Warto sięgnąć po trzecią – po Pogromie 1905 i Pogromie 1906 – oraz ostatnią część powieściowego cyklu Wacława Holewińskiego. Nie tylko dlatego, że czyta się ją jednym tchem. Warto, bo opisuje zdarzenia mało obecne w polskiej literaturze. Gdyby nie dwie wojny światowe i wojna z bolszewikami, rewolucja 1905-07 byłaby w historii Polski XX wieku bardziej eksponowana. A pisarzom nie brakowałoby dystansu czasowego, czym tłumaczy się tę lukę w polskiej literaturze. Powieść ma swoje prawa, jednak do wielu zdarzeń w niej opisanych rzeczywiście doszło, ich bohaterowie istnieli – żyli i walczyli – a niektórzy byli jej ważnymi aktorami. Ich czyn był nie tylko narodowy, ale i społeczny. Wielu z bohaterów tamtych dni, a wśród nich uważani za straceńców bojowcy Organizacji Bojowej PPS, zostali zapomniani, przegrali walkę o pamięć z powstańcami styczniowymi czy pokoleniem czynu niepodległościowego lat 1914-18. Właśnie tym zapomnianym, a straconym na stokach warszawskiej Cytadeli w latach 1904-09, autor dedykuje swoją trylogię.
Pomóż w rozwoju naszego portalu