia publicznej uwagi od uciążliwego smrodu. Taki schemat działania przerabialiśmy jednak wielokrotnie i jest on aż nadto przejrzysty.
Satis verborum (Dość słów)! Bo ile można pisać o tym samym? Bo ile można czytać o tym samym? Granice przyzwoitości, które wydają się nie do przekroczenia, dosłownie z dnia
na dzień poszerzają się. Kredyt zaufania dla rządzących uległ wyczerpaniu. Kolejna konferencja prasowa, kolejne sprostowania, kolejne protesty. Ale nawet kolejne roszady w Radzie Ministrów
nie pomogą. Dobrze, że chociaż niektórzy policjanci, księża czy dziennikarze (przepraszam, że wymieniam tylko te trzy grupy społeczne, bo jest ich oczywiście więcej) próbują ten nasz zwariowany kraj ocalić
od kompletnej degrengolady. To jednak oczywiście zdecydowanie za mało. Politycy: już Liwiusz nawoływał, iż niebezpieczeństwo w zwłoce. Działajcie!
Pomóż w rozwoju naszego portalu