Wszystko wskazuje na to, że rząd Donalda Tuska przeforsuje ratyfikację Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet oraz przemocy domowej. W Sejmie mimo sprzeciwu posłów, którzy opowiadają się za zbudowaną na fundamencie chrześcijaństwa tradycją kultury polskiej prace nad ustawą ratyfikacyjną są już zaawansowane.
Rząd podpisał Konwencję w grudniu 2012 r. pomimo bardzo negatywnych ocen ówczesnego ministra sprawiedliwości oraz specjalistów z tego resortu, którzy zwracali uwagę na niekonstytucyjność rozwiązań w niej proponowanych. Co prawda rząd zgłosił do projektu ustawy ratyfikującej dokument oświadczenie, że „Rzeczpospolita Polska będzie stosować Konwencję zgodnie z zasadami i przepisami Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej”, ale to nie oznacza, że po jej wejściu w życie mężczyzna posługujący się kobiecymi atrybutami lub podejmujący się kobiecych ról społecznych będzie na gruncie Konwencji traktowany jako mężczyzna, tylko jako kobieta właśnie. Co charakterystyczne, przyspieszenie prac ratyfikacyjnych zbiegło się w czasie z objęciem urzędu pełnomocnika rządu ds. równego traktowania przez znaną z lewicowych poglądów Małgorzatę Fuszarę jedną z głównych promotorek ideologii gender. Zbiegło się też w czasie z ubieganiem się przez Donalda Tuska o ważne stanowisko w Unii Europejskiej (narzucającej odgórnie ideologię gender).
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Konwencja, według niezależnych ekspertów, nie wprowadza nowych instrumentów pomocy ofiarom przemocy, natomiast forsuje nader radykalną postać ideologii gender. Dokument jest przykrywką do podważania istoty naturalnej rodziny oraz promocji homoseksualizmu i radykalnego feminizmu. Konwencja nakłada na sygnatariuszy obowiązek walki z dorobkiem cywilizacyjnym, na którym zbudowana została Europa, traktowanym jako zagrożenie i źródło przemocy.
Przedłożony w Sejmie projekt budzi poważne wątpliwości natury konstytucyjnej. Specjaliści z Instytutu na rzecz Kultury Prawnej „Ordo Iuris” z prof. Aleksandrem Stępkowskim z Uniwersytetu Warszawskiego w swoich analizach prawnych wykazują, jak szkodliwa i groźna jest ratyfikacja tego dokumentu przez Polskę. Podkreślają, że rozwiązania obowiązujące od dawna w krajach o najwyższym poziomie przemocy wobec kobiet ukazywane są jako wzór do naśladowania. Tymczasem w świetle danych Agencji Praw Podstawowych UE Polskę charakteryzuje najniższy w Unii Europejskiej wskaźnik przemocy doświadczanej przez kobiety. Autorzy uzasadnienia nie uprawdopodabniają w żaden sposób forsowanej przez Konwencję tezy, że przemoc wobec kobiet uwarunkowana jest zróżnicowaniem między kobiecymi a męskimi rolami w społeczeństwie. Jednocześnie projekt nie uwzględnia lub traktuje marginalnie czynniki, których wpływ na występowanie przemocy wobec kobiet i przemocy domowej jest szeroko udokumentowany. Są to m.in.: uzależnienia od pracy, alkoholu lub narkotyków, postępujące rozluźnienie norm społecznych, obecność przemocy w środkach masowego przekazu, a zwłaszcza seksualizacja wizerunku kobiety, oraz przemoc, która najczęściej pojawia się w związkach przypadkowych i konkubinatach, a nie w małżeństwach.
Jak najbardziej słusznie polscy biskupi już kilkakrotnie sprzeciwili się ratyfikacji Konwencji, a w komunikacie z 364. zebrania plenarnego KEP napisali m.in.: „Nie ma żadnej potrzeby wprowadzania rozwiązań opartych na redefinicji takich pojęć, jak np. płeć, rodzina czy małżeństwo”.