Gdy pisarz, czasami literat, a niekiedy felietonista, pozazdrości kolegom występów z mikrofonem, wychodzi to, co musi wyjść, np. płyta „Mickiewicz – Stasiuk – Haydamaky”, na której słowa udostępnia Mickiewicz, muzykę – Haydamaky, a Stasiuk, Andrzej Stasiuk – melodeklamację. Mickiewicz jest dobry, Haydamaky – niczego sobie, a Stasiuk – jedynie ciekawostką (jak napisała jego ulubiona gazeta, „na śpiew pełną piersią się nie odważył”). „Stepy akermańskie” czy „Reduta Ordona” w wykonaniu Haydamaków – ukraińskiego zespołu folk-rockowego, grającego na co dzień mieszankę ska, reggae, rocka, dubu i tradycyjnej muzyki ukraińskiej – brzmią nieźle, ale raczej wbrew Stasiukowi, a nie dzięki. W sumie płyta udana, o której Stasiuk napisał na okładce: „Bez trudu można sobie wyobrazić pana Adama, jak improwizuje na scenie wsłuchany we własne słowa, a zarazem w puls basu, bębnów i gitary jakiegoś zespołu, który udało mu się zebrać tam, gdzie aktualnie przebywa, czyli najpewniej w niebie. A dobrych muzyków jest tam wielu”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu