Reklama

Niedziela Świdnicka

Nie popełniajcie tego błędu

Czy nie ma udanej imprezy bez alkoholu? Jeśli zabawa, to nie na trzeźwo? To jest recepta na udane spotkanie ze znajomymi? Nic bardziej mylnego. A jednak wciąż się na to nabieramy

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nie chcę nikogo umoralniać, namawiać do trzeźwości, wskazując, że picie alkoholu jest złe, szkodliwe itd. Proszę, wczytajcie się w historię młodych ludzi, którzy w swoim życiu „dobrze się bawili”. Wnioski wyciągnijcie sami.

Krzysztof

Reklama

– Każdy piątek to był początek imprezy – wspomina Krzysztof z Wałbrzycha. – Piwo, wódka to standard – opowiada młody człowiek. – I tak tydzień w tydzień, no chyba że nie było pieniędzy, więc wtedy bieda, snuliśmy się, szukając okazji. Z początku trochę mnie dziwiło, że dziewczyny piją na równi z nami. Ale później przywykłem. Nawet mi się to podobało. Żadne z nas nie pochodziło z jakiś rodzin patologicznych, niektórzy z nas, mieli bardzo dobre rodziny, wzorcowe wręcz. Ale uważaliśmy, że młodość ma swoje prawa, musimy się wyszumieć. Czuliśmy się taką zgraną paczką, razem nauka, zabawa. Jesteśmy tacy fajni, tak o sobie myśleliśmy. Staraliśmy się pilnować nauki, zdać maturę i pójść na studia. Większości to się udało, więc sielanka trwała. Ktoś spyta, gdzie byli rodzice? Hm… jest tyle sposobów, by skutecznie ich oszukiwać. A to wspólna nauka, a to jakiś wyjazd na praktyki itp. Cały wachlarz pomysłów, dla chcącego nic trudnego. Więc w najlepsze bawiliśmy się. Moje pierwsze zbliżenie z dziewczyną przeżyłem po wypiciu dużej ilości alkoholu, na imprezie, ona też była wstawiona, tylko tyle pamiętam. Nie wiem, jak miała na imię, nie pamiętałem, jak wygląda. Nic nie pamiętałem. Oprócz nauki w moim życiu liczył się sport, grałem w piłkę w klubie. Jak to mi się udało łączyć, nie wiem. Pamiętam, jak pewnego dnia wracałem do domu mocno pijany. Biały dzień, a ja szedłemz pijackim uśmiechem na twarzy. Wtedy zobaczyłem mamę w oknie. Jej wzroku nie zapomnę do końca życia. W oknach byli też sąsiedzi. Szczerze zaskoczeni. Dotąd takiego mnie nie widzieli. Nie, nie opamiętałem się po tym zdarzeniu. Zacząłem zarywać treningi, ponieważ jednak byłem dobry, na mecze trener mnie zabierał. I tak by pewnie trwała moja „sielanka”, gdyby nie dziewczyna, którą poznałem. Była inna od tych, które dotychczas znałem. Interesowała się kulturą, teatrem. Lubiła chodzić do muzeum, na koncerty do filharmonii. Nie moja bajka, myślałem. Ale zależało mi na niej. Ona jednak, nie lubiła imprez z alkoholem, moich „przyjaciół” nie polubiła. Mieliśmy zgrzyty. Jak to, mam nie iść z chłopakami? Dziewczyna mną rządzi? Pantoflarz? Tak sobie myślałem. Ale ona była nieugięta. Jak byłem wypity, no to mnie wyganiała. Nie chciała się spotykać. Jak trzeźwiałem, myślałem. Byłem zły na nią, ale Karolina stawała się coraz bardziej dla mnie ważna – podkreśla Krzysztof. – Zacząłem zastanawiać się nad swoim życiem, nad tym, jak żyje Karolina. Nie było to łatwe, ale zacząłem się dla niej zmieniać. Szło mi to powoli, z oporami. Koledzy ostatecznie dali sobie ze mną spokój. Już nie byłem „zabawowy”. Karolina zmieniła moje życie. Dzisiaj mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że mnie uratowała. Jesteśmy małżeństwem od dziesięciu lat, mamy jedno dziecko. Moi koledzy do dzisiaj nie ułożyli sobie życia, jeden z nich popełnił samobójstwo, a drugi się zapił. Pozostali dalej piją. Dziewczyny gdzieś w świecie. Nie mam z nimi kontaktu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Zbyszek

Reklama

– Imprezowało się – zaczyna swoją opowieść Zbyszek z małej miejscowości pod Wałbrzychem. – Co ciekawe, wytrzymałem do osiemnastego roku bez papierosa i alkoholu – zauważa. – Myślę, że to w ostatecznym rozrachunku mojej historii miało wielkie znaczenie. Ale po kolei. Razem z kolegami lubiliśmy alkohol, każda impreza, począwszy od naszych osiemnastek, była z alkoholem. Wino, wódka, piwo. Co tylko dawało „kopa”, było dobre. Uważaliśmy, że jest ok. Ponieważ pilnowaliśmy nauki, byliśmy ministrantami, lektorami. Publicznie się nie upijaliśmy. Nie było to w tydzień w tydzień. Jesteśmy porządni, tak twierdziliśmy. Przecież to impreza, więc jak bez alkoholu. Tak to sobie tłumaczyliśmy. Kiedy rozpoczął się czas studiów, nasza paczka się rozjechała, ale spotkania były tym bardziej okazją do wspólnej zabawy. Kiedy wypiliśmy sporo wina, wybrałem się na umówione spotkanie z Beatą, moją dziewczyną. Koledzy mi odradzali: „Nie idź, jesteś spóźniony kilka godzin, pijany”. Co, ja nie pójdę? Poszedłem. Pogoniła mnie. Mądra dziewczyna. Ale wtedy tak nie myślałem. Byłem wściekły, co mnie wyrzuciła? Dobre sobie. Wracając od niej, doszedłem trochę do siebie, spotkałem koleżanki z podstawówki, zabrały mnie do siebie. I tam alkohol. Na drugi dzień, obudziłem się, oczywiście, na kacu. Moralnym też. Beata nie chciała mnie widzieć, po kilku dniach odebrała w końcu telefon. Umówiła się na spotkanie. Przeprosiłem ją. Przyznałem się do wszystkiego i obiecałem poprawę. W krótkim czasie w naszej parafii odbywały się rekolekcje dla młodzieży. Głosił je jakiś zakonnik. Dało mi wiele do myślenia to, co on nam opowiadał. Wspominał swoją podróż PKP. W przedziale siedzieli młodzi ludzie, on był po cywilnemu. Chłopaki opowiadali o swoich imprezach z dziewczynami, alkoholu i o tym, jak chętnie dziewczyny wskakiwały do łóżka. Zwłaszcza mówili o jednej z nich. Jaka fajna i zabawna. Kiedy zakonnik zapytał ich, czy ożeniliby się z tymi dziewczynami, usłyszał w odpowiedzi:

„Z tymi k… mi? Pan żartuje?”. I takie słowa wypowiedział zakonnik w kościele! Zapadła cisza w świątyni, a nam opadły szczęki. Spojrzałem na dziewczyny. Były poruszone. I we mnie coś się stało. Ciągle o tym myślałem. W wakacje postanowiłem pójść na pieszą pielgrzymkę na Jasną Górę. Poszliśmy w trójkę: ja i moi dwaj koledzy. Wspomniałem na początku, że wytrwałem do osiemnastego roku życia, wierny przyrzeczeniom składanym przed Pierwszą Komunią św. Otóż tam na pielgrzymce swoje świadectwa składali trzeźwi alkoholicy. Niektóre z nich były wstrząsające. Pod koniec pielgrzymki była możliwość złożenia przyrzeczeń życia w abstynencji przez rok, trzy lata i całe życie. Należało publicznie się zadeklarować, podpisać zobowiązanie. Pomyślałem, że zrobię to po swojemu. Przyrzeknę przed Panem Bogiem i przez rok nie wezmę alkoholu do ust. Skoro wytrwałem do osiemnastego roku życia, wytrwam i rok. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Wytrwałem rok w abstynencji. O mojej deklaracji wiedziała tylko Beata. Wspierała mnie. Ten rok wiele mnie nauczył. Dzisiaj jako dojrzały już człowiek cieszę się trzeźwym życiem i dwójką dorosłych już dzieci, owocem miłości mojej i Beaty. Mojej żony.

Darek

Reklama

– Mnie się nie udało – opowiada Darek z Wałbrzych. – Lubiłem imprezy, alkohol, dziewczyny. Kiedy zacząłem zarabiać pieniądze, a miałem do tego smykałkę, zmieniałem samochody i dziewczyny. Na wakacje jeździłem za każdym razem z inną. Super zabawa. Myślałem. Dzisiaj dobijam czterdziestki, nie mam rodziny, nie ufam sobie i żadnej kobiecie. Jestem alkoholikiem, bogatym, dlatego nie leżę na ulicy, ale niczym się nie różnię od nich. Przegrałem swoje życie. Jestem nieszczęśliwy i unieszczęśliwiłem innych. Nie umiem z tym żyć. Staczam się. Tyle mojej historii – kończy ze smutkiem.

* * *

Święty papież Jan Paweł II bardzo często zwracał się do młodych, kiedyś powiedział, że młodości nie można przegrać. Warto sięgnąć po „Listy do Młodych”, jakie pisał ten niezwykły człowiek. Młodość stawia wiele pytań. Wybory, które dokonujemy, będąc młodymi, często ważą o całym naszym życiu. Historia tych trzech mężczyzn, pokazuje, jak ważą. Nie zawsze jest szczęśliwe zakończenie. O tym trzeba pamiętać.

– Gdybym mógł cofnąć czas … – dodał na pożegnanie Darek.

Któż z nas, nie chciałby móc cofnąć czasu, zrobić lub nie zrobić czegoś. Bądźmy rozważni.

2015-02-12 13:23

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jak pomóc alkoholikowi?

[ TEMATY ]

alkohol

alkoholizm

Focus Pocus LTD/Fotolia.com

Spożycie alkoholu na mieszkańca Polski systematycznie rośnie na przestrzeni lat. Według danych WHO, na jednego obywatela w 2016 r. przypadało średnio 10,4 litra czystego alkoholu etylowego. Z kolei ostatnie dane OECD wskazują, że średnia spożycia w 2021 r. wzrosła do ok. 11,7 litra na osobę. Rośnie także liczba zgonów spowodowanych nadużyciem alkoholu. - Bardzo często alkoholicy żyją normalnie, np. mąż pije codziennie, ale chodzi do pracy, przynosi pieniądze do domu - mówi w rozmowie z KAI dyrektor poradni we Wrocławiu, członek Zarządu Głównego Stowarzyszenia Monar, psychoterapeuta Adam Lewicki. - Mam głębokie przeświadczenie, że miłość dużo zmienia i potrafi pomóc - dodaje. W dniach 11-17 lutego Kościół w Polsce przeżywa 57. Tydzień Modlitw o Trzeźwość Narodu.

Maria Osińska (KAI): Czemu sięgamy po alkohol?
CZYTAJ DALEJ

Wino św. Jana

[ TEMATY ]

św. Jan Apostoł

Kościół parafialny w Oleszycach – mal. Eugeniusz Mucha/fot. Graziako

„Wino, które pobłogosławił św. Jan, straciło swoją zabójczą moc, zatem ma ono nas uzdrawiać od zła, złości, która w nas jest i grzechu. Ma nas także zachęcać do praktykowania gorącej miłości, którą głosił św. Jan” – wyjaśnia w rozmowie z KAI ks. dr Joachim Kobienia, liturgista i sekretarz biskupa opolskiego. 27 grudnia w Kościele błogosławi się wino św. Jana.

– To bardzo stara tradycja Kościoła, sięgająca czasów średniowiecza. Związana jest z pewną legendą, według której św. Jan miał pobłogosławić kielich zatrutego wina. Wersje tego przekazu są różne. Jedna mówi, że to cesarz Domicjan, który wezwał apostoła do Rzymu, by tam go zgładzić, podał mu kielich zatrutego wina. Św. Jan pobłogosławił go, a kielich się rozpadł.
CZYTAJ DALEJ

Panie, obdarzaj rodziny swoją łaską!

2024-12-26 14:15

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Grzegorz Słowikowski

Piękno rodziny budują wszyscy, którzy ją tworzą. Wszyscy w niej są nauczycielami i uczniami. Są nawzajem dla siebie przykładem i wzorem, zachętą do dobra i gotowi na przebaczenie. Ponoszą wspólną odpowiedzialność za dobro. A wówczas nie tylko go pomnażają, ale też strzegą przed mnóstwem zagrożeń. Siłę twórczą posiada wyłącznie rodzina piękna w relacje.

Rodzice Jezusa chodzili co roku do Jeruzalem na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został młody Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest wśród pątników, uszli dzień drogi i szukali Go między krewnymi i znajomymi. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jeruzalem, szukając Go. Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: «Synu, czemu nam to uczyniłeś? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie». Lecz on im odpowiedział: «Czemu Mnie szukaliście? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?» Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział. Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te sprawy w swym sercu. Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję