Reklama

Kościół nad Odrą i Bałtykiem

Jestem narzędziem w rękach Boga (2)

W tym roku mija 28. rocznica pobytu św. Jana Pawła II w Szczecinie. Ojciec Święty odwiedził miasto podczas trzeciej pielgrzymki do Polski 11 czerwca 1987 r. W przygotowaniu szczecińskiej części pielgrzymki brał udział obecny proboszcz parafii pw. Matki Bożej Jasnogórskiej w Lubinie ks. kan. Waldemar Michałowski

Niedziela szczecińsko-kamieńska 28/2015, str. 6-7

[ TEMATY ]

rozmowa

Archiwum Kurii Metropolitalnej w Szczecinie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

JOANNA ŚCIGAŁA: – Okres dzieciństwa to nauka. Jakie wspomnienia ma Ksiądz z tamtego okresu?

Reklama

KS. KAN. WALDEMAR MICHAŁOWSKI: – W szkole podstawowej miałem bardzo dobrych nauczycieli, choć zdarzył się nauczyciel, którego nie wspominam dobrze. Za brak stroju na WF-ie zostałem bardzo boleśnie uderzony wyciorem od kbks. Wybiegłem ze szkoły prosto do domu. Gdy opowiedziałem wszystko ojcu, który odpoczywał po nocnej zmianie, ten nic nie powiedział, wstał, ubrał się, ogolił i wyszedł. O tym, co się wydarzyło, dowiedziałem się już jako osoba dorosła. Ojciec poszedł wtedy do szkoły, powiedział nauczycielowi w obecności dyrektorki, że miał prawo zareagować, obniżając mi ocenę, ale nie bijąc mnie. Tego nauczyciela widziałem później, był funkcjonariuszem ZOMO.
Pamiętam, że w 1953 r. przyszedł do szkoły pan i powiedział do nas, dzieci, że jeśli rodzice zmuszają nas do chodzenia do kościoła, mamy przyjść i powiedzieć o tym, a oni to załatwią. Wróciłem do domu i powiedziałem mamie, że nie będę chodził do kościoła. Ależ ja wtedy lanie od mamy dostałem! Postawiła w rogu przedpokoju przy drzwiach siekierkę do rąbania drzewa i powiedziała, że jeśli przyjdzie po nią milicja, ona będzie się bronić, a ja zostanę bez niej. Nie opłaciło mi się chojrakowanie, pokazała mi, kto w domu rządzi (rodzice).
Mądrość moich rodziców polegała m.in. na tym, że pomimo różnych wydarzeń nigdy nic złego nie powiedzieli o nauczycielach. Uczęszczałem do Liceum Ogólnokształcącego nr 1. W moim zeszycie częste były wpisy czerwonym długopisem: „Proszę natychmiast przyjść do szkoły w sprawie syna”. W dziesiątej klasie mama nie wytrzymała i zapytała, czy faktycznie jestem taki niedobry, aby ona musiała być stałym gościem w szkole. Gdy pani dyrektor dowiedziała się, że szykuję się do seminarium, od tamtej pory miałem spokój.

– Lata 70. i 80. XX wieku to trudny czas dla Kościoła, proszę nam o nich opowiedzieć.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– W 1963 r. po egzaminie maturalnym zostałem wezwany na komisariat. Na wezwaniu było, że w sprawie służbowej. „Pan zdradza ideały Polski Ludowej”, tak rozpoczęła się ta rozmowa. Chodziło o to, że wykształcony przez kraj, zdradzałem ideały, wybierając naukę w seminarium. Odpowiedziałem, że owszem w Polsce zostałem wykształcony, ale to rodzice dali mi życie, utrzymywali, a ja musiałem się tylko uczyć. To oni zapewnili mi wykształcenie. Miałem do wyboru 5 uczelni wyższych Szczecina bez egzaminów wstępnych, abym tylko nie wybrał seminarium. Gdy nie zgodziłem się na współpracę, rozpostarli nade mną większą „opiekę”. Będąc już w seminarium, musiałem odbyć służbę wojskową w Brzegu nad Odrą (1965-1967). Byłem w jednostce saperów, potem w batalionie ratownictwa terenowego. Była to jednostka klerycka, w której specjalna kadra podejmowała starania odciągnięcia kleryków od seminarium. Indoktrynacja polityczna, walka systemowa odbywała się przez cały czas, od szkoły średniej, poprzez naukę w seminarium i całe kapłaństwo. Na jednej z moich parafii przygotowywałem do sakramentu I Komunii św. dziecko mojego „anioła stróża” z IV Departamentu Urzędu Bezpieczeństwa. Pamiętam, jak aktywne w tamtym okresie były służby, sprawa wydania paszportu, gdy wybierałem się ze studentami do Rzymu, kosztowała mnie rozmowę z pracownikiem urzędu. Tak naprawdę decydowali nie tylko o paszportach, ale o życiu i śmierci ludzi.

– Kapłaństwo to dla Księdza…

Reklama

– Przede wszystkim ogromna odpowiedzialność. Swoje kapłaństwo najbardziej odczuwam w konfesjonale i przy ołtarzu. Podczas aktu pojednania w konfesjonale jestem rzecznikiem Pana Boga. Czasami były takie spowiedzi, że nie wiedziałem po ludzku, jak zareagować. Wiem, że dzięki pomocy Ducha Świętego znajduje się odpowiedzi. To są dwie formy kapłaństwa, które najbardziej wskazują na to, że nie ja jestem sprawcą, tylko narzędziem Pana Jezusa.
Człowiek może wybrać różne drogi: życie rodzinne, samotność, kapłaństwo, powołanie nie ogranicza się do jednej formy. Każda z tych dróg ma swoje plusy i minusy. „Człowiek nie jest samotną wyspą”, potrzebuje w sensie ludzkim kontaktu z drugim człowiekiem. Nie żyjemy jako księża na Księżycu, mamy kontakt w naszymi rodzinami, pomagamy w rozwiązywaniu rodzinnych problemów wśród wiernych. Zajmowałem się ewangelizacją ludzi młodych, z którymi do tej pory utrzymuję przyjazne kontakty. Spora ich grupa przyjechała na moje 70. urodziny, choć wielu z nich doczekało się poważnych stanowisk. Przed laty spędzaliśmy razem dużo czasu, na modlitwie, pielgrzymkach, wakacyjnych wyjazdach. Poznałem ich rodziny, ich problemy, dzielimy wspólnie radości i smutki.
Byłem wikariuszem w czterech parafiach: Niepokalanego Poczęcia NMP w Policach, św. Jana Chrzciciela w Szczecinie, parafii Wniebowzięcia NMP w Szczecinie-Dąbiu, św. Kazimierza w Szczecinie. Potem były cztery parafie, w których posługiwałem jako proboszcz: katedra św. Jakuba w Szczecinie, parafia Narodzenia NMP w Cedyni, NSPJ w Chojnie i Lubinie; czyli osiem parafii od 1971 r., gdy ukończyłem Wyższe Seminarium Duchowne w Gościkowie-Paradyżu. 20 czerwca minęły 44 lata od święceń kapłańskich, które przyjąłem z rąk bp. Jerzego Stroby w Szczecinie, w rodzinnej parafii Królowej Korony Polskiej. Wielką radością dla mnie w obecnej parafii są dwa powołania: ks. Tomasz Romantowski, którego uważam za bardzo dobrego księdza, oraz Jakub Sielicki, który jest na 4. roku seminarium.

– Jak odpowiedziałby Ksiądz na pytanie – po co ludziom Bóg?

– Spotkałem się w takim stwierdzeniem, że Boga człowiek sobie wymyślił, żeby mu było lżej. Nie zgadzam się z nim. Relacja z Panem Bogiem opiera się na wierności i miłości. Miłowanie Boga jest trudne, bo wymagające od człowieka podporządkowania się Jego woli. Gdy byłem młody i zdrowy, łatwiej było mi być księdzem. Teraz, gdy zdrowia mniej, a moim nieodłącznym towarzyszem stała się laska, jest trudniej, ale Bóg od nas wymaga. Zdaję sobie sprawę, że trudniej jest mi trafić do ludzi młodych, to naturalna różnica pokoleniowa.
Gdy w 1976 r. zginął mój ojciec, zacząłem mocno chorować. Miałem świadomość, że umieram. I poprosiłem Pana Boga o przynajmniej 10 lat życia, czułem, że jestem za młody, aby odchodzić. Chciałem jeszcze coś w kapłaństwie zrobić. Bóg dał mi parę razy po 10 lat, które uważam za darowane. W modlitwie „Ojcze nasz” są słowa „Bądź wola Twoja” i tego powinniśmy się trzymać. Mamy wypełniać wolę Boga w swoim życiu, w którym nie ma przypadków. I nawet jeśli dzieje się źle, to należy z tego wyciągnąć pozytywne wnioski.

– Serdecznie dziękuję Księdzu za rozmowę, a z okazji 44. rocznicy święceń składam życzenia zdrowia i wielu łask w dalszej posłudze kapłańskiej.

2015-07-09 11:26

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Grzegorz Ryś: Łatwiej się człowieka prowadzi do miłości kochając go

[ TEMATY ]

wywiad

abp Grzegorz Ryś

rozmowa

Ks. Łukasz Gołaś SAC: O miłości dużo już pisano, śpiewano, wystawiano na deskach teatrów, nakręcono mnóstwo filmów. To temat zawsze aktualny, wątek miłości - zwłaszcza tej człowieka do człowieka - ciągle się przewija. Przed oczami stają mi wydarzenia z Ostatniej Wieczerzy, gdzie Jezus dał nam Przykazanie Miłości bliźniego. Mam jednak wrażenie, że nadal wiele osób nie rozumie wartości tej Miłości. Jak pokazać - szczególnie młodym ludziom - jej wielkie piękno? Bp Grzegorz Ryś: Myślę, że w młodych ludziach generalnie jest wielka wiara w miłość. To jednak tylko punkt wyjścia. Zauważyłem, że młodzi ludzie najwięcej pytań zadają o miłość i jej przeżywanie. Gdzieś w sobie czytają mocne wezwanie do miłości. Problem chyba nie tkwi w młodych ludziach, problem jest z tym, że dzisiejsza kultura dość karykaturalnie przedstawia miłość. Jeśli natomiast pytasz o to, jak wychować człowieka do takiej miłości, o której mówi Chrystus, to myślę, że właściwa odpowiedź jest chyba tylko jedna: trzeba poprowadzić młodego człowieka do tego, żeby w ogóle odkrył osobę Pana Jezusa i żeby doświadczył tego, że jest przez Niego kochany. Wtedy ta miłość jest nie tyle nakazana, nie jest przy-kazaniem, co jest odpowiedzią po stronie człowieka. My niestety nie robimy tego za często. Młodym ludziom głównie przekazujemy wiedzę, a nie doświadczenie wiary i doświadczenie spotkania z Jezusem. Ostatnio słyszałem taką wypowiedź jednego z kardynałów, zdaje się z północnej Ameryki, który był pytany o to, jak ściągnąć więcej młodzieży do kościoła. Jego odpowiedź zszokowała pytającego, ponieważ odpowiedział, że jego to kompletnie nie interesuje. I dodał: mnie interesuje, jak pozwolić większej liczbie młodych spotkać Jezusa Chrystusa. Jak to się stanie, to przyjdą do kościoła. Natomiast nie bardzo wiadomo, po co przychodzić do kościoła jako takiego. Jeśli jednak ktoś w kościele doświadcza tego, że spotyka Jezusa Chrystusa jako żywą osobę, jako kogoś, kto go kocha, no to wszystko zaczyna być na swoim miejscu. Ta miłość, o którą nam chodzi, jest na to spotkanie odpowiedzią.
CZYTAJ DALEJ

Nowenna do św. Andrzeja Boboli

[ TEMATY ]

św. Andrzej Bobola

Karol Porwich/Niedziela

św. Andrzej Bobola

św. Andrzej Bobola

Niezwyciężony atleta Chrystusa - takim tytułem św. Andrzeja Bobolę nazwał papież Pius XII w swojej encyklice, napisanej z okazji rocznicy śmierci polskiego świętego. Dziś, gdy wiara katolicka jest atakowana z wielu stron, św. Andrzej Bobola może być ciągle stawiany jako przykład czystości i niezłomności wiary oraz wielkiego zaangażowania misyjnego.

TRWA NOWENNA w intencji pokoju i Ojczyzny za wstawiennictwem św. Andrzeja Boboli. DOŁĄCZ DO MODLITWY
CZYTAJ DALEJ

Bp Herrera do zaangażowanych w system ochrony małoletnich i bezbronnych: Kultura milczenia musi ustąpić miejsca rewolucji transparentności

2025-05-14 07:35

[ TEMATY ]

wykład

Ochrona małoletnich

Ochrona małoletnich w Kościele

Diecezja Opolska/facebook

bp Luis Manuel Alí Herrera

bp Luis Manuel Alí Herrera

O „kulturze milczenia, która musi ustąpić miejsca rewolucji transparentności” oraz o konieczności wcielania „proroczej kreatywności i instytucjonalnej odwagi” na rzecz ochrony dzieci i osób bezbronnych mówił bp Luis Manuel Alí Herrera, sekretarz Papieskiej Komisji ds. Ochrony Małoletnich, podczas ogólnopolskiego szkolenia zespołów ds. ochrony dzieci i młodzieży na Górze Świętej Anny pod hasłem „Wspólnota nadziei”. „Bez odwrócenia perspektywy i postawienia w centrum osób zranionych wszelkim reformom grozi to, że pozostaną teorią” - podkreślił.

Pragnę serdecznie wszystkich przywitać i podziękować ks. abp. Wojciechowi Polakowi za zaproszenie mnie do udziału w dzisiejszym spotkaniu, które z przyjemnością przyjąłem. Niech Góra Świętej Anny, niczym namiot Abrahama w Mamre, stanie się miejscem, gdzie gościnność staje się miejscem spotkania z Bogiem.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję