Przed nami seria trzech wyborów, których zwaśniona partia mogłaby nie wygrać. To ryzyko także dla Bronisława Komorowskiego, który chciałby być prezydentem także w następnej kadencji. Dlatego wykorzystał szansę, jaką daje mu słabość nowej premier.
Ewa Kopacz chciała, żeby ministerstwo infrastruktury objął Grzegorz Schetyna, MSZ Jacek Rostowski, a wicepremierem był Cezary Grabarczyk. Rostowski w rządzie się nie znalazł, Schetyna objął MSZ, a wicepremierem został ulubieniec Belwederu Tomasz Siemoniak.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Przyznać się do porażki, szczególnie takiej, byłoby trudne dla każdego szefa rządu. Dlatego wymyślono, że zmian dokonanych przez Komorowskiego Ewa Kopacz chciała od początku. Od początku chciałam stworzyć silny rząd, który daje gwarancję poparcia całej PO mówiła Kopacz, prezentując skład rządu.
Przy tej prezentacji wykazała się infantylnością, wskazując przymioty nowych ministrów. Nowy minister sprawiedliwości Grabarczyk kocha ludzi, Szczurek, minister finansów, pracuje po nocach, Schetyna bardzo ładnie współpracował z poprzednikiem Sikorskim, a nowa szefowa resortu infrastruktury choć nikłej postury jest silną kobietą.
* * *
Mówi Jacek Sasin poseł PIS
Zapowiedzi nowego otwarcia rządu okazały się bajką. Skala zmian jest niewielka, dotknęły tylko kilku ministerstw i były wymuszone sytuacją. Po pierwsze kompromitacją ministrów po aferze taśmowej, po drugie odejściem na inne stanowiska. Dobór dokonał się, żeby zaspokoić i zneutralizować dwie zwalczające się koterie w PO: grupę Schetyny i spółdzielnię Grabarczyka, a także uhonorować dwie przyjaciółki nowej pani premier od ploteczek przy kawie osoby, które nie mają zupełnie kompetencji, żeby kierować tak ważnymi resortami, jak MSW czy superministerstwo infrastruktury i rozwoju. Tym drugim, decydującym o wydatkowaniu ogromnych funduszy europejskich, ma kierować Maria Wasiak, która jako prezes PKP odpowiada za fatalne wykorzystywanie przez tę firmę środków unijnych i za co została odwołana.
(wd)