Krzysztof Tadej: Kiedy odbędą się beatyfikacje kard. Stefana Wyszyńskiego, matki Elżbiety Róży Czackiej i ks. Jana Machy? Zapowiadane były w ubiegłym roku, ale zostały odroczone. Do niedawna wiele osób mówiło, że może odbędą się w maju lub czerwcu... Czy jest to możliwe, czy raczej powinniśmy myśleć o jesieni lub nawet o przyszłym roku?
Reklama
Ks. Bogusław Turek: Zanim odpowiem na pytania o daty, chcę podkreślić, że z punktu widzenia duszpasterskiego ceremonie beatyfikacji są bardzo ważnym wydarzeniem dla wiernych i od wielu lat odbywają się w lokalnych wspólnotach związanych z nowymi błogosławionymi. Wiele osób jest osobiście zaangażowanych w te wydarzenia i bezpośrednio w nich uczestniczy. Ze względu na trwającą pandemię oraz restrykcje sanitarne liczne beatyfikacje na całym świecie, których datę już ustalono, musiały zostać zawieszone. Wśród nich są beatyfikacje naszych polskich błogosławionych: kard. Stefana Wyszyńskiego w Warszawie i ks. Jana Machy w Katowicach. W międzyczasie została ukończona inna polska sprawa dotycząca sługi Bożej Elżbiety Czackiej, założycielki Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża. Jej beatyfikacja będzie mogła się odbyć razem z beatyfikacją kard. Wyszyńskiego, ponieważ sprawa dotyczy archidiecezji warszawskiej. Oczekiwanie w Polsce na nowych błogosławionych jest ogromne i należy się starać, aby je spełnić jak najszybciej, ale ceremonia powinna się odbyć w warunkach, które zagwarantują bezpieczną i przede wszystkim godną oprawę, na którą zasługują takie akty papieskie, jakimi są ceremonie beatyfikacyjne.
Powrócę do pytania o daty tych wydarzeń...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Decyzje dotyczące wyznaczenia daty beatyfikacji podejmuje definitywnie Ojciec Święty po przedstawieniu konkretnej propozycji przez biskupów Kościołów lokalnych. Oni najlepiej znają sytuację na miejscu i pisemnie prezentują papieżowi propozycje. Ojciec Święty analizuje je, wyznacza datę i przedstawiciela, który w jego imieniu będzie przewodniczył ceremonii.
W sprawie beatyfikacji kard. Wyszyńskiego i matki Elżbiety Czackiej termin zaproponuje metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz, po konsultacjach z Kongregacją Spraw Kanonizacyjnych. W przypadku ks. Jana Machy będzie to metropolita katowicki abp Wiktor Skworc. Mogę potwierdzić, że we wszystkich tych przypadkach były rozpatrywane różne terminy, m.in. była mowa, że ceremonie mogłyby się odbyć w maju, w czerwcu lub w sierpniu, ale obserwujemy, jak dynamiczna jest sytuacja związana z pandemią. Mamy trzecią falę i nie wiemy, kiedy się ona skończy. Wyznaczenie daty to bardzo trudna, odpowiedzialna decyzja. Z jednej strony Watykan rozumie pragnienie wielu wiernych czekających na beatyfikacje, z drugiej – nikt nie chce narazić zdrowia innych osób. Nie byłoby to odpowiedzialne.
Jeśli dobrze zrozumiałem – Ojciec Święty nie otrzymał jeszcze konkretnych propozycji terminu tych wydarzeń?
Reklama
Dzisiaj mogę powiedzieć, że dosłownie w ostatnich dniach została sformułowana propozycja, która ma być przedłożona Ojcu Świętemu. Mam nadzieję, że wkrótce będzie wiadomo coś więcej na ten temat. Powtarzam jednak, że do tej kwestii należy podejść z wielkim rozsądkiem, aby nie było tak, iż nowy termin ponownie trzeba będzie odwoływać ze względu na pandemię.
Chciałem przy tej okazji zwrócić uwagę na inny aspekt. Czas przed beatyfikacją i kanonizacją to wyjątkowy okres refleksji i pogłębiania wiedzy o życiu osoby wynoszonej przez Kościół na ołtarze. Może teraz potrzebujemy więcej czasu na poznanie życia tych trzech wielkich postaci? Uważam, że powinniśmy ten okres traktować jako czas łaski i szczególnego przygotowania duchowego do tych wydarzeń.
Czy w obecnej sytuacji związanej z koronawirusem Watykan rozpatruje również inny wariant? Na przykład wyznaczenie daty beatyfikacji w najbliższych miesiącach, przy założeniu, że we Mszy św. beatyfikacyjnej będzie brało udział tylko kilka osób, a dzięki transmisji telewizyjnej będą w niej uczestniczyły tysiące, a może i miliony wiernych...
Reklama
Transmisje ceremonii beatyfikacyjnych nie są nowością. Msze św. beatyfikacyjne często były transmitowane przez telewizję. Decyzje o tym, ilu wiernych będzie mogło w nich bezpośrednio uczestniczyć, podejmują lokalne władze kościelne i cywilne, mając na uwadze aktualne wymogi sanitarne. Tak było np. w przypadku beatyfikacji młodego geniusza internetu – Carla Acutisa, 10 października 2020 r. w Asyżu. Ceremonia odbyła się w Bazylice wyższej św. Franciszka przy ograniczonej liczbie wiernych. W tym samym czasie na placach Asyżu zostały udostępnione miejsca dla licznie zgromadzonej młodzieży, która za pośrednictwem transmisji mogła uczestniczyć w akcie beatyfikacji. Uważam, że w sytuacjach szczególnych, takich jak np. ta, w której aktualnie się znajdujemy, możliwość śledzenia aktu beatyfikacji czy Mszy św. za pośrednictwem transmisji to dobry pomysł, chociaż zdaję sobie sprawę, iż nie może to w pełni zastąpić osobistego i bliskiego uczestnictwa w tych uroczystościach.
Zna Ksiądz całą dokumentację dotyczącą wymienionych postaci. Co Księdza poruszyło np. w życiu kard. Wyszyńskiego czy ks. Machy? Na co współcześnie żyjący powinni zwrócić szczególną uwagę?
Kardynała Stefana Wyszyńskiego wyobrażałem sobie jako człowieka „z innej planety”, o wysokiej godności kościelnej, o stalowym wyrazie twarzy, zdecydowanego, nieosiągalnego. A z dokumentacji wyłania się inna postać – osoba radosna, ciepła, przystępna, dla wielu bardzo ojcowska. Inny element, który zwrócił moją uwagę i który w dzisiejszej Polsce staje się bardzo ważnym przesłaniem, to szacunek dla drugiej osoby. Kardynał Wyszyński, ten wielki mąż stanu, w wielu sprawach nie zgadzał się z innymi, miał diametralnie odmienne zdanie, nawet żywiołowo się spierał, dyskutował, bronił swoich poglądów, ale zawsze cechował go szacunek dla drugiej osoby. Szacunek w słowach i gestach, szacunek wynikający z przekonania, że wszyscy są synami tego samego Boga. W Polsce tego nam dzisiaj trochę brakuje. I właśnie tego uczy nas ten przyszły polski błogosławiony.
Reklama
Ksiądz Jan Franciszek Macha... To kapłan, który został skazany za to, że pomagał ludziom, którzy byli w potrzebie. Wzruszył mnie jego ostatni list do rodziców i rodzeństwa napisany kilka godzin przed egzekucją, która odbyła się przez ścięcie gilotyną w katowickim więzieniu. Napisał w nim m.in.: „Kiedy więc ten list będziecie czytać, mnie nie będzie już między żyjącymi. (...) Umieram z czystym sumieniem. Żyłem krótko, lecz uważam, że swój cel osiągnąłem. Nie rozpaczajcie! Wszystko będzie dobrze. (...) Pozostało mi bardzo mało czasu. Może jeszcze jakieś trzy godziny, a więc do widzenia! Pozostańcie z Bogiem”.
Jakie sprawy dotyczące Polek i Polaków, badane przez Kongregację Spraw Kanonizacyjnych, są bliskie zakończenia? Kto może być wkrótce – jeśli tak orzekną teolodzy – biskupi i kardynałowie oraz papież – ogłoszony świętym lub błogosławionym?
Najbliższą sprawą, która ma perspektywę szybkiego zakończenia, jest męczeństwo grupy dziesięciu sióstr elżbietanek, które poniosły brutalną śmierć w pierwszych miesiącach 1945 r. z rąk żołnierzy radzieckich. Kolejne sprawy dotyczą stwierdzenia heroiczności cnót Anieli Róży Godeckiej, założycielki Zgromadzenia Małych Sióstr Niepokalanego Serca Maryi (siostry honoratki), oraz o. Bernarda Kryszkiewicza, pasjonisty. Interesującą sprawą, badaną przez Kongregację jest historia rodziny Ulmów z Markowej. Dotyczy ona rodziców oraz siedmiorga ich dzieci, wśród których jedno noszone było jeszcze pod sercem matki i przychodziło na świat w momencie, gdy jego mama była barbarzyńsko mordowana, razem z innymi członkami rodziny. Zostali zamordowani za udzielenie schronienia w ich domu Żydom. Ta sprawa jest w tej chwili już na etapie studiowania w Kongregacji przez odpowiednie gremia.
Na jakim etapie znajduje się sprawa Jerzego Ciesielskiego – jednego z najbliższych przyjaciół Karola Wojtyły?
Reklama
17 grudnia 2013 r. papież Franciszek zatwierdził dekret stwierdzający heroiczność cnót Jerzego Ciesielskiego. Od tego momentu przysługuje mu tytuł Czcigodnego Sługi Bożego. Aby doszło do jego beatyfikacji, konieczne jest stwierdzenie cudu dokonanego za jego wstawiennictwem. Do tej pory w Kongregacji nie został przedstawiony żaden taki przypadek.
A sprawa polskich zakonników – męczenników zamordowanych w Peru? Minęło 6 lat od ich beatyfikacji. Kiedy – zdaniem Księdza – będzie możliwa ich kanonizacja?
Kanonizacja błogosławionych, czyli w tym przypadku polskich męczenników franciszkańskich zamordowanych w Peru, będzie możliwa po zatwierdzeniu cudu, który wydarzył się już po ich beatyfikacji. Można powiedzieć, że ich kanonizacja zależy od dwóch czynników: pierwszy z nich, ludzki, polegający na wierze i konkretnej modlitwie zanoszonej przez wiernych do Pana Boga przez ich wstawiennictwo; drugi czynnik – czysto Boski: kiedy Bóg będzie chciał, aby ich ofiara z życia stała się przykładem dla całego Kościoła, wysłuchując wspomnianej modlitwy wiernych. I na ten cud czekamy.
Papież Franciszek nieraz zwracał się do wiernych: „Bądźcie świętymi!”. Co to dokładnie znaczy? Jak żyć, żeby być świętym?
Ojciec Święty rzeczywiście często zachęca do świętości. W szczególny sposób mówi o tym w adhortacji apostolskiej Gaudete et exsultate. Przypomina w niej wezwanie, które wynika z Pisma Świętego i które Kościół głosi od wieków. W sposób szczególny uczynili to ojcowie Soboru Watykańskiego II, którzy podkreślili: wszyscy jesteśmy powołani do świętości. Wszyscy!
Reklama
Jak żyć? Każdy ma swoją jedyną, niepowtarzalną drogę do świętości. Jeśli zagłębimy się w życie osób, które zostały ogłoszone przez Kościół jako święte lub błogosławione, to zobaczymy, że łączy je jeden cel: zjednoczenie z Chrystusem. To jest centrum, istota świętości: głębokie, trwałe zjednoczenie z Chrystusem, z którego następnie wynika odpowiedni styl życia. Człowiek wówczas czuje, że jego styl życia nie powinien stać się banalny. Nie chodzi o to, by ktoś czynił wielkie, spektakularne rzeczy, ale po zjednoczeniu z Chrystusem człowiek czuje, że wielki dar życia nie może się zmarnować.
A czy Ksiądz robi coś konkretnego, aby być świętym?
Łatwo jest mówić o świętości, trudniej jest być świętym. Świętość wymaga wysiłku, pracy nad sobą, współpracy z łaską Bożą. Świętość istnieje nie „na papierze”, ale w konkretnym życiu. Nie ma świętości bez zjednoczenia z Chrystusem, bez miłości, bez modlitwy. Tak staram się żyć. Różnie to może czasami wychodzi, ale tego drogowskazu staram się trzymać. Jest jednak pewien aspekt, który dla mnie nabiera szczególnego znaczenia w osobistym kroczeniu ku świętości: każdy dzień, każda godzina, każda minuta to dar od Pana Boga. Wszystko, co człowiek czyni, począwszy od drobnych rzeczy do bardziej ważnych, powinien robić ze świadomością przyjęcia tego daru. Dlatego minuty, godziny, dni, chwile radosne czy bolesne, nie mogą być przeżywane w sposób banalny, traktowane jak piasek przepływający między palcami...
Ktoś może zapytać: po co być świętym? Nie wystarczy być dobrym człowiekiem?
Reklama
Jeśli ktoś na serio traktuje swoje życie i swoją wiarę, to nie powinien się zadowalać tylko tym, żeby być dobrym. Porównam tę sytuację do zachowania słynnego piłkarza Roberta Lewandowskiego. Lewandowski nie chce być tylko dobrym piłkarzem, on chce być najlepszy. Chce tego nie tylko po to, żeby coś jeszcze zyskać, ale dlatego, że wierzy w to, co robi, i chce to robić jak najlepiej. Podobnie jest ze świętością. Oczywiście, trzeba być dobrym człowiekiem, ale nie powinno się na tym przestawać. Dlaczego mamy się tym zadowolić, jeśli możemy być zawsze lepszymi katolikami?
Wiele osób prowadzi święte życie. Nie żałuje Ksiądz, że po ich śmierci tylko niektórzy są zgłaszani do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych jako kandydaci do beatyfikacji czy kanonizacji?
Owszem, jest wiele przypadków bardzo pozytywnych, które świadczą o świętości życia. Każdy z nas na pewno zna takie osoby. Są to „święci z sąsiedztwa”, o których napisał papież Franciszek we wspomnianym dokumencie. Nie jest możliwe, aby wszystkich beatyfikować i nie ma chyba takiej potrzeby. Nie chodzi o to, żeby Kościół „produkował” jak najwięcej świętych. Kościół to nie fabryka świętych. Celem Kościoła jest prowadzić ludzi do świętości. Dlatego ważne jest to, żeby po dokładnym przebadaniu życia kandydatów Kościół wynosił na ołtarze osoby, których przykład życia będzie zachęcał innych do podążania drogą świętości. Osoby, które będą fascynowały ludzi w ich drodze do Boga. Dzięki nim, pociągnięci ich przykładem, nie będziemy zadowoleni z prowadzenia życia miernego, ale będziemy chcieli „przekraczać siebie” – swoje przyzwyczajenia, zniechęcenie, obojętność wobec Boga... Głęboko w to wierzę, że nad tym czuwa Boża Opatrzność. Pan Bóg tak kieruje historią Kościoła, że daje nam świętych na dzisiejsze czasy.
Reklama
Jan Paweł II powiedział: „Świętość to miłość”. A jaka jest definicja świętości przyjęta przez Kongregację Spraw Kanonizacyjnych? Jakim trzeba być człowiekiem, żeby zostać uznanym przez Kościół za świętego?
Można przytoczyć różne definicje świętości. Podstawą każdej jest miłość: miłość Boga, która prowadzi do zjednoczenia z Nim, oraz miłość bliźniego. Wszyscy jesteśmy powołani do świętości, nie wszyscy jednak jesteśmy powołani do świętości kanonizowanej; nie każdy będzie ogłoszony błogosławionym lub świętym.
Kościół opiera się przede wszystkim na opinii świętości, którą mają wierni o danym kandydacie, a następnie skrupulatnie bada jego życie. Kongregacja ma wypracowane przez wieki kryteria, na podstawie których ogłasza się kogoś świętym. Jednym z tych kryteriów, który pozwala w pewien sposób „zmierzyć” świętość, jest heroizm. To heroizm, z którym ktoś realizuje w swoim życiu cnoty chrześcijańskie: wiarę, nadzieję i miłość, a także roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie i męstwo. Inaczej jest w przypadku męczenników – przed wyniesieniem kogoś do chwały ołtarzy bada się przede wszystkim to, czy śmierć została dobrowolnie przez kogoś przyjęta. Bada się również, czy prześladowca, który zadał śmierć, kierował się nienawiścią do wiary lub nienawiścią do innych cnót chrześcijańskich z wiarą związanych.
Reklama
W ostatnich latach Ojciec Święty Franciszek zaakceptował nową drogę do świętości kanonizowanej, tzw. ofiarę życia. Papież stwierdził, że ta droga dotyczy osób, które będąc wierne słowom Pana Jezusa: „Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13), z miłości do bliźniego ofiarowały dobrowolnie i świadomie życie za innych i trwały w tym postanowieniu aż do śmierci.
Ile przypadków obecnie bada Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych? Ilu jest kandydatów na świętych z całego świata?
W tej chwili rozpatrujemy ponad 3 tys. spraw. Są na różnych etapach – jedne są badane już u nas, w Kongregacji, inne w diecezjach. Niektóre sprawy dotyczą grup męczenników, tak więc kandydatów jest o wiele więcej niż 3 tys. Są też sprawy, które z różnych powodów nie są na razie rozpatrywane, ponieważ np. brakuje dokumentów, świadectw o życiu konkretnych osób...
Jak działa Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych w czasach pandemii? Czy sprawy są rozpatrywane w takim samym tempie jak przed pandemią?
Mamy pewne ograniczenia, zwłaszcza dotyczące bezpośrednich kontaktów z osobami zajmującymi się sprawami beatyfikacyjnymi i kanonizacyjnymi. Nie ma to jednak szczególnego wpływu na rytm pracy w Kongregacji, który wydaje mi się podobny do tego sprzed pandemii. Zmianie uległ sposób pracy: niektóre zebrania odbywają się przez wideokonferencje, wiele kwestii załatwianych jest korespondencyjnie. Obowiązują nas przepisy sanitarne wydane przez Watykan, których ściśle przestrzegamy.
Reklama
Dzisiaj, w czasach pandemii, wielu kapłanów obawia się, że część wiernych odejdzie od Kościoła i praktyk religijnych. Jeden z kardynałów stwierdził, że pandemia przyspieszyła przynajmniej o 10 lat proces odchodzenia ludzi od wiary. Ksiądz również tak sądzi?
Kiedy pandemia ustąpi, a mam nadzieję, że będzie to szybko, Kościół stanie przed wielkim wyzwaniem; nie chodzi tylko o uczestnictwo we Mszach św. Pandemia zmienia człowieka, podejście do życia, do innych, do wiary, do Pana Boga. Ludzie stali się bardziej zamknięci, drażliwi... Gdy sytuacja się zmieni, my, kapłani, musimy wyjść do ludzi, szukać ich, rozmawiać z nimi, a nie czekać, aż ktoś przyjdzie do naszych parafii. Z jednej strony trzeba na nowo zaproponować przesłanie Chrystusa o miłości, o bliskości, o tym, jak Bóg kocha każdego z nas. Pandemia niszczy wiele rzeczy, które uważaliśmy za stabilne. Z drugiej – może też przygotowuje teren w życiu człowieka na dobry zasiew. Uważam, że trzeba będzie wyjść z murów kościelnych i z nową odwagą siać słowo Boże. Osobiście jestem optymistą w tej kwestii.
Ksiądz jest zakonnikiem, kapłanem Zgromadzenia św. Michała Archanioła, które obchodzi 100. rocznicę kanonicznego zatwierdzenia przez Kościół. W jaki sposób michalici chcą przekonać dzisiaj ludzi, którzy mówią: „Wybieramy świat, a nie Boga. Wybieramy szczęśliwe życie tu i teraz, życie bez ograniczeń narzucanych przez Kościół”?
Jest taka łacińska sentencja wypowiedziana przez rzymskiego historyka Tytusa Liwiusza: Verba docent, exempla trahunt – Słowa uczą, przykłady pociągają. Myślę, że to zdanie jest dzisiaj szczególnie aktualne. Nie wystarczy mówić, jak żyć, ale własnym życiem należy dawać świadectwo. Jeśli ludzie zobaczą szczęśliwych michalitów, którzy na pierwszym miejscu w swoim życiu stawiają Boga, którzy są zadowoleni i niewiele im potrzeba rzeczy materialnych, by osiągnąć to szczęście, będą chcieli tak żyć. A przynajmniej na początku zastanowią się nad tym, skąd pochodzę ich radość i szczęście. Zobaczą, że w życiu chodzi o coś więcej niż tylko o to, by dużo mieć i żyć bez ograniczeń. Jest wielu ludzi, którzy wiele mają, a są nieszczęśliwi. Traktują życie jak zabawę, ale pozostają niezadowoleni. Za pozornym szczęściem kryje się pustka. Tak więc michalici muszą pokazać i przekazać swoim życiem hasło: „Któż jak Bóg”. To zdanie jest drogowskazem, jak żyć. Wskazuje, że najważniejszy jest Bóg. Nic ponad Niego. Bóg jest drogą do szczęścia tu, na ziemi, i w wieczności.
Ks. prał. Bogusław Turek
michalita, podsekretarz Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w Watykanie. Jedna z trzech najważniejszych osób kierujących tą watykańską instytucją, która zajmuje się procesami beatyfikacyjnymi i kanonizacyjnymi. Jest doktorem teologii dogmatycznej, ma 57 lat, pochodzi z Bieszczad.