Teraz naprawdę nie liczą się już prognozy dziennikarskie, strategie medialne, prezentowane frakcje. Klucz pozostaje jeden – to klucz do Królestwa. A sześć tysięcy dziennikarzy akredytowanych przy Stolicy Apostolskiej przeobraża się w grono „maluczkich”, którzy muszą zgodzić się na paradoks, że najbardziej medialnego wydarzenia na świecie nie dadzą rady przedstawić w mediach.
Duchowy wymiar konklawe uświadamia z pewnością już sama liturgia sprawowana (7 maja) w bazylice watykańskiej w intencji wyboru papieża – jakże podniosła, okazała, połączona z przepięknymi tradycyjnymi śpiewami. Ważne słowa padły podczas kazania, które wygłosił kard. Giovanni Battista Re, dziekan Kolegium Kardynalskiego. Zaskakuje w nim kilka kwestii.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Po pierwsze, fakt oddania hołdu Papieżowi Polakowi, tak bezpośrednie odniesienie się do słów „Tryptyku Rzymskiego” autorstwa św. Jana Pawła II, i to w kontekście najmocniejszym – bo odpowiedzialności kardynałów – elektorów za swój wybór przed sądem Bożym. „Papież Jan Paweł II w swoim Tryptyku rzymskim wyraził nadzieję, że w godzinach wielkiej decyzji, poprzez głosowanie, górujący obraz Jezusa Sędziego, autorstwa Michała Anioła, przypomni każdemu o wielkości odpowiedzialności za powierzenie kluczy najwyższej władzy we właściwe ręce” – stwierdził kard. Re. Teraz już hierarchowie odpowiadają naprawdę tylko przed Bogiem i własnym sumieniem. Mają się poddać wskazaniom Ducha Świętego. „On wskaże…” – by ponownie użyć słów Papieża Polaka.
Istotne, że przywołana została też postać Apostoła Piotra oraz że padło stwierdzenie, iż nowy papież ma być „skałą, na której zbudowany jest Kościół”. Znamienne też jest odwołanie do Pawła VI i stwierdzenie, że istnieje potrzeba stworzenia nowej cywilizacji, którą właśnie ten papież nazwał „cywilizacją miłości”. W ten sposób widać troskę o zachowanie ciągłości Kościoła oraz tradycji.
Powiało świeżością, gdy kard. Re odniósł się do postępujących zmian technologicznych w świecie, i stwierdził, że nowy papież także im będzie musiał sprostać, media będą dla niego z pewnością ważnym areopagiem ewangelizacji i wskazywania trwałych niezmiennych wartości oraz wielkiej miłości Boga do człowieka (może nowy papież powoła rzecznika prasowego Stolicy Apostolskiej, na wzór Navarro-Vallsa, który genialnie pełnił tę funkcję przy Janie Pawle II?).
Późniejsza procesja kardynałów do Kaplicy Sykstyńskiej przy łacińskim śpiewie Litanii do Wszystkich Świętych – to kolejny rytuał o wymiarze duchowym.
Reklama
To wszystko, co dzieje się zatem tuż przed wyborem papieża, niezbicie wskazuje, że konklawe nie da się zamknąć w algorytmach, ani przyrównać do innych – też może zagadkowych – wydarzeń w dziejach. W niczym nie przypomina też ono żadnych wyborów na świecie. Ma własną prawidłowość i jego wynik z reguły zaskakuje (nie było tak wprawdzie w roku 2005, kiedy wszyscy się spodziewali wyboru kard. Ratzingera, ale to wyjątek, który tylko potwierdza regułę).
Konklawe jest liturgią. Gdy już trwa – istotna jest modlitwa, skupienie, cisza. I tajemnica, której po ludzku nie można do końca zrozumieć. Bo konklawe w istocie jest sakramentem.
„On wskaże…”.