Włodzimierz Rędzioch: – Zaczęłaś swoją karierę watykanistki w roku, który przeszedł do historii jako „rok trzech papieży”...
Valentina Alazraki: – Śmierć Pawła VI sprawiła, że zostałam w Rzymie. Później był jego pogrzeb, po nim pierwsze konklawe, wybór Jana Pawła I i jego nagła śmierć, a następnie, w październiku, drugie konklawe. I tak stałam się świadkiem wyboru kard. Karola Wojtyły. Moi szefowie z meksykańskiej telewizji natychmiast się zorientowali, że jest to rewolucyjne wydarzenie, dlatego poprosili mnie, abym została w Rzymie. Tym bardziej że wkrótce Jan Paweł II ogłosił swoją pierwszą podróż poza granice Włoch – do mojego kraju, do Meksyku. Los zatem chciał, bym pozostała w Rzymie...
– Czy spodziewano się tej wielkiej zmiany w Kościele, którą był wybór Jana Pawła II, kardynała spoza Włoch?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Zdecydowanie nie. Na pierwszym konklawe w 1978 r. mówiono o dwóch „papabili”, tzn. o kardynałach Sirim i Benellim, ale w końcu wybrano – Lucianiego.
– Czy podczas drugiego konklawe watykaniści brali pod uwagę wybór kard. Wojtyły?
– Nazwiska Wojtyły nie było wśród „papabili”. Tylko kilku dziennikarzy liczyło się z jego ewentualnym wyborem.
Reklama
– Więc i dla Ciebie była to niespodzianka – wybór nieznanego kardynała. Chciałaś się o nim dowiedzieć czegoś więcej?
– Natychmiast pojechałam do Polski, aby odwiedzić miejsca związane z życiem Karola Wojtyły, takie jak Wadowice i Kraków. Przeprowadziłam rozmowy z ludźmi, którzy znali go jako ucznia, księdza, biskupa i kardynała. Ci ludzie mówili mi także o jego pasji, którą były poezja i teatr, ale też o szczególnych relacjach ze środowiskiem żydowskim – dlatego pojechałam również do Auschwitz. Dzięki temu mogłam opowiadać o różnych doświadczeniach życia nowego biskupa Rzymu. Do tej pory nie znano bowiem papieża, który w swym życiu był robotnikiem, aktorem, który jeździł na nartach, pływał kajakiem, chodził po górach.
– A jak postrzegałaś Polskę i Polaków?
– Dla Polaków wybór arcybiskupa krakowskiego na papieża był rodzajem cudu. Ludzie pokładali wszystkie nadzieje w Janie Pawle II, zarówno polityczne – mieli nadzieję na wyzwolenie z komunizmu, jak i religijne – chodziło o wolność religijną. Była to narodowa, patriotyczna i religijna duma z faktu, że papieżem został Polak. Zrozumiałam to wszystko jeszcze lepiej, kiedy pojechałam z nim do Polski w 1979 r. Pamiętam Mszę św. na pl. Zwycięstwa w Warszawie z milionem ludzi, kiedy Papież wzywał Ducha Świętego, by przemienił oblicze ziemi. To była mowa piorunująca, która zmieniła Polskę i świat. Myślę, że mur berliński zaczął się walić już podczas tej pierwszej papieskiej podróży do Polski.
Reklama
– Jakie były reakcje ludzi spoza Polski na nowego papieża?
– My, Meksykanie, patrzymy na Jana Pawła II z perspektywy jego podróży do Meksyku, szczególnie tej pierwszej. Meksykanie zakochali się w Papieżu – uważali go za osobę, która przełamała wiele schematów i tabu, człowieka o wielkiej charyzmie i dobroci, a zarazem postępowego na płaszczyźnie społecznej. Papież mówił o prawach ludności tubylczej, rolników i pracowników, oraz podkreślał, że własność prywatna jest obciążona hipoteką społeczną.
– Czy było coś, co Ciebie szczególnie uderzało w osobie Jana Pawła II?
Reklama
– Jego potężna osobowość, charyzma i wielka zdolność komunikowania się z ludźmi. Z upływem czasu byłam pod coraz większym wrażeniem faktu, że z jednej strony miał on charyzmę, prawie „sakralność”, a z drugiej – emanował ciepłem, które sprawiało, że każda osoba czuła się w jego obecności swobodnie. Miał zdolność dostosowywania się do każdego audytorium: młodzieży, osób starszych, zakonnic, naukowców, artystów, biskupów itd. Miał też dar prostego wyjaśniania trudnych pojęć, nawet gestem. Jak nikt inny wiedział, jak korzystać z telewizji – wtedy jeszcze nie było sieci społecznościowych. W pierwszej części pontyfikatu Papież wydawał mi się swego rodzaju krzyżowcem, który, wsparty na swym pastorale, podróżował po całym świecie, aby głosić wolność człowieka i wolność religijną, był bowiem przekonany, że mocą wiary można zburzyć mury. My, towarzyszący mu wówczas dziennikarze, mieliśmy wrażenie, że jesteśmy świadkami Historii – tej pisanej dużą literą.
– Niektórzy porównują Jana Pawła II do św. Pawła – pierwszego wielkiego misjonarza Kościoła...
– To słuszne porównanie. Jan Paweł II miał tę ideę misji, chciał ponieść orędzie Chrystusa w najodleglejsze miejsca na ziemi. Powiedział mi kiedyś, że podczas swojej pierwszej podróży do Meksyku zrozumiał, jaki powinien być jego pontyfikat – wędrowny. W Meksyku widział miliony ludzi stojących wzdłuż dróg, którzy oczywiście, nie mogli się udać do Rzymu, aby go zobaczyć. Dlatego to on musiał iść do ludzi.
– Co z papieskich podróży zapisało Ci się w pamięci najmocniej?
Reklama
– Przesuwają się przed moimi oczami tysiące obrazów. Powinnam powrócić do pierwszej podróży Jana Pawła II do Meksyku, kiedy pocałował on tę ziemię. Naród meksykański nigdy nie zapomniał tego gestu – Ojciec Święty, który przybywa, klęka i całuje ich ziemię! Pamiętam Papieża w Polsce na pl. Zwycięstwa. Papieża z Matką Teresą w Kalkucie w domu umierających. Pamiętam wizyty Jana Pawła II w Afryce, w Senegalu, na wyspie Gorée, skąd wysyłano niewolników. Pamiętam go na górze Nebo w Jordanii, kiedy jak nowy Mojżesz patrzył na Ziemię Obiecaną. Pamiętam, jak zbliżał się – podpierając się laseczką – do Ściany Płaczu, by zostawić swój liścik. Pamiętam go na Kubie z Fidelem Castro, który uczestniczył we Mszy św. Pamiętam Światowe Dni Młodzieży w Manili, gdzie nigdy dotąd w historii nie było tak wielu ludzi – 3-4 mln młodych, a Papież musiał przylecieć helikopterem, ponieważ nie mógł przejechać samochodem. Ale najmocniej zapisały mi się w pamięci obrazy z ostatnich podróży Jana Pawła II. Przede wszystkim kanonizacja Juana Diego w bazylice w Guadalupe, gdzie wydawało się, że Papież umrze – Meksykanie nigdy nie zapomnieli tej ekstremalnej ofiary Papieża, który pojechał do nich w bardzo ciężkim stanie, ale chciał się pożegnać z Meksykiem, kanonizując Juana Diego. Pamiętam też ostatnią podróż Jana Pawła II do Lourdes, moment, w którym ukląkł w Grocie Objawień i nie mógł już wstać – ks. Marini i ks. Dziwisz musieli go podnosić.
– Niektórzy mówią, że Jan Paweł II, podróżując tak wiele, zaniedbał kurię i zarządzanie Kościołem. Czy zgadzasz się z tym stwierdzeniem?
– Jego priorytetem była misja – jego zainteresowanie kurią było mniejsze. Jan Paweł II prawdopodobnie sądził, że w tamtym historycznym momencie sekularyzacji i podziału świata na dwa bloki musiał być misjonarzem świata. Do rozwiązywania wewnętrznych problemów delegował inne osoby i ufał swoim współpracownikom. Czy wywiązywali się oni ze swych obowiązków – to już inna sprawa.
– Jan Paweł II był w niektórych kręgach postrzegany jako papież antykomunistyczny i konserwatywny i z tego powodu był krytykowany, a nawet zwalczany. Czy czułaś tę wrogość w stosunku do Papieża?
– Z pewnością pojawiały się krytyki, ale trafiały one tylko do gazet, ponieważ nie było wtedy sieci społecznościowych, które dziś nasilają, często nieproporcjonalnie, każdą krytykę. Dostrzegałam tę krytykę, ale przede wszystkim widziałam ogromną miłość milionów ludzi na całym świecie do Jana Pawła II. Mam w pamięci jego pogrzeb – uważam, że było to wydarzenie wyjątkowe w historii, które się już nie powtórzy. Miliony ludzi, którzy przybyli do Rzymu, aby go pożegnać – wtedy można było zobaczyć, jak wiele ten Papież „zasiał” w ludzkich sercach.
Reklama
– Codziennie spotykam ludzi, którzy zachowali wiarę – a niektórzy nawet odkryli powołanie do kapłaństwa lub życia zakonnego – dzięki wierze i świadectwu Jana Pawła II. Teraz pewne środowiska chcą podważyć autorytet Kościoła, oczerniając Jana Pawła II i podstępnie przeciwstawiając go obecnemu Papieżowi. Nawet w niektórych środowiskach kościelnych podejmowane są próby umniejszenia znaczenia pontyfikatu Jana Pawła II i obwiniania go za domniemane skandale i błędy. Jak Ty przeżywasz tę sytuację?
– Z wielkim smutkiem i bólem. Nigdy nie należy rezygnować z pozytywnego dziedzictwa, a pontyfikat Jana Pawła II był naprawdę wielce pozytywnym wkładem w życie Kościoła i milionów ludzi na świecie. Rezygnacja z kultywowania jego dziedzictwa jest wielkim błędem. Szczególnie dzisiaj, w czasach kryzysu Kościoła, musimy odkryć na nowo wiele przesłań Jana Pawła II. Spotykam ludzi, którzy z dumą nazywają siebie „pokoleniem Jana Pawła II”, i jeśli dzisiaj są dobrymi katolikami i przyzwoitymi ludźmi, to dlatego, że postępowali zgodnie z naukami Papieża. Moim zdaniem, dziś jeszcze bardziej powinniśmy docenić to wszystko, co Jan Paweł II zrobił, np. dla młodzieży czy dla rodziny.
– W tym kontekście uderzają mnie słowa, wypowiadane nawet przez niektórych katolików, o potrzebie dokonania rewolucji w Kościele. Przecież rewolucji dokonuje się, gdy to, co mamy, jest do wyrzucenia...
– Kościół nie może zniszczyć przeszłości, mówiąc, że nie była dobra. Można coś zmienić, trzeba jednak zachować całe dobro minionego okresu. Uczucia, którymi ogromna większość ludzi darzy Jana Pawła II, pokazują, że jego trwający 26,5 roku pontyfikat był czymś pozytywnym.
Reklama
– Ostatnie oskarżenia wobec Jana Pawła II dotyczą wykorzystywania nieletnich przez duchowieństwo, tak jakby Papież nie reagował wystarczająco na te zbrodnie. Rozmawiałaś o tym również z papieżem Franciszkiem. Największy rozgłos miała sprawa nadużyć dokonanych przez założyciela Legionu Chrystusa ks. Marciala Maciela. Ty również zajmowałaś się tą sprawą. Jakie zdanie wyrobiłaś sobie na ten temat?
– Jestem przekonana, że Jan Paweł II nie zetknął się z prawdziwymi zarzutami nadużyć, które dotyczyły założyciela Legionu Chrystusa. Jestem o tym przekonana także ze względu na zachowanie kard. Ratzingera, a następnie Benedykta XVI w stosunku do Jana Pawła II. Były oskarżenia, które Papież uważał za fałszywe, bo zostały mu przedstawione jako spisek przeciwko Kościołowi. Również Marcial Maciel przysięgał mu, że wszystkie zarzuty są fałszywe. I nie zapominajmy, że Papież pochodził z kraju, w którym preparowano fałszywe oskarżenia w celu dyskredytowania lub szantażowania księży. Wydaje się, że dopiero pod koniec życia kard. Ratzinger poinformował go o powadze oskarżeń, a wtedy Papież udzielił mu upoważnienia do kontynuowania dochodzenia. Ten fakt potwierdził papież Franciszek w pierwszym wywiadzie, którego mi udzielił. Powiedział, że Jan Paweł II polecił kard. Ratzingerowi kontynuować śledztwo. Drugim faktem jest to, że to nie Papież sprzeciwiał się kard. Ratzingerowi, ale niektórzy z jego współpracowników. Franciszek podczas lotu mówił dziennikarzom o spotkaniu, na które kard. Ratzinger przyniósł całą dokumentację przeciwko Macielowi. Gdy wyszedł z tego spotkania, powiedział: „Wygrała druga strona”. Ale Jan Paweł II nie uczestniczył w tym spotkaniu! I ten fakt potwierdzili mi zarówno Franciszek, jak i abp Scicluna, który był na tym spotkaniu obecny.
Reklama
– O tym, co kard. Ratzinger myślał o Janie Pawle II, świadczą dobitnie słowa z wywiadu, którego mi udzielił: „To, że Jan Paweł II był święty, przez lata wspólnej pracy stawało się dla mnie ciągle na nowo i coraz bardziej oczywiste”. Na czym, według Ciebie, polegała świętość Jana Pawła II?
– Myślę, że jego świętość jest związana z jego wiarą, siłą modlitwy, jego wielkim człowieczeństwem. Był osobą na wskroś uczciwą i konsekwentą w działaniu – nie było rozbieżności między tym, co mówił, a tym, co czynił.
– Na początku pontyfikatu jednym z krytyków Jana Pawła II był Domenico Del Rio z „La Repubblica”. Wiele lat później, gdy umierał, powiedział znaczące słowa: „Jeżeli płomień mojej wiary nigdy nie zgasł, to tylko dlatego, że widziałem wiarę Jana Pawła i nadal wierzyłem”. Zgadzasz się z tym, że w gruncie rzeczy największą zasługą Papieża było umocnienie braci w wierze, o co Jezus prosił Apostołów?
– Absolutnie tak. Jan Paweł II był człowiekiem o niezwykłej wierze i przekazywał niesamowitą siłę. Wszystko, co zrobił „na zewnątrz”, można zrozumieć, jeśli spojrzymy na jego „wnętrze”, na jego wiarę. I ta wiara była szczególnie widoczna, kiedy odprawiał Mszę św. Widząc go w prywatnej kaplicy, ale także podczas publicznych uroczystości, my, dziennikarze, mieliśmy wrażenie, że był całkowicie nieobecny, że rozmawiał z Bogiem lub z Madonną. Zawsze miał przy sobie różaniec, a modlitwa była dla niego jak powietrze, którym oddychał.
– A kim był Jan Paweł II dla Ciebie osobiście?
– Jan Paweł II był częścią mojego życia nie tylko zawodowego, ale także prywatnego. Lata jego długiego pontyfikatu były również najważniejszymi latami mojego życia osobistego, wtedy to bowiem poznałam męża i założyłam rodzinę – moje córki również spotkały Papieża. Wszystkie moje osobiste wspomnienia przeplatają się ze wspomnieniami o Janie Pawle II, który stał się dla mnie ojcem, do którego byłam przywiązana. Kiedy zmarł, w moim domu przeżywaliśmy to jako śmierć w rodzinie, tak jakby odszedł ktoś z naszych bliskich. Po raz ostatni widziałam go trzy dni przed śmiercią, w środę, która była dniem audiencji – ukazał się w oknie swego apartamentu. Byłam z grupą Meksykanów, którzy przybyli do Rzymu do Papieża. Mówili mi: „Papież towarzyszył nam przez 26 lat naszej historii, a teraz, kiedy odchodzi, chcemy być blisko niego”. Powtarzali to też inni ludzie, którzy przybyli do Rzymu w dniach jego agonii i śmierci. Ja do dziś tęsknię za nim nie tylko jako za papieżem, ale też jako za osobą, która towarzyszyła mi w życiu przez ponad ćwierć wieku.
Valentina Alazraki
urodziła się w Meksyku, ale od 1974 r. mieszka w Rzymie, gdzie pracuje dla meksykańskiej telewizji. Jest jedną z watykanistek o najdłuższym stażu zawodowym.
Uczestniczyła w 100 ze 104 zagranicznych podróży Papieża Polaka i była pierwszym dziennikarzem, który przeprowadził z nim wywiad w samolocie (było to podczas pierwszej podróży zagranicznej Jana Pawła II do Meksyku, w styczniu 1979 r.).
W ciągu tych lat Jan Paweł II stał się dla niej osobą bardzo bliską, nie tylko jako papież, ale również jako człowiek.