Reklama

Niedziela Zamojsko - Lubaczowska

Winnych szuka świat

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Czy to możliwe, żeby w jednym życiu zaznać na ziemi niewyobrażalnego piekła i nieba jednocześnie? Wśród niewielu osób odpowiadających twierdząco na to pytanie znaleźli się uczestnicy corocznego spotkania modlitewnego na terenie byłego hitlerowskiego obozu zagłady na Majdanku, organizowanego z inicjatywy m.in. Stowarzyszenia Dzieci Zamojszczyzny Ziemi Biłgorajskiej, którego prezes Bolesław Szymanik w wieku 6 lat z rodzicami i 3-letnią siostrzyczką przez 3 miesiące był więźniem Majdanka. 21 września br. przed symboliczną bramą – pomnikiem prowadzącą na teren byłego obozu spotkali się ci, którym dane było przeżyć tragedię życia w obozie, a także ci, którym pamięć o tych straszliwych dniach jest stale bliska i droga.

Reklama

Przeznaczony zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn i dzieci obóz koncentracyjny w Lublinie – bo taka była oficjalna nazwa tego miejsca – funkcjonował od października 1941 r. do lipca 1944 r. Pierwsze transporty ludności z Zamojszczyzny znalazły się na Majdanku pod koniec czerwca 1943 r. i były to ofiary akcji Grossaktion, w ramach której Niemcy wysiedlili i spacyfikowali szereg wsi w okolicach Biłgoraja. Kolejne transporty przybywały w lipcu tegoż roku i stanowiły je przede wszystkim kobiety i dzieci. Liczbę kobiet przywiezionych do Majdanku ustalono na ok. 12 tys., dzieci na ponad 4 tys. Ludność wysiedlana z Zamojszczyzny początkowo przywożona była do obozów przejściowych w Zamościu i Zwierzyńcu, a stamtąd po upływie kilku lub kilkunastu dni transportowana na Majdanek. W czerwcu 1944 r. na Majdanek trafiły ofiary akcji wysiedleńczych na Zamojszczyźnie przetrzymywane dotychczas w obozie przejściowym w Zwierzyńcu – w kilku dużych transportach przybyły setki mężczyzn, kobiet i dzieci, także niemowląt. W ten sposób w lipcu 1944 r. na Majdanek przywieziono ponad 800 rodzin z Zamojszczyzny. Więźniowie Majdanka byli następnie – we wcześniejszym okresie istnienia obozu – wysyłani na prace przymusowe do Niemiec, bądź mordowani na miejscu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

„Do obozu na Majdanku przewieziono mnie wraz z rodzicami i rodzeństwem, gdy miałem 5 lat – wspomina ks. kan. Jan Kowalik. Stało się to po pacyfikacji i wysiedleniu wsi Łukowa. Z całą rodzina trafiłem potem do Niemiec, a po wojnie powróciliśmy do Polski. Zostałem księdzem. Teraz jestem już emerytem i często zaglądam w swoje rodzinne strony. Regularnie też od 30 lat biorę udział w spotkaniach na Majdanku. Tak trzeba”.

Podobne choć nie do końca były losy Feliksa Bulińskiego z Tarnogrodu, który więźniem obozu na Majdanku został w wieku 18 lat. Oto jego wspomnienia: „Nasze aresztowanie i przewiezienie do obozu było wynikiem akcji odwetowej na partyzantach. Wraz ze mną w obozie znaleźli się moi rodzice. Przebywaliśmy w Majdanku krótko, bo jako zdolni do pracy przetransportowani zostaliśmy do Niemiec, gdzie nas rozdzielono. Ja znalazłem się najpierw w obozie w Neumarkt, który nieoficjalnie nazywano filią Dachau. Wkrótce wszystkie osoby przywiezione z Polski zostały wystawione na taki prawdziwy targ niewolników. Niemieckie gospodynie i okoliczni rolnicy przybywali, aby oglądać nowoprzybyłych nowo przybyłych Polski więźniów i wybierali tych, których uznawali za potrzebnych w swoich gospodarstwach. Oczywiście pierwszeństwo wyboru mieli członkowie partii nazistowskiej. Wszyscy otrzymywaliśmy taką jakby etykietkę, że jesteśmy polskimi bandytami i trzeba nas szczególnie pilnować. Mną nie interesował się nikt, ponieważ wówczas w wieku 19 lat ważyłem 34 kilogramy. Stałem więc z boku i oczekiwałem śmierci, bo nic innego nie mogło mnie spotkać. I wtedy zainteresował się mną rolnik z Bawarii, gorliwy katolik, który nie był członkiem partii, a zgodę na otrzymanie robotnika dostał z uwagi na to, ze był weteranem poprzedniej wojny. Zabrał mnie więc do domu i u niego doczekałem końca wojny. Jeszcze w obozie otrzymałem list od mojej mamy, która bardzo już wówczas chora prosiła mnie o spotkanie. Z obozu oczywiście nie było mowy, aby mnie wypuszczono. U mojego gospodarza otrzymałem kolejny list od mamy, która znajdowała się w szpitalu odległym o 30 km od mojego miejsca pobytu. Prosiłem gospodarza o możliwość wyjazdu, początkowo bez powodzenia. Wreszcie po moim rozpaczliwym płaczu i interwencji swoich córek gospodarz zawiózł mnie do szpitala. Spędziłem tam z mamą ok. 4 godz., jak się potem okazało, ostatnich, ponieważ mama zmarła tej samej nocy. Po wojnie wróciłem do Polski i po jakimś czasie złożyłem papiery o paszport, z którym chciałem udać się do Niemiec na grób mamy. Początkowo urzędnicy nawet rozmawiać ze mną nie chcieli. Potem przyjechał do mnie komendant milicji, któremu pokazałem akt zgonu mamy. Był to oczywisty Palec Boży, ponieważ niemal natychmiast paszport dostałem. Na cmentarz w Bawarii pojechałem z rodziną mojego bauera. Kilka godzin błądziliśmy, nie mogąc odnaleźć grobu. Wreszcie córki mojego opiekuna zasugerowały, ze być może grobu już nie ma i ktoś inny jest na tym miejscu pochowany. Zbieraliśmy się do wyjścia, gdy wyraźnie usłyszałem głos mamy mówiącej, gdzie mam iść. Ruszyłem, jak we śnie, a moi Niemcy za mną. Tak odnalazłem grób, na który od tamtej pory jeżdżę co roku. Mój gospodarz już wprawdzie nie żyje, ale jego rodzina przyjmuje mnie jak kogoś bliskiego. Tak właśnie po piekle obozów zdarzyło mi się prawdziwe niebo na ziemi”.

Tegorocznej uroczystej Mszy św. na Majdanku przewodniczył i homilię wygłosił arcybiskup senior Stanisław Wielgus. Wśród licznie zgromadzonych pocztów sztandarowych znalazły się dwa z Zamościa: Stowarzyszenia Internowanych Zamojszczyzny i Zamojskich Kolejarzy. Byli dziećmi, którym brutalnie odebrano dzieciństwo. Przeżyli piekło na ziemi i dane im było doświadczyć losy, jaki nigdy dzieci spotkać nie powinien. Co roku przyjeżdżają, aby jeszcze raz się spotkać, aby zobaczyć znajome twarze, policzyć się nawzajem. To nic, że siły wciąż słabsze, że coraz trudniej wystać przez całą Mszę przy sztandarze. Przecież chodzi o pamięć, o danie świadectwa, o zapewnienie jeszcze raz, że zawsze, bez względu na okoliczności – człowiek człowiekowi winien być bratem, nie katem…

2014-10-09 08:51

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Poczesna: Koncert z okazji 40-lecia powołania Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową

[ TEMATY ]

Częstochowa

Jan Paweł II

rocznica

koncert

Grażyna Łoś-Kryst

16 października 2018 roku w kościele św. Jana Chrzciciela w Poczesnej miał miejsce koncert w hołdzie Świętemu Papieżowi Janowi Pawłowi II w 40. rocznicę powołania na Stolicę Piotrową. Wydarzenie to odbyło się w ramach I Święta Muzyki im. Krzysztofa Pośpiecha, a organizatorem było Stowarzyszenie Wspólnota Gaude Mater wraz z Parafią i Akcją Katolicką w Poczesnej. Honorowy patronat nad całością objął wójt gminy Poczesna Krzysztof Ujma.

Przed licznie zgromadzonymi wiernymi i miłośnikami muzyki sakralnej wystąpili światowej sławy artyści: Katarzyna Suska - mezzosopran, Dariusz Siedlik - baryton, Maciej Zagórski - fortepian. Koncert prowadził Grzegorz Majka. Artyści zostali przyjęci bardzo ciepło i nagrodzeni owacjami na stojąco.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Re: módlmy się o dobry i zgodny wybór papieża

2025-05-07 10:50

[ TEMATY ]

konklawe

PAP/EPA/ALESSANDRO DI MEO

W intencji dobrego wyboru 267 Biskupa Rzymu modlili się dzisiaj kardynałowie, biskupi, duchowieństwo i wierni podczas Mszy św. „Pro eligendo Romano Potifice” w bazylice watykańskiej. Celebracji przewodniczył Dziekan Kolegium Kardynalskiego, 91-letni kard. Giovanni Battista Re.

W modlitwie kolekty celebrans prosił: „Boże, który jesteś odwiecznym Pasterzem i z ojcowską troską prowadzisz swoją owczarnię, obdarz swój Kościół pasterzem, który będzie Tobie miły świętością życia, czujny i troskliwy w opiece nad Twoim ludem”.
CZYTAJ DALEJ

Gwardia Szwajcarska chroni uczestników konklawe

2025-05-07 13:19

[ TEMATY ]

konklawe

Gwardia Szwajcarska

Papieska Gwardia Szwajcarska

Włodzimierz Rędzioch

Papież nie żyje, ale jego siły ochronne wciąż mają wiele, a nawet więcej do zrobienia: teraz chronią 133 kardynałów, elektorów nowego papieża.

Gwardia Szwajcarska chroni papieża, narażając w razie potrzeby własne życie. Po śmierci papieża Franciszka sytuacja się zmieniła: teraz chronią kardynałów, którzy wybiorą jego następcę, a wśród nich będzie ich nowy szef. „Od 21 kwietnia żyjemy w bardzo ścisłym rytmie” - powiedział mediom Eliah Cinotti, rzecznik Gwardii Szwajcarskiej opisując czas od śmierci Franciszka w Poniedziałek Wielkanocny. Podkreślił, że każdy gwardzista ma misję i dokładnie wie, co ma robić. Nie ma czasu myśleć o tym, kto będzie nową głową Kościoła katolickiego.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję