Reklama
O ile na samym początku, i to na bardzo krótko, negatywne emocje niezadowolonych z decyzji Trybunału Konstytucyjnego zostały skierowane przeciw samemu Trybunałowi, jego sędziom i politykom ugrupowania rządzącego, to bardzo szybko przekierowano je w stronę Kościoła katolickiego, choć prawo do życia dla osób niepełnosprawnych jest kwestią ludzką, a nie wyznaniową. W sensie formalnym Kościół – myślę o jego pasterzach – nie miał żadnego instrumentu i w żaden inny, nieformalny sposób nie próbował naciskać na TK. Biskupi nie sterowali również liczną ponadpartyjną grupą polityków, która złożyła wniosek o ocenę zgodności ustawy dopuszczającej aborcję z Konstytucją RP. Tym bardziej Kościół, w poszanowaniu zasady rozdziału polityki od religii, na żadnym etapie nie ingerował w proces prawny. Owszem, sprawa ochrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci była, jest i będzie mu bliska, bo wiąże się z wiernością fundamentalnemu prawu do życia. Protesty wymierzone w Kościół i tak więc nic nie dadzą, bo w tej sprawie kompromisu z Kościołem nie będzie, ale też Kościół – cokolwiek by się stało – nie będzie milczał. Było to widoczne w reakcjach pasterzy, które zazwyczaj rozpoczynały się od przypomnienia tej oczywistości. Takie i inne protesty nie zastraszą Kościoła i nie zmuszą go do rewizji poglądów czy milczącego przyzwolenia na zabijanie nienarodzonych. To przede wszystkim chcieli powiedzieć w łagodnych, trzeba przyznać, ale jasnych słowach biskupi.
Szok
Wiele na tych protestach wręcz szokowało. Wymienić należy zwłaszcza: werbalną wulgarność protestujących oraz idącą z nią w parze agresję niektórych uczestników; duży udział młodzieży, a nawet dzieci; zaangażowanie w nakręcanie emocji liberalnych mediów; działania w mediach społecznościowych; zakres manifestacji; i wreszcie – traktowane chyba jako urozmaicenie protestów – ataki na kościoły. Te ostatnie oraz udział dzieci szokowały szczególnie. Wielu oniemiało – przecież esbecja zatrzymywała się przed drzwiami kościołów, a demokratyczna opozycja wiedziała o prawie do azylu. Nawet ataku na kościół św. Marcina w Warszawie w 1983 r. dokonali funkcjonariusze w cywilu. Manipulowanie dziećmi zaś mogło rodzić analogię do żywych tarcz chroniących skrytych za nimi napastników. Takie mniej więcej było tło wydarzeń, które przejdą do podręczników historii, a na które reagowali biskupi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Również zaskoczeni byli księża i cała wspólnota wierzących. Ton reakcji szybko nadał abp Stanisław Gądecki, przewodniczący KEP. Stanowisko przedstawił w niedzielę 25 października. W tym dniu, szczególnie w największych miastach, doszło do zakłócania nabożeństw oraz aktów wandalizmu, które dotykały świątyń. Były one, co szczególnie naganne, pochwalane przez organizatorów, co tylko dowodziło ich prawdziwych intencji.
W obronie wiernych
Reklama
Reakcja większości środowiska katolickiego była od początku do głębi chrześcijańska. Postawę utrwaliły słowa przewodniczącego episkopatu. Najwięcej miejsca we wspomnianym oświadczeniu zajęło podkreślenie stanowiska Kościoła w sprawie ochrony życia. Znalazło się też miejsce na potępienie zachowań części protestujących. „Wulgaryzmy, przemoc, obelżywe napisy i zakłócanie nabożeństw oraz profanacje, których dopuszczono się w ostatnich dniach – mimo iż mogą one pomóc niektórym osobom w rozładowaniu ich emocji – nie są właściwą metodą działania w demokratycznym państwie”. Pisząc o zakłócaniu nabożeństw, metropolita poznański określił je mocno jako „akt przemocy odbierający fundamentalne prawo do wyznawania swojej wiary”. To było najostrzejsze sformułowanie tego dokumentu, w którym nie zabrakło wezwania do dialogu i prośby do zasmuconych wiernych o modlitwę w intencji nawrócenia „tych, którzy stosują przemoc”.
Pamiętajcie o groźnym wirusie!
Równolegle aktywny był prymas Polski abp Wojciech Polak. Tym, co wyróżniało jego zdanie, obok nawoływań do dialogu, było wskazywanie, że naród powinien być zjednoczony, by razem walczyć z zagrożeniem epidemiologicznym, bowiem protesty uliczne niweczyły w dużej mierze wyrzeczenia społeczeństwa izolującego się w celu wyhamowania transmisji groźnego wirusa. „Nie przekraczajmy granic, nie pogłębiajmy podziałów” – prosił metropolita gnieźnieński i podkreślił, że w trakcie walki na śmierć i życie z koronawirusem nie ma miejsca na eskalację konfliktu.
Nie manipulujcie dziećmi!
Reklama
Nieco inaczej przedstawiało się dziewięciopunktowe stanowisko bp. Jacka Jezierskiego z Elbląga. Oczywiście, również wyraził on sprzeciw wobec agresji protestujących, podkreślił jednak, że „nasze społeczeństwo jest w stanie przyjąć każde urodzone dziecko i zaopiekować się nim. Jest to również zadanie dla Kościoła i prowadzonych przez niego dzieł opiekuńczych”. Hierarcha z Elbląga odważnie wyraził szacunek dla atakowanych bezpardonowo sędziów TK – jako tych, „którzy podjęli trud uczynienia prawa bardziej humanitarnym w trosce o bezbronnych”. Zauważył również, że niemałą część protestujących stanowi młodzież, a nawet dzieci, wykorzystywane w walce politycznej, bo dorośli organizatorzy protestów po kilku dniach rozszerzyli swoje postulaty, domagając się m.in. dymisji rządu, aborcji na życzenie i usunięcia religii ze szkół. W zmaganiu politycznym nie wolno posługiwać się dziećmi i nieletnimi. To krzywda im wyrządzana – podkreślił w ostatnim punkcie bp Jezierski.
Katolicy mają prawo się bronić
„Dziękujmy Bogu za sędziów Trybunału Konstytucyjnego, za wnioskodawców pełniejszej ochrony życia nienarodzonych, za wszystkich obrońców życia, którzy wiele lat błagali o taką ochronę i którzy obecnie bronią życia nienarodzonych dzieci. Oni wszyscy potrzebują dziś naszego wsparcia” – apelował z kolei abp Andrzej Dzięga ze Szczecina. W swoim, jakże odmiennym stanowisku podziękował również świeckim obrońcom świątyń, „którzy na wiele sposobów, według swoich możliwości, starają się ochraniać świątynie, kapłanów i dzieła Boże”. „Niech Wam Bóg obficie błogosławi. Nie ustawajcie”– powiedział i poparł organizowanie w parafiach straży porządkowych dla ochrony ciągle zagrożonych miejsc kultu.
Papież wspiera Kościół w Polsce
Można powiedzieć, że w sukurs polskim katolikom przyszedł też papież Franciszek. Przy okazji środowej audiencji generalnej (28 października), nawiązując bezpośrednio do napiętej sytuacji w kraju i nadal zdarzających się ataków na kościoły, a także fizycznego ataku na księży, powołał się na św. Jana Pawła II i z jednej strony prosił Boga, „aby obudził w sercach wszystkich szacunek dla życia, zwłaszcza najsłabszych i bezbronnych”, a z drugiej – przypomniał o ciążącym na wszystkich, szczególnie na katolickich obrońcach życia, obowiązku „troski, pomocy i ochrony, której potrzebują matki i rodziny przyjmujące i wychowujące chore dzieci”.
Kościół mówi jednym głosem
Od przytoczenia cytatu słów Franciszka swój komunikat zaczęła Rada Stała KEP, która w dniu audiencji – 28 października po raz pierwszy w historii zebrała się w trybie on-line. Ten dokument można traktować jako oficjalne stanowisko Kościoła w Polsce. Co było w nim nowego? Niewiele. Powtórzone zostało to, co znajdujemy we wcześniejszych oświadczeniach – biskupi pochwalili obronę kościołów, ale jakby w kontrze do nawoływań polityków, próbując bronić się przed instrumentalizacją Kościoła, co zawsze grozi sytuacji gorącego sporu, powiedzieli, że najlepiej zadba o to wspólnota wierzących, choć podziękowali również służbom porządkowym. W komunikacie KEP znalazły się też apel o przestrzeganie zasad sanitarnych w dobie pandemii COVID-19 i uwaga o krytycznej sytuacji w przeciążonej służbie zdrowia. To jasna aluzja do samych protestów. Nawoływanie do nich, podkręcanie spirali emocji i niemożliwe do spełnienia postulaty czynią z ich organizatorów odpowiedzialnych za pogłębienie kryzysu zdrowotnego. I o tym trzeba pamiętać.