POBIERZ CAŁY DODATEK O RODZINIE ULMÓW
Red
Krzysztof Tadej: Jaka była dla Księdza najtrudniejsza chwila w procesie beatyfikacyjnym rodziny Ulmów?
Ks. Witold Burda: Kiedy abp Adam Szal mianował mnie postulatorem procesu, otrzymałem materiały o życiu rodziny Ulmów zebrane na etapie diecezjalnym. W sobotnie popołudnie zacząłem je szczegółowo analizować. Czytałem je strona po stronie i doszedłem do opisu brutalnej egzekucji dokonanej przez niemieckich żandarmów. Rozstrzelali najpierw Żydów ukrywających się w domu Ulmów, następnie Józefa Ulmę i jego ciężarną małżonkę Wiktorię, a po kilkuminutowej naradzie – ich dzieci. Zostali zamordowani 8-letnia Stasia, 6-letnia Basia, 5-letni Władziu, 4-letni Franiu, 3-letni Antoś i 1,5-roczna Marysia. W krótkim czasie z rąk bezwzględnych oprawców śmierć poniosło siedemnaście niewinnych osób... Kiedy o tym przeczytałem, to się rozpłakałem. W milczeniu i głębokiej zadumie bardzo długo siedziałem w pokoju i pytałem Pana Boga: jak oni mogli to zrobić? Ile trzeba mieć w sobie nienawiści, żeby zabić bezbronne dzieci? Jak bardzo trzeba tkwić w obłąkaniu, żeby zabić kobietę w ciąży, zabić niewinnych ludzi?
Później odprawił Ksiądz Mszę św. za tych, którzy zamordowali rodzinę Ulmów...
Tak, to prawda.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Zgodnie z zasadą, że należy postępować zgodnie z logiką Boga, a nie ludzi?
Owszem. Taką właśnie logiką kierowali się w swoim życiu Józef i Wiktoria Ulmowie. I takiego sposobu myślenia i postępowania uczyli również swoje dzieci. Swoje życie, dzień po dniu, budowali na głębokiej wierze, na osobistej zażyłości z Panem Bogiem. Było ono oparte na logice Boga, a nie ludzi. Boga miłosiernego, Boga, który przebacza, który pragnie szczęścia i zbawienia każdego człowieka. I kierując się tą właśnie logiką, Wiktoria i Józef Ulmowie pod koniec 1942 r. podjęli heroiczną decyzję, by przyjąć w swoim domu ośmioro Żydów. Byli to ich znajomi z Łańcuta: Saul Goldman z synami Baruchem, Mechelem, Joachimem i Mojżeszem oraz sąsiadki Ulmów z Markowej – Gołda Grünfeld i Lea Didner, córki Chaima Goldmana – krewnego wspomnianego już Saula. Lea ukrywała się wraz z małą córeczką o imieniu Reszla. Ulmowie ukrywali ich wszystkich przez mniej więcej 1,5 roku na poddaszu swojego domu. Zdecydowali się im pomóc, mając pełną świadomość, że za ten czyn grozi im kara śmierci z rąk niemieckiego okupanta. Postawa Ulmów była piękna, wykraczająca poza ludzką logikę. Odpowiedzieli na prośbę Żydów miłością, która jest mocniejsza niż strach. Miłością, która jest mocniejsza niż śmierć. Miłością samego Chrystusa.
Wrócę jeszcze na chwilę do momentu, kiedy w czasie prac nad positio na temat męczeństwa rodziny Ulmów odczułem głęboką wewnętrzną potrzebę odprawienia Mszy św. za morderców. Był to etap refleksji nad tym, czym kierowali się funkcjonariusze żandarmerii niemieckiej, pozbawiając życia w tak bestialski sposób całą rodzinę Ulmów oraz ukrywających się Żydów. Pamiętajmy, że w procesach beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych prowadzonych na drodze męczeństwa niezwykle istotne jest to, by udowodnić, że tzw. prześladowca pozbawia życia ofiarę, kierując się nienawiścią do wiary wyznawanej przez tę ofiarę (łac. odium fidei). Wtedy to w moim sercu zrodziło się pytanie: czy ktoś kiedyś pomodlił się o Boże miłosierdzie dla niemieckich żandarmów odpowiedzialnych za mord na rodzinie Ulmów oraz ukrywających się Żydach? Stanął wtedy przede mną przykład świętych, np. Szczepana, męczennika, który modlił się za tych, którzy go prześladowali. I właśnie wtedy odprawiłem tę Mszę św. Pamiętam również, że w tym samym dniu otrzymałem namacalny znak, który potwierdził potrzebę tej modlitwy. Otóż właśnie wtedy nastąpił bardzo ważny przełom w poszukiwaniu motywacji prześladowcy, odpowiedzialnego za śmierć niewinnych ludzi, którą ponieśli 24 marca 1944 r. w Markowej.
Reklama
Analizował Ksiądz dokumenty, zeznania, wspomnienia dotyczące Ulmów. Jakimi byli ludźmi? Co ich charakteryzowało poza mocną wiarą?
Zostali zapamiętani jako bardzo dobrzy, szlachetni, skromni i bezinteresowni ludzie. Pomagali innym i czynili to bez rozgłosu. Mieszkańcy Markowej do nich przychodzili, prosili ich o radę i pomoc w rozwiązaniu życiowych problemów. Rodzina Ulmów może być też przykładem przeżywania życia z pasją, z ogromnym zaangażowaniem. Popatrzmy np. na Józefa Ulmę. Jeśli przyjrzymy się dokładnie jego życiu, to zobaczymy, jak wieloma dziedzinami się interesował, jak bardzo chciał się rozwijać, uczyć. Jego osobista biblioteka była imponująca. Były tam książki z geografii, historii, dotyczące fotografowania, o uprawie ziemi, a także książki o tematyce religijnej. Był twórczy, kreatywny. Pełnymi garściami, w poczuciu odpowiedzialności, czerpał z życia. Warto również podkreślić, że Ulmowie mieli w swoim życiu konkretny cel, a było nim zjednoczenie z Panem Bogiem. Wiedzieli, że życie na ziemi jest drogą, która prowadzi do tego celu.
Chcę zwrócić uwagę jeszcze na jeden szczegół. Po egzekucji w domu Ulmów znaleziono Biblię, a w niej dwa podkreślenia w kolorze czerwonym. Z relacji Władysława Ulmy, brata Józefa, wynika, że nikt po śmierci sług Bożych niczego więcej nie podkreślał w tej świętej księdze ani niczego z niej nie wymazywał. Możemy zatem powiedzieć, że wyboru owych zaznaczonych fragmentów dokonali Józef i Wiktoria Ulmowie. Pierwszy to tytuł podrozdziału: „Przykazanie miłości. Miłosierny Samarytanin”. A drugi to podkreślone zdanie z Ewangelii wg św. Mateusza: „Albowiem jeślibyście miłowali tylko tych, którzy was miłują, jaką byście mieli za to zapłatę” (Mt 5, 46). W świetle tych zaznaczonych tekstów widzimy jednoznacznie, że miłość jest kluczem do zrozumienia postępowania przyszłych błogosławionych męczenników.
Reklama
Wielokrotnie Kościół zachęca do naśladowania świętych. Obecnie nie ma w Polsce wojny. Nikt nie stoi przed dylematem, czy ukrywać Żydów czy tego nie robić. Jak zatem powinniśmy naśladować rodzinę Ulmów?
Pamiętajmy, że jeśli naśladujemy świętych, to tak naprawdę naśladujemy samego Jezusa. Święci w swoim życiu starali się tak właśnie postępować. I tak również żyła rodzina Ulmów, która naśladowała przykład Chrystusa, miłosiernego Samarytanina. Na co zatem warto zwrócić szczególną uwagę? Po pierwsze – na czynienie dobra. Zawsze, wszędzie, bez względu na miejsce, w którym jesteśmy, należy czynić dobro. Taką logiką kierowali się Wiktora i Józef Ulmowie. Po drugie – dbajmy o przyjaźń, o osobistą relację z Panem Jezusem. Józef i Wiktoria Ulmowie czynili to nade wszystko, uczestnicząc w życiu sakramentalnym Kościoła, karmiąc się słowem Bożym, oraz przez modlitwę. W takim również duchu wychowywali swoje dzieci. Dlatego mogą być dla współczesnych rodziców przykładem, co to znaczy mądrze i odpowiedzialnie wychowywać swoje dzieci.
10 września w Markowej zostaną beatyfikowane również dzieci Wiktorii i Józefa Ulmów. Na co Kościół chce wskazać, beatyfikując np. dziecko, które Wiktoria nosiła pod swoim sercem w momencie egzekucji z rąk niemieckich żandarmów?
Kościół przypomina w ten sposób najpierw o tym, że każde ludzkie życie jest darem od Pana Boga, jest święte od momentu poczęcia do naturalnej śmierci. Beatyfikacja dzieci Józefa i Wiktorii, w tym dziecka nienarodzonego, to dla nas wszystkich zaproszenie, byśmy w poczuciu wdzięczności wobec Pana Boga, Dawcy życia, oraz w postawie odpowiedzialności wobec Stwórcy pochylili się nad tajemnicą życia, na nowo odkryli jego wartość, sens i piękno. Znam wiele rodzin, wiele matek, które straciły dzieci, gdy były jeszcze w stanie błogosławionym lub też po kilku godzinach albo dniach po narodzeniu. Stawiają wtedy niezwykle przejmujące pytania: gdzie jest moje dziecko? Co się z nim dzieje? Jestem głęboko przekonany, że nie po to Bóg dawał życie, nieraz bardzo krótkie, żeby ono definitywnie się zakończyło w chwili śmierci. Kościół naucza, że wraz ze śmiercią życie się zmienia, ale się nie kończy. A zatem również te zmarłe dzieci żyją, już nie na ziemi, ale żyją! Żyją u Boga, w Jego królestwie. Tak jest również z dzieckiem Ulmów, które Wiktoria w momencie śmierci nosiła pod swoim sercem. Beatyfikacja tego dziecka jest zatem wielkim przesłaniem nadziei i wiary w Boga, który jest Bogiem nie umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją (por. Łk 20, 38).
Msza św. beatyfikacyjna zostanie odprawiona w Markowej, czyli w miejscu, w którym zostali zamordowani Wiktoria i Józef Ulmowie wraz z dziećmi oraz Żydzi, którzy w ich domu znaleźli schronienie. To zaledwie ok. 80 km od granicy z Ukrainą. Od państwa, w którym z rąk rosyjskiego agresora giną dzieci, kobiety, osoby starsze, chore. Beatyfikacja w Markowej będzie przypominała nam w tym kontekście o postawie Ulmów, którzy podczas II wojny światowej przyjęli pod swój dach Żydów. Nie tylko zapewnili im żywność i dach nad głową, ale nade wszystko okazali im ciepło, człowieczeństwo i dobroć. To było codzienne i poruszające bohaterstwo tej rodziny. Jestem głęboko przekonany, że życie Ulmów jest wyraźnym przykładem najpierw dla nas, Polaków, co należy robić i jak postępować każdego dnia – na drodze do wiecznego zbawienia i świętości, które ta rodzina już osiągnęła.