Reklama

Niedziela Kielecka

Być zmartwychwstanką

Mija czterdzieści lat, odkąd jako młode dziewczyny powiedziały Bogu „tak”. Od niemal roku po raz pierwszy są w jednym domu zakonnym w Szczekocinach przy parafii św. Bartłomieja, gdzie wraz z s. Marią Bernadettą i s. Marią Izabellą tworzą wspólnotę sióstr zmartwychwstanek.

Niedziela kielecka 5/2022, str. IV

[ TEMATY ]

zmartwychwstanki

K.D.

W tej maleńkiej kaplicy siostry codziennie zanoszą do Boga wiele ludzkich dramatów i spraw

W tej maleńkiej kaplicy siostry codziennie zanoszą do Boga wiele ludzkich dramatów i spraw

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Powołanie s. Damiany (obecnie przełożonej domu), po ludzku patrząc, urodziło się na parafialnej pustyni. „Ksiądz patriota” w Bąkowej Górze k. Przedborza (rodzinna parafia) nie był wzorem kapłana, miał dużo słabości, które wykorzystywała SB, wciąż wołał o pieniądze, nie dbając o sprawy duchowe. Na katechezie zamiast poznawać historię zbawienia, dzieci nosiły drewno. Oparciem dla wiary dziewczynki był katolicki dom rodzinny, gdzie każdy znał swoje miejsce i obowiązki.

Jak dwie dziewczyny poszły do zakonu

Kiedy w kościele mijała wiszącego na krzyżu Jezusa, miała pragnienie, by jakoś Mu pomóc w tym cierpieniu, nawet dyskretnie myślała, że może mogłaby zawisnąć pod drugiej stronie, by jakoś złączyć się z Nim. Dziecięce, może naiwne myślenie przekuła w dojrzałą decyzję o wstąpieniu do zakonu. Powiedziała o tym proboszczowi. Był poruszony decyzją dziewczyny, napisał jej opinię, a na dużej kopercie nazwę zgromadzenia: Siostry Zmartwychwstanki. Nic nie wiedziała o nim. Po drodze były jeszcze wątpliwości, bunty, jak to w młodości… Ale w szkole średniej znalazła bratnią duszę. Jej koleżanka – dziś s. Joela również wybierała się do zakonu. Rozmawiały, podnosiły się na duchu, trwały w postanowieniu. Z powołaniem s. Joeli było nieco inaczej, pojawiło się w dziewczęcej główce już w podstawówce i jakoś nie chciało wyjść. Sprawa była dość skomplikowana. W domu była już jedna siostra u Zmartwychwstanek – Zofia Anna, o trzy lata starsza, dziś pracuje na misjach, na Białorusi. – Byłam dorosła i już postanowiłam że ja też pójdę, ale z grzeczności poinformowałam rodziców. Powiedzieli: – Może już dość, ale potem przyszła refleksja i teraz są zadowoleni – mówi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Grozili, że wywiozą na Sybir

Przyszedł moment wstąpienia dziewczyn do nowicjatu – rok 1982. Niepewne czasy stanu wojennego, a tu czternaście dziewcząt z całej Polski w Domu Generalnym w Kętach rozpoczęło formację. Straszyli, że mogą siostry wywieźć na Sybir, że mogą być zamordowane. Ale w młodości inaczej patrzy się na przeszkody. Nie wszystkie wytrwały. One zostały.

Reklama

Katechetka blisko młodych

S. Damiana czuła Boże prowadzenie, łaska działała. Jako młoda siostra, bez pełnego wykształcenia, poszła katechizować i pokochała tą pracę z dziećmi i młodzieżą. Przekonała się że bardziej pociąga młodzież autentyczność i ofiarowane im serce niż same teorie. W Warszawie nawet ci, którzy byli w partii, przyprowadzali swoje dzieci na katechezę. Wyczuwały to rozdarcie ich sumień.

W katechezie pracuje przeszło 30 lat (teraz na urlopie zdrowotnym). Trudno dziś policzyć, ile dzieci przygotowała do sakramentów. Spotykając na lekcji dziecko, wie że nosi dwa plecaki – ten z książkami, i ten z problemami, często skrywanymi, dlatego, choć zdarzają się nerwy, szybko nadchodzi refleksja. Nawet po latach pamiętają o swojej siostrze. Tak jak ostatnio, kiedy ambulansem do szpitala zawoził ją jej były uczeń. Poznał siostrę i był serdeczny.

Na głęboką wodę

Z kolei pierwsza placówka s. Joeli to był „poligon doświadczalny”. – Trafiłam do Garbatki-Letniska, a tam grono dojrzałych starszych sióstr. Uczyłam się wielu nowych rzeczy. Wspólnota była zgrana, i jak siostry pracowały, to wszystkie. W trybie przyśpieszonym ukończyła studium katechetyczne i zajęła się nauką religii małych dzieci. Początkowo były nieprzespane noce, pisanie scenariuszy na maszynie, przygotowanie pomocy. Po śmierci matki przełożonej została rzucona na głęboką wodę, trzeba było zająć się wszystkim, a nauka przychodziła w doświadczeniu w kolejnych placówkach. Jako katechetka, z czasem zakrystianka. Aż trudno sobie wyobrazić, jak dużo czasu trzeba było spędzać w kościele na przygotowaniach, w służbie, która była również wymagającą codzienną pracą (zwłaszcza w dużych miejskich parafiach). Do domu wracało się jedynie na kolację i spoczynek. Z czasem pojawiły się poważne problemy zdrowotne i należało zwolnić tempo.

Reklama

Najlepiej jak umiem

Od sierpnia s. Joela pracuje w Szczekocinach jako zakrystianka. To nie jest praca eksponowana, ale ciężko sobie wyobrazić, aby jej nie było.

– Nauczyłam się, że robię to najlepiej, jak umiem, nie dla oklasków. Miło jest, jak czasem ludzie zauważają taką pracę. I zdarza się, że ktoś podziękuje za dekorację, przygotowanie kościoła na uroczystość.

Mała kropla do zbawienia

W każdym powołaniu jest czas radości, kiedy można góry przenosić, i czas krzyża, który przychodzi znienacka – lekarz powiadamia o diagnozie – guz mózgu – jak u s. Damiany. Szok, strach, niepewność, czy się podoła udźwignąć taki ciężar? W tym czasie jednak czuje bardzo bliskość Boga. Po pierwszej operacji przychodzi oddech kilku lat, choroba ustępuje. Siostra nie daje sobie trafy ulgowej, nadal pracuje. Końcówka 2021 r. przynosi bardzo poważną operację. Jest osamotnienie, ale może większy spokój, bo ciągle pojawiają się życzliwi ludzie, którzy oferują pomoc. Tak działa Opatrzność – o tym jest przekonana. – Teraz jestem na krzyżu z Nim, tak jak sobie wyobrażałam w dzieciństwie, ale inaczej. To jest jakaś moja mała kropla, która może pomóc w dziele zbawienia. Może moja niemoc fizyczna (po operacji nastąpił niedowład nogi) przyczynia się do odzyskania mocy moralnej ludzi, którzy ją stracili? Wierzę, że to moje cierpienie jest jakoś potrzebne – mówi s. Damiana.

We wspólnocie – co to znaczy?

Po zabiegu, o dziwo, nie musi sięgać po tabletki przeciwbólowe, a siostry w domu po prostu zajmują się wszystkim, czuje wsparcie wspólnoty. Zawsze starają się w czasie kolacji po całym dniu usiąść porozmawiać i pośmiać się, ucieszyć się swoją obecnością. Gotują na zmianę, nie grymaszą. Mają swoje obowiązki, tak jak każda kobieta w domu. Starają się celebrować urodziny i imieniny, to wyraz wdzięczności wobec każdej z sióstr.

Dom w Szczekocinach wpisany jest w krajobraz miasteczka, siostry są częścią jego historii od 70 lat ub. wieku (wcześniej były przed wojną), wypełniając swoją pracą, modlitwą i katechizacją ważne zadania. Do domu często pukają potrzebujący. Dzięki pomocy przełożonej, ludzi dobrej woli matki z dziećmi znalazły niezbędne wsparcie w sytuacji poważnych kryzysów życiowych.

Reklama

Proboszcz docenia

Proboszcz ks. Jan Jagiełka docenia codzienną pracę każdej z sióstr i wylicza: s. Maria Bernadetta, z przygotowaniem muzycznym i doświadczeniem organistki prowadzi chór parafialny, który ubogaca swoim śpiewem uroczystości kościelne. Właśnie trwają poszukiwania męskich głosów. Niedawno odbywały się przesłuchania dla nowych członków chóru. Siostra Damiana zorganizowała wczaso-rekolekcje dla seniorów na Mazurach, pojechało kilkadziesiąt osób. S. Maria Izabella – katechetka zachęciła dzieci i utworzyła oazę dzieci Bożych. Teraz spotykamy się co dwa tygodnie. Organizuje spotkania i dba o poczęstunek dla uczestników. S. Joela troszczy się o wystrój kościoła, czystość bielizny, kwiaty. Siostry modlą się o powołania w Gronie Przyjaciół Seminarium. Mają otwarte serca dla potrzebujących.

Jest jeszcze inna posługa, niewidoczna, a najważniejsza. Często trwa godzinami na klęczkach w ciszy w maleńkiej kaplicy, sam na sam z Nim – na codziennej modlitwie i adoracji, gdy przestawiają Mu wszystkie ludzkie pogmatwane sprawy. I wiedzą, że On słucha.

2022-01-25 11:45

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Siostra uśmiechem Zmartwychwstałego

[ TEMATY ]

zmartwychwstanki

śluby wieczyste

Robert Karp

S. Katarzyna składa śluby wieczyste.

S. Katarzyna składa śluby wieczyste.

Zmartwychwstanka s. Katarzyna Czerniak CR z Koziegłów złożyła wieczyste śluby zakonne. Uroczystość odbyła się w kościele Świętych Małgorzaty i Katarzyny w Kętach.

My potrzebujemy nieść Jezusa. S. Katarzyno bądź niosąca Jezusa, bądź ogłaszająca zwycięstwo. Bóg jest w historii naszego życia, nawet jeśli w niej było wiele cierpienia, porażek. Kiedy wchodzi w tę historię Bóg, wszystko nabiera innego wymiaru. Coś, co było klęską, staje się zwycięstwem Boga. On wypowiada ostatnie słowo. Cokolwiek w naszym życiu się podziało czy podzieje, ostatnie słowo zawsze należy do Boga ponieważ raz na zawsze zwyciężył śmierć, grzech i szatana – mówił w kazaniu główny celebrans ks. Damian Stachowiak CR ze Wzgórza Miłosierdzia w Stryszawie.

CZYTAJ DALEJ

W opisywaniu przez "Gazetę Wyborczą" lekcji religii w szkole trudno dostrzec etykę mediów

2024-07-06 11:56

[ TEMATY ]

katecheza

religia

"Gazeta Wyborcza"

Adobe Stock/GK

Jeśli istnieje w ogóle coś takiego jak etyka mediów, to jestem ciekaw, jak przedstawić tego typu proces stosowany przez "Gazetę Wyborczą", który raczej na pewno nie ma na celu obiektywnego opisania rzeczywistości nauczania religii w polskiej szkole - mówi ks. dr Mateusz Wójcik. W rozmowie z KAI opowiada o swoich badaniach do doktoratu i wydanej niedawno książce "Nauczanie religii rzymskokatolickiej w polskiej szkole w świetle artykułów prasowych „Gazety Wyborczej” z lat 1990-2019".

Dawid Gospodarek (KAI): Skąd u Księdza pojawił się pomysł, by w ramach pracy naukowej przeanalizować tysiące artykułów "Gazety Wyborczej" (GW)? I dlaczego akurat ta gazeta?

CZYTAJ DALEJ

Warszawa: Ksiądz z Osiedla otworzył "Cyrk Motyli" - klubokawiarnię za "co łaska"

2024-07-07 21:58

[ TEMATY ]

ks. Rafał Główczyński

Ks. Rafał Główczyński YT

Otwarto klubokawiarnię "Cyrk Motyli". Z inicjatywą wyszedł ks. Rafał Główczyński, znany ze swojej działalności w social mediach jako „Ksiądz z osiedla”. Będzie to miejsce dla osób w każdym wieku i o każdym światopoglądzie oraz wyjątkowa strefa bez alkoholu i używania telefonów komórkowych, a także cennika - każdy gość zapłaci ile chce.

- W ubiegłym roku w Wigilię Zesłania Ducha Świętego pojechaliśmy na Ewangelizację pod Most Świętokrzyski. Wziąłem duży głośnik, postawiłem przed tłumem młodych osób, powiedziałem przez mikrofon "Szczęść Boże. Jestem księdzem. Zapraszam na imprezę. Na początek polonez, belgijka, a potem się zobaczy". Momentalnie przyłączyło się kilkadziesiąt osób. Potem co chwila podchodził ktoś, żeby pogadać, zapytać, wyspowiadać się. Na zakończenie imprezy zaprosiłem wszystkich na Mszę do swojej parafii w Piastowie. Usłyszałam, że to za daleko, ale pod mostem jeszcze chętnie się spotkają. Zrozumiałem, że oni do kościoła nie przyjdą, że to do nich trzeba przyjść. I tak zaczęły się myśli o knajpie - opowiada KAI ks. Główczyński.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję