Czcigodna Sługa Boża s. Emanuela Kalb przyszła na świat 26 sierpnia 1899 r. w Jarosławiu (Podkarpacie), w głęboko wierzącej i praktykującej rodzinie żydowskiej. Pierworodna z sześciorga dzieci otrzymała imię Chaje (Helena). Dom rodzinny, w którym codzienne życie pracy, modlitwy, wiernego wypełniania praktyk religijnych stanowiło swoiste sacrum, był dla niej szkołą, w której stawiała pierwsze kroki na drodze wiary. Zasłuchana w tekst Pięcioksięgu, który matka wieczorami czytała i objaśniała gromadce swych dzieci, poznawała historię swojego narodu, uczyła się wiary w jedynego Boga Jahwe i tęsknego oczekiwania na przyjście obiecanego Mesjasza. W jej sercu, od najmłodszych lat, zaszczepione zostało pragnienie poznania prawdy i poczucie odpowiedzialności za dobro drugiego człowieka. Żyjąc na co dzień w środowisku katolickim i uczęszczając z katolickimi dziewczętami do tej samej szkoły, już w dzieciństwie zetknęła się z nową wiarą, odmienną od tej, którą przekazywano jej w domu.
On stał się centrum
Reklama
W wieku 18 lat zachorowała na hiszpankę, zbierającą obfite żniwo wśród jej rówieśnic. Gdy przebywała w szpitalu, po raz pierwszy spotkała się z bezinteresowną, pełną miłości posługą katolickich pielęgniarek – sióstr zakonnych. Dialog nawiązany z siostrami: przekazywana przez nie Dobra Nowina o Jezusie Chrystusie i Jego zbawczej misji oraz ich ofiarna posługa nadały kierunek jej dalszemu życiu. Zapoczątkowały jej duchową wędrówkę z judaizmu w kierunku chrześcijaństwa. Jak sama wyznała, „nowa wiara nie napotykała na przeszkody w sercu, spragnionym poznania prawdy”. Porwała ją „religia miłości”. W Izajaszowym „Mężu boleści” odnalazła Jezusa Chrystusa, Mesjasza i Zbawiciela, cierpiącego i przelewającego swoją Krew od Ogrójca aż po śmierć na Krzyżu za zbawienie świata. Od tej chwili On stał się centrum jej życia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pomimo trudności ze strony rodziny 18 stycznia 1919 r. dwudziestoletnia Chaje przyjęła chrzest w Kościele katolickim. Obrała dla siebie podwójne imię: Maria Magdalena. Dokonany wybór wiązał się w jej życiu z jednej strony z faktem opuszczenia ze strony rodziny, która nie zaakceptowała jej przejścia na katolicyzm, z drugiej zaś – z troską o chrześcijańskie wychowanie najmłodszego rodzeństwa: brata i siostry przebywających w sierocińcu. Razem z nimi przyjechała do Miejsca Piastowego, gdzie spędziła kilka lat przy założonym przez bł. Bronisława Markiewicza Zgromadzeniu św. Michała Archanioła, znanym wówczas jako Stowarzyszenie „Powściągliwość i Praca”. Tam jej rodzeństwo przyjęło chrzest św., ona zaś uzupełniła swoją formację zawodową, pracując następnie jako nauczycielka i wychowawczyni w zakładzie prowadzonym przez Stowarzyszenie.
Przejście na wiarę katolicką i przyjęcie chrztu nie oznaczało końca poszukiwań religijnych Sługi Bożej. Stało się w swej istocie początkiem jej długiej wędrówki za Chrystusem, jednym z etapów pielgrzymowania ku świętości.
Reklama
Odczuwając w sobie łaskę powołania do życia zakonnego, w 1927 r. Maria Magdalena Kalb wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Kanoniczek Ducha Świętego w Krakowie. W dniu obłóczyn otrzymała nowe imię: Emanuela. Składając w 1933 r. wieczyste śluby, oddała się całkowicie Chrystusowi, swemu „Jedynemu Oblubieńcowi”. Przeżywała swoją konsekrację zakonną, wypełniając wiernie, z wielką dokładnością i odpowiedzialnością, wszelkie zobowiązania z niej wypływające i podążając drogami, które nie zawsze były łatwe. Przez wiele lat oddawała się pracy apostolskiej jako nauczycielka i wychowawczyni w szkołach i ochronkach prowadzonych przez zgromadzenie. Ciesząc się zaufaniem przełożonych, pełniła także odpowiedzialne funkcje wewnątrz zgromadzenia: była mistrzynią nowicjatu, sekretarką generalną, kilkakrotnie przełożoną lokalną i wikarią w różnych domach.
Zbawienie dusz
Wybór Chrystusa zrodził w sercu s. Emanueli nade wszystko wielkie pragnienie „rodzenia dusz dla Niego”, uczestniczenia w Jego zbawczej misji. Z chwilą przejścia na chrześcijaństwo nie przestała być córką narodu wybranego. Razem z nim przeżywała dramat II wojny światowej i masową zagładę tych, z którymi łączyły ją więzy tej samej przynależności narodowej. Na ile to było możliwe, w latach okupacji starała się nieść konkretną pomoc Żydom, ryzykując własne życie. Jej „apostolstwo” sięgało jednak o wiele dalej, poza granice doczesności. W 1941 r. oddała się jako hostia ofiarna za zbawienie Izraela, łącząc ściśle swoje oddanie z Najdroższą Krwią Chrystusa, którą wielokrotnie widziała spływającą z Jego przebitego Serca. Podejmowała ofiary, wyrzeczenia i modlitwy, pragnąc, by jej naród „poznał Światło Prawdy, którą jest Chrystus, i aby został zbawiony”, i „aby Bóg był miłowany”.
Zbawienie dusz – oto misja sługi Bożej s. Emanueli, którą naznaczone było całe jej życie. Zapisała w swych notatkach: „Jezu, Zbawicielu, wyciśnij z mojej istoty wszystko, co mogę Ci dać. Ponad wszystkie rozkosze, jakich mogłabym zażywać, wybieram: być całopalną ofiarą w złączeniu z Tobą. Rodzić dusze w cierpieniu! Na ziemi nie pragnę innej miłości”.
Reklama
Siły do wypełniania tej misji czerpała z Eucharystii, którą postrzegała jako stawanie się „Jedno z Chrystusem”, jako źródło niewyczerpanych łask. Mawiała: „Wiele, najwięcej można uzyskać u Boga, gdy swoją małość, swój «pyłek» łączymy z Jego Ofiarą, zwłaszcza we Mszy św., gdzie ustawicznie ofiaruje się Ojcu Przedwiecznemu za zbawienie dusz. Tu jest pewność i skarbnica największa”.
Na przestrzeni lat Sługa Boża doświadczała niejednokrotnie rozmaitych przeciwności, które umiała przeżywać z niezachwianą nadzieją i całkowitym zawierzeniem Bożej Opatrzności. Nie brakowało w jej życiu chorób i różnych doświadczeń: w 1942 r. zachorowała na zapalenie opłucnej; w 1946 r. zastosowanie niewłaściwego leczenia przy zapaleniu ucha środkowego spowodowało uszkodzenie jej słuchu i – w konsekwencji – głuchotę, która pozostała jej już do końca życia, przez niemalże 40 lat. Nie zabrakło także uciążliwych doświadczeń ze strony spowiedników, nierozumiejących stanu jej duszy. Pośród przeróżnych cierpień i trudności zawsze pozostawała wierna łasce swego powołania, nigdy nie poddawała się zniechęceniu. Co więcej, umiała patrzeć na wszelkie życiowe sytuacje w świetle wiary i przyjmowała je z niezwykłym męstwem ducha, jako okazję do odkrywania i dążenia do tego, co najbardziej istotne w życiu: do osobistego zjednoczenia z Bogiem, doskonalenia się w cnotach oraz ratowania dla Chrystusa jak największej liczby dusz.
Czekając na cud
Reklama
W 1957 r., z powodu utraty słuchu, s. Emanuela została odsunięta od prac apostolskich zgromadzenia i przeniesiona do klasztoru przy ul. Szpitalnej w Krakowie, w którym pozostała już do końca życia. Dla wspólnoty sióstr i tych, z którymi spotykała się na co dzień, była wzorem wierności zakonnemu prawu, przykładem siostry rozmiłowanej w Bogu i zatroskanej o dobro duchowe i doczesne każdego człowieka. Budowała wspólnotę swoją pokorą, umiłowaniem modlitwy, siostrzaną dobrocią i radością, którą promieniowała na otoczenie.
Z chwilą, gdy utrata słuchu uniemożliwiła jej wypełnianie zadań wymagających kontaktu z innymi osobami, zaangażowała się z pełnym oddaniem i entuzjazmem w dostępną dla niej formę apostolstwa: w „wykonywanie małych, codziennych spraw i obowiązków z wielką miłością”. Niosąc ze sobą doświadczenie wielu lat życia zakonnego, służyła dobrą, siostrzaną radą, życzliwym spojrzeniem i konkretną pomocą, porządkując i dbając o klasztorną bibliotekę, przepisując teksty na maszynie – na potrzeby sióstr, osób spoza klasztoru, instytucji kościelnych. Nade wszystko zaś trwała jak wieczna lampka przed Tabernakulum, pogrążona w adoracji i modlitwie za Kościół powszechny, za zgromadzenie, za zbawienie dusz.
Reklama
Ostatnie lata życia s. Emanueli (1980-86) wypełnione były jej intensywną modlitwą i ofiarą za kapłanów, zwłaszcza tych przeżywających kryzysy i trudności na drodze powołania. By „zdobyć” dla Chrystusa chociażby jedną duszę kapłana, który od Niego odszedł, podejmowała wyrzeczenia, przyjmowała z ufnością i bez uskarżania się ciężar swej głuchoty i inne dolegliwości fizyczne. Była gotowa zrezygnować z wszelkich łask nadzwyczajnych, których niekiedy doświadczała. Misja ratowania kapłanów – pod koniec jej życia – przerodziła się w nieustanną „krucjatę modlitwy i cierpienia”, w którą zdołała włączyć wiele osób spoza zgromadzenia. Była osobą, która przeżywała swoje życie z pasją; „nie myślała i nie mówiła o śmierci, o swoim zmęczeniu i dolegliwościach. Dla niej najważniejszą sprawą było to, aby Bóg był miłowany. Tym do końca żyła i tym promieniowała na otoczenie”.
S. Emanuela odeszła do Pana 18 stycznia 1986 r. w krakowskim klasztorze Sióstr Kanoniczek przy ul. Szpitalnej. Dzień jej narodzin do życia wiecznego zbiegł się z rocznicą jej narodzin dla Kościoła katolickiego – 18 stycznia 1919 r. to data jej chrztu św., który przyjęła w przemyskiej katedrze.
Proces beatyfikacyjny s. Emanueli Kalb rozpoczął się w Krakowie 20 września 2001 r. i został uwieńczony uznaniem heroiczności jej cnót.
Trwając w dziękczynieniu za oficjalne ogłoszenie przez Stolicę Apostolską dekretu o. heroiczności cnót s. Emanueli i dzieląc się przeżywaną radością, Zgromadzenie Sióstr Kanoniczek Ducha Świętego zachęca wszystkich, zwłaszcza tych, którzy zmagają się z cierpieniem, chorobą, rozmaitymi problemami, do ufnej modlitwy o cud za przyczyną Czcigodnej Sługi Bożej s. Emanueli, aby mogła dokonać się jej beatyfikacja.