Reklama

Niedziela Wrocławska

Pracownia z sercem

Przy Schronisku św. Brata Alberta dla Bezdomnych Mężczyzn w Szczodrem koło Wrocławia działa niezwykła pracownia zwana „Albertówką”.

2025-04-08 23:20

Niedziela wrocławska 15/2025, str. IV-V

[ TEMATY ]

albertówka

Magdalena Lewandowska/Niedziela

Pani Asia potrafi bezdomnych zarazić swoją pasją i wydobyć z nich prawdziwy talent

Pani Asia potrafi bezdomnych zarazić swoją pasją i wydobyć z nich prawdziwy talent

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Powstała z pomysłu Joanny Myszkowiak, która już od pięciu lat prowadzi dla osób w kryzysie bezdomności art terapię. – Zaczynaliśmy w piwnicy, ale tam nie było okien, dobrych warunków. Dzięki darczyńcom i sponsorom udało się wyremontować budynek starej świniarni koło schroniska i tam przygotować pracownię. Cały remont robili podopieczni schroniska, to była ich ciężka praca, a trzeba było zrobić wszystko, zaczynając od zdzierania podłóg, kucia ścian. Teraz mamy piękne pomieszczenia z małym aneksem kuchennym i toaletą – mówi pani Joanna.

Reklama

W pracowni powstaje rękodzieło z drewna, szkła, żywicy. Drewniane ozdoby, figurki, wieszaki, obrazy, unikatowe lustra, torby, a nawet zabawki – wszystko ręcznie wycinane, szlifowane, malowane z wielkim sercem. Przed świętami powstają tu też piękne wielkanocne stroiki i ozdoby. Rękodzieło sprzedawane jest na różnych kiermaszach i w miejscu spotkań „U Brata Alberta” na ul. Wyszyńskiego 64 we Wrocławiu, a dochód przeznaczony zostaje na materiały i inne potrzeby pracowni. – Oprócz sprzedawania rękodzieła na kiermaszach przygotowujemy także spotkania z dziećmi, jeździmy do szkół, gdzie pod moim okiem panowie prowadzą warsztaty. Ostatnio są to warsztaty z domków dla owadów, które dzieciakom bardzo się spodobały. Staram się, żeby podopieczni schroniska wychodzili do ludzi, przełamywali stereotypy o bezdomności i sami też się socjalizowali – wyjaśnia Joanna Myszkowiak. Warsztaty cyklicznie prowadzone są także w miejscu spotkań „U Brata Alberta”: były już warsztaty ze szkłem, żywicą, tworzenie biżuterii, malowanie toreb czy robienie pachnących świec. Zachęcamy też, by przed świętami zajrzeć do tego wyjątkowego miejsca przy ul. Wyszyńskiego 64 i wybrać niezwykłe świąteczne ozdoby i rękodzieło, a przy okazji napić się pysznej kawy i zjeść kawałek ciasta.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

A ciekawe, czy pan by potrafił?

Pan Leszek przychodzi do pracowni dla dobrego towarzystwa. – Można porozmawiać, jest czym ręce zająć i zrobić coś pożytecznego. Pracujemy na spokojnie. Zdarza się, że coś wymaga więcej cierpliwości, dokładności, więcej czasu, ale czasu akurat mam aż za dużo – mówi pan Leszek, ale dodaje, że przy pracy czas szybciej płynie i nie ma nudy.

Pan Ryszard do pracowni trafił właściwie przez przypadek. – Ktoś próbował robić krzesło, trochę mu nie wychodziło. Zacząłem się lekko śmiać, pani Asia to zauważyła i od razu powiedziała „A ciekawe, czy pan by potrafił?” I zrobiłem to krzesło. Na początku przychodziłem „jedną nogą”, ale jak się zaangażowałem, to już na całego – opowiada. – Przede wszystkim mam zajęcie, uciekam od bezczynności, od beznadziei, od siedzenia cały dzień w schronisku. Mam klucz, więc czasem przychodzę już o 6 i zaczynam pracować. Sprawia mi to dużą satysfakcję, tym bardziej że nigdy nie podejrzewałem, że będę umiał radzić sobie z rękodziełem. Z zawodu jestem mechanikiem lotniczym, a w tej chwili robię supełkowe makramy, próbuję nowych rzeczy – dodaje.

Reklama

W pracowni starają się wykorzystywać wszystkie materiały, niczego nie marnować. Wiele sami zbierają i przynoszą choćby z pobliskiego lasu. – Na święta przygotowywaliśmy przede wszystkim stroiki, chociaż teraz trwa prawie masowa produkcja domków dla owadów, bo takie jest zapotrzebowanie. Przed nami trzy wyjazdy na kiermasze i wyjazd na warsztaty do szkoły. Jest na co czekać – mówi pan Ryszard.

Najważniejszy jest człowiek

–Ja mam to szczęście, że nie pracuję – śmieje się pani Joanna i dodaje: – Ja tu przychodzę jak do domu, to jest po prostu moje życie. I widzę, że najważniejsza jest relacja z drugim człowiekiem, bo od relacji z człowiekiem zaczynają się nasze schody, dołki, poranienia. I od dobrej relacji z drugim, można zacząć się podnosić – zaznacza.

Cieszy się, że pracownia jest na zewnątrz schroniska, w osobnym budynku. Podopieczni wychodzą, mogą się trochę oderwać od atmosfery schroniska, odreagować. – W pracowni angażują głowę, ręce, aktywnie spędzają czas, a nie leżą bezczynnie w łóżku. Ważne dla nich jest ćwiczenie głowy, bo przy wszystkim, co wykonujemy, muszą się skupić, pomyśleć, skoordynować ruchy. Dla ich wyniszczonych organizmów taka forma spędzania czasu jest bardzo wskazana. Każde wyjście na spacer, każda rozmowa, każda wspólnie wypita kawa – to wszystko jest niezwykle cenne – podkreśla pani Joanna.

Reklama

Widzi, jak podopieczni schroniska świetnie się odnajdują na kiermaszach, warsztatach, cieszą się każdym wyjazdem: – Łamiemy stereotypy. Ludzie na kiermaszach wiedzą, że to rękodzieło ze schroniska dla bezdomnych, ale są zdziwieni, kiedy dowiadują się, że panowie sprzedają razem ze mną. Każdemu się wydaje, że bezdomny to od razu „menel”, a ze mną stoją panowie fajnie ubrani, czyści, pachnący, mający coś do powiedzenia, życzliwi, otwarci. Przykre, że te stereotypy o bezdomnych dalej funkcjonują w naszym społeczeństwie, że zamiast dać szansę drugiemu człowiekowi, wolimy go oceniać i trzymać na dystans. A przecież chodzimy do kościoła, słyszymy o miłości bliźniego, a ciężko nam podejść z sercem do osoby pogubionej, poranionej. Zapominamy, że najważniejszy jest człowiek. Ja tu widzę po prostu wspaniałych ludzi, bardzo dużo się od nich nauczyłam. Owszem są pokiereszowani, poranieni, z problemami, ale mają też dużo do dania z siebie. Chciałabym im pokazać, że są ważni, potrzebni, że mogą zdziałać coś dobrego, że nie zostali skreśleni – dodaje pani Joanna.

Pobudzić do życia

– W schronisku dla bezdomnych podstawą jest zapewnienie miejsca do spania, jedzenia, kąpieli, ale potrzeba czegoś więcej, żeby wyciągnąć osoby z kryzysu bezdomności, żeby ich aktywizować, żeby ta nuda, która tutaj się wkrada, ich nie zabijała – tłumaczy Rafał Peroń, prezes Koła Wrocławskiego Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta. – Staramy się podejmować takie działania aktywizujące, a jednym z nich jest pracownia rękodzieła przy schronisku dla mężczyzn w Szczodrem, zwana pięknie „Albertówką”. Tutaj nasi mieszkańcy wykonują różnego rodzaju prace, począwszy od decoupage, po prace w drewnie, rzeczy ze szkła, żywicy, tkanin. Nad wszystkim czuwa pani Asia, nasza artystyczna dusza i terapeutka. Potrafi bezdomnych zarazić swoją pasją, potrafi dać im nadzieję, potrafi wydobyć z nich prawdziwy talent – podkreśla Rafał Peroń i dodaje: – Cieszy mnie też, że z efektem, z tym fantastycznym rękodziełem wychodzimy na zewnątrz, pokazujemy na kiermaszach, warsztatach. Dzięki temu panowie przestają być anonimowi, oswajamy ludzi z tym środowiskiem i pokazujemy, że bezdomność nie musi przerażać, że od bezdomnego nie trzeba uciekać. To są po prostu ludzie, którym się w życiu nie udało.

Przez 26 lat pracy w TPBA pan Rafał widzi, jak zmienia się pomoc bezdomnym: – Kiedyś nasza praca z tymi ludźmi polegała przede wszystkim na zadaniach osłonowych, czyli zabrać z ulicy, żeby nie zamarzli, nakarmić, dać możliwość wykąpania się, założenia czystych ubrań. Dzisiaj to wszystko mamy bardzo dobrze ogarnięte i idziemy krok dalej. Staramy się „odgruzować” to, co jest wewnątrz tych ludzi zasypane, poranione, żeby pomóc im wyjść z różnych dołków, uzależnień, pobudzić ich do życia, do działania. Żeby ich wewnętrzna motywacja spowodowała, że będą chcieli zmienić swoje życie.

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pomoc dla „Albertówki”

Niedziela świdnicka 24/2020, str. I

[ TEMATY ]

uzależnienia

albertówka

Parafia-alberta.eu

Kapłani z parafii św. Brata Alberta Chmielowskiego ze Świebodzic z ks. Franciszkiem Głodem

Kapłani z parafii św. Brata Alberta Chmielowskiego ze Świebodzic z ks. Franciszkiem Głodem

„Albertówka” w Jugowicach to miejsce, gdzie na co dzień wrocławski kapłan ks. Franciszek Głód przygarnia bezdomnych i osoby uzależnione, które pozwalają sobie pomóc.

Fundacja Albertówka niesie pomoc bezdomnym mężczyznom często z problemami alkoholowymi. Ośrodek to także miejsce, gdzie odbywają się, szczególnie w okresie wakacji, oazy czy rekolekcje. „Albertówka” w Jugowicach, które znajdują się na terenie parafii Walim w dekanacie Głuszyca, gromadzi na wypoczynku także dzieci i seniorów.
CZYTAJ DALEJ

Cała prawda o konklawe

2025-05-04 13:28

[ TEMATY ]

Milena Kindziuk

Red

Dawno nie czytałam tak dobrej książki, jak „Konklawe. Tajemnice wyborów papieskich” autorstwa ks. dr. Przemysława Śliwińskiego. Znajdziemy tu naprawdę wszystko, co dotyczy procesu wyboru następcy Świętego Piotra. Lektura pozwala też lepiej zrozumieć, dlaczego konklawe jest zagadką, najbardziej skrywaną tajemnicą w dziejach.

W kaplicy Sykstyńskiej, w której 7 maja zbierze się 135 kardynałów elektorów, trwają ostatnie przygotowania do wyboru następcy Franciszka. Hierarchowie zostaną faktycznie odizolowani od świata zewnętrznego. Jak podaje aciprensa.com, będą mogli mieć przy sobie jedynie… okulary, aparaty słuchowe i laski! (sic!). Nic więcej. Powstała też watykańska mapa obszaru zastrzeżonego…
CZYTAJ DALEJ

Artystyczne podziękowanie

2025-05-05 03:07

[ TEMATY ]

Częstochowa

koncert

bazylika archikadralna Świętej Rodziny

Oratorium dla Rodzin

Karol Porwich / Niedziela

Premierowe wykonanie Oratorium dla Rodzin „Żywy obraz Tajemnicy” miało miejsce 4 maja w Bazylice Archikatedralnej Świętej Rodziny w Częstochowie. Muzykę do libretta napisanego przez s. Miriam od Jezusa OCD skomponowali Piotr Pałka i Paweł Bębenek, którzy podczas koncertu poprowadzili Zespół Kameralny Filharmonii Częstochowskiej wraz z czterema połączonymi chórami: Voce Angeli i Animabile z Krakowa, Cantate Deo z Opola, i Chór Środowisk Twórczych z Częstochowy. Partie solowe zaśpiewali: Joanna Klin, Magdalena Este, Andrzej Lampert i Marcin Wasilewski-Kruk, a narratorem był częstochowski aktor Adam Hutyra.

Piękna atmosfera, która towarzyszyła podczas koncertu, była dowodem na duchowe zaangażowanie wykonawców, którzy identyfikowali się z treścią oratorium. – Tak naprawdę było to święto rodziny, a jednocześnie moment, kiedy poprzez ten utwór, wszystkie dźwięki jakie skomponowałem, zawierzaliśmy Matce Bożej nasze rodziny i rodziny tych wszystkich, którzy doświadczają różnych trudności, utraty dziecka albo starają się o potomstwo. I taka była intencja, aby w artystyczny sposób oddać Panu Bogu chwałę i ogarnąć modlitwą tych wszystkich, którzy tego potrzebują – wyjaśnia Piotr Pałka. Paweł Bębenek z kolei podkreśla, że utwór niósł za soba słowo w sensie logos. – I myślę, że w pełni to się udało, zarówno w warstwie lirycznej jak i instrumentalnej, za co jesteśmy bardzo wdzięczni wszystkim naszym przyjaciołom, którzy pomagali w przygotowaniu koncertu – dodaje kompozytor.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję