Interpretowanie muzyki baroku w myśl wszelkich reguł epoki, w oparciu o całą wiedzę historyczną, z wykorzystaniem instrumentarium zabytkowego bądź wiernych kopii tego, na czym grywano przed wiekami – to już nie moda, ale wręcz konieczność. Znak czasu w muzyce. Owocem takiej muzycznej erudycji jest wybitny album Vivaldi: Jupiter sygnowany przez mistrza lutni – dyrektora muzycznego Thomasa Dunforda. Jak to w życiu bywa, trafiłem nań bardzo przypadkowo. Pewnego razu włączyłem popularną francuską telewizję muzyczną (klasyczną) i recital Dunforda ze zjawiskową mezzosopranistką Leą Desandre – przepraszam za kolokwializm – wbił mnie w fotel. Chęć szybkiego nadrobienia zaległości poskutkowała pozyskaniem tego albumu. Obok siedmiu wspaniale wykonanych arii i pieśni Antonia Vivaldiego dostajemy Koncert lutniowy D-dur RV 93 oraz zagrany brawurowo i po mistrzowsku Koncert fagotowy g-moll RV 495 (solista: Peter Whelan). Na koniec coś Państwu zdradzę: to jedne z najpiękniejszych 78 minut, które ostatnio przeżyłem, obcując z muzyką. Wracałem do albumu Vivaldi: Jupiter wielokrotnie, więc ostrzegam: nie włączajcie tej płyty przed wyjściem z domu! Bo zasłuchacie się i spóźnicie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu