Znów te kłosy rzucone na ludzkie gościńce, rozsypane przez żniwiarzy bez sierpa i woźniców, kierowców bluźniących, bez troski o chleb w kłosach. Pogubione perły, zepchnięte
pod stopy ludzi trudnych, bezmyślnych, którzy nie noszą głowy w błękicie nieba, bo zgubili się w materii, a serce zamknęli w szkatułce razem z brzęczącymi
monetami.
Sierpniowa, Zielna Pani z Polskiej Kany, pozbieraj te złote ziarna wdeptane w ziemię. Przecież z nich będzie pożywny chleb, a Twój Syn stał się Chlebem.
Matko urodzajów i plonów, pochyl się nad światem zimnym, nie sierpniowym. Rozsyp perły Twoich łask na pola ze ścierniskami i chwastem, aby wyrosły na nich, z pracy
rąk, łez i potu plony dorodne.
Matko z La Salette, zatroskana Pani, naucz nas ochraniać Piękno, Dobro i Prawdę. Spraw Cud Przemiany o Najpiękniejsza z Niewiast!
"Ci, którzy we łzach sieją, żąć będą w radości"
Sierpniowy szlak
Sierpień od sierpa wziął swoją nazwę. Czy od tego co świeci na granacie nocy, sierpem księżycowym i zwiastuje pogodę? Czy od tego, którego żniwiarze do pól przynosili. A może od tego, co u stóp Niepokalanej zawisł jako znak przemijającej znikomości świata.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jest w schyłku lata jakaś senność
smutek i dziwne zadumanie.
Jakby się wkradło w cud natury,
Nieubłagane umieranie.
Noszące w sobie ból zwątpienia.
Kiedy jest trudno znaleźć prawdę,
I chociaż chwilę uciszenia.
Wszystko stoi bogate sytością plonów, owoców i warzyw. Pachną sady i ogórki warzywne. Kręcą się za słońcem dostojne słoneczniki. Wysychają kopry do kiszenia ogórków. Kwitną georginie i mieczyki, astry i floksy nadrabiają kolorami. Pustoszeją pola... Zwożone plony zapełniają stodoły, zsypywane zboże do spichrzów daje zapas mąki i chleba na pożywienie. Maryja Zielna Pani, przechadza się wśród pól. A Częstochowska w Polskiej Kanie czeka na wędrowców z pątniczych szlaków, którzy idą do Niej z modlitwą i śpiewem, gubiąc po drodze swoje smutki i bóle. Po kościołach pachnie zielem i pierwszymi owocami znoszonymi na błogosławieństwo do Dobrej Matki. Ostatnie pożegnania wakacyjnych miejsc i szlaków. Zapewnienia powrotów, listów i łzy, dlaczego szczęście tak szybko przemija. Z serca wyrywa się wołanie za Gałczyńskim:
tak ci pilno pójść i zabrać w walizce zieleń i ptaki.
Ptaków tyle zieleni tyle, lato zaczekaj chwile...
Kapliczka stoi na rozstajach sama. W niej Maryja z jarzębinowymi koralami. Mleczna droga usypana brylantami gwiazd, że tylko w rękę chwytać. Lecą meteoryty iskrzące się jak tęsknota za szczęściem nieprzemijającym. Tylko Bóg jest niezmienny i Pani Płacząca z La Salette. Ta sama czekająca na naszą skruchę, powroty pokutne. Jeszcze tylko św. Bartłomiej przyjdzie z apostolską posługą i nauczy nas wierności prawdzie, a później zaczną się odloty, "... na Bartłomieja apostoła bocian do drogi dzieci woła...". Panie, na czas naszych odlotów bądź łaskawy i miłosierny, nagradzając niebem jesień życia.