Wigilia – czas oczekiwania przy rodzinnym stole na przyjście Zbawiciela. Śnieżny obrus dopełnia bieli czystych dusz domowników. Światło świecy wygarnia z domowych kątów resztki ciemności. Ach… Nie, tego nie potrafią światełka choinkowych lampek; jakże konkurować z żywym płomieniem?! Tak… Tak… Taka próba byłaby szczytem bezczelności. Natomiast radosne twarze i gorące serca mogą jak najbardziej krzesać iskry świątecznej życzliwości, na przekór wszelkim cieniom zmarszczek i zaciśniętym ustom. Uwaga, uwaga! Na świąteczny stół podawana jest Dobra Nowina, przyjmowana w skupieniu i z szacunkiem, modlitwa, opłatkowe życzenia, a następnie przekazywane są z rąk do rąk parujące postne dania. Wreszcie, po posiłku, strzela aż pod sufit gorącym ludzkim pragnieniem bycia szczęśliwym długo oczekiwany śpiew kolęd. W tym czasie Boże Dziecię błogosławi wszystkim i pakuje do pudła: głupotę polityki, zakłamanie władzy, nieuczciwość gospodarki, bezradność sądów, lenistwo szkoły, pychę uniwersytetów, krzywoprzysięstwa małżeństw, beztroskę wychowania, naiwność ekologii, cynizm siły, bezczelność urzędów, zaniechania społeczne, rozpacz nowoczesnej sztuki, chciwość nakazów i zakazów, zabójstwa życia, nieumiarkowania seksualizmu, zazdrości powodzenia, tolerancję w imię świętego spokoju, obawę prawdy, niechęć do miłości, przeklinania nadziei, ekskluzywność ateizmu, bohaterstwo w słowach, boskie uzurpacje instytucji, fałszywą pomoc, niewiarę wierzących, kościelną pozłotę, obojętność wobec pukających, życzliwość wobec poprawności politycznej, groźne widzimisię, smutki dobrych uczynków, Twoją niezasłużoną wyjątkowość, drogi czytelniku …
Pan Niedziela na chwilę odchodzi od wigilijnego stołu, aby sprawdzić prezenty złożone pod choinką i, patrząc na żłóbek z figurkami Świętej Rodziny, widzi uśmiechniętą buzię Dzieciątka Jezus. – Gdzie jesteś, Niedzielny?! – odzywają się niecierpliwe głosy domowników. – Czekamy na ciebie. – Jestem… Jestem… Właśnie aniołek przyniósł świąteczne prezenty… Zapraszam…
Pan Niedziela wygarnia spod choinki paczkę przewiązaną czerwoną tasiemką z dużą kokardą i czyta imię.
– Oh, wspaniale! Pierwszy prezent i to od razu dla mnie! – woła ukochany wnuczek Niedzieli. Potem są i inne prezenty dla wszystkich domowników. Każdy skwapliwie rozpakowuje je, krzyczy z radości i dziękuje Dzieciątku Jezus za pamięć. Pan Niedziela również po chwili trzyma na kolanach swoje prezenty: sweter, książkę i rękawiczki.
– A to pudło dla kogo? – pyta zaciekawiona Pani Niedzielowa, widząc pod choinką jeszcze jeden zawieruszony prezent. Paczka jest inna niż wszystkie prezenty, szara i nieciekawa, bardzo ciężka, przewiązana prostym sznurkiem i bez imienia.
– Och, aniołek zapomniał podpisać, dla kogo ten prezent? – stwierdza Niedzielowa.
Ponieważ nikt z domowników nie przyznaje się do niej, Pani Niedzielowa postanawia rozpakować ją sama z nadzieją, że jej zawartość wskaże adresata.
– Nie, ten prezent jest dla mnie – mówi stanowczo Niedziela. A kiedy wszyscy z powrotem zasiadają przy wigilijnym stole, śmiejąc się i dowcipkując, Pan Niedziela korzystając z chwili, szybko wrzuca ciężki pakunek w czeluście szafy. Zadowolony odwraca się do Jezuska w żłóbku, i śpiewając „Bóg się rodzi, moc truchleje”, dołącza do całego towarzystwa. W pokoju z choinką robi się jeszcze jaśniej i cieplej. Nagusieńkie Dzieciątko wcale nie czuje chłodu. A szafa? No cóż, jak każda taka domowa szafa w chwilach radości i nadziei robi się coraz mniejsza, aż w końcu znika, jakby jej nigdy nie było.
Pomóż w rozwoju naszego portalu