Reklama

Niedziela Sandomierska

By pamięć o nich trwała

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

To chyba najbardziej oryginalny monument ku czci ofiar zbrodni stalinowskiej. W Parku Katyńskim pod Klimontowem upamiętniono dziesiątki osób związanych z regionem świętokrzyskim, które zginęły „na nieludzkiej ziemi”. W tym roku mija piąta rocznica utworzenia tego miejsca.

Wioska nazywa się Byszów i leży przy niezbyt uczęszczanym odcinku drogi wojewódzkiej, łączącej Klimontów z Koprzywnicą. Wystarczy zboczyć z niej kilkadziesiąt metrów, by dotrzeć do starego, pełnego wiekowych drzew parku, który kiedyś okalał nieduży dworek, zniszczony doszczętnie już po II wojnie światowej. Latem 2009 r., z inicjatywy wójta Klimontowa Ryszarda Bienia, teren po dawnym majątku został oczyszczony i uporządkowany. Potem posadzono w nim sto dębów. Przy każdym stanęła tabliczka z nazwiskiem konkretnej osoby, która zginęła z rąk NKWD, a miejscem urodzenia lub służby związana była z naszym regionem. Takie były początki Parku Katyńskiego, niezwykłego pomnika ku czci tych, którzy oddali życie na służbie Ojczyźnie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Miejsce w historią

Reklama

W latach 50. XIX wieku dzierżawcą dóbr byszowskich został Aleksander Frenkiel, ojciec Mieczysława - jednego z najwybitniejszych polskich aktorów - który urodził się w Byszowie 15 lipca 1858 r. Frenklowie byli spokrewnieni z Janem Kantym Gregorowiczem, sławnym pisarzem i działaczem oświatowym, który mieszkał przez pewien czas w należącej do jego ojca Bilczy pod Obrazowem. Siostra literata, Maria, zamężna za Cyprianem Hennelem, miała syna Konstantego, który poślubił Jadwigę Frenkiel - siostrę Mieczysława.

Zafascynowany teatrem syn dzierżawców z Byszowa, osiągnął z czasem niebywały sukces na najlepszych scenach w kraju. Do wielbicieli jego talentu należeli m.in. Maria Konopnicka i Henryk Sienkiewicz. Wielki aktor zdążył również kilkakrotnie pojawić się na ekranie, występując w pionierskich tytułach polskiego filmu. Najbardziej znacząca w jego kinowym dorobku była rola Macieja Boryny w pierwszej ekranizacji „Chłopów”. Arcydzieło Reymonta zekranizowano w 1922 r., za zgodą i przy współudziale pisarza, który uczestniczył w przygotowaniu scenariusza. Film przyjęto chłodno, jednak kreacja sędziwego mistrza zyskała bardzo pochlebne opinie.

Mieczysław Frenkiel zmarł 19 kwietnia 1935 r. Pochowano go na Starych Powązkach. Niespełna osiem lat później obok niego spoczął syn Tadeusz, rozstrzelany przez hitlerowców 12 lutego 1943 r. w Stefanówce koło Piaseczna.

Było, minęło

Reklama

Pod koniec XIX wieku właścicielem majątku w Byszowie stał się Adam Oppeln-Bronikowski, ożeniony z Jadwigą Lebowską. Adam i Jadwiga mieli trójkę dzieci: synów - Adama-juniora i Józefa oraz córkę Zofię, urodzoną w 1882 r., którą wydano za Józefa Ziemińskiego (1875-1946), właściciela dóbr Łukowa pod Tarnowem. Ich córka Józefa (1912-1999) była żoną Jana Zdzisława de Laveaux, potomka starego francuskiego rodu, którego jedna gałąź osiadła w XVIII wieku na ziemiach polskich i wydała wielu zasłużonych dla kraju ludzi. To z tej rodziny pochodził m.in. słynny, zmarły młodo malarz Ludwik de Laveaux, którego Wyspiański sportretował jako Widmo w drugim akcie „Wesela”.

Józef Bronikowski był znanym i cenionym w całym kraju hodowcą koni, a Byszów w czasach jego gospodarowania posiadał cieszącą się niemałą sławą stadninę. Jej właściciel zmarł w 1942 r. Dwa lata później w krwawej bitwie pod Pielaszowem poległ syn Józefa Paweł Piotr. Żona Pawła, Róża z Rykowskich, w chwili śmierci męża była w ostatnich tygodniach ciąży. Miesiąc później urodziła syna Piotra.

Ostatni właściciele Byszowa majątek oddali w dzierżawę, zatrzymując sobie jedynie łąki, z uwagi na potrzebną dla koni paszę. W czasie okupacji dzierżawcą był tutaj niejaki Ropelewski. We dworze zamieszkiwał stryj Róży Bronikowskiej, Rykowski - lekarz weterynarii. Róża po śmierci męża wyszła za inżyniera Mariana Malkiewicza i zamieszkała razem z nim w Warszawie.

Dom dawnych właścicieli majątku pamiętają jeszcze najstarsi mieszkańcy Byszowa. Przetrwał on czas okupacji. Rozebrano go dopiero w pierwszych latach rządów ludowej władzy.

Ocalić od zapomnienia

Pozbawiony opieki park dworski zmienił się z czasem w dziki, trudny do przebycia gąszcz. Wyglądałby tak pewnie do dziś, gdyby nie pomysł na utworzenie w nim miejsca pamięci ofiar sowieckich zbrodni.

Reklama

W 2008 r. wystartował program „Katyń…ocalić od zapomnienia”. Jego idea sprowadza się do posadzenia w całym kraju 21857 dębów poświęconych wojskowym, policjantom i funkcjonariuszom straży granicznej, zamordowanym z rozkazu Stalina w Katyniu, Charkowie, Twerze i innych miejscach kaźni.

Drzewek z miesiąca na miesiąc zaczęło szybko przybywać, a akcja w całym kraju spotkała się z bardzko szerokim odzewem. Nigdzie jednak nie przybrała takiej skali jak w Byszowie, gdzie w obrębie zespołu dworskiego posadzono od razu aż sto dębów.

W uroczystości otwarcia Parku Katyńskiego uczestniczyły setki gości. Pomnik ku czci ofiar NKWD poświęcił bp Edward Frankowski. Do Byszowa, na uroczystości upamiętniające pomordowanych, przyjechali m.in. wicepremier Przemysław Gosiewski, o. Józef Joniec oraz Teresa Walewska-Przyjałkowska. Wszyscy troje kilka miesięcy później zginęli w katastrofie prezydenckiego Tupolewa na lotnisku w Smoleńsku. Po tej tragedii, na terenie byszowskiego Parku pojawiło się dodatkowych 96 dębów, upamiętniających wszystkich, którzy byli na pokładzie maszyny. Pomiędzy drzewami stanęła również wielka, 16-metrowej długości, makieta rozbitego samolotu ze zdjęciami ofiar.

Co roku w rocznicę Zbrodni Katyńskiej w Parku odbywają się patriotyczne uroczystości. Jest tu również organizowany szereg różnych imprez okolicznościowych, jak choćby Bieg Katyński, którego pierwsza edycja zorganizowana została już w październiku 2009 r., gromadząc dziesiątki uczestników.

Reklama

Władze gminy Klimontów już teraz myślą o kolejnych obiektach mających w przyszłości powstać w obrębie Parku. To przede wszystkim dom pamięci - czyli coś na kształt muzeum, gdzie mogłyby być gromadzone pamiątki po ofiarach sowieckich zbrodni.

Zginęli z rąk oprawców

Kapitan Jan Franciszek Raczyński - to jeden z kilkudziesięciu oficerów Wojska Polskiego, którego dąb rośnie w Byszowie.

- Urodził się w 1884 r. w Staszowie - opowiada krewny Raczyńskiego Paweł Ciepiela - Przez pewien czas pracował jako asystent sądowy. Potem wstąpił do armii. Brał udział w wojnie rosyjsko-japońskiej, stacjonował w placówce nad Amurem. Na Dalekim Wschodzie poznał swoją żonę, Zofię z Hellerów. Ślub wzięli w Harbinie.

Raczyński przeszedł szlak bojowy II Korpusu Polskiego. Po wojnie polsko-bolszewickiej służył w Kowlu, a następnie w Płocku. W 1930 r. został przeniesiony w stan spoczynku. Zmobilizowany we wrześniu 1939 trafił do sowieckiej niewoli. Był jeńcem obozu w Starobielsku. Zginął w lesie katyńskim 4 kwietnia 1940 r. Rodzony brat Jana Raczyńskiego - Ignacy, był wieloletnim burmistrzem Staszowa. Latem 1940 r. aresztowało go gestapo. Był więziony w Buchenwaldzie do 5 maja 1941 r. Potem został przewieziony do obozu w Ravensbruck, gdzie zmarł z wycieńczenia 10 grudnia 1941 r.

Nie brak w Byszowie drzew upamiętniających osoby związane bezpośrednio z terenem gminy Klimontów. Są tu dęby dedykowane pamięci urodzonych w miasteczku: Ppor. Damianowi Majewskiemu, magistrowi prawa (zginął w Charkowie), starszemu posterunkowemu Piotrowi Miklasińskiemu (zamordowany w Twerze), Karolowi Rokwiszowi - przodownikowi Policji Państwowej (Twer), starszemu posterunkowemu Władysławowi Sysce (Twer), starszemu przodownikowi Władysławowi Zieleńcowi (Twer), a także starszemu posterunkowemu Janowi Wołowskiemu, urodzonemu w podklimontowskich Nawodzicach i ppor. Antoniemu Piórkowskiemu - nauczycielowi rodem z Pęchowa, zabitemu w Katyniu.

2014-04-11 14:14

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Prymas przełomu tysiącleci

Skromny, życzliwy, bezpośredni. Wielki, niekwestionowany autorytet. Przez wiele lat przywódca Kościoła w Polsce. Kard. Józef Glemp kończy 80 lat

Benedyktyn o. Leon Knabit w swoim „Alfabecie” przywołuje pewne mało znane wydarzenie z końca lat 70. ubiegłego wieku. W Pałacu Prymasowskim w Gnieźnie odbywało się spotkanie duszpasterskie. Ktoś zapytał Prymasa Tysiąclecia, czy już wyznaczył swojego następcę. Kard. Stefan Wyszyński uśmiechnął się i powiedział, że na razie władze państwowe zwróciły się do Watykanu z prośbą o pozostawienie go na stanowisku. Jednak pytający nie ustępował. Twierdził, że nawet po najdłuższych rządach ktoś będzie musiał zostać następcą i trzeba to będzie załatwić. - To jest już załatwione - miał wtedy odpowiedzieć Prymas. I podobno właśnie w tym momencie spojrzał na stojącego niedaleko swojego sekretarza, ks. Józefa Glempa. - Zobaczycie, ten czarny będzie - powiedziała potem do innych jedna z uczestniczek spotkania. Miała rację. „Czarny”, czyli zwykły ksiądz w czarnej sutannie, w krótkim czasie doszedł do najwyższych stanowisk w Kościele. Został biskupem, arcybiskupem, metropolitą, kardynałem, Prymasem Polski, przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski. Był twarzą i przywódcą polskiego Kościoła. Przyjmował najwyższych dostojników świata. Jako jedyny Prymas witał w Polsce aż dwóch papieży. Sam brał udział w konklawe, które wybrało Benedykta XVI. Był gościem honorowym podczas niezliczonych uroczystości, inauguracji, poświęceń. Jego opinii zawsze wysłuchiwano z uwagą. Nie tylko dlatego, że mówił Prymas Polski. Także dlatego, że mówił człowiek o wielkim, niekwestionowanym autorytecie.
CZYTAJ DALEJ

Watykańska maskotka Luce ma inspirować do duchowej podróży pełnej nadziei

2024-10-29 14:32

[ TEMATY ]

Watykan

rok jubileuszowy

Vatican News

Papież Franciszek otworzy Drzwi Święte już 24 grudnia, rozpoczynając Rok Święty w Rzymie. W planie wydarzenia kulturalne, koncerty, wystawy i pierwszy udział Watykanu w Lucca Comics & Games.

W ramach działań promujących Jubileusz 2025 Watykan po raz pierwszy weźmie udział w festiwalu Lucca Comics & Games, najważniejszym europejskim wydarzeniu poświęconym komiksom, grom i kulturze popularnej.
CZYTAJ DALEJ

Świadectwo: Nawrócony przez Jana Pawła II

2024-10-30 21:20

[ TEMATY ]

św. Jan Paweł II

Zdzisław Sowiński

„Kiedy spotkałem Jana Pawła II po raz pierwszy, byłem na służbie od około trzech tygodni. Widziałem go spacerującego kilka razy, ale teraz byłem sam w pomieszczeniu i zostałem poinformowany, że przyjdzie do pokoju w Pałacu Apostolskim, w którym się znajdowałem. Kiedy przybył, przyjąłem czujną postawę. Zatrzymał się przede mną... i powiedział: Musi pan być nowy”.

Tak wspomina Szwajcar Mario Enzler czas pobytu w papieskiej Gwardii Szwajcarskiej. W rozmowie-świadectwie z „Rome Reports” pod tytułem „Nawrócony przez Jana Pawła II, jak byłem gwardzistą szwajcarskim”, Enzler celnie naśladuje ton głosu i sposób bycia papieża.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję