Reklama

Niedziela Lubelska

Każdy człowiek jest bliźnim

Nasze domy, rodzinne i parafialne, są świadkami praktycznej realizacji przykazania miłości.

Niedziela lubelska 20/2022, str. VI

[ TEMATY ]

pomoc dla Ukrainy

Karol Porwich/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Babci Walentynie i jej bliskim świat zawalił się jeszcze przed wojną, gdy młodsza wnuczka, 4-letnia Sofijka, zachorowała na ostrą białaczkę. Rodzina myślała, że już nic gorszego nie może się zdarzyć. Jednak rankiem 24 lutego świat obudził się w nowej, wojennej rzeczywistości. Szpital w Czerkasach, gdzie dziewczynka przeszła już jedną chemię, w każdej chwili mógł zapełnić się rannymi żołnierzami. O tym, że takie placówki będą pilnie potrzebne dla cywili, wówczas nikt jeszcze nie myślał. Stąd szybka decyzja: ewakuacja do położonej ponad pół tysiąca kilometrów Polski. W nieznane, z wielkim lękiem i iskrą nadziei na lepsze jutro.

Prosty gest

Reklama

– Rodzina trafiła do parafii przez dwie wolontariuszki; jedna z nich to katechetka mocno zaangażowana w działalność Caritas Archidiecezji Lubelskiej – mówi ks. Piotr Nowak, proboszcz parafii Przemienienia Pańskiego w Lublinie. – Przyjechali w sobotę w nocy, dosłownie w tym, co mieli na sobie. Z domu zabrali tylko dokumentację medyczną młodszej córki. Najpierw zadbałem o to, by zorganizować im jakieś ubrania, żeby mogli się w coś czystego przebrać. W niedzielę po Mszy św. poprosiłem panie, by zabrały do sklepu starszą córkę na zakupy – opowiada kapłan. Ukraińska rodzina zamieszkała na plebanii, w samodzielnym mieszkaniu, które kiedyś zajmował kapłan. – Mieszkanie na parterze zwolniło się jeszcze przed wakacjami. Zwyczajnie nas ubyło; do ubiegłego roku było nas 5 kapłanów, zostało 4. Wolne mieszkanie zagospodarowaliśmy jako salę spotkań, ale kiedy pojawili się uchodźcy, dla mnie oczywistym było, że trzeba je inaczej wykorzystać – dzieli się ksiądz proboszcz. – Skoro proszę parafian, by pomagali, samemu muszę dać przykład – podkreśla. Przed babcią Walentyną, mamą Nataszą, tatą Aleksiejem oraz nastoletnią Elizabetą i maleńką Sofijką na jedną noc na plebanii zatrzymały się dwie matki z dziećmi, ale one szybko wyruszyły w dalszą podróż. Rodzina z Czerkasów pozostała na dłużej, dokładnie nikt nie wie, na ile. Po prostu tyle, ile będzie trzeba. – Dla nas to żaden wysiłek. Mamy oddzielne mieszkania, ale wspólną kuchnię. Codziennie spotykamy się na posiłkach, jak rodzina – mówi ks. Piotr.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W jedności siła

Życie ukraińskiej rodziny upływa pod znakiem troski o sytuację w ojczyźnie, gdzie zostali ich bliscy, ale przede wszystkim o chorą Sofijkę. Ze względu na stan zdrowia dziecka, 40-letni ojciec dostał zgodę na wyjazd z Ukrainy. – Dzięki życzliwości parafian, szybko udało się znaleźć dla niego pracę. W niedzielę ogłosiłem, że mężczyzna szuka pracy jako mechanik samochodowy, w poniedziałek poszedł na rozmowę kwalifikacyjną, a we wtorek był już zatrudniony – opowiada ks. Piotr. – Podobnie było z peselami; dzięki parafianom najpierw otrzymała je mama, później reszta rodziny. Jedna z nauczycielek, mając kontakt z fundacją, pomogła „naszej” rodzinie otrzymać przedpłacone karty na zakupy. Starszą córkę już w pierwszym tygodniu udało się umieścić w pobliskiej szkole. Teoretycznie powinna być w szkole średniej, ale ze względu na barierę językową trafiła do 7 klasy szkoły podstawowej. W tej klasie jest kilkoro ukraińskich dzieci, które od dłuższego czasu mieszkają w Polsce. Nastolatka szybko znalazła koleżanki, ale też uczy się języka polskiego. Dużo już rozumie, coraz więcej mówi po polsku. To ważne, bo rodzina zapewne spędzi u nas sporo czasu. Procedura medyczna w przypadku choroby onkologicznej trwa nawet dwa lata – wyjaśnia kapłan.

Reklama

Ukraińska rodzina jest wdzięczna, że w tak trudnym czasie mogła zostać razem. Na początku była taka opcja, że mama z chorą córką pojedzie na leczenie do Niemiec. Jednak dzięki dobrym ludziom udało się umieścić dziewczynkę w szpitalu w Lublinie. Przez krótki czas była z bliskimi, teraz przyjmuje drugą chemię. Dziecku towarzyszy matka, która dosłownie zamieszkała w szpitalu. Są dni, że uchodźców zupełnie nie widać na plebanii. – Ojciec w pracy, córka w szkole, matka z dzieckiem w szpitalu. Z nami zostaje babcia, która chociaż sama nie jest najlepszego zdrowia, jak może, tak włącza się w codzienne prace. Chętnie pomaga w kuchni; przygotowuje też posiłki do szpitala. Któregoś dnia jechałem do rodzinnego domu w Wąwolnicy i zabrałem ją do sanktuarium Matki Bożej. Długo modliła się przed figurą Kębelskiej Pani. Gdy w poniedziałek wielkanocny odprawiłem Mszę św. o zdrowie Sofii, uczestniczyła w niej cała ukraińska rodzina – mówi proboszcz o swoich prawosławnych gościach. Dodaje, że to pobożni ludzie; w samochodzie na desce rozdzielczej mają umieszczony obrazek Matki Bożej.

Otwarte serca

Reklama

W mieszkaniach nieopodal politechniki schronienie znalazło wiele ukraińskich matek z dziećmi. Według parafialnych statystyk, przez rodziny przewinęło się kilkadziesiąt osób. Jedni zostają na jedną-dwie noce i wyruszają w dalszą podróż, inni układają sobie na nowo życie pod lubelskim niebem. Proboszcz z Przemienienia Pańskiego wiele razy ogłaszał, że lubelska Caritas tworzy bazę adresów, pod którymi uchodźcy znajdą pomoc. Znajduje się w niej wiele namiarów z okolicy ul. Nadbystrzyckiej. – Rekordzistką jest pani Irena. Ponad dwa miesiące temu zmarł jej mąż, została sama w dużym, pustym mieszkaniu. Udzieliła już pomocy kilkunastu osobom. Niektóre zatrzymały się u gościnnej parafianki na kilka dni, inne zamieszkały pod życzliwym adresem na dłużej. Są też parafianie, którzy mają dom poza miastem i spędzają w nim lato, ale już w kwietniu przenieśli się na wieś. Całe mieszkanie zostawili do dyspozycji dwóm ukraińskim matkom i ich dzieciom. Są też osoby, które otwierają drzwi swoich małych mieszkań i goszczą po jednym-dwóch uchodźców. Ale wszyscy mają wielkie serca – podkreśla ks. Piotr Nowak. Jak wyjaśnia, taka otwartość wiernych może wynikać z tego, że kapłani nie tylko proszą i błogosławią, ale dają bardzo konkretny przykład. Wspomina, że na początku wojny jako parafia wspólnie z politechniką gromadzili dary i przekazywali na granicę, a jak w centrali Caritas zabrakło rąk do pracy, organizowali grupy wolontariuszy. Gdy trzeba było, zaprzyjaźniona lekarka w środku nocy udzielała porad chorym, a znajoma fryzjerka zadbała o fryzury ukraińskich kobiet. – Taka jest potrzeba chwili. Jeśli się ruszy głową, wspólnie można naprawdę wiele zrobić – zapewnia.

Ewangelia w praktyce

– Wojna na Ukrainie wybuchła na początku Wielkiego Postu. Wówczas w Liturgii Słowa było mnóstwo tekstów, które mówią o tym, na czym polega prawdziwe chrześcijaństwo. Zresztą, cały czas powtarzam wiernym, że wiara to nie jest tylko pobożność; pobożność jest środkiem do realizacji najważniejszego przykazania: przykazania miłości. Często przypominam, że kiedy Chrystus roztacza wizję Sądu Ostatecznego, nie pyta o ilość różańców i pielgrzymek, ale o konkretną pomoc: byłem głodny, spragniony, bezdomny... Musimy zacząć na serio traktować Ewangelię, żeby nie zamienić wiary na praktyki pobożne, co w czasach Chrystusa było perfekcyjne opanowane przez faryzeuszy. W sferze pobożności Chrystus pozostawia nam jedno proste „Ojcze nasz” i Eucharystię; co najważniejsze, pokazuje nowy kształt relacji z Bogiem i człowiekiem. Musimy wrócić do początków, do Ewangelii. Jeśli tego nie uczynimy, chrześcijaństwo stanie się reliktem przeszłości, muzeum pełnym tradycji, ale tak naprawdę pustym. Tym świata nie pociągniemy. Chrystusowi chodzi o to, by zmienić to, co zostało zniszczone przez grzech pierworodny, w efekcie którego człowiek zaczął się bać Boga i wrogo patrzeć na drugiego człowieka. Chrystus przyszedł po to, by pokazać nam kochającego Ojca i przypomnieć, że każdy człowiek jest bliźnim – mówi ks. Piotr Nowak. Jako historyk dodaje: – To, co się teraz dzieje, to ogromna okazja, by zasypać przepaść, która powstała między nami a narodem ukraińskim, w efekcie tego, co się wydarzyło się na Wołyniu. Wzajemna niechęć i nienawiść, akcja Wisła i przesiedlenia Ukraińców w Polsce... Nie możemy zapomnieć o trudnej przeszłości, ale mamy szansę zbudować zupełnie inny kształt naszych relacji.

Dużo dobra

– Dziękujemy Bogu, że nas przyjął taki dobry ksiądz Piotr, że od czasu, jak przyjechaliśmy do Polski, wciąż nam pomaga. Doświadczamy tu wiele dobra – mówi z wdzięcznością pani Walentyna. Chociaż w oczach przyczaił się smutek, na twarzy pojawia się uśmiech. – Mamy wszystko czego nam potrzeba. Aleks znalazł pracę, Elizabeta ma koleżanki w szkole, Sofijka jest leczona. Czego chcieć więcej – mówi kobieta. – Jesteśmy bardzo wdzięczni, że Polacy nam pomagają. Daj Boże wszystkim wam zdrowie! – podkreśla. Uciekali z Ukrainy w popłochu; przerażeni wojną jechali do granicy setki kilometrów. Nikogo tu nie znali, ale ufnie oddali się w ręce wolontariuszy. I się nie zawiedli. – Z Bożą pomocą Sofijka wyzdrowieje, skończy się wojna i wrócimy do domu – mówi z przekonaniem pani Walentyna.

2022-05-11 09:07

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Samorząd lekarski przygotował m.in. słownik ułatwiający komunikację z pacjentami z Ukrainy

[ TEMATY ]

pomoc dla Ukrainy

Karol Porwich/Niedziela

Dla medyków przyjmujących pacjentów z Ukrainy przygotowano kartę wywiadu lekarskiego w języku ukraińskim i słownik ze zwrotami i słowami najczęściej używanymi w komunikacji z pacjentem – wynika z informacji zamieszczonej na stronie Naczelnej Izby Lekarskiej.

"W obliczu napływu dużej liczby uchodźców z Ukrainy Naczelna Izba Lekarska chce pomóc lekarzom i lekarzom dentystom w komunikacji z pacjentami cudzoziemcami" – przekazała NIL.
CZYTAJ DALEJ

Jak zobaczyć Boga?

2024-12-17 12:16

Niedziela Ogólnopolska 51/2024, str. 31

[ TEMATY ]

homilia

ks. Jacek Marciniec

Karol Porwich/Niedziela

Uczeń zapytał prowadzącego rekolekcje: „Czy ksiądz widział Boga?”. W dzień Bożego Narodzenia śpiewamy w psalmie: „Ziemia ujrzała swego Zbawiciela”, ale zaraz potem w Ewangelii słyszymy: „Boga nikt nigdy nie widział”. Bóg jest Tajemnicą, która nie dzieje się według ludzkich schematów. Przyjście Syna Bożego jest pełne paradoksów, dokonuje się między ukryciem a jawnością. Nie przymusza do wiary. Zaprasza przez zdziwienie.

W pięknej legendzie Selma Lagerlöf opowiada, jak do starego pasterza, czuwającego w nocy nad stadem owiec, zbliżył się nieznajomy człowiek. Psy pilnujące stada zaczęły szczekać, ale ich głosu nie było słychać. Rzuciły się na przybysza, próbowały go ugryźć, jednak nie były w stanie go zranić. Nieznajomy szedł w kierunku ogniska, a żadna z owiec nawet się nie poruszyła. Pasterz rzucił swój ostro zakończony kij w obcego, ale kij zmienił kierunek i minął zbliżającego się człowieka. Nieznajomy odezwał się do pasterza: „Dobry człowieku, pomóż mi i pożycz trochę ognia. Moja żona powiła właśnie dziecko, muszę ich ogrzać”. Pasterz odburknął: „Weź, ile ci potrzeba”. Wiedział jednak, że człowiek nie ma jak zabrać żaru z ogniska. Jakież było jego zdziwienie, gdy przybysz gołymi rękami wybrał żarzące się drwa i włożył je sobie w połę płaszcza. Pasterz pomyślał: „Cóż to za noc, skoro całe stworzenie okazuje taką litość temu człowiekowi?”. Z ciekawości poszedł jego śladami i zobaczył Matkę z Dzieckiem w zimnej grocie skalnej. Chociaż był twardym człowiekiem, wzruszył się biedą tych ludzi i wyjął z plecaka baranią skórę, by uchronić Chłopca przed zimnem. Ten gest miłosierdzia otworzył mu oczy i ujrzał to, czego przedtem nie dostrzegał: wszędzie było pełno aniołów, którzy z weselem śpiewali, że narodził się Zbawiciel. Świat wypełniały radość i niebiańskie światło. A przecież pasterz wcześniej widział tylko ciemną noc. Uradowany padł na kolana i dziękował Bogu.
CZYTAJ DALEJ

Dziś posłanie Kolędników Misyjnych - pomoc dzieciom w Demokratycznej Republice Konga

2024-12-26 07:16

[ TEMATY ]

kolędnicy misyjni

Archiwum s. Bożeny Najbar

Kolędnicy misyjni z parafii Matki Bożej Królowej Polski z Krakowa – Woli Justowskiej

Kolędnicy misyjni z parafii Matki Bożej Królowej Polski z Krakowa – Woli Justowskiej

W tym roku świąteczna inicjatywa skoncentrowana jest na pomocy najmłodszym w Demokratycznej Republice Konga (DRK). Przedsięwzięcie prowadzone jest od ponad 30 lat pod patronatem Papieskiego Dzieła Misyjnego Dzieci. Kwesta odbywa się w wielu parafiach od 26 grudnia do 6 stycznia.

Przy współpracy duszpasterzy i z materiałami przygotowanymi przez Papieskie Dzieła Misyjne, grupy dzieci i młodzieży wyruszają do domów i parafii, by głosić Dobrą Nowinę i zbierać fundusze na potrzeby swoich rówieśników w Afryce. Ofiary materialne zebrane przy okazji kolędowania przekazywane są w całości do Rzymu, a Dykasteria ds. Ewangelizacji przydziela nam konkretne projekty do zrealizowania.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję