W trwającym Roku Świętym Miłosierdzia do 460 parafii w archidiecezji krakowskiej wysłane zostały pakiety z informacjami dotyczącymi działalności Apostolatu Ratunku Konającym (ARK-a), który kilka lat temu powstał przy sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach. Materiały te trafią również do 1600 innych miejsc – sanktuariów, katedr, zgromadzeń męskich i żeńskich, hospicjów i kaplic wieczystej adoracji w Polsce. Ostatnie ataki terrorystyczne w Brukseli skłaniają do refleksji, że modlitwa o szczęśliwą śmierć jest potrzebna wszystkim mieszkańcom ziemi, niezależnie od tego, czy poprzedzi ją długi okres choroby, czy przyjdzie nagle i niespodziewanie jak złodziej... Jak podkreśla ks. Piotr Mikołaj Marks, inicjator dzieła ARK-i, modlitwa za konających to prośba o ufność, że Boże Miłosierdzie jest większe niż wszystkie grzechy świata, bo Bóg pragnie nam przebaczać, kocha każdego z osobna miłością wyłączną, większą niż śmierć.
Zależni od twojej modlitwy
Reklama
Jedną z osób, która włączyła się w działania Apostolatu już na samym początku, jest Sabina Borsuk, wolontariusz Hospicjum Dobrego Samarytanina w Lublinie. – Od niemal pięćdziesięciu lat towarzyszę chorym i konającym – opowiada. – To doświadczenie stanowi dobre podłoże do zrozumienia, jak wielką wartość dla ich wieczności mają post i modlitwa. Dla dzieł duchowych nie ma barier czasu ani odległości, jeśli w naszych sercach pragniemy, wzorem św. Faustyny, pomóc osobom konającym. Wszystko, co robimy w dziełach ARK-i, opiera się na prośbie Pana Jezusa skierowanej do św. Faustyny w „Dzienniczku”: „Módl się, ile możesz, za konających, wypraszaj im ufność w moje miłosierdzie, bo oni najwięcej potrzebują ufności, a najmniej jej mają. Wiedz o tym, że łaska wiecznego zbawienia niektórych dusz w ostatniej chwili zawisła od twojej modlitwy. Ty znasz całą przepaść mojego miłosierdzia, więc czerp z niego dla siebie, a szczególnie dla biednych grzeszników. Prędzej niebo i ziemia obróciłyby się w nicość, aniżeliby duszę ufającą nie ogarnęło miłosierdzie moje” (Dz. nr 1777).
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Krystyna
Reklama
– Doświadczeń modlitwy przy chorych jest bardzo dużo – odpowiada p. Sabina. – Wszystkie świadczą o tym, że modlitwa Koronką za Konających, nawet w ostatnich dniach i godzinach życia, pomogła nie tylko odchodzącej osobie, ale często jej rodzinie. Podam przykład zmarłej 53-letniej Krystyny. Dowiedziałam się, że od kilku miesięcy choroba nowotworowa rozsiewała się u niej po całym organizmie. Ogromny ból fizyczny w ostatnim okresie narastał z każdym dniem. Znałyśmy się trochę na gruncie zawodowym, więc postanowiłam ją odwiedzić. Nic nie wiedziałam o jej relacji do Boga. Już przy pierwszej wizycie przekonałam się, że ona i cała jej rodzina żyją daleko od Kościoła i sakramentów. Wyszłam od niej z myślą, jak im pomóc, zwłaszcza odchodzącej Krystynie. W rozmowie z koleżanką z Krakowa ustaliłyśmy, że jej imię zostanie włożone do koszyczka na całe 24 godziny adoracji pierwszopiątkowej w Łagiewnikach. Zgłaszałyśmy ją także sms-em (505-060-205) do Koronki za Konających (KzK). Cudem udało się umieścić Krysię, jeszcze przytomną, na dwa dni przed śmiercią w hospicjum, co dawało nadzieję na spotkanie z kapłanem. Przygotowana przeze mnie poprosiła naszego kapelana o „wszystko kompleksowo” – spowiedź, Komunię św. i sakrament chorych. A było to w piątek rano. Po tej niewysłowionej łasce Pana mówiła do mnie, że jest szczęśliwa, choć jej organizm był już prawie w agonii. W sobotę przed południem dostała krwotoku. Straciła przytomność. Jej imię znów zostało wysłane sms-em do KzK. Tymczasem ja tego dnia byłam u ciężko chorego brata mojego męża w odwiedzinach, 100 km od Lublina. Gdy zadzwoniła do mnie pielęgniarka i powiedziała o zaistniałej sytuacji u Krysi, poprosiłam, by zapaliła przy niej świecę i odmówiła Koronkę. Mąż szybko przywiózł mnie do hospicjum. Ogromne było zdziwienie pielęgniarki oraz matki i córki Krystyny, bo po czterech godzinach nieprzytomności odzyskała świadomość i na moje słowa: Krysiu, już jestem, wiem, że na mnie czekałaś, świadomie odpowiedziała: – Tak, Sabinko, czekałam na ciebie. Dałam jej swój różaniec, a ona obejrzała go i przytuliła. Klęcząc przy jej łóżku, modliłam się, aż do spokojnego momentu jej odejścia o 20.18, kiedy dusza Krysi, jak motyl z kokonu, uleciała z umęczonego chorobą ciała. Byłam spokojna, że jej Anioł poprowadzi ją do Boga.
To wydarzenie nie zakończyło się na cudzie nawrócenia Krystyny, także jej mama i obie córki po wielu latach przystąpiły do spowiedzi i Komunii św.
Szczególna łaska
Reklama
– Miesiąc później – opowiada p. Sabina – tuż przed Wigilią zmarł w szpitalu, przytulony do mojego ramienia, brat mojego męża, Roman, którego imię wielokrotnie wysyłałam do KzK. Dziękuję Panu za łaskę dobrego kontaktu z chorymi. Ofiarowany czas bez pośpiechu i modlitwa to istotne elementy samarytańskiej posługi. Czasami towarzyszący bliscy są tak pogrążeni w smutku, bo odejście kochanej osoby to wielka trauma, że bezinteresowne wsparcie modlitwą jest tu nieocenione. My, wolontariusze, jesteśmy również wsparciem dla posługi duchowej kapelana. Są sytuacje, że chory po wielu latach oddalenia od Boga z pomocą modlitwy, także tej z KzK, przełamuje lęk i przystępuje do sakramentu pojednania. Opatrzony Wiatykiem umiera ufnie, z mniejszym lękiem. Bywa też, że staje się zdrowszy i z radosnym sercem wraca do domu – mówi p. Sabina i opowiada inną historię: Samotna, pobożna Basia bardzo pragnęła święta spędzić w domu, lecz uniemożliwiał to jej stan zdrowia i brak pomocy opiekunki w tych dniach. Miłosierdzie Boże sprawiło, że odeszła do Pana w Wigilię Bożego Narodzenia. Tam czekał na nią nieżyjący od czterech lat mąż. Każdy człowiek ma wielką wolę życia. I ten głęboko wierzący, i niewierzący. Co myśli nawet niepojednany z Bogiem konający, często wie tylko sam Bóg.
Święta chwila
W każdy pierwszy piątek miesiąca w kaplicy Wieczystej Adoracji w Łagiewnikach trwa 24-godzinne czuwanie w intencji konających. Czuwający modlą się w ciszy, wynagradzając za grzechy dochodzących do kresu życia. – Tu odczuwam najpiękniejszą z możliwych bliskość Boga – wyznaje p. Sabina. – Ciche modlitwy w intencji konających, otulane niewysłowionym Majestatem Bożego Miłosierdzia, tak wymownie płynące z Hostii Świętej, to dar modlitwy dający rozliczne owoce – a noc mija jak święta chwila. Po mojej pierwszej adoracji 6 grudnia 2013 r. o godz. 16.00 bardzo spokojnie zmarł Zdzisław: w swoim własnym domu, przy kochającej żonie. W sobotę rano żona zmarłego ze wzruszeniem dziękowała mi telefonicznie za modlitwę podczas adoracji, za jego piękną i spokojną śmierć mimo że bardzo cierpiał z powodu ciężkiej choroby nowotworowej. Takich przykładów jest bardzo dużo, a adorować możemy Pana Jezusa również w swojej własnej parafii.
Modlitwa za umierających wydaje się wpisana w misję hospicjum. Czy jednak wszyscy pracownicy hospicjum to osoby wierzące? – dopytuję.
– W hospicjum nie da się pracować bez wiary, bo próg życia wiecznego jest namacalny jak mało gdzie. Kilka wolontariuszek naszego hospicjum należy do Dzieła Pokutnego. W wybranym dniu ofiarujemy indywidualnie post i modlitwę wynagradzającą za grzechy wszystkich konających. Najważniejszy jest duchowy wymiar posługi chorym i ich rodzinom, bo jest to moment decydujący o wieczności. Gdy chory ma wiarę i świadomość istnienia duszy, wie, że zamyka się jedynie ziemski wymiar jego doczesności. Ma nadzieję, że miłosierdzie Boże otuli jego duszę. Przyjmuje wtedy Wiatyk i jest pogodzony ze swoim odejściem. Natomiast gdy umiera człowiek niewierzący, widzi przed sobą pustkę i nicość. Dawniej, gdy nie mieliśmy pomocy dzieła ARK-i, nieraz byłam świadkiem odchodzenia osób niewierzących w dziwnych męczarniach. Nawet etatowe pielęgniarki patrzyły z lękiem i współczuciem na zdarzające się czasami przejmujące zachowania pacjentów, niemogących skonać, a niepojednanych z Bogiem. Przekonywało to nas, że choć niewidzialny jest wymiar duszy, to ona istnieje naprawdę – mówi p. Sabina.
Ostatnia deska ratunku
Poruszyło mnie świadectwo p. Sabiny. Modlitwa za konających powinna stać się codzienną modlitwą Kościoła. Niby to oczywiste, a jednak... nieczęsto zamawiamy Msze św. za umierających. Warto zapoznać się z działaniami Apostolatu Ratunku Konającym (arka.milosierdzie.pl), szczególnie w Roku Świętym Miłosierdzia, zaprosić jego członków do podzielenia się świadectwem w wybranej parafii. Włączenie się w te dzieła nie wiąże się z wielkim trudem, a może być ostatnią deską ratunku dla umierających, a kiedyś, być może, i dla nas samych...