Reklama

Kościół

W Polsce znaleźliśmy dom

Tutaj przeżyliśmy naszą Wielkanoc. Przygotowaliśmy tradycyjne paschy – rodzaj bułki wielkanocnej, zebraliśmy się wszyscy i kiedy zaśpiewaliśmy hymn Ukrainy, każdy z nas płakał, ale czuliśmy się jak u siebie – mówi Ołena z Doniecka. Tak pomaga Wydział Duszpasterstwa Rodzin Archidiecezji Przemyskiej, który w ramach własnego projektu pomaga uchodźcom z Ukrainy znaleźć nowy dom.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Najpierw pomagali na dworcu w Przemyślu. Tam we współpracy z miejscową Caritas powstała specjalna sala dla matek z dziećmi. Codziennie kilkaset kobiet z dziećmi, które uciekały przed wojną, mogły odpocząć i choć na chwilę zapomnieć o wydarzeniach, które jeszcze przed kilkoma godzinami działy się na ich oczach.

Ciepła herbata na dworcu

– Kiedy się dowiedziałem, że wybuchła wojna na Ukrainie, odezwałem się do znajomej z pytaniem, czy jest bezpieczna i czy czegoś potrzebuje. Okazało się, że jest już w drodze do Polski, do Przemyśla. Po wielogodzinnym czekaniu i trudnościach jej pociąg wjechał na przemyski dworzec. Przyniosłem termosy z gorącą kawą i herbatą. Nie było czasu nawet na chwilę spokojnej rozmowy. Kobieta pojechała dalej, do rodziny, którą ma w Polsce. Potem z drogi napisała, że ciepła herbata bardzo się przydała – o początkach projektu opowiada ks. Marek Machała, dyrektor Wydziału Duszpasterstwa Rodzin Archidiecezji Przemyskiej. – Szybko zauważyłem, że potrzebna jest szersza pomoc tym wszystkim ludziom, którzy przyjeżdżają do Przemyśla – dodaje.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Stąd pomysł, żeby zaangażować rodziny w pomoc uchodźcom. Potrzeby były ogromne. Szczególnie na początku, kiedy wszyscy byli zaskoczeni sytuacją, a ludzie – zagubieni, zmęczeni, wprost wyczerpani – przyjeżdżali masowo. W okolicach dworca, w tunelu, na chodniku czekali na pociągi, które miały zawieźć ich dalej. Było zimno, temperatura wahała się w okolicach 0°C. Często na ziemi czekały kobiety, które w ramionach trzymały dzieci zawinięte w koce. Ten widok był trudny do zniesienia, szczególnie dla matek, które przychodziły na dworzec jako wolontariuszki. On także popchnął do pomocy szersze grono, ale pomagającym rodzinom wciąż się wydawało, że to za mało.

Post na Facebooku

Po kilkunastu dniach ofiarnej pomocy na dworcu ks. Marek zamieścił w mediach społecznościowych krótki tekst, w którym napisał o tym, w jaki sposób rodziny pomagają uchodźcom. Niedługo potem okazało się, że znalazł szerokie grono odbiorców, w tym także ludzi chętnych do różnorakiej pomocy. – Odezwał się do mnie jezuita, który zaproponował pomoc i kontakt z ich dobroczyńcą ze Stanów Zjednoczonych. Zakonnicy chcieli pomóc tutaj, na miejscu, najbardziej potrzebującym. Zaproponowali, żeby ta pomoc była dwustopniowa, w postaci przyjęcia uchodźców i ich przesiedlenia. Wytłumaczyli, że jak dziecko jest małe i do domu przychodzi ktoś obcy, to ono się go boi; tymczasem teraz w punktach recepcyjnych to dziecko styka się z setkami obcych ludzi, a to prowadzi do pogłębiania traumy i powinniśmy się starać im tego oszczędzić. W tej sytuacji ks. Marek z rodzinami zorientował się w bazie noclegowej w domach rekolekcyjnych oraz hotelikach w Bieszczadach. Udało się znaleźć kilkaset miejsc. Jeden z księży, dyrektor domu rekolekcyjnego, sam nawiązał kontakt; przyznał, że wciąż ma w głowie tekst Ewangelii: „bo byłem przybyszem i przyjęliście Mnie” (por. Mt 25, 35 – przyp. red.), i że nie daje mu to spokoju. Zaoferował się więc, że w miarę możliwości finansowych chętnie przyjmie Ukraińców pod dach kierowanego przez siebie domu.

Tutaj mamy jak w domu

Reklama

– Dzieci mają zapewnioną pomoc psychologiczną, medyczną. Jesteśmy wdzięczni lekarzom, którzy nam pomagają. Ważne jest, że pomagamy sobie wzajemnie jak w domu – mówi Anna, która przyjechała z okolic Doniecka, a teraz sama włącza się w pomoc swoim rodakom w jednym z ośrodków. – W miejscach, które są do dyspozycji, organizowane są zajęcia dla dzieci, m.in. nauka języka angielskiego, a także zajęcia dla dorosłych. Zadaniem tych ośrodków jest stworzenie takich warunków, które sprzyjają spokojowi, odpoczynkowi i myśleniu o tym, co dalej. Uchodźcy, którzy do nas przyjeżdżają, martwią się o swoje rodziny, o swoje miasta. – Wielu naszych bliskich zostało na miejscu, by bronić naszej Ukrainy. Ludzie przyjeżdżają tutaj spod ostrzałów, są przestraszeni; tutaj zyskują spokój przy dobrych ludziach i w bardzo miłych okolicznościach przyrody – mówią mieszkańcy ośrodków. To namiastka domu, w którym choć na chwilę można zapomnieć o dramacie wojny. W siedmiu domach, które są pod opieką Wydziału Duszpasterstwa Rodzin Archidiecezji Przemyskiej, Wielkanoc mogło przeżyć ponad 300 osób. W tych ośrodkach uchodźcy mają okazję spotkać się z przedstawicielami fundacji, które przygotowują miejsca na zachodzie Europy.

Pierwsza podróż

Decyzja o wyjeździe na zachód Europy jest trudna dla ludzi, którzy dosłownie przed kilkunastu dniami uciekli spod ostrzałów. Dlatego organizowane są spotkania – bezpośrednie i w formie on-line – z ludźmi gotowymi udostępnić dom lub mieszkanie, pomóc w znalezieniu pracy i szkoły dla dzieci. – Ten kontakt z ludźmi bardzo pomaga w podjęciu trudnej decyzji. Na początku budowania zespołu wiedziałem, że potrzebni są ludzie ze znajomością języków obcych, żeby znajdować miejsca relokacji: dobre, pewne, sprawdzone, nieprzypadkowe i przede wszystkim bezpieczne – mówi ks. Marek. Dzięki Krajowemu Duszpasterstwu Rodzin udało się znaleźć miejsce w Hiszpanii. Pierwsza grupa pojechała właśnie tam. Najpierw była telekonferencja, żeby wytłumaczyć, dokąd uchodźcy mogą jechać, do jakiego miejsca, w jakich warunkach. – Ludzi nam przybywało, przywoziliśmy ich z punktów recepcyjnych z Przemyśla. Z czasem dostaliśmy sygnał z Francji, gdzie ludzie byli gotowi przyjąć wojennych uciekinierów. Później przyjechali przedstawiciele fundacji ze Szwecji. Ukraińcom jednak trudno było podjąć decyzję o wyjeździe. Dopiero kiedy hiszpańska archidiecezja Mérida-Badajoz wysłała swoich przedstawicieli oraz dwie siostry szarytki z Bydgoszczy, listy chętnych do wyjazdu zaczęły się bardzo szybko wypełniać. Bezpośredni kontakt i zaufanie sprawiły, że ludzie decydowali się na wyjazd – podsumowuje ks. Marek. Informacje zwrotne, które dostaje zespół koordynujący, pokazują, że projekt działa. Uchodźcy otrzymują dom, możliwość pracy, dzieci idą do szkoły, a to wszystko powoli pomaga zapominać o traumatycznych obrazach wojny.

Wojna na Ukrainie się nie skończyła, trwa także pomoc. Codziennie otrzymują ją kolejni uchodźcy, którzy przekraczają granicę Polski. To ciepłe posiłki, chwile odpoczynku, ogrom dobra i ciepła ze strony wolontariuszy. Przede wszystkim jednak w ramach projektu realizowanego przez Wydział Duszpasterstwa Rodzin Archidiecezji Przemyskiej uchodźcy znajdują dom w okolicach malowniczych Bieszczad. Na kilkanaście dni zyskują spokój, aby potem wyruszyć w podróż do miejsca, gdzie będą budować nowy dom, otoczeni życzliwymi ludźmi.

2022-05-24 12:50

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Czerny: przesiedleńcy mogą być bodźcem do przemian

[ TEMATY ]

uchodźcy

migranci

abp Michael Czerny

Wewnętrzni przesiedleńcy to osoby, w których obliczach możemy dostrzec piękno samego Jezusa – uważa kard. Michael Czerny SJ. Ten kanadyjski jezuita pracuje w Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju Człowieka, gdzie jest podsekretarzem Sekcji ds. Migrantów i Uchodźców. Dziś spotkał się z w Rzymie z przedstawicielami Unii Przełożonych Generalnych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych oraz Jezuickiej Służby Uchodźcom.

Kard. Czerny przybliżył im temat przyszłego Światowego Dnia Migranta i Uchodźcy, który przypada w przyszłą niedzielę. Przypomniał, że w Kościele dzień ten jest obchodzony już od roku 1914, aby w ten sposób dać wyraz trosce o migrantów, modlić się za nich i zdać sobie sprawę z możliwych konsekwencji migracji.
CZYTAJ DALEJ

Watykan: Mewa na dachu Kaplicy Sykstyńskiej "królową" mediów społecznościowych

2025-05-07 22:16

[ TEMATY ]

konklawe

PAP/EPA/FABIO FRUSTACI

Mewa siedząca długo na dachu Kaplicy Sykstyńskiej koło komina stała się w środę "królową" mediów społecznościowych. Obraz komina wraz z czuwającym przy nim pokaźnej wielkości ptakiem transmitowały przez ponad trzy godziny media na całym świecie dzięki zainstalowanej tam watykańskiej kamerze.

Przeczytaj także: Konklawe i najpilniej obserwowany komin świata
CZYTAJ DALEJ

Abp Jagodziński: wybór Leona XIV to kolejny dowód na działanie Ducha Świętego

2025-05-08 20:33

[ TEMATY ]

Duch Święty

abp Jagodziński

Papież Leon XIV

T.D.

Abp H. M. Jagodziński tuż po przyjęciu święceń

Abp H. M. Jagodziński tuż po przyjęciu święceń

Dzisiejsze zakończenie konklawe i wybór Leona XIV to kolejny dowód na działanie Ducha Świętego - ludzie po ludzku kalkulują, projektują, czynią zakłady, a Boża dynamika ma swoje drogi - mówi KAI abp Henryk M. Jagodziński, nuncjusz apostolski w RPA, Lesotho, Namibii, Eswatini, Botswanie.

Dyplomata watykański abp Henryk M. Jagodziński pochodzi z diecezji kieleckiej.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję