Kiedy pod koniec ubiegłego roku zapadła decyzja o ogłoszeniu świętym naszego wielkiego Rodaka, rozpoczęły się gorączkowe przygotowania do wyjazdu do Rzymu, by uczestniczyć w tym wydarzeniu. Naszą diecezję reprezentowali obydwaj nasi Księża Biskupi, wielu księży i setki, a może nawet tysiące wiernych. Trudno dokładnie zliczyć, ile osób z terenu naszej diecezji wybrało się do Rzymu. Pielgrzymi podążali różnymi sposobami. Niektórzy jechali prywatnie, inni specjalnymi pociągami albo autokarami lub samolotami. Najbardziej oryginalną była pielgrzymka biegowa z Brodnicy i Nowego Miasta Lubawskiego. Pielgrzymka jest zawsze związana z trudem, niejednokrotnie był on bardzo wielki. Najbardziej pewnie wymagające zdrowia i cierpliwości były bezpośrednie przejazdy autokarowe do Rzymu bez noclegu. Podróż zajmowała ok. 30 godzin, potem długie oczekiwanie na moment kanonizacji, a następnie bezpośredni powrót do Polski. Bardzo często tacy pielgrzymi nie mieli już sił, by dotrzeć na Plac św. Piotra i oczekiwać w długich kolejkach. Myślę jednak, że św. Jan Paweł II, mimo iż nie znaleźli się w uprzywilejowanych miejscach blisko papieskiego ołtarza, był właśnie najbliżej nich.
Reklama
W ramach archidiecezji gdańskiej został zorganizowany przelot samolotem czarterowym z Gdańska do Rzymu w piątkowy poranek 25 kwietnia. Noclegi zostały zarezerwowane w centrum Rzymu, by uczestnicy mogli odbywać spacery po Rzymie w zorganizowanej grupie lub prywatnie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Był to czas kolejnego cudownego spotkania z Rzymem. Na ulicach królował język polski. Pątnicy z naszego kraju zdominowali Wieczne Miasto, mimo iż była to również uroczystość kanonizacji Jana XXIII. Polacy byli obecni dosłownie wszędzie i częściej słyszało się na ulicach naszą ojczystą mowę niż język włoski. Noc poprzedzającą kanonizację wielu pielgrzymów spędziło w okolicach Watykanu, w oczekiwaniu na wejście na Plac św. Piotra. Najbardziej wytrwali mieli to szczęście, by właśnie tam uczestniczyć w uroczystości. Byli tam również szczęśliwcy, którzy otrzymali kartę wstępu do specjalnego sektora z oficjalnymi delegacjami, było ich jednak niewielu.
Otworzyło się niebo
Reklama
Poranek przed kanonizacją nie był łatwy. Trzeba było przeciskać się przez tłumy pielgrzymów, ulice wokół Watykanu były zamknięte dla komunikacji. Krótka noc w hotelach, ale wszyscy mieli świadomość, że uczestniczą w historycznej dla Polski uroczystości, kanonizacji największego z Polaków, papieża Jana Pawła II. Mimo iż mieliśmy świadomość, że nie jesteśmy oficjalną delegacją w pierwszych rzędach na uroczystości, te zajęli inni, niekoniecznie żyjący duchem Jana Pawła II, każdy starał się ubrać w miarę świąteczny strój, który podkreślał doniosłość chwili. Atmosfera oczekiwania na placu i w ulicach przylegających do Watykanu była wyjątkowo podniosła. Towarzyszyło nam przekonanie, że niestety to już ostatnia tak wielka i piękna uroczystość, która gromadzi w Rzymie rzesze Polaków.
Pogoda tego dnia nie rozpieszczała. Obawiano się deszczu. Było chłodno. Pamiętam, że podobnie, a może jeszcze gorzej, było w 2000 r., kiedy w święto Miłosierdzia Bożego Jan Paweł II kanonizował s. Faustynę Kowalską. Wierzyłem, że i tym razem otworzy się niebo na czas uroczystości i będzie pogodnie. Tak się stało.
Uroczystość kanonizacyjna była niezwykle podniosła. Ojciec Święty Franciszek jakby smutny albo przejęty niezwykłą doniosłością wydarzenia. Na początku Mszy św., w dialogu z prefektem Kongregacji ds. Kanonizacyjnych kard. Angelo Amato, papież ogłosił Jana Pawła II i Jana XXIII nowymi świętymi Kościoła katolickiego. Potem rozpoczęła się Eucharystia, która nie była przerywana okrzykami, skandowaniem, a jedynie oklaskami, którymi dziękowano papieżowi Franciszkowi za wypowiadane przez niego słowa o wielkiej wadze dla Kościoła tych dwóch pontyfikatów. Po Mszy św. papież jeszcze długo witał się z oficjalnymi delegacjami i pozdrawiał je. Potem zapragnął dotrzeć do jak największej liczby pielgrzymów. Okrążył w swoim samochodzie Plac św. Piotra i przejechał całą via della Conziliazione, dzięki czemu tak wielu mogło się bezpośrednio spotkać z papieżem. Pielgrzymi, którzy tego dnia nie wracali do Polski, jeszcze długo oczekiwali w kolejkach, aby chociaż chwilę pomodlić się przy grobach nowych świętych.
Święty całego świata
Reklama
Uroczystość kanonizacyjna miała swoje dopełnienie w poniedziałkowe przedpołudnie na Placu św. Piotra. Mszy św. dziękczynnej za kanonizację Jana Pawła II przewodniczył kard. Angelo Comastri, wikariusz generalny Jego Świątobliwości dla Państwa Watykańskiego i archiprezbiter Bazyliki Papieskiej św. Piotra. Na początku trochę dziwiliśmy się, dlaczego Msza św. jest w języku łacińskim, dlaczego nie przewodniczy jeden z polskich kardynałów. Bardzo wzruszający i osobisty wstęp do Mszy św. w językach polskim i włoskim wygłosił ks. kard. Stanisław Dziwisz, przez wszystkie lata pontyfikatu osobisty sekretarz Jana Pawła II. W tym momencie wszyscy zrozumieli, że Jan Paweł II jest świętym całego świata, a nie tylko nas, Polaków.
Homilia kard. Comastriego była podsumowaniem długiego pontyfikatu Jana Pawła II. Kardynał podkreślił, że to, za co ludzie kochali i ciągle kochają Jana Pawła II, to jego życie Ewangelią. To przylgnięcie do Ewangelii w szczególny sposób sam Bóg potwierdził, wskazując na lekcjonarz złożony na trumnie w dniu pogrzebu, który „niewidzialna ręka” w dniu pogrzebu przewracała. Jan Paweł II często podkreślał, że święci nie proszą, byśmy ich chwalili, lecz naśladowali. Jana Pawła II można podziwiać i naśladować w jego żywej, nieraz nawet dziecięcej wierze. Nie wstydził się swoich gestów i miłości. W tym świecie miał odwagę wyznawać swoją wiarę. W pierwszym dniu pontyfikatu 16 października 1978 r. powiedział najpierw: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Pierwsze słowa nowego papieża to cel jego życia i pontyfikatu. Potem wołał: „Otwórzcie drzwi Chrystusowi…”. Nie przestawał tych drzwi otwierać na całym świecie.
Rodzina pokój młodzi
Reklama
Rodzina jest wpisana w Boży plan życia. Dlatego Jan Paweł II bronił rodziny, gdy trwała publiczna agresja na jej tradycyjny wizerunek. Miał odwagę bronić życia od chwili poczęcia do naturalnej śmierci, wbrew temu, co głosi świat współczesny. Wytrwale bronił pokoju, gdy wiały ponure wichry wojny. W 1991 r. i w 2003 r. usiłował zatrzymać wszystkimi siłami dwie wojny w Zatoce Perskiej. Nie został wysłuchany. 16 marca 2003 r. mówił: „Wiem, czym jest wojna. Muszę powiedzieć do tych ludzi: Wojna nie jest rozwiązaniem problemów, ale jeszcze je pomnaża”. Jan Paweł II miał odwagę szukać ludzi młodych, co mu się niezwykle udawało. Na Światowych Dniach Młodzieży gromadził tłumy, miliony. Miał odwagę zaprosić ich do ewangelicznego życia, które jedynie jest zdolne spełnić pragnienie i myśli serca. W dobie „plucia” na księży Jan Paweł II powtarzał przede wszystkim: „Jestem kapłanem”. Była to dla niego radość i największe powołanie.
Testament dla nas
Od samego początku w swoim pontyfikacie zwracał uwagę na Maryję. Zawierzył jej całkowicie. Totus Tuus cały Twój. 24 lutego 2005 r. po zabiegu tracheotomii napisał: „Co mi zrobiliście, ale… Totus Tuus”. Dla Jana Pawła II centrum życia była Eucharystia: codzienna Msza św. i długie godziny adoracji Najświętszego Sakramentu. Tam, jak Apostołowie, spotykał się z Chrystusem i poznawał Go. To również chciał pozostawić nam. List apostolski na Rok Eucharystii zatytułował „Mane nobiscum, Domine” („Pozostań z nami, Panie”). Są to słowa, które wypowiedzieli do Jezusa uczniowie w Emaus. Ten list to testament dla nas. Co mamy czynić, jak żyć? Jak najlepiej wypełnić ten testament? Żyć i spotykać się z Chrystusem w Eucharystii.
Dopełnieniem tych niezwykłych dni był koncert dziękczynny Polonii świata za kanonizację Jana Pawła II „Te Deum Laudamus”. Wśród wykonawców były chóry Mazowsza i Śląska, soliści, a wśród nich pianista Janusz Olejniczak i słynny dyrygent Jerzy Maksymiuk. Koncert od „Bogurodzicy” poprzez kompozycje artystów różnych wieków zakończył się utworami współczesnych kompozytorów Wojciecha Kilara i Michała Lorenca. Ten ostatni akcent zakończył świętowanie kanonizacji przez Polaków. Potem już długie, często męczące, ale szczęśliwe powroty do domów.