KS. IRENEUSZ SKUBIŚ: – Rok Święty Miłosierdzia to znamienny czas dla zakonu, który w swojej nazwie ma określenie: dobrzy bracia (bonifratrzy). Dobry brat jest bardzo oczekiwany, gdy ktoś jest w potrzebie, gdy jest chory. Bonifratrzy posługują chorym w szpitalu oraz aptece. Proszę nam opowiedzieć o bonifratrach, o św. Janie Bożym, o genezie zakonu i jego topografii na innych kontynentach.
Reklama
BR. FRANCISZEK SALEZY CHMIEL OH: – Cieszymy się z możliwości bycia gościem na łamach „Niedzieli” – sam zawsze ją czytam i z wielkim sentymentem wspominam nasze pierwsze spotkanie, które miało miejsce w Nazarecie parę lat temu. „Niedziela”, którą tamtejsza nasza wspólnota otrzymuje w cotygodniowej poczcie, jest niejako ambasadorem Polski w Izraelu. Ten wątek wiąże się z moją wielką wdzięcznością wobec Księdza Infułata.
Gdy chodzi o Rok Święty Miłosierdzia i skojarzenie z dobrymi braćmi: naszym wzorem jest św. Jan Boży (8 marca 1495 – 8 marca 1550), człowiek niezwykle otwarty na znaki czasu. Był pasterzem, pomagał w gospodarstwie; gdy dorósł, był żołnierzem, walczył również przeciwko islamowi. Ale też zderzył się z rzeczywistością walki wewnętrznej – był człowiekiem o głębokiej wrażliwości i zaczęła się w nim budzić potrzeba świadczenia miłosierdzia, która przybrała kształt pomocowy. Miał ciekawy epizod w swoim życiu: gdy wędrował, zobaczył małe dziecko, które trzymało w ręku owoc granatu – to symbol, który towarzyszy nam od początku istnienia zakonu. Okazało się, że tym dzieckiem jest Pan Jezus. Skierował on wtedy do Jana takie słowa: „«Granada» – nazwa miasta w Hiszpanii i owoc granatu – będzie twoim krzyżem”; stąd symbolika granatu i krzyża. Św. Jan udał się więc do Granady, przeszedł różne koleje losu, podejmował różne prace, ale też zawsze dbał o chrześcijańską formację dzieci – to była jego ewangelizacja miłosierdzia.
Mimo że był blisko Boga, to jednak widział w sobie wiele zła, które w nim tkwiło, i chciał z tym walczyć. Pewnego razu trafił do kościoła Franciszkanów, gdzie apostoł Andaluzji Jan z Ávila wygłaszał wspaniałe kazanie pasyjne o nawróceniu. Tak się tym przejął, tak był poruszony słowami kapłana, że wybiegł na ulicę i zaczął rozdzierać szaty – to był gest żałowania za grzechy. Został posądzony o postradanie zmysłów i trafił do szpitala dla obłąkanych. Tam zobaczył, jak traktowani są ludzie chorzy, którymi właściwie nikt się nie zajmuje. XVI-wieczne metody terapii psychiatrycznej były makabryczne: polewanie zimną wodą, biczowanie czy inne tortury, żeby zmniejszyć napięcie, ludzkie emocje. On sam też tego doświadczył. Po krótkim czasie wydobrzał i zaczął pomagać ludziom chorym – praktycznie stał się ich protektorem. Z czasem pozyskał towarzyszy i dał początek zakonowi szpitalnemu zwanemu dobrymi braćmi – bonifratrami.
Św. Jana Bożego nazywamy apostołem miłosierdzia. To piękna zbieżność, Rok Święty Miłosierdzia jest zatem znamienny dla zakonu. Od listopada 2015 r. przyglądamy się swojemu powołaniu i staramy się dedykować nasze życie, nasze postawy i nasze dzieła służbie miłosierdzia.
Gdy chodzi o topografię – jesteśmy na pięciu kontynentach, we wszystkich ośrodkach jest nas razem 1,7 tys. braci; w Polsce – 74 braci po ślubach wieczystych, 18 – po ślubach czasowych, 2 nowicjuszy i 1 kandydat.
– Gdzie jesteście w Polsce i ile macie szpitali?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Szpitalnictwo w Polsce zaczęło się już w 1609 r., kiedy Zygmunt III Waza sprowadził bonifratrów do Krakowa, by go wyleczyli. W ramach dziękczynienia powstał pierwszy szpital – św. Urszuli, a potem nastąpił proces powstawania nowych placówek. Największy wzrost liczby szpitali nastąpił w XVIII-XIX wieku, potem była ich kasata i dopiero teraz jest reaktywacja – reaktywacja prowincji nastąpiła w 1920 r. Pierwszy szpital odzyskaliśmy w 1997 r., ostatnie szpitale – 2 lata temu we Wrocławiu. Mamy 5 odzyskanych szpitali, 5 domów opieki, poradnie ziołolecznicze, poradnie specjalistyczne lekarskie, prowadzimy też działalność rehabilitacyjną.
– Dane mi jest przebywać w Szpitalu Bonifratrów w Łodzi. Proszę opowiedzieć o jego specyfice.
Reklama
– Szpital ten ma bardzo ciekawą historię. Po obserwacji środowiska łódzkiego, w 1924 r. prowincjał naszego zakonu zaproponował braciom, żeby przyjechali do Łodzi i na peryferiach miasta rozpoczęli działalność pomocową. Zamieszkali w zakupionym folwarku, gdzie zorganizowali prowizoryczny klasztor i zaczęli zbierać pieniądze na nowy szpital. Cała akcja odbywała się w ramach fundacji, której patronował też miejscowy biskup. Na wrzesień 1939 r., na uroczystość św. Rafała Archanioła, który jest patronem naszego konwentu, zaplanowana była uroczystość poświęcenia szpitala. Ale był to czas wybuchu II wojny światowej. Do gotowego szpitala, z pościelonymi łóżkami, wyposażonymi w dobry sprzęt salami operacyjnymi, weszli Niemcy. Bracia w ogóle nie zdążyli jeszcze w tym szpitalu zacząć pracować, a została im dana do dyspozycji tylko kaplica. Po wojnie nastąpiło upaństwowienie budynku i właściwie dopiero w styczniu 2000 r. udało nam się odzyskać szpital. Od tego czasu prowadzimy jego modernizację, otwieramy nowe działalności. Zaczęliśmy od interny, chirurgii, kardiologii, teraz doszły okulistyka, ortopedia, cała baza specjalistyczna – 23 poradnie oraz centrum rehabilitacji, również stacja opieki środowiskowej dla biednych i chorych.
– Jesteśmy na oddziale rehabilitacji – dopiero co otwartym, a już wypełnionym...
– Ciekawa jest jego historia. Była to właściwie mała komórka rehabilitacyjna przy stacji Caritas, która miała być swoistym zapleczem dla stacji. Z czasem potrzeby przeszły nasze oczekiwania, rehabilitacja przerosła stację matkę i obecnie mamy ogromne centrum rehabilitacji. Początek rehabilitacji to rok 1998. Wtedy jeszcze podpisaliśmy umowę na świadczenia – bo wszystkie zabiegi są bezpłatne – z ZOZ-em Łódź Górna, potem była Kasa Chorych, wreszcie NFZ. W tej chwili jest to odrębny podmiot w ramach Szpitala Bonifratrów w Łodzi, który oferuje rehabilitację dzienną, ambulatoryjną, jest także poradnia rehabilitacyjno-lekarska. Kierownictwo oddziału jest przy szpitalu pod zarządem zakonu.
W 2014 r. przybył do naszego konwentu dr Wacław Łęcki, wieloletni przemysłowiec i przedsiębiorca w dziedzinie przemysłu drzewnego. Zgromadził on spore środki na różnych lokatach i zdecydował, że przekaże je na rzecz naszego szpitala. Zaproponowałem mu ewentualne dokończenie budowy, która została zaczęta w 2006 r. i mogłaby służyć kiedyś jako większe centrum medyczne, zwłaszcza rehabilitacyjne. 6 marca 2016 r. uroczyście poświęciliśmy ten obiekt, a dr Łęcki stał się patronem ośrodka.
Reklama
– Macie piękną kaplicę – sanktuarium Uzdrowienia Chorych, w której posługuje zacny ojciec kapelan...
Reklama
– Sanktuarium w szpitalu jest prawdziwą perłą. Tu krzyżują się dwa światy – cierpienia i obecności Pana Boga w Najświętszym Sakramencie. Całodzienna adoracja daje możliwość prawdziwego otarcia łez ludziom cierpiącym, ale też ci, którzy pozostają w pokojach, dzięki nagłośnieniu mogą uczestniczyć we Mszy św., w Różańcu – we wszystkich wydarzeniach liturgicznych dnia. O. kapelan Mieczysław Sołowiej, jezuita, jest prawdziwym apostołem miłosierdzia, pochylającym się nad ludzką biedą. Przykładów docierania ludzi do Pana Boga jest tu wiele. Codziennie dokonują się wielkie nawrócenia i wielkie uświęcenia.
Nasze sanktuarium nie bez powodu nosi tytuł Uzdrowienia Chorych, który nadał mu abp Władysław Ziółek. Kiedy bowiem w Wilnie bracia zostali eksmitowani po wkroczeniu wojsk radzieckich na tamte, polskie wówczas tereny, zabrali ze sobą dobytek klasztorny, a wraz z nim także cudowny obraz Matki Bożej Uzdrowienia Chorych z tamtejszej kaplicy. Ten obraz w kaplicy szpitalnej w Łodzi czczony jest od końca lat 40. ubiegłego wieku. Osobiście znam kapłana, który doznał przed nim łaski uzdrowienia, są też osoby, które oficjalnie twierdzą, że po gorącej modlitwie przed obrazem Matki Bożej Uzdrowienia Chorych także doznawały takich łask. W wielkiej gablocie wotów jest tych znaków bardzo dużo, a i teraz odwiedzają nas grupy czy indywidualne osoby, które modlą się o zdrowie, o uzdrowienie wewnętrzne.
– Od lat powszechnie znana jest Wasza apteka. Co charakterystycznego jest w lekach przez Was proponowanych?
– Cały depozyt wiedzy i doświadczenia, znany jako ziołolecznictwo bonifratrów, został zapoczątkowany w Wilnie, gdzie mieliśmy zakład medycyny naturalnej, który ściśle współpracował z Uniwersytetem Wileńskim, zwłaszcza z wydziałem botaniki. Komponowano wspólnie różne mieszanki i jakość pracy była wysoka. Dzisiaj leczenie jest prowadzone według niektórych receptariuszy z tamtego czasu i tamtymi metodami. Wszystko dzieje się pod nadzorem apteki galenowej w Łodzi, natomiast mentorem naszego ziołolecznictwa jest od początku istnienia naszego ośrodka p. Jan Kubiak, który pojawia się w konwencie 2 razy w tygodniu, przyjmuje tych, którzy chcą się poradzić, i jest w stanie dużo doradzić. Przy aptece ziołoleczniczej funkcjonuje poradnia ziołolecznicza, gdzie lekarze przyjmują pacjentów codziennie.
– Wróćmy do Roku Świętego Miłosierdzia. Czy będzie on dla Was inny niż pozostałe lata?
– Dla bonifratrów Rok Święty Miłosierdzia jest czasem szczególnej aktywności w zakresie pomocy człowiekowi. Przede wszystkim chcemy się odnowić, przypominając sobie czwarty ślub, który składamy – ślub służenia chorym. Chcemy być bardziej dyspozycyjni w naszej posłudze i bardziej odpowiadać na znaki czasu; również wobec osób w najbliższym otoczeniu i osób ubogich pod względem duchowym. Poza tym razem z wydawnictwem „Misericordia” Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia chcemy wydać „Dzienniczek” s. Faustyny, ten sam, który był rozdawany młodzieży na Lednicy. To gest miłosierdzia wobec naszych pacjentów i pracowników. Także w ramach naszych publikacji – kwartalnika „Bonifratrzy w służbie chorym” czy innych – musimy wzmocnić lub otworzyć nowe przestrzenie. Dzieło dr. Wacława Łęckiego jest również takim zewnętrznym znakiem wewnętrznego działania Ducha Świętego. Traktujemy je jako dar Pana Boga w Roku Świętym Miłosierdzia.