Bolesnych rocznic nie świętujemy, a tym bardziej nie świętujemy radośnie. Bolesne rocznice uroczyście i z powagą wspominamy, ewentualnie godnie upamiętniamy. Dotyczy to zarówno tragicznych wydarzeń (wojen, powstań itp.), jak i osób, które stały się bohaterami, ale często, niestety, także ofiarami (co czasami ze sobą współgrało) tych wydarzeń.
Nieodzownym elementem takiego celebrowania bolesnych rocznic jest szacunek – dla prawdy historycznej, dla ludzi oraz ich patriotyzmu, heroizmu i poświęcenia, wreszcie dla majestatu śmierci. Wówczas nie ma mowy o uciekaniu od historii bądź o jej relatywizowaniu, o rozmywaniu odpowiedzialności za zbrodnie, o radosnych pochodach i tańcach przy okazji „wspólnego świętowania”.
Skąd w związku z 80. rocznicą wybuchu II wojny światowej wzięła się u niektórych tak rażąca nieadekwatność określeń? Z niewiedzy czy braku wrażliwości? Z niedoświadczenia czy infantylizmu? Z chęci kreowania nowej rzeczywistości czy woli przypodobania się tym, którzy „wspólne świętowania” chętnie skorelowaliby ze wspólną odpowiedzialnością za wojnę – najstraszniejszą z dotychczasowych wojen ludzkości – której Polska była pierwszą ofiarą i w której wyniku poniosła największe straty? W tym wypadku żadna odpowiedź nie jest dobra!
Pomóż w rozwoju naszego portalu