Reklama

Wiara

Oswajanie wiary

Grzech – drogą do Boga?

Podczas Wielkiego Postu zaprosiliśmy Was do skonfrontowania się z siedmioma grzechami głównymi. Do stanięcia w prawdzie, która choć czasem boli, to w efekcie zawsze prowadzi do zmian. Dziś kropka nad i. Czyli – droga do ZMARTWYCHWSTANIA

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

– Zastanawiam się, jak powiedzieć synowi, że jego ojciec jest narkomanem i alkoholikiem.
– A ile lat ma twój syn?
– Sześć.
– Dla tego sześciolatka ty nie jesteś alkoholikiem. Dla niego jesteś najważniejszym facetem na świecie.

Od tej rozmowy minął prawie rok jego pracy nad sobą i twardej terapii. Myślę, że ma szansę wrócić do swojego syna inny i że obaj mają szansę na kawał porządnego życia. Być uczestnikiem takich rozmów i pracować wśród narkomanów to dla mnie prawdziwe szczęście. A wspominam tę rozmowę, ponieważ Redakcja zapytała mnie, czy grzech może prowadzić do Boga, czy może być drogą do Zmartwychwstania. Widzę, że czasami tak. A czasami aż żal myśleć, dokąd prowadzi.

Podstawowe dobro

Reklama

Absolutnie wierzę w początek Księgi Rodzaju, który mówi, że człowiek jest podobny do Boga. Uwielbiam św. Tomasza z Akwinu, kiedy pisze, że ludzie zawsze dążą do szczęścia. Że nawet kiedy rozumieją je na wszelkie dziwaczne sposoby, szukają szczęścia. Wierzę, że facet, który za moich studenckich czasów okradł mi mieszkanie, ma w sobie potencjał bycia dobrym człowiekiem (choć wtedy nie umiałem nie kląć na widok kabli po wyrwanym komputerze). I modlę się tak jak półtora tysiąca lat temu uczył św. Ambroży z Mediolanu: „Panie, daj mi współczucie zawsze wtedy, gdy będę świadkiem upadku grzesznika”. Owszem, widzę, do jakiego zła zdolni są ludzie i do jakich ruin potrafią się doprowadzić. I widzę coraz wyraźniej, ile w ludziach budzi się dobra, kiedy do tych ruin podejdzie ktoś mocny. Więc skąd zło? Oczywiście, nie włączam się w wielowiekowy i swoją drogą fascynujący dyskurs „unde malum”, czyli skąd bierze się zło jako takie. Interesuje mnie raczej nasz codzienny i irytujący zwyczaj wracania do starych grzechów. Skąd ten nawyk?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ukryta potrzeba

Po pierwsze, wybieramy zło, ponieważ daje nam ono jakiś rodzaj dobra. Grzeszymy, bo to przyjemne, przy czym rodzaj tej przyjemności wcale nie jest tak oczywisty. Spotykam wielu ludzi, którzy zachowali w sobie wrażliwość na swoje grzechy. Wkurza ich i boli, że ciągle do nich wracają. Spotkania z nimi są niezwykle budujące. Serce z kolei pęka, kiedy widzę, jak człowiek, którego spowiadam, pogardza sobą, mówi o sobie bez cienia miłości i sam sobie udowadnia, jak Bóg musi być na niego zagniewany. Jedni i drudzy mają do zrobienia coś więcej niż wyznać i żałować. Mam na myśli zrozumienie powodów, dla których wracają do grzechu. To są odpowiedzi na pytanie: Co ci to daje? Widzę, jak cię to zawstydza, słyszę, jak surowo mówisz o sobie, ale pomyśl, czemu to robisz. Co ci to daje?

Poznałem kiedyś dziewczynę, która zajmowała się prostytucją. Pytam ją, dlaczego tak się stało.

– Dla pieniędzy.

– No tak, z czegoś trzeba żyć. A czemu nie podjęłaś normalnej pracy?

– Nie miałam zawodu, przerwałam szkołę.

– Fakt, to może być przeszkoda. Ale niektórzy w takiej sytuacji idą kraść, ty poszłaś na ulicę...

Reklama

To otworzyło rozmowę na najgłębsze powody. Czego ostatecznie szukała na ulicy? Miłości, czułości, mężczyzny. Banał, prawda? Niekoniecznie, skoro tyle była gotowa dla niego poświęcić. Czasem, zamiast usiąść do stołu, zbieramy resztki z podłogi – ale kieruje nami ten sam głód. Wiedząc, że Bóg jest Pocieszycielem, pocieszenia szukamy z dala od Boga. W ten sposób tęsknota, która mogła nas do Niego zaprowadzić, prowadzi na manowce. Na szczęście, nawet z dala od Boga i od Jego praw, pozostaje w nas tęsknota za Nim. Jak ją rozpoznać? To są chwile niejasnego żalu nie wiadomo do kogo, to są myśli „mam dosyć siebie takiego”, to jest nawet złość na mijany po drodze kościół – tak jak się złości na straconą szansę. Tak może wyglądać tęsknota za Bogiem, nawet w środku grzechu.

Najłatwiejszy ze sposobów

Oczywiście, nie mam zamiaru wyjaśniać naszych przywiązań do grzechu historią o tym, że w każdym z nas jest zranione dziecko, które w ten sposób szuka miłości. To tylko część prawdy. Wracamy przecież do starego zła z wygody i dla łatwizny. Dlaczego na przykład pobożna ciotka przy każdym niedzielnym obiedzie obgaduje rodzinę i sąsiadów, nie szczędzi złośliwości i wytyka niedojrzałość siostrzeńcom? Być może wylewa w ten sposób jakąś gorycz i żal, ale nic z tego nie ma, marnuje czas. Żeby doświadczyć ulgi, musiałaby przyznać, że skrycie boli ją jej samotność, że męczy ją poczucie winy za wychowanie własnych dzieci, że zazdrości siostrzeńcom ich młodzieńczego optymizmu.

Reklama

Albo czemu młody facet ściąga kolejne porno z Internetu? Odpowiada prosto: w domu i w pracy przeżywa dużo napięcia i w ten sposób sobie z nim radzi. Z dziesiątków sposobów radzenia sobie ze stresem wybiera właśnie ten. Ale nieskuteczny, bo on nic nie zmienia. Sytuację w pracy może zmienić szczere pogadanie z szefem albo zmiana pracy. Ludzi relaksuje film w kinie, spotkanie z przyjaciółmi, dwa dni w górach albo przygotowanie do maratonu. To nas relaksuje, to buduje więzi i poprawia kondycję, trzeba się tylko ruszyć z miejsca. Porno jest tępe, zamyka w pokoju, przy biurku, przy zasłoniętym oknie. Owszem, jest w nim jakaś ludzka potrzeba czułości i bliskości, ale skarłowaciała. Żeby z niego wyjść, facet musiałby nauczyć się bycia z ludźmi, budowania relacji, proszenia o pomoc, czekania i rezygnowania z siebie, a nawet kłócenia się i rozwiązywania konfliktów... Musiałby nauczyć się tego wszystkiego, czego unika, kiedy zamyka się w swoim pokoju. I za czym skrycie tęskni.

Ten, który przychodzi

Papież Franciszek spotkał się w zeszłym roku z osadzonymi we włoskim więzieniu. Powiedział do nich takie zdanie: „Mimo że pobłądziliśmy w życiu, Pan niestrudzenie pokazuje nam drogę powrotu i spotkania z Nim”. Papież w więzieniu mówi: MY pobłądziliśmy... Nie ma takiego odejścia od Boga i od Jego przykazań, nie ma takiego skłócenia z Kościołem, które by zamknęło możliwość odzyskania łaski. Chrystus nawet do piekieł zstąpił, żeby tych najdalszych odzyskać.

Czy grzech może być drogą do Boga? Sam w sobie jest odejściem i ucieczką, drogą na przekór. To On pokonał całą tę drogę, jaka nas od Niego dzieli, kiedy umarł i zmartwychwstał. I nie męczy się wyszukiwaniem nas na naszych manowcach. Zmienić nawyk, rozstać się z jakimś grzechem, to zawsze jest praca i jakiś trud, ale ostatecznie – do nas należy jedynie przyjąć tego, który przychodzi Pierwszy.

* * *

Ks. Rafał Kowalski
Psycholog, socjoterapeuta, obecnie pisze doktorat o teorii przywiązania, współpracuje ze Wspólnotą Bożego Ojcostwa

2015-03-31 12:51

Oceń: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wiara jest oddechem Boga

„Choć na pustkowiu nie znajdowali siedziby Boga, to jednak wyraźniej słyszeli tam żywe słowo, które przynieśli w sobie. Ludzie, którzy na tyle oswoili się z pustynią, że nie odczuwają już presji przestrzeni i pustki, nieuchronnie zwracają się do Boga jako jedynej ostoi i jedynego wyczuwalnego rytmu istnienia. Wszystkie wierzenia semickie miały swe źródło w przekonaniu, że świat jest pustką, Bóg zaś obfitością” (T. E. Lawrence).

Wierzę, bo...? Opowiedz mi o tym bez użycia wielkich słów i gładkich zdań wytrychów. Mów tak, jakbyś opowiadał komuś bliskiemu, dziecku, ukochanej, przyjacielowi, który właśnie traci wiarę, a ty chcesz zrobić coś, co go na tej drodze zatrzyma. Szczerze, bez zakładania masek, bez przymilnej poprawności. Opowiedz o tym, jakie miejsce zajmuje w Twoim życiu wiara?... Pyta Katarzyna Woynarowska. ALEKSANDRA MARIA GIL, publicystka, grafik. Związana z ruchem pro life w Polsce, od 2000 r. - z Fundacją „Głos dla Życia”: - Wiem, że jako istota obdarzona wolną wolą decyduję o swoim postępowaniu, jednak to wiara porządkuje moje życie. W rzeczywistości, w której rozmywają się granice między dobrem a złem, gdy permisywizm wypiera postawy zgodne z naturą, to właśnie wiara pozwala mi pozostać człowiekiem i nie poddać się promowanej wokół bylejakości, godzenia się na wszystko i za każdą cenę... AGNIESZKA KONIK-KORN, historyk, dziennikarka, mama dwójki dzieci: - Gdy patrzysz na życie przez pryzmat wiary, to wszystko w życiu nabiera sensu. Nie ukrywam, że wiara w moim życiu cały czas ewoluuje - raz dojrzewa, innym razem przychodzą kryzysy. Wiara jest decyzją podejmowaną nie tylko w sercu, ale i w umyśle. Ważną rolę w rozwoju mojej wiary odgrywa formacja we wspólnocie, w zasadzie od dzieciństwa. Choć wspólnoty się zmieniały, to myślę, że bez nich trudno byłoby mi wiedzieć o pewnych rzeczach. W wierze także świadomość ma ogromne znaczenie. KS. ROMAN CHYLIŃSKI CSMA: - Wiarę w Boga rozumiem w trzech wymiarach: wierzyć Słowu Boga, ufać Słowu Boga i całkowicie Jemu zawierzyć swoje życie. - Czy później lżej się żyje? - Chyba nie, ale pewniej stąpa się po ziemi... S. BARBARA PODGÓRSKA, karmelitanka misjonarka: - Wiara jest oddechem Boga we mnie. Jest jak płomień, który daje radość i siłę do przyjmowania życiowych zadań. Wiara „nawraca” mnie do Boga... MAREK CHUDZIK, anestezjolog, ojciec dwójki dzieci, wdowiec: - Nie jestem człowiekiem zbyt pobożnym, więc nie wiem, czy jestem godzien mówić w tym gronie... Jednak trochę myślałem... Wiecie, jak ktoś wychował się w rodzinie katolickiej, będzie w ważnych chwilach zachowywał się jak człowiek wierzący... Nawet jeśli utrzymuje, że stracił wiarę. Albo tak jak ja, ciągle się zastanawia nad swoją relacją do Boga. Przekaz, jaki niesie chrześcijaństwo, jest dla mnie rodzajem tatuażu duszy. KAŹKA URBAN, ekonomistka, redaktorka, działaczka społeczna: - Nie godzę się na ten świat taki, jaki jest, rozumiesz... Ludzie potrafią być wielcy i mali jednocześnie. Wszyscy zawodzą, ja również. Zamiast frustrującego rozczarowania, można przyjąć ludzi i świat takim, jaki jest, nie wyrzekając się marzeń o absolutnej realizacji dobra i piękna, których skrawków doświadczam na co dzień. Potrzebuję Absolutu. To daje podstawy do wyrozumiałości wobec siebie i innych... - No dobrze, wobec tych pięknych deklaracji, czy i w jaki sposób wiara wpływa na podejmowanie przez Was codziennych decyzji? Nie mówię o robieniu zakupów, ale o istotnych sprawach... OLA: - Nie masz racji! Nawet zakupy podporządkowane są temu, w co wierzę. Nie kupuję np. produktów koncernów, które wykorzystują w swojej produkcji komórki macierzyste pozyskane z ciał abortowanych dzieci. Jedna z firm chciała wprowadzić na rynek napój, w którym znajdowały się takie komórki, tłumacząc to ulepszeniem smaku! Sam pomysł jest dla mnie niegodziwy, więc bojkotuję wszystkie artykuły tej korporacji... AGA: - Wszystko, co robię, staram się robić tak, by nie ranić Jezusa. Jest to najtrudniejsze w sytuacjach międzyludzkich, dochodzą tu także kwestie emocjonalne albo zwykłe „lubienie” czy „nielubienie się”. A żyć życiem wiary - to żyć w prawdzie... KS. ROMAN: - Kiedy poznałem paschalny wymiar wiary, to dopiero zrozumiałem, że wiara wymaga decyzji. Najpierw trzeba wyrzec się paru rzeczy, aby poważnie potraktować chrześcijaństwo w swoim życiu: wyrzec się szatana, grzechu i wszystkich okoliczności, które prowadzą do zła. I tu zaczyna się „bój bezkrwawy” o duszę. Trudna jest wiara chrześcijańska, bo wymaga radykalizmu, a nie bawienia się ze złem. KAŹKA: - Wiara w warunkach codzienności? Chyba najbardziej jest we mnie tych kilka chwil, podczas których miałam uczucie namacalnej obecności Boga. Kiedy powietrze staje się gęste od jakiejś nienazwanej substancji i tej błogości, że skoro tak jest, to wszystko jest dobre. Te kilkanaście, kilkadziesiąt sekund, które przyszły nie wiadomo dlaczego i skąd (pewnie to nazywają łaską), staram się nieustannie w sobie odświeżać. A najintensywniej modlę się, oczywiście, w momentach, kiedy tak już nabroiłam, że wydaje mi się, iż nic mnie nie uratuje. A to zabawna historia z codziennego życia: Lata już temu, pewnie jak każda młoda mama, miałam straszny kryzys, poczucie, że jestem złą matką. Po trzech dniach użalania się nad sobą w rozmemłanym łóżku powiedziałam: - Panie Boże, ja się na ten świat nie prosiłam, stworzyłeś mnie, więc teraz coś z tym zrób, bo oszaleję. „And this is the last call!”. Otworzyłam Biblię na oślep, na fragmencie, jak Święta Rodzina zgubiła Jezusa w świątyni i nawet tego nie zauważyła! Roześmiałam się do łez, wstałam z łóżka, otrzepałam się i poszłam dalej... OLA: - Od 15 lat jestem żoną swojego męża i oprócz wszystkich chwil szczęśliwości były i kryzysy, i to wiara pozwoliła nam obojgu wytrwać przy sobie. Także moja praca, to ciągłe zmaganie się ze sobą - na ile realizuję talenty, którymi zostałam obdarowana, a na ile zakopałam je w ogródku rutyny?... S. BASIA: - Na pewno nie chciałabym przeżywać mojego życia „bez rozumu niczym koń i muł” (Ps 32, 9) czy jak ci, którzy „mają usta, ale nie mówią; oczy mają, ale nie widzą; mają uszy, ale nie słyszą; mają ręce, lecz nie dotykają” (por. Ps 115, 5-7). Świadome przeżywanie życia, poszukiwanie sensu, piękna, mądrości prowadzi do zintegrowania różnych aspektów osobowości. Stąd nie waham się potwierdzić, że przyjmuję z wdzięcznością (i z pewną ulgą...) obecność wiary w moim życiu. MAREK: - Dużo ostatnio myślałem na ten temat i ku mojemu zdumieniu stwierdziłem, że system, w jakim żyję, moja codzienność i dziesiątki podejmowanych decyzji opieram na Dekalogu. Moim skromnym zdaniem - nie ma doskonalszego określenia granic. Kto wychodzi poza nie, staje się bezrozumnym zwierzęciem... KAŹKA: - Ewangelia jest zdecydowanie najlepszą rzeczą, jaką przeczytałam. To opowieść o człowieczeństwie, o jakim marzę, najwyższych lotów... Jezus jest po prostu piękną postacią - mądrą, odważną, sprawczą, empatyczną do bólu. - Teraz będzie trudniej. Czy macie zwyczaj dzielenia się wprost z ludźmi swoim doświadczeniem wiary? Nie boicie się etykiety dewotki/ dewota? S. BASIA: - „Zwyczaju” dzielenia się wiarą jako takiego nie mam, ale też nie ukrywam pod korcem światła wiary. Wiara domaga się dialogu i świadectwa. KS. ROMAN: - Jako kapłan słyszę cały czas słowa św. Pawła: „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii!”. Więc mi biada! KAŹKA: - Wiarą dzielę się w sposób nienachalny. Mówię o swoich doświadczeniach duchowych w taki sam sposób, w jaki mówię o przeżyciach nad obrazami mistrzów holenderskich. Jak coś się dzieje w moim życiu ważnego, to mówię o tym nawet niewierzącym przyjaciołom, niezależnie od tego, czy są to doświadczenia duchowe, kulinarne czy literackie. OLA: - Nie ukrywam się i nie chowam ze swoją wiarą. Na szczęście jeszcze za to nie zamykają w rezerwatach. Mam dość silną osobowość i opowiadanie o sytuacjach, które mnie spotkały, czy stanie na straży swoich przekonań to ta część mnie, która mnie dookreśla. AGA: - To zależy od sytuacji. Inaczej dzielimy się we wspólnocie, a inaczej wśród osób nieznanych. Jednak są takie środowiska, gdzie świadectwem będzie już noszenie krzyżyka lub milczenie w gronie plotkujących. Myślę, że dzielić się wiarą nie można na siłę, bo można kogoś zniechęcić. Po to też mamy rozum, by rozeznawać, jakie świadectwo potrzebne jest w danej sytuacji. Ale jeśli do osób niewierzących wrogo nastawionych do Kościoła będziemy podchodzić z przyjaźnią i radością, wyobrażając sobie, jak by do nich podchodził Pan Jezus, to myślę, że to jest najlepsze świadectwo. - Wejdźmy o stopień wyżej: Wiara bez uczynków jest martwa - a więc... AGA: - Jeśli ktoś wierzy, to nie oddzieli wiary od swoich decyzji. Powiem więcej - to właśnie wiara pomaga dostrzec, że coś jest nie tak. Wierzący nie usprawiedliwią się tak łatwo. Bez wiary nie podejmujemy pewnych działań, bo po ludzku nie zobaczymy w tym sensu. Nie pogodzimy się z naszym wrogiem, nie przebaczymy mu, jeśli wiara nie podpowie nam, że to jest nam potrzebne do zbawienia, do szczęśliwego życia jeszcze tu, na ziemi. S. BASIA: - Jedynie mówienie, że się wierzy w Boga, może stanowić pułapkę, a na pewno rodzi pustkę. Taki potok słów potrafi pomniejszyć, a nawet zagłuszyć wewnętrzną siłę wiary. Przecież nikogo nie zbawi ani nie uzdrowi taki aktywizm. Dlatego warto otwierać Ewangelię i spoglądać na otaczający nas świat oczami Boga. Pytać siebie o to, co nam każe wychodzić „z chatki miłości własnej”, by odziać, nakarmić, pocieszyć, przyjąć, nieść pokój... Zawsze i w każdym czasie chodzi przecież o życie. Życie w Bogu. OLA: - Dokonałam życiowego wyboru. Wyboru pracy. Nie jestem w wielkiej firmie, na superstanowisku i nie mam pieniędzy, które pozwoliłyby na zagraniczne wakacje. Ale wykonuję swoją pracę najlepiej, jak potrafię, wykorzystuję w realizowanych zadaniach swoje umiejętności. Każdego dnia, gdy wybieram się do pracy, mam świadomość, że przyczyniam się do dobra na świecie i że to, co robię, nie jest sprzeczne z tym, w co wierzę. KS. ROMAN: - Kiedy po ludzku już nic nie możemy uczynić, ani inteligencją, ani pobożnością, ani-ani... to wówczas robimy miejsce dla wiary. - Czyli, podsumowując - wiara to? AGA: - Wiara to coś, co pomaga nam powstawać. Pion, do którego cały czas musimy równać. Papierek lakmusowy naszych uczynków. Drogowskaz wskazujący nam cel, do którego zmierzamy... OLA: - Wiara to nadzieja, że dobro jest w każdym z nas. Wiara jest jak łódź. Gdy nie mam siły i wątpię, to dryfuję... Gdy jej zaufam - biorę ster we własne ręce i wówczas to już nie przypadek kieruje moimi losami. Wiara wprowadza w moje życie taki ład, w którym nie muszę godzinami zastanawiać się nad tym, co mam zrobić. Dzięki niej odpowiedzi znajdują się szybko, choć często są niełatwe do zrealizowania. KAŹKA: - Św. Augustyn powiedział: „intimior intimo meo”. Rozwinięty w tłumaczeniu ten cytat brzmi: Bliższy mi niż ja sam w tym, co mi najbliższe. To jest dla mnie kwintesencja wiary w Boga. Bóg, który jest, i ja, która się staram. I choć nie zawsze mi się udaje, to mam ten komfort, że jest Ktoś, kto patrzy w tym samym kierunku...
CZYTAJ DALEJ

Obrońca prawdziwej wiary

Niedziela Ogólnopolska 50/2023, str. 24

[ TEMATY ]

święci

pl.wikipedia.org

Damazy I

Damazy I

Temu papieżowi zawdzięczamy powstanie najsłynniejszego przekładu Pisma Świętego na łacinę.

Damazy cechował się niebywałym wyczuciem teologicznym, dzięki któremu był w stanie zdefiniować nawet subtelne różnice występujące w powstających błędnych naukach. Zapewne z tej racji znalazł się w gronie współpracowników papieża Liberiusza – pełnił funkcję diakona i prezbitera. Wraz z papieżem został wygnany przez ariańskiego cesarza. Po śmierci Liberiusza to Damazego, mimo pewnej opozycji, obwołano nowym papieżem.
CZYTAJ DALEJ

Bożonarodzeniowa szopka powstaje już w sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej

2025-12-11 07:16

[ TEMATY ]

Kalwaria Zebrzydowska

sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej

Bożonarodzeniowa szopka powstaje we wnętrzu bazyliki Matki Bożej Anielskiej w Kalwarii Zebrzydowskiej. Rzecznik tamtejszego sanktuarium, bernardyn ojciec Tarsycjusz Bukowski, powiedział PAP, że gotowa będzie tuż przed świętami.

- Przed samą pasterką, w ciemnej bazylice, kustosz sanktuarium ojciec Cyprian Moryc wniesie figurę dzieciątka Jezus i włoży ją do żłóbka. Wtedy całość zostanie rozświetlona. Śpiewany będzie fragment Martyrologium Rzymskiego, nastąpi poświęcenie i rozpocznie się pasterka – powiedział ojciec Tarsycjusz.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję