Co prawda szef MSZ Grzegorz Schetyna, przedstawiając w Sejmie informację o zadaniach polskiej polityki zagranicznej, zarzekał się, że będzie kontynuować politykę poprzednika, jednak zapowiedział kilka ważnych zmian. Przede wszystkim podkreślił wagę sojuszu z USA, co Radosław Sikorski bagatelizował, i zapewnił, że będzie pilnował harmonogramu wzmacniania obecności sojuszników w naszym regionie.
Jednocześnie ciepło wypowiedział się o przyszłych relacjach z Moskwą. - Stosunki z Rosją mogą być dobre. Będziemy dążyć do utrzymania współpracy - powiedział, przy czym zastrzegł, że na stan relacji z Moskwą wpływają niezamknięte kwestie śledztwa smoleńskiego, zwrotu wraku Tu-154M, a także upamiętnienia w Smoleńsku ofiar katastrofy. Zostało to dobrze przyjęte przez polityków PiS.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Krzysztof Szczerski, poseł PiS, skrytykował polską politykę zagraniczną za rządów PO i zwrócił się do Schetyny z apelem: - Niech pan uwierzy, że Polska może być silna, niech pan podniesie głowę, wyprostuje plecy. Polska to kraj o dużym potencjale. Władza nie może mieć mentalności stłamszonego popychadła innych stolic.
Schetyna miał niewiele do powiedzenia o sytuacji na Ukrainie, choć jego słowa brzmiały jednoznacznie: polskie stanowisko w sprawie poszanowania niepodległości i integralności Ukrainy pozostanie niezmienne i zdecydowane.
Nie wiadomo, czy minister posłucha apelu Szczerskiego i czy na jego wyobraźnię podziałały inne słowa posła PiS, że do agresji Rosji na Ukrainę pewnie nie doszłoby w ogóle, gdyby Polska prowadziła przez ostatnie lata aktywną politykę w regionie i budowała gospodarcze, polityczne i energetyczne powiązania. Ograniczałoby to możliwości wywierania presji przez Rosję na państwa naszego regionu.