Zdawać by się mogło, że przebrzmiały już echa niemieckiego serialu „Nasze matki, nasi ojcowie”. Jednak niedawno nieoczekiwanie dopisano do tego relatywizującego historię obrazu kolejny odcinek, który mógłby nosić tytuł „Nasi bohaterowie”.
Jeszcze w latach 90. XX wieku „bohaterami”, ze szczególnym wyróżnieniem postaci Clausa Schenka Grafa von Stauffenberga, władze Niemiec mianowały spiskowców, którzy 20 lipca 1944 r. w Wilczym Szańcu k. Kętrzyna dokonali nieudanego zamachu na życie Hitlera.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pojmani zamachowcy zostali rozstrzelani lub powieszeni. Być może dla Niemców stali się bohaterami, ale nie można wyprzeć ze świadomości, że kierowały nimi nie żadne szlachetne pobudki, lecz pragmatyzm – w chwili, gdy hitlerowska III Rzesza wojnę już przegrywała.
Nie zmienia to faktu, że byli nazistami i antysemitami, a o Polsce i Polakach myśleli jak najgorzej. Dlatego udział ustępującego już Prezydenta RP w rocznicowych uroczystościach w Berlinie, a zwłaszcza przychylanie się do sugestii, że zamach Stauffenberga był jakoby katalizatorem wybuchu Powstania Warszawskiego, to mimowolne wpisywanie się Bronisława Komorowskiego, podobno historyka z wykształcenia, w szkodliwe dla Polski relatywizowanie historii. To są ich – i tylko ich, czyli Niemców – bohaterowie, nie nasi!