Święte Triduum to dni wielkiej Obecności i... Nieobecności Jezusa.
Tajemnica Wielkiego Czwartku – z ustanowieniem Eucharystii i kapłaństwa – wieczorem wciąga nas w przepastną ciszę Ciemnicy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wielki Piątek, po straszliwej Męce Pana, zostawia nas nagle samych na środku drogi. Zapada cisza, która gęstnieje. Mrok, w którym nie ma Światła.
Wielka Sobota – serce nabrzmiewa od strachu, oczekiwanie zadaje ból fizyczny. Wróci? Przyjdzie? Czy dobrze to wszystko zrozumieliśmy?
Święte Triduum – dni, których nie można przegapić. Dni, które trzeba nasączyć modlitwą i trwaniem przy Jezusie.
Wielki Czwartek ze służebnicą Bożą s. Leonią Nastał
Kiedy w nocy w Wielki Czwartek pojmano Jezusa w Ogrodzie Oliwnym, Apostołowie przestraszyli się i uciekli. Zostawili Go samego, dlatego Ewangelie nie wspominają nic o torturach Pana Jezusa wycierpianych w nocy. Co wtedy przeżywał? Co się działo w otchłani więzienia? Łaskę poznania i wtajemniczenia w grozę tej nocy otrzymała s. Leonia Nastał, służebniczka Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej, dziś służebnica Boża. Oto słowa Jezusa, które zanotowała w dzienniku duchowym „Uwierzyłam Miłości”:
Reklama
„Noc w lochu więziennym. Co i ile tam cierpiałem, okryte jest również mrokiem tajemnic. Nie miałem tam świadka, który by patrzył na moje bóle, męki i cierpienia. (...) Siepacze wtrącili Mnie, po przesłuchaniu u arcykapłanów żydowskich, do więzienia, ale nie zostawili Mnie tam samego. Rozpoczęli ze Mną straszliwą igraszkę wśród ciemności nocnych. Siepacze ustawili się w kątach lochu i odrzucali Mnie jeden drugiemu z całej mocy, jak się odrzuca piłkę. Kiedy im się uprzykrzył ten rodzaj zabawy, chwycili Mnie za ręce i, ciągnąc w przeciwne strony, próbowali swoich sił moim kosztem. Równocześnie inni siepacze wbijali ostre iglice w moje ciało. Ile omdlewających bólów cierpiałem wówczas. Wreszcie rzucili Mnie na ziemię. Jeden z siepaczy stanął na mojej głowie, inny na piersiach, a jeszcze inny na nogach, i cisnęli Mnie do ziemi całą siłą swojego ciężaru. Przechodzili przeze Mnie (...). Byli i tacy, którzy usiłowali wyłamywać poszczególne palce moich rąk, uderzali głową moją o słup kamienny. Jakaś zaciekłość, iście szatańska, popychała tych nieszczęśników do coraz to nowych okrucieństw i znęcania się nad bezbronną ofiarą. W Sercu moim panowała w czasie tych katuszy niczym niezmącona słodycz, dobroć, litość dla biednych ludzi. Nie wydałem ani jednej skargi, ani jednego wyrzutu niewdzięczności. Usiłowałem wpłynąć swoją łaską na ich dusze, ale serca ich były już zatwardziałe. Nie chcieli sobie odmówić przyjemności, jaką znajdowali w katowaniu Mnie. Milczałem wówczas.
(...) Łącz się ze Mną w moich cierpieniach, ofiaruj Ojcu Niebieskiemu moje ukryte cierpienia – za ukryte grzechy, które ranią moje Serce tym bardziej, że je dusze ukrywają przed spowiednikiem, krzyżując Mnie skrycie w sercu pełnym plugastwa. Pobyt w takich duszach w czasie Komunii świętokradzkiej jest dla Mnie odnowieniem wszystkich katuszy owej strasznej nocy spędzonej w więzieniu. Daj Mi odpoczynek w swoim sercu, odpłacę ci za to w wieczności”.
Wielki Piątek z bł. Aleksandrą Marią da Costą
Musiało być bardzo cicho. Woń olejków mieszała się z wonią Ciała. Przenikały je, a Ono karmiło je zapowiedzią zmartwychwstania. I było pusto. Te godziny, które dzieliły świat od śmierci do zmartwychwstania, musiały być czasem niepojętego napięcia. Ziemia, z ludźmi małej wiary, nawet w połowie nie zdawała sobie sprawy z tajemnicy oczekiwania, w której zastygło niebo. Przeszedł. Pokonał. Zwyciężył. Przepłynął wieczność w tę i z powrotem na kruchym kawałku krzyżowego drewna. Sam.
I wrócił, aby żaden człowiek, nigdy więcej, nie wyruszał w tę podróż bez Przewodnika...
Reklama
Bł. Aleksandra była jedną z największych mistyczek XX wieku. Jej historia zaczyna się, gdy w wieku 14 lat chce się uchronić przed gwałtem, skacząc przez okno z wysokości czterech metrów. Następstwem upadku jest postępujący paraliż. Przez 30 lat nie może o własnych siłach wstać z łóżka. Opuszcza je tylko na czas mistycznych ekstaz, aby przez cztery lata, co piątek, czyli 182 razy, pomimo paraliżu, w niewytłumaczalny sposób wstać z łóżka i przez 3,5 godziny odprawiać Drogę Krzyżową. „Będziesz kochać, cierpieć i wynagradzać” – taki program życia wyznaczył jej sam Jezus.
Aleksandra przez całe życie powtarzała, że Jezus, pozostając między ludźmi w Eucharystii, stał się „więźniem tabernakulum”. „Dotrzymuj Mi towarzystwa w Najświętszym Sakramencie. Pozostaję w tabernakulum w dzień i w nocy, czekając, by obdarzyć miłością i łaską wszystkich tych, którzy Mnie odwiedzą. Ale nie ma ich wielu. Jestem tak opuszczony, samotny i obrażany... Wielu ludzi nie wierzy w Moje istnienie i w to, że mieszkam w tabernakulum. Inni zaś wierzą, ale nie kochają Mnie i nie odwiedzają. Zachowują się tak, jakby Mnie tam nie było. (...) Wybrałem ciebie, byś dotrzymywała Mi towarzystwa w tym małym azylu”.
Siostra bł. Aleksandry, jej duchowa sekretarka, pisała o jednej z Dróg Krzyżowych: „Agonia w Ogrójcu trwała bardzo długo i była straszna... Słychać było jęki z głębi serca i od czasu do czasu szlochanie. Ale biczowanie i cierniem ukoronowanie to dopiero! Biczowana była na kolanach, z rękami jakby związanymi. Podłożyłam jej pod kolana poduszkę, ale usunęła się z niej, nie chciała. Jej kolana są w opłakanym stanie... Uderzeń biczami było co najmniej 5311. Ileż to trwało! Tyle razy mdlała! Uderzeń w głowę trzciną w koronę cierniową było 2391. Kiedy cierniem ukoronowanie dobiegło końca, był to istny trup...”.
Wielka Sobota z bł. Matką Teresą z Kalkuty
Reklama
Apostołowie uciekli. Maryja przeszyta mieczem boleści trwała i rozważała wszystko w poranionym sercu. Przy grobie Jezusa postawiono straże. Było przeraźliwie cicho. Ale co się działo za wielkim kamieniem, który przysunięto do grobu?
„Wielka Sobota jest dniem ukrycia Boga (...). «Dzisiaj na ziemi panuje wielka cisza, wielka cisza i samotność. Wielka cisza, bo Król śpi... Bóg umarł w ciele i zstąpił, by wstrząsnąć królestwem piekieł»”. (...) Wielka Sobota jest «ziemią niczyją», gdzieś między śmiercią a zmartwychwstaniem, ale na tę «ziemię niczyją» dotarł On, Jedyny, który ją przeszedł ze śladami męki poniesionej dla człowieka” – mówił papież Benedykt XVI w 2010 r.
Cisza i ciemność Wielkiej Soboty dotykają serc coraz większej rzeszy ludzi. Ich samotność jest często otchłanią, w której nie pali się żadne światło. Jesteśmy światem, który najpierw wepchnął Boga na krzyż, potem zamknął Go w grobie, a teraz krzyczy, że Bóg nas opuścił i przestał się interesować losem człowieka. Jednak nawet w ciszy Wielkiej Soboty Bóg trudził się ratowaniem tych, za których oddał życie – zstąpił do piekieł i wstrząsnął królestwem. Ciemność i cisza Wielkiej Soboty dotykały też serc wielu świętych – Bóg ukrywał się przed nimi, mimo że kochali Go całym sercem. Jedną z nich była bł. Matka Teresa z Kalkuty.
Reklama
Na twarzy tej drobnej kobiety w białym sari zawsze rozkwitał uśmiech. Podobno nigdy się nie skarżyła. Pracowała od rana do nocy, chodziła do najgorszych nor biedaków i niosła tam światło. A jednak przez prawie pół wieku przeżywała niemal całkowitą ciemność i pustkę duchową! „Ojcze, od roku 49 albo 50 to straszliwe poczucie pustki. Ta niewypowiedziana ciemność, ta nieustanna tęsknota za Bogiem, która przyprawia mnie o ten ból w głębi serca. Ciemność jest taka, że naprawdę nic nie widzę – ani umysłem, ani rozumem. Miejsce Boga w mojej duszy jest puste. Nie ma we mnie Boga. Kiedy ból tęsknoty jest tak wielki – po prostu tęsknię i tęsknię za Bogiem. I wtedy jest tak, że czuję: On mnie nie chce, nie ma Go tu” – pisała w 1961 r. w liście do o. Josepha Neunera SJ.
„Jeśli kiedykolwiek będę świętą – na pewno będę świętą od «ciemności». Będę ciągle nieobecna w Niebie – aby zapalić światło tym, którzy są w ciemności na ziemi” – mówiła.
Ciemność i cisza Wielkiej Soboty przerażają, ale musimy w nie wejść. Po drugiej stronie czeka Chrystus Zmartwychwstały.
Źródła:
S. Leonia Nastał, „Uwierzyłam Miłości. Dziennik duchowy i wybór listów”, Kraków 2010 r.
Francis W. Johnston, „Alexandrina: The Agony and the Glory”, Illinois 1982 r.
Matka Teresa, „Pójdź, bądź moim światłem. Prywatne pisma «Świętej z Kalkuty»”, Kraków 2008 r.