Cały listopad w sposób szczególny przypomina nam o zmarłych. Zdarzają się jednak przypomnienia wyjątkowe, pochodzące z tego „innego świata”, do którego zmierzamy.
Proszę księdza, coś nas straszy!
Reklama
Kilka lat temu, gdy jeszcze pełniłem posługę kapelana szpitalnego - pamiętam, że był to jeden z majowych dni - podczas popołudniowego dyżuru w kancelarii parafialnej przyszły do biura trzy osoby w żałobie. Były z innej parafii. Okazało się, że spełniłem ostatnią posługę przy ich bliskim, który dzień wcześniej zmarł. Pogrzeb miał się odbyć następnego dnia w jego parafii. Poprosili, abym podczas tzw. pożegnania, jakie organizują zakłady pogrzebowe, po otwarciu po raz ostatni trumny, pomodlił się. W tym dniu nie mogłem, bo akurat pracowałem w „Niedzieli”, a ponieważ widziałem, że bardzo im zależy na modlitwie przed pogrzebem - choć nie wiedziałem dlaczego, bo to akurat w naszych stronach był wyjątek - zaproponowałem, że możemy się pomodlić po wieczornej Mszy św. w prosektorium. Zgodzili się chętnie. Przed godz. 19, jak to w maju, było jeszcze widno, poszedłem pod szpitalne prosektorium. Rodzina - i to całkiem licznie zgromadzona - już czekała. Zaprosiłem więc wszystkich do środka. - Niech ksiądz sam pójdzie - powiedziała zdecydowanie jedna z kobiet. Zdziwiłem się, ale nie drążąc tematu, wszedłem. Zgromadzeni zostali przed wejściem. Na miejscu pomodliłem się w obecności pracownika. Po kilku minutach wyszedłem i zapytałem, po co mnie właściwie prosili o przyjście. Odpowiedzieli, że w ich mieszkaniu w blokach coś straszy i dlatego chcieli, żeby się ksiądz pomodlił.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Za Bożym przyzwoleniem
Czy to w ogóle możliwe? Na pewno spotkaliśmy się z takimi opowieściami. Może i my doświadczyliśmy czegoś podobnego. Gdy czytałem literaturę teologiczną, spotkałem tezy, że jest to możliwe, że za zezwoleniem Bożym dusze cierpiące w czyśćcu mogą poprosić, a nawet upomnieć się o modlitwę. O jednym takim przypadku wspominał nawet św. Ojciec Pio. O odprawienie Mszy św. prosiła osoba, która wcześniej mieszkała w klasztorze, gdzie przebywał święty zakonnik, i tam zmarła.
Jeżeli więc takie przypadki się zdarzają, to tylko dla przypomnienia i przestrogi dla nas, aby nie zapominać o modlitwie za naszych bliskich i dalekich zmarłych. Jeden z dowodów na istnienie czyśćca to dowód z liturgii - z tego, że pierwsi chrześcijanie, do których my się odwołujemy i którzy niejako są strażnikami doktryny i czystości wiary, za swoich zmarłych się modlili, wspominając ich w niej. To zresztą zawsze było w tradycji Kościoła.