Minister edukacji Barbara Nowacka rozpoczęła swoje urzędowanie od kontrowersyjnej deklaracji zmarginalizowania lekcji religii – deklaracji, która obecnie przybiera realny kształt.
Wraz z podpisaniem rozporządzenia w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach już od 1 września 2025 r. zmniejszeniu ulegnie wymiar lekcji religii do jednej godziny tygodniowo, a dyrektorzy szkół będą mogli np. łączyć dzieci z klas I-III i tworzyć grupy międzyklasowe na katechezie. Dla wielu komentatorów życia publicznego i samych rodziców wprowadzane przez resort edukacji zmiany są de facto strategią „gotowanej żaby”, czyli powolnych i z pozoru nieinwazyjnych kroków, które mają nas oswoić z myślą o całkowitym usunięciu katechezy ze szkół, jak to miało miejsce w 2015 r. w Luksemburgu. Oczywiście, takie działania wzbudzają wiele emocji, te jednak nie są najlepszym doradcą, dlatego postarajmy się na sprawę prób wyrugowania lekcji religii z polskiej szkoły spojrzeć w sposób racjonalny. Spróbujmy odpowiedzieć na pytania: Jakie konsekwencje dla wychowania młodego człowieka może przynieść odcięcie go od nauczania religii? Czy na tle europejskich państw obecność lekcji religii w polskich szkołach jest anachronizmem lub jakąś fanaberią episkopatu, który co rusz wywoływany jest przez ministerialnych urzędników do tablicy?
Pomóż w rozwoju naszego portalu