W tej informacji moją uwagę przyciągnął tytuł. Jak wiadomo, tytuły są zwykle mniej lub bardziej, ale zawsze przesadzone, aby przyciągnąć uwagę czytelnika i zachęcić go do przeczytania tekstu. „Czy kościelna szkoła zostanie zmuszona do odrzucenia Pisma Świętego, zdjęcia krzyży i zakazu zgromadzeń religijnych?” – pod tym ostatnim sformułowaniem mieści się modlitwa. No tu już przesadzili – pomyślałem w pierwszej chwili. Przecież to niedorzeczne, żeby w szkole, która jest własnością kościelną, zakazać czegoś, co stanowi serce wiary, co jest najświętsze. Przecież nawet jeżeli komuś się nie podoba – a wiemy, że nie podoba się dziś wielu – to zmienia się szkołę i do widzenia. Okazuje się jednak, że tytuł nie był specjalnie przerysowany. Tak, grupa rodziców uczniów jednej ze szkół chrześcijańskich, prowadzonej przez Kościół anglikański w 60-tysięcznym miasteczku Tunbridge Wells na południowych wschodzie Wielkiej Brytanii, przygotowała 13-stronicowy dokument, w którym dała upust swojej złości i wyliczyła, co im się nie podoba w chrześcijańskiej szkole, a chodzi m.in. o Pismo Święte, krzyż i wspólną modlitwę. Jeszcze jakiś czas temu wydawało się to absurdalne, aby żądać usunięcia z wyznaniowej szkoły znaków wspólnoty religijnej, do której szkoła należy i która jest jej organem prowadzącym. Zdaje się, że przekroczyliśmy kolejną barierę. Zresztą zarząd szkoły do tego zachęcił, wcześniej bowiem nie walczył skutecznie w obronie jednej z organizacji charytatywnych działających na terenie placówki. Nie podobała się ona tej samej grupie rodziców rozrabiaków, bo w jej ramach dzieci były uczone, że mężczyzna nie może poślubić mężczyzny i że istnieje piekło, do którego idą grzesznicy. Komentatorzy mówią, że na naszych oczach kończy się właśnie wolność religijna, czego Tunbridge Wells jest najlepszym przykładem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu