Donald Trump, przemawiając na placu Krasińskich w Warszawie, nie „przejęzyczył się” w kwestii „obozów śmierci”, jak to w 2012 r. zdarzyło się jego poprzednikowi, nie pomylił też Powstania Warszawskiego z powstaniem w getcie warszawskim. Ze swobodą i precyzją operował takimi szczegółami, m.in. o powstańczej Warszawie, że znajomości tematu nie powstydziłby się niejeden wzięty historyk. Przy czym raczej nie mam na myśli tych historyków, którzy jeszcze niedawno zasiadali w Polsce na wysokich urzędach. Poziomu wiedzy historycznej tych person lepiej może nie dociekać...
Pewnie, pewnie, amerykańskiemu prezydentowi to przemówienie też ktoś napisał. Nawet padły nazwiska konsultantów (prof. Marek Jan Chodakiewicz i John Lenczowski). Ale po pierwsze – trzeba chcieć i wiedzieć, do kogo się zwrócić o pomoc i konsultacje, po drugie – trzeba odpowiednio to przemówienie wygłosić. Bo na nic najwznioślejsze słowa, na nic najdoskonalszy teleprompter, gdyby zawiódł mówca.
Prezydent Donald Trump – jak nikt inny od dawna – porwał nas swoim przemówieniem, dowartościował i dodał otuchy. To wcale niemało, gdy niektórzy, w ramach „pedagogiki wstydu”, od lat każą nam się tylko bić w piersi za wydumane winy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu