Reklama

Turystyka

Pantanal, królestwo przyrody

Największe słodkowodne mokradło na Ziemi jest jednym z najbardziej atrakcyjnych obszarów dla miłośników przyrody.

Niedziela Ogólnopolska 21/2024, str. 54-56

[ TEMATY ]

Jacek Pałkiewicz

Adobe Stock

Farmy hodowlane mają powierzchnię nawet ponad 1 tys. ha

Farmy hodowlane mają powierzchnię nawet ponad 1 tys. ha

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Asfalt nagle się kończy i za przewiewnymi drewnianymi wrotami rozciąga się serce dzikiej krainy. Jestem w Brazylii, w stanie Mato Grosso, gdzie wybieram się na safari, bezkrwawe łowy w Pantanalu – jednym z ostatnich prawie nietkniętych sanktuariów nieskalanej przyrody. Mimo wyrobionej marki Pantanal nie jest masowo odwiedzany. To płaska, rozległa dolina gęsto poprzecinana rzekami – największe na świecie podmokłe obszary tropikalne. Otoczona przez wyższe tereny przez połowę roku zalana jest wodą, co tworzy mozaikę lądu, jezior, rzek, podtopionych łąk i sadzawek. Słowo „Pantanal” pochodzi od portugalskiego pântano i oznacza w szerokim znaczeniu mokradła. Labirynt przenikających się nawzajem środowisk tworzy niebywale różnorodne i ekscytujące naturalistyczne zbiorowisko. Taką skarbnicę pierwotnej przyrody widziałem tylko na rozreklamowanej wschodnio-afrykańskiej równinie Serengeti, gdzie wielkie zwierzęta trawożerne żyją w niespotykanej gdzie indziej liczbie.

Moją podróż rozpocząłem w Cuiabie, stolicy Mato Grosso, chociaż przykuwający uwagę twór natury mogłem już podziwiać przez okno samolotu na krótko przed wylądowaniem. Zabrałem ze sobą Włodka, mojego fana, przy tym kompetentnego mechanika, który zobowiązał się do odegrania roli kierowcy wypożyczonego auta. Pierwsze 100 km za Cuiabą nie wnosi niczego szczególnego, teren jest zrekultywowany i przekształcany w uprawy rolne, na ranczach mijamy pasące się konie. Zatrzymujemy się w Poconé, ostatnim przyczółku wyrafinowanej cywilizacji, niepisanej stolicy Pantanalu, który powstał 230 lat temu na fali gorączki złota. Zaopatrujemy się w ostatnie zapasy, tankujemy benzynę – i w trasę. Niedaleko za miastem przejazd zagradza brama, przez którą apatyczny strażnik pozwala przejechać, o nic nie pytając. Oficjalnie jesteśmy w sercu parku. W tym miejscu bierze początek zjawiskowa Transpantaneira, 150 km drogi wijącej się przez niezamieszkałe obszary duktu gruntowego. Najeżona jest ponad setką rozchybotanych mostów. Z niej będziemy obserwować zwierzęta zbliżające się do rowów wzdłuż traktu w poszukiwaniu wody i pożywienia. Zakończy ona swój bieg w Porto Jofre nad rzeką San Lorenco, gdzie jest już tylko koniec świata, czyli same bagna.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Safari zaczyna się na początku szlaku. W ciągu 3 dni przyjdzie nam często zjeżdżać na odnogi dróg prowadzących w odizolowane zakątki. Obserwowaliśmy mrówkojada, pancernika olbrzyma, ariranię – największą wydrę świata. W czystych wodach baraszkowały, kotłując się między sobą, wydry. Dalej na błotnistym brzegu wylegiwało się stado kapibar, które leniwie przeżuwały rośliny wodne. Są niezwykle czujne, bo wiedzą, że należą do ulubionych ofiar kajmanów żakare i jaguarów, prawdziwych władców Pantanalu. Myślałem, że spotkanie z tym ostatnim zwierzęciem będzie jakieś nagłe i ulotne, a okazało się, że jednego dnia napotykaliśmy go chyba z pięć razy, i to zupełnie blisko, niereagującego na naszą obecność. Ten wiodący żywot samotnika, uwielbiający pływać kot często pada ofiarą farmerów chroniących swoje trzody, niezbyt bojaźliwe kajmany polują, czając się na brzegach lub w wodzie, skąd potrafią się wynurzać, aby migiem złapać zdobycz w locie.

Najwspanialszy ogród zoologiczny pod gołym niebem kryje w sobie prawdziwy raj dla miłośników przyrody, ale przede wszystkim dla obserwatorów ptaków, których naliczono 650 gatunków. To jedno z głównych miejsc lęgowych ptactwa zamieszkującego podmokłe tereny. Można tu wymienić: żabiru amerykańskie – gatunek z rodziny bocianów uważany za symbol tego parku, czaple, ibisy i gromadzące się w okazałych stadach kaczki. Dzielą one przestrzeń z pełnymi piękna arami hiacyntowymi, największymi z papug; podobno w Polsce trzeba za taką zapłacić 20 tys. zł. Dopowiedzmy jeszcze, że w tutejszych rzekach żyje ponad 250 gatunków ryb. Mówi się, że Pantanal konkuruje z Amazonią. Nie do końca tak jest. Wizerunkowo jest z pewnością mniej atrakcyjny niż ikoniczna Amazonia, ale ma nad nią przewagę, bo tu, na odsłoniętych przestrzeniach, znacznie łatwiej jest dostrzec ptactwo i zwierzęta niż w trudno dostępnej gęstwinie dżungli.

Reklama

Terytorium parku, o powierzchni odpowiadającej dwóm trzecim naszego kraju, jest niemal całkowicie bezludne. Nieliczni mieszkańcy to właściciele wielgachnych rancz, którzy obok tego, że zajmują się hodowlą bydła, oferują przybyszom noclegi w swoich pousadach oraz specjalistyczne pakiety zwiedzania. Współistnienie gospodarstw i obszaru wyróżniającego się szczególnymi wartościami przyrodniczymi nie zawsze jest wzorowe. Fazenderos, twardzi ludzie przyzwyczajeni do trudności tego niegościnnego regionu, próbują nieraz wyrywać jakiś dodatkowy kąsek ziemi dla poszerzenia swojego areału, czym narażają się na konflikty z państwowymi urzędami.

Życie rządzi się tutaj prostymi zasadami wyznaczanymi przez naturę. W porze sezonowych opadów, od października do marca, rzeki płynące z wyższego sąsiedztwa występują z brzegów i zalewają dwie trzecie kotliny, co skutkuje tworzeniem największego wewnętrznego słodkowodnego mokradła na ziemi. Powstaje odcięty od świata spektakularny ekosystem, kwintesencja bujnego krajobrazu. Piaszczysty, pełen kurzu trakt zostaje zalany, zwierzęta tłoczą się na małych przestrzeniach, które pozostają na wzniesieniu, a osiedla są czasowo odcięte i można do nich dotrzeć tylko drogą wodną.

Moją krótką podróż do Ameryki Południowej zakończę macierzystym akcentem. W klimatycznym lodge Pousada Piuval, gdzie zatrzymaliśmy się na nocleg po zakończeniu upalnego dnia, sącząc zimne piwo, sięgam myślami do Biebrzańskiego Parku Narodowego – jednej z największej w Europie ostoi ptactwa wodno-błotnego, królestwa łosi i wilków oraz bagiennej roślinności w ogóle. Nie mam wątpliwości, że rozlewiska Biebrzy i mokradła rozciągające się wzdłuż meandrującej na długości 160 km rzeki Biebrzy stanowią na tyle unikalny ekosystem bagiennej krainy, iż bez dwóch zdań zasługuje ona na miano „nietropikalnej wersji Pantanalu”. Tutejsza Transpantaneira ma u nas swojego odpowiednika, czyli zbudowany 100 lat temu Trakt Cesarski, biegnący prosto, jak strzała, przez środek bagien po usypanej wcześniej grobli. Kilka lat temu wczesnym rankiem na jego poboczu spotkałem żerującego łosia. Na Podlasiu przez cały rok jest ciekawie, bo przyroda zatacza krąg i za każdym razem oferuje coś innego. W marcu dzikie gęsi, potem klucze żurawi, bociany, bataliony itd. Ja byłem tam wiosną, kiedy Biebrza wylewa najsilniej i park budzi się do życia.

Reklama

Niejednokrotnie pisałem, że w Polsce też mamy cały szereg magicznych krain. Oczarowała mnie malownicza miniaturowa „polska Amazonia” w Narwian´skim Parku Narodowym. W mrocznej Puszczy Rominckiej czułem się niczym w odludnym lesie kanadyjskim, a niezapomnianych wrażeń dostarczył mi najpiękniejszy w Europie szlak kajakowy Krutyni. Zawsze zachwycałem się też magnetyzmem Krainy Wielkich Jezior. Trzynaście lat temu, lobbując za nią w globalnym plebiscycie siedmiu Nowych Cudów Natury, przyczyniłem się do ufetowania jej wśród czternastu najbardziej rozpoznawalnych ikon światowej przyrody. Mazury wyprzedziły m.in. Wielki Kanion Kolorado, Galapagos, wodospad Salto Angel czy Malediwy. Mając tak wyrazisty produkt narodowy, mogliśmy się zbliżyć do grona tradycyjnych potęg turystycznych. Była szansa, żeby Polskę skojarzono z Mazurami, tak jak Holandię z tulipanami, Islandię z gejzerami czy Norwegię z fiordami. Niestety, rządzący nie potrafili wykorzystać tego potencjału.

Nikt też nie potrafił wszystkich naszych cudów natury pokazać światu. Niczym zakompleksieni prowincjusze wolimy spoglądać na to, co niby lepsze za miedzą. A szkoda.

reporter, eksplorator

2024-05-21 13:57

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Niegodny sojusznik

Czy Moskwę stać na długą wojnę? Tak, stać, bo Rosja nie jest realnym państwem, a systemem władzy opartym na bierności społeczeństwa.

Wszyscy znają taki żenujący i bezwzględny moment wyznaczający zmierzch jakiejś doniosłej, aktualnej i wstrząsającej wieści, która przez narzucenie swojego czarnego scenariusza zburzyła naszą egzystencję. Przychodzi to z czasem, jak już wszystko się ułoży, kiedy opadną gwałtowne, przenikające w głąb ludzkiej duszy emocje. Dociera to do nas z tym większym opóźnieniem, z im bardziej ważką historią mamy do czynienia. Ale nie ma wątpliwości, że prędzej czy później ktoś nieoczekiwanie wyzna prawdę, którą wszyscy podzielają, chociaż nikt dotychczas nie miał odwagi jej wyrazić. Co, znowu COVID-19? Znowu Ukraina? I to beznamiętne „uff...” na potwierdzenie, że temat wyraźnie się uprzykrzył.

CZYTAJ DALEJ

147 lat temu rozpoczęły się objawienia gietrzwałdzkie, jedyne w Polsce zatwierdzone przez Kościół

2024-06-27 07:09

[ TEMATY ]

Gietrzwałd

Matka Boża Gietrzwałdzka

TZ

Matka Boża Gietrzwałdzka

Matka Boża Gietrzwałdzka

Wieczorem 27 czerwca 1877 roku rozpoczęły się trwające do 16 września tego roku objawienia Matki Bożej w Gietrzwałdzie. Głównymi wizjonerkami były: trzynastoletnia Justyna Szafryńska i dwunastoletnia Barbara Samulowska. Są to jedyne w Polsce objawienia, które uznał Kościół katolicki.

W związku z przypadającą w czwartek rocznicą w gietrzwałdzkim sanktuarium cały dzień będą prowadzone modlitwy i nabożeństwa. Wieczorem zaś będzie można wysłuchać wykładu o błogosławionej Barbarze Samulowskiej, jednej z gietrzwałdzkich wizjonerek. Oprócz Samulowskiej Kościół katolicki za wizjonerkę uznał Justynę Szafryńską. To ona, jako pierwsza zobaczyła na rosnącym w sąsiedztwie wiejskiego kościoła klonie "zjawę". Opisała ją jako "piękną w bieli dziewicę z długimi jaśniejącemi włosami sięgającymi poza ramiona".

CZYTAJ DALEJ

Mazańcowice: zabytkowa polichromia zajaśniała oryginalnym blaskiem

2024-06-28 18:20

[ TEMATY ]

Kościół

polichromia

śląskie

wikipedia/D T G na licencji Creative Commons

Kościół św. Marii Magdaleny w Mazańcowicach

Kościół św. Marii Magdaleny w Mazańcowicach

Zakończyły się prace przy konserwacji późnomłodopolskiej polichromii we wnętrzu świątyni trwają w kościele parafialnym św. Marii Magdaleny w Mazańcowicach koło Bielska-Białej. Dekorację malarską w latach 1929-1934 stworzył zespół krakowskiego profesora Adama Giebułtowskiego - ucznia Jana Matejki. Ten sam warsztat pracował przy innych polichromiach zachowanych w kościołach diecezji bielsko-żywieckiej, m.in. w Głębowicach, Porębie Wielkiej, Czańcu.

Jak poinformował diecezjalny konserwator zabytków i sztuki sakralnej diecezji bielsko-żywieckiej ks. dr Szymon Tracz, dzięki przeprowadzonym pracom zajaśniały festiwalem barw i kolorów, dywanowe dekoracje, charakterystyczne dla tego rodzaju polichromii, utworzone ze stylizowanych partii ornamentalnych pokrywających płaszczyzny ścian.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję