Reklama

Wiadomości

Ziemia obiecana?

O migracjach ludności czytamy na kartach Starego Testamentu i w książkach o prapoczątkach Słowian. Od wieków skłonność do porzucania ojczyzny była uzależniona od możliwości utrzymania siebie i rodziny oraz poczucia bezpieczeństwa, o czym my, Polacy, doskonale wiemy

Niedziela Ogólnopolska 41/2015, str. 40-41

[ TEMATY ]

emigracja

imigranci

Beata Piliszek-Słowińska

Szkoła w Coniewie otwarta jest na różne kultury i religie

Szkoła w Coniewie otwarta jest
na różne kultury i religie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Według raportu Europejskiej Sieci Migracyjnej w pierwszym półroczu 2015 r. w Polsce odnotowano tylko 11-procentowy wzrost liczby wniosków o udzielenie ochrony międzynarodowej, w przeciwieństwie do krajów takich, jak Niemcy i Szwecja, gdzie fala uchodźców widoczna jest od miesięcy (zwiększenie o 68 proc.).

Uchodźcy w Polsce

Z raportów Urzędu do Spraw Cudzoziemców (UDSC) wynika, że do 27 sierpnia 2015 r. wnioski o nadanie statusu uchodźcy złożyły 6534 osoby, z czego 57 proc. stanowili Rosjanie (w ogromnej większości Czeczeni), 25 proc. – Ukraińcy, po ok. 4 proc. – Gruzini i Syryjczycy, 3 proc. – Tadżykowie oraz po 1 proc. – Irakijczycy, Kirgizowie i Wietnamczycy. Liczba składanych wniosków zwiększyła się o 27 proc. (przez obywateli Rosji – o 35 proc., Ukrainy – o 22 proc.). Do początku lipca 2015 r. prawie połowę spośród zgłoszonych stanowiły kobiety. Odnotowano nieznacznie zwiększony napływ Syryjczyków, Irakijczyków i obywateli Tadżykistanu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W pierwszym półroczu ochrony udzielono jednak tylko 273 osobom, m.in. 27 Syryjczykom, 15 Egipcjanom i 14 Irakijczykom. Odmownie rozpatrzono lub umorzono ponad 4,5 tys. wniosków o ochronę, a procedura weryfikacyjna trwała średnio ponad 5 miesięcy (ustawowo do pół roku). Urzędy szczegółowo weryfikują wnioski i – mimo wzrostu liczby starających się – procentowo mniej osób uzyskuje status uchodźcy lub inną ochronę.

Dialog i zrozumienie

Reklama

Zdarza się, że obcokrajowcy są rozczarowani poziomem życia i świadczeń w Polsce. Od utworzenia w 2005 r. ośrodka dla uchodźców w Lininie k. Góry Kalwarii incydentalnie dochodziło do zaostrzenia sytuacji, ale problemy rozwiązywano na bieżąco. – Od razu reagujemy, cudzoziemcy podlegają prawu polskiemu, które jest – jak wszędzie – egzekwowane, a dodatkowo obcokrajowcy muszą przestrzegać regulaminu ośrodka. Z drugiej strony staramy się, aby ośrodek stał się wspólnym domem dla wszystkich mieszkańców. Dialog, otwartość, zainteresowanie, życzliwość i zrozumienie są podstawą relacji i to procentuje. Przebywa u nas ok. 170 osób, w zdecydowanej większości są to Czeczeni, mniejszość stanowią Ukraińcy i Gruzini oraz nieliczni przedstawiciele innych państw – opisuje realia kierownik ośrodka w Lininie Mariusz Stańczyk.

Cudzoziemcy dostają w ośrodku pokój w zależności od wielkości rodziny (łazienka i kuchnia są w korytarzu). Samotni obcokrajowcy są kwaterowani w pokojach wieloosobowych. Otrzymują trzy posiłki dziennie, przygotowane zgodnie z nakazami religijnymi. Na terenie ośrodka znajdują się też: przedszkole, czynne kilka godzin w ciągu dnia, sala lekcyjna, ambulatorium z lekarzem i psychologiem, boiska, plac zabaw oraz siłownie – na powietrzu i w budynku.

Do czasu otrzymania decyzji o przyznaniu lub odmowie nadania statusu uchodźcy cudzoziemcy mogą uczestniczyć w zawodowych kursach doszkalających i uczyć się języka polskiego. Otrzymują 70 zł „kieszonkowego” na miesiąc, z czego 20 zł przeznaczane jest na środki czystości. – Z chwilą złożenia dokumentów o nadanie statusu uchodźcy w placówce Straży Granicznej deponuje się paszporty w jednostkach UDSC, a w ich miejsce wydajemy polskie tymczasowe zaświadczenie tożsamości cudzoziemca o miesięcznym terminie ważności z możliwością jego przedłużenia – opisuje procedury kierownik ośrodka. – Odwiedzają nas wycieczki ze szkół, organizujemy dni otwarte. Naprawdę wiele osób i instytucji nam pomaga. Całość jest zlokalizowana na terenie 5-hektarowego kompleksu leśnego i w dużej mierze została sfinansowana z programów unijnych – dodaje.

Reklama

Liczba cudzoziemców nie zmienia się znacząco od kilku lat. Gdy Polska wchodziła do strefy Schengen, w ośrodku mieszkało ponad 400 cudzoziemców. Na początku jego istnienia przybywali ludzie doskonale wykształceni: nauczyciele, profesorowie, lekarze, teraz już rzadko. Po uzyskaniu statusu uchodźcy lub innej formy ochrony zgłaszają się do Centrum Pomocy Rodzinie i opuszczają ośrodek, wchodząc w 12-miesięczny program integracyjny (otrzymują wtedy 1300 zł i więcej, w zależności od liczebności rodziny, na mieszkanie oraz żywność). Niektórzy świetnie sobie radzą, są czołowymi pracownikami, natomiast gros ludzi wyjeżdża dalej lub wraca do siebie.

– Jeśli obcokrajowcy mają jakieś szczególne życzenia, potrzebują np. sali do modlitw, to staramy się na nie reagować. Każdy nowy kraj to inne uwarunkowania, ale ośrodki są przygotowane na różne wyzwania i kilka dni wystarczy, aby dostosować się do nowych potrzeb. Przebywający w ośrodku nie mogą podejmować pracy w okresie do 6 miesięcy, jeżeli nie zostanie im wydana decyzja dotycząca nadania lub odmowy statusu uchodźcy. Potem mogą wystąpić z podaniem do dyrekcji Urzędu do Spraw Cudzoziemców o wydanie zgody na zatrudnienie. Mieszkańcy ośrodka dla cudzoziemców swobodnie wychodzą na zewnątrz, ale są zobowiązani do powrotu do 23.00. Gdy cudzoziemiec chce wrócić do ojczyzny, my – jako Urząd do Spraw Cudzoziemców – pomagamy mu i finansujemy zakup biletów. W każdym miesiącu 2-3 wieloosobowe rodziny wracają do swoich ojczyzn – podsumowuje Mariusz Stańczyk.

Po unormowaniu sytuacji obcokrajowcy mają podobne prawa jak obywatele polscy, łącznie z możliwością przekraczania granic, zatrudniania się, prowadzenia działalności gospodarczej i otrzymywania świadczeń socjalnych.

Szkoła koegzystencji

Reklama

Dzieci uchodźców dowożone są bezpłatnym transportem do placówek położonych w promieniu kilku kilometrów, m.in. do Szkoły Podstawowej i Gimnazjum im. W. Reymonta w Coniewie. Na 170 uczniów przypada tam 48 dzieci z Czeczenii i Ukrainy oraz Kirgistanu. Rozdziela się je rocznikami po zapoznaniu się z przebiegiem kształcenia, ale honorowane są także ustne oświadczenia o ukończeniu poszczególnych klas. Uczniowie – według przepisów prawa – muszą być przyjmowani do szkół na takich samych zasadach jak uczniowie polscy, do przedszkoli także. Również wymagania wobec nich są takie same jak wobec Polaków. Na początku dzieciom i młodzieży bardzo trudno odnaleźć się w nowej rzeczywistości, choć ośrodek dla uchodźców na miejscu zapewnia kilka godzin bezpłatnej nauki języka, a ponadto dyrektor szkoły proponuje 2 godziny nauki języka polskiego w tygodniu i zajęcia dydaktyczno-wyrównawcze.

– Trafiają do nas przeważnie muzułmanie, mamy też protestantów, ale to trudności językowe są największą barierą, gdy uczeń przybywa do Polski i uczestniczy w lekcjach, nie znając nawet alfabetu łacińskiego – opisuje szkolną rzeczywistość dyrektorka szkoły Bogumiła Lachowicz.

W czasie lekcji religii muzułmanie z zasady odbywają zajęcia świetlicowe, ale katechetka jest osobą lubianą i szanowaną przez wszystkich, bez względu na wyznanie. Podczas wizytacji biskupa w szkole wszyscy uczniowie uczestniczyli w części wstępnej, ale gdy rozpoczęła się modlitwa, muzułmanie opuścili salę. Współpraca z księdzem mimo wielokulturowości dzieci układa się dobrze. Dziewczynki muzułmanki zazwyczaj po 13. urodzinach zaczynają nosić nakrycia głowy i dłuższe suknie, podobnie jak kobiety zamężne. Kiedy chłopcy chcą chodzić w czapkach w czasie zajęć szkolnych, też jest to respektowane przez społeczność szkolną. Dokonują ablucji, ale dotychczas nie występowali do nas o wydzielenie sali do modlitw, choć w innych szkołach miało to już miejsce. Na korytarzu w widocznym miejscu wisi krzyż i nie przeszkadza on wyznawcom innych religii. Boimy się tych, których nie znamy – zauważa Bogumiła Lachowicz.

Reklama

Problemy wychowawcze zdarzają się, ale mają też miejsce w szkołach jednorodnych narodowościowo. – Dzieci cudzoziemców bywają bardziej żywiołowe. W kulturze Kaukazu młodzi chłopcy bardziej ze sobą rywalizują, a zapasy to ich narodowy sport – opowiada dyrektor Lachowicz. – Na początku edukacji każdy uczeń otrzymuje kodeks zachowania się w szkole (w języku polskim i rosyjskim). Wyznacza on jasno granice: nie wolno się bić, nie można przynosić ostrych przedmiotów, należy słuchać nauczyciela i siedzieć w ławce podczas lekcji. Na początku było znacznie trudniej i wciąż zdarzają się różne sytuacje. Czasami cudzoziemcy stanowią 1/3 uczniów, ale udaje się ich okiełznać i pokonujemy przeszkody, a nawet odnosimy sukcesy. Polskie dzieci coraz lepiej przyjmują uczniów z innych kultur. Wnoszą oni w życie szkoły nowy koloryt, prezentują swoje potrawy regionalne, stroje narodowe, zapraszają rodziców, by wspólnie uczestniczyli w niektórych uroczystościach szkolnych.

Bogumiła Lachowicz zastanawia się nad trudnościami w przyjęciu uchodźców z jeszcze innych rejonów świata i dostrzega dodatkowe problemy: – Jeśli uczeń nie zna alfabetu łacińskiego ani cyrylicy, a uczniowie z Syrii znają tylko język arabski, to jak się z nimi porozumieć? Najważniejsze na początek są intensywne kursy językowe. Aby uczyć arabskie dzieci, konieczna jest obecność asystenta kulturowego z tamtego rejonu, znającego język arabski i polski. Dzieci z Syrii przyzwyczajone są do surowego reżimu szkolnego, pamięciowego opanowywania treści szkolnych i braku interakcji z nauczycielem. Ponadto z pewnością będą naznaczone traumą po tym, co widziały w czasie wojny i ucieczki – to także nowa wiedza dla nauczycieli, którzy muszą nauczyć się metod pracy z nimi.

Przystanek Polska

Reklama

Niektórzy obcokrajowcy może i zostaliby w Polsce, ale czy znajdą pracę? Tracą siły, chęć do życia i niewiele mogą z siebie dać. Głównym problemem uczniów, ale i ich rodziców, jest tymczasowość – prawie wszyscy kierują się do krajów uznawanych za zasobniejsze, gdzie mają już rodziny, i tam zostają na stałe. Wielu z nich podlega deportacji do kraju pochodzenia, kraju, w którym po raz pierwszy legalnie przekroczyli granicę Unii Europejskiej (Konwencja Dublin II). Muszą tam pozostać, chyba że dostaną status uchodźcy. – Tylko te dzieci, których rodzice wiążą przyszłość z naszym krajem, uczą się polskiego. Dziwne jest dla mnie to, że czasami nie chcą się uczyć angielskiego, choć myślą o tym, by wyjechać z Polski – mówi dyrektor szkoły w Coniewie. Mniejsze zainteresowanie nauką wynika ze specyfiki kultury Kaukazu – ceni się tam przede wszystkim posiadanie rodziny, bycie ojcem rodu i bojownikiem. Uchodźcy chcą wyższego statusu materialnego, ale nie łączą go ani z kształceniem, ani z... Polską.

Nie wszyscy cudzoziemcy chcą przebywać w ośrodkach. Tylko w pierwszym półroczu 2015 r. wojewodowie przyjęli ponad 47 tys. wniosków o uznanie pobytu czasowego i stałego (to o 77 proc. więcej niż w analogicznym okresie roku minionego!). W Polsce chcą przebywać głównie obywatele Ukrainy (ponad 28 tys.), a także Chin, Białorusi, Wietnamu, Rosji czy Indii. Ta grupa z pewnością chce poprawić swój status materialny.

Wiele osób opuszcza miejsca zamieszkania w poszukiwaniu spokojnej przystani i cierpi z tego powodu. Uniwersalnym rozwiązaniem problemu migracji jest zapewnianie bezpieczeństwa i godnego życia w krajach zamieszkania. Ale czy to realne?

2015-10-07 08:41

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wobec pół miliona imigrantów władze USA cofną tymczasowy status prawny

[ TEMATY ]

USA

imigranci

Donald Trump

status prawny

tymczasowy

Adobe Stock

Władze USA cofną tymczasowy status prawny ponad 500 tys. imigrantów

Władze USA cofną tymczasowy status prawny ponad 500 tys. imigrantów

Administracja Donalda Trumpa cofnie tymczasowy status prawny umożliwiający pobyt w USA ponad 500 tys. imigrantów. Wjechali oni do USA legalnie zgodnie z polityką prezydenta Joe Bidena, poinformowała w niedzielę agencja Bloomberg.

35-stronicowa zapowiedź w tej sprawie ma zostać formalnie opublikowane w Federal Register 25 marca. Według Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego (DHS) w ramach programu poprzednich władz około 532 tys. osób wjechało do USA. Nie jest jasne, ile z nich wciąż posiada ten status prawny. Osoby, pozbawione innych uprawnień do pozostania w Ameryce będą musiały opuścić kraj lub zostaną deportowane od końca kwietnia.
CZYTAJ DALEJ

Realizm duchowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Niedziela Ogólnopolska 28/2005

[ TEMATY ]

święta

pl.wikipedia.org

Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę - czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii. Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”. Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość, nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia. Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu. Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie. Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło. Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu, albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości. Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością. Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę, że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
CZYTAJ DALEJ

Przyszłość dzieci w naszych rękach

2025-10-01 19:42

Marzena Cyfert

Pod takim hasłem w niedzielę 5 października przejdzie przez Wrocław Marsz dla Życia i Rodziny.

Jego uczestnicy dadzą świadectwo swojego przywiązania do wartości życia, rodziny i wspólnoty. Marsz został objęty patronatem honorowym abp. Józefa Kupnego, metropolity wrocławskiego.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję