Być ojcem to znaczy, że zwyciężyło w tobie pragnienie bycia dla kogoś innego nad pragnieniem bycia dla siebie. To znaczy, że odkładasz swoje, aby zająć się kimś drugim. Być ojcem to znaczy umieć dawać, nie upokarzając. To mieć cierpliwość i czekać, aż syn wróci do domu i przyniesie ci swoją opowieść. Być ojcem to dostrzec syna, gdy ten jest jeszcze daleko, wybiec mu naprzeciw, rzucić mu się na szyję i ucałować go. Być ojcem to mieć inicjatywę miłości. Być ojcem to szczyt i pełnia męskiej dojrzałości.
Dojrzewanie do ojcostwa
Zawsze zastanawiałem się, jak to się dzieje, że sam nie mając dzieci, mam je przecież, i to więcej niż ci, którzy je mają. To wielka tajemnica wiary...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Do ojcostwa dojrzewałem powoli i z niemałym trudem. Wolą przełożonych posłany do pracy z młodzieżą, poczułem się osaczony. Na moją propozycję kumplostwa i mówienia sobie po imieniu jedna z dziewczyn odpowiedziała: Kolegów to ja mam w klasie, ty musisz być dla nas ojcem. Wtedy zupełnie nie wiedziałem, co to znaczy być ojcem. Bałem się tego i czułem się nieswojo. Starałem się uciec od tej rzeczywistości, która coraz szczelniej mnie otaczała.
Tekstem scenariuszem mojego ojcostwa stało się misterium Karola Wojtyły „Promieniowanie ojcostwa”. Tekst ten pokazał mi krok po kroku przeobrażanie się chłopca w dojrzałego mężczyznę ojca.
Reklama
Uciekający w samotność Adam, bohater misterium, to niemogący przebić się przez własną wyobraźnię mężczyzna, który myśli o samym sobie i tylko sobą się zajmuje. Osaczony przez samego siebie, znajduje się w sytuacji bez wyjścia. I nagle zostaje rozbity w swym egoistycznym myśleniu przez dziecko, które zjawiło się na jego drodze. Z początku bojaźliwie, a później coraz bardziej śmiało i świadomie mężczyzna podejmuje wysiłek dotarcia do tego dziecka i bycia całkowicie dla niego. Zauważa dziecko jako dar, a ono przynosi mu siebie i swoje zaufanie. Ale to nie on był pierwszy, to jakby dziecko ze swoją miłością było pierwsze i zrodziło go do nowej jakości życia ojcostwa. Mężczyzna ojcostwo otrzymał jako dar.
Dar ojcostwa
Karol Wojtyła doskonale opisał ucieczkę przed ojcostwem oraz szczelinę, przez którą dochodzi do świadomości mężczyzny, że obok niego jest jeszcze ktoś inny dziecko. Samotność ojca zostaje przezwyciężona obecnością dziecka. Ta obecność dziecka domaga się wypełnienia treścią ojcowskiego serca. Powoli rodzi się nowa relacja, która z czasem stanie się podstawowa w życiu mężczyzny. Jego podniecenie powoli przekształca się we wzruszenie. Kwitnienie przeistacza się w owocowanie. Koncentracja na sobie przeradza się w koncentrację na dziecku. Życie mężczyzny zaczyna domagać się innej miary. To nie jest już pytanie o kwiaty, o samopoczucie, o plany osobiste. To pytanie o owoce, o drugiego, o możliwość przyjścia z pomocą i służby.
Ojcostwo leczy mnie z egoizmu i egocentryzmu, leczy mnie z pokusy życia dla siebie. Ojcostwo leczy mnie z samotności. Ojcostwo uczy zauważać innych i szanować ich autonomię, osobowość i odrębność. Ale nie było tak, że ja sam byłem taki dobry to oni, młodzi, pojawili się w moim życiu jak nieoczekiwane i niechciane dziecko. Łaską Najwyższego było przyjęcie tego niechcianego daru i zaakceptowanie go. Ale to łaska, a nie moje zdolności. Przecież ja nigdy nie chciałem pracować z młodzieżą, co dzisiaj brzmi jak kokieteria.
Rodzimy się dla siebie nawzajem
Reklama
To oni byli pierwsi ze swoją miłością. Ja miałem opory. Broniłem się długo. Ale poddałem się. Ich miłość do mnie pokonała mnie. Oni przynieśli mi w darze siebie, swoją opowieść i swoje zwierzenie. To mnie otwierało, kształtowało, ubogacało. Oni dali mi siebie ja zacząłem dawać im siebie. Gdy powstała wymiana, relacja, narodziły się więzi. Spostrzegłem, że oni, rosnąc ze mnie, ani na chwilę nie mogą przestać być sobą. To bardzo ważne. Wydobyć z każdego jego osobowość, wrażliwość, możliwości. Ja nie mam ich urabiać na swoje, oni nie mogą być moimi klonami, ale mam wyzwalać w nich potencjał Boży. Mają być przede wszystkim sobą.
Spostrzegłem również, że w zależności od tego, z jakiej głębi pochodzi opowieść o sobie, w takim stopniu rodzimy się dla siebie nawzajem. Zacząłem się obawiać, aby nasze zaangażowanie nie przebiegało tylko obok siebie, powierzchownie ciesząc się uczuciami. Zacząłem zabiegać, aby weszli w głąb mojej woli, a my wszyscy w głąb woli Chrystusa. Wejść w głąb woli ojca i ją wypełnić, jak Chrystus wypełnił wolę Ojca. Do końca, aż po krzyż.
Dlaczego oni szukają we mnie ojcostwa? Myślę, że autentyczny duszpasterz to „bezpieczny facet”, zarówno dla dziewczyn, jak i dla chłopaków. Bo jeśli ojciec, to nie jakiś kazirodca. Ja też nie szukam w nich niczego innego, jak ich własnego dobra. Niby ich mam, ale ich nie mam, bo należą do Boga. Niby moi, a przecież nie moi. Moi na ile? pytam sam siebie. Na tyle, na ile będą chcieli ode mnie wziąć kształt mojej miłości i mojego życia. Na tyle, na ile objawią mi siebie, na tyle, na ile przyniosą mi opowieść o sobie, na tyle, na ile szeroko otworzą mi drzwi swoich osobowości, historii swoich miłości i swoich zaangażowań. Bo albo wejdę do ich serc, albo będę stał na progu. Dziś wiem, że prawdziwa miłość nie trzyma egoistycznie przy sobie. Kapłaństwo zaś powinno być bezpiecznym i pięknym ojcostwem z dużą perspektywą i głębokim oddechem.
Reklama
Wiele razy napada mnie pokusa ucieczki przed ojcostwem, ale coraz bardziej wiem, że przecież nie ucieknę. To tak, jakbym próbował uciekać przed miłością. Ojcostwo to górna półka dojrzałości mężczyzny. To najmocniejsze wiązanie świata, które wiąże mnie nie tylko z innymi, z dziećmi, ale przede wszystkim wiąże i scala mnie samego. To nie jest psychologia, to jest metafizyka. To podstawowa relacja we wszechświecie.
W sierocym świecie potrzeba ojców
Przykładem ojca w sierocym świecie demokracji był Jan Paweł II. Demokracja nie zna autorytetu, wszyscy są równi, wszyscy są tylko kolegami, mądry czy głupi ma jeden, taki sam głos. Demokracja z natury jest sieroca, bo w rewolucji obaliła autorytet. Nie ma głowy, są tylko ramiona. Wszyscy jesteśmy równi, ale osieroceni, bo bez ojca. I oto Jan Paweł II dla tego osieroconego świata demokracji stał się ojcem. Punktem odniesienia, dumą młodzieży, nauczycielem i przewodnikiem, ale przede wszystkim ojcem. Jako ojciec rodził społeczeństwa do wolności i godności. Był głównym sprawcą upadku komunizmu i apostołem wolności. Apostołem wielkości człowieka otwartego na transcendencję Boga i bliźniego.
Choroba sieroca polega na tym, że w sytuacji gdy wszyscy jesteśmy kolegami, trudno stawiać sobie wymagania. Koledze można co najwyżej poradzić. Tylko ojciec mający autorytet może stawiać wymagania. Tylko jako ojciec mogę w duszpasterstwie nakazywać, oczekiwać, wymagać. Jako kolega mogę najwyżej kogoś poklepać po ramieniu. Ale na autorytet trzeba sobie zasłużyć, zapracować.
Reklama
Ten brak ojcostwa, autorytetu widać wszędzie. Byle kto gada, co chce, bez żadnej odpowiedzialności. Widać to w polityce i w sztuce. Nie ma mistrzów, którzy mają swoją szkołę i swoich uczniów, których wprowadzają w głębię widzenia świata. Bardzo często propozycje demokracji są beznadziejne, bo nikt nie chce za nimi stanąć. Odpowiem na przykładzie pieśni i muzyki: nadzieja w Biblii wyraża się pieśnią poprzez psalmy, kantyki i lamentacje, poprzez „Magnificat” Maryi, kantyki Symeona czy Zachariasza. Nadzieja w środowisku i społeczeństwie wyraża się pieśnią. Kiedy pieśń zamiera, świadczy to o beznadziei porażającej całe środowiska.
Myślę, że sierocy świat objawia się dekompozycją, która polega na tym, że nie ma nośników wiary, nadziei i miłości. Nie ma pieśni, którą chcieliby wszyscy zaśpiewać. Zapomnieliśmy o tym, że nasza wiara musi być przełożona na kulturę. Ale aby wiarę przełożyć na kulturę, potrzeba świadomości ojcowskiej. Nie chcę niczego zarzucać duszpasterzom, ale za mało w nas jest ojcowskiej postawy, która byłaby zaprzeczeniem powszechnej deklaracji, że wiara jest moją prywatną sprawą i wszystko jedno, w co się wierzy, byle być dobrym człowiekiem.
Ojcostwo potrzebne w wierze
Myślę, że jeśli doświadczamy kryzysu wiary, to dlatego, że w wierze brak nam ojców, że wszyscy chcemy być tylko braćmi. Tymczasem wyrazem ojcostwa w wierze jest dojrzałość do przekazania życia wiarą oraz udzielenia błogosławieństwa. Nie jest ono gestem kapłańskim, ale gestem rodzicielskim. Dlatego rodziców trzeba stale prosić o błogosławieństwo, jako rękojmię szczęśliwej przyszłości.
Reklama
Postawa ojcowska jest niejako wymuszana przez dzieci. Jeżeli ta postawa w kapłanach się nie pojawi, będziemy mieli wciąż do czynienia z chłopcami, których obciążono ogromną odpowiedzialnością, a nie pouczono, jakim kanałem płynie prawdziwa moc. Jeśli więc kapłan nie dorośnie do ojcostwa, pozostanie znerwicowanym, szarpiącym się chłopcem, walczącym o swoje. Takiego człowieka należy się obawiać. Ambicje w połączeniu z nieukierunkowaną i nieopanowaną emocjonalnością sieją spustoszenie w ludziach i w ich środowisku. Niedojrzałość osobowościowa, skoncentrowanie na sobie wyraża się w dwuznaczności zachowania, ustawicznej chęci zwracania na siebie uwagi i bycia w centrum, albo w pragnieniu dominowania. Taki ktoś stale chce być kwiatem, lękając się wejścia w owocowanie. Podniecenie kwiatu jest czymś innym niż wzruszenie owocu. Nieświeży kwiat jest po prostu żałosny. Trzeba wejść we wzruszenie owocowania i to jest właśnie ojcostwo...
W jaki sposób rodzimy się dla ojcostwa? Już o tym mówiliśmy, ale należy to powtórzyć przez powierzenie się sobie. Przez dar z samego siebie. Człowiek nie może przekroczyć siebie samego inaczej, jak tylko poprzez bezinteresowny dar z siebie samego. Tylko darując siebie drugiemu, rodzę się dla niego i on rodzi się dla mnie. Rodzi się wzajemność. Sam Chrystus nie inaczej, ale właśnie darując nam siebie, objaśniając swoją intymność, zbliżył się do człowieka. Chrystus w tym odsłanianiu siebie już dalej pójść nie mógł. Całego siebie oddał w ofierze Ojcu i nam, ludziom.
Być ojcem własnego ojca
Tak więc wzajemnie otwieramy sobie drzwi naszych serc. Młodzi ludzie przez lata mojego duszpasterzowania otwarli mi wiele drzwi. Ja też przed nimi swoich drzwi nie zamykałem. Narodziła się więc między nami wzajemność, więź, relacja. Zamieszkaliśmy w sobie na zawsze. Ja zostałem ich ojcem, a oni moimi dziećmi. Chociaż oni rośli i dorośleli, a ja się starzałem, zawsze byliśmy rodziną wolną od tytulatury, bo ja zawsze byłem ojcem, a oni byli dziećmi, chociaż gdzie indziej byli profesorami, ministrami, posłami czy senatorami.
Wierzę głęboko, że po pożarze naszego świata, kiedy wszystko, co doczesne, spali się i spopieli, pozostanie jedynie jako owoc kontemplacji i życiowego dorobku OJCOSTWO i jego owoce, którymi są dzieci. I tutaj niech nam nie przeszkadza wyobraźnia lub jej brak. Nie chodzi wyłącznie o relację: starszy młodszy czy ojciec syn. Tutaj chodzi również o to, by być ojcem własnego ojca. I by będąc starcem, zapragnąć narodzić się na nowo.
Ojcostwo to górna granica człowieczeństwa w człowieku i jego metafizyczna pełnia. To wielka szansa dla żyjących w celibacie, aby nie żyli bezpłodnie. To wielka szansa dla młodych, aby dobrze inwestowali i by mieli co przekazać swoim dzieciom. Ojcostwo to wielka sprawa ale nie ja to wymyśliłem. Ten zapis jest w naturze stworzonej przez Boga, ten zapis jest w Objawieniu.