Reklama

Wiara

Rozważania na niedzielę ks. Mariusza Rosika: Jezus w synagodze

Komentarz ks. Mariusza Rosika do Ewangelii na III niedzielę w ciągu roku C.

2025-01-23 09:00

[ TEMATY ]

rozważania

Ks. Mariusz Rosik

Adobe Stock

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Tradycjonaliści czy wierzący rozumnie?

Łukasz zwierza się Teofilowi: „Wielu już starało się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, które się dokonały pośród nas, tak jak nam je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa” (Łk 1,1-2). Zwracają uwagę dwa słowa: „opowiadanie” i „przekazali”, wskazujące na przekaz pisemny i ustny. Albo inaczej: zapis i tradycja. Wiara Kościoła zasadza się na Piśmie Świętym i tradycji. Zdarza się czasem słyszeć pogląd: „Tego, o czym mówisz, nie ma w Piśmie Świętym”. Owszem, ale jest w uznanej tradycji Kościoła. Nawet historyczne wspólnoty protestanckie często odnoszą się do przebogatej tradycji Kościoła. Ograniczenie się jedynie do Pisma Świętego staje się niebezpieczne. Dlaczego?

Reklama

Dlatego, że Nowy Testament jest wynikiem tradycji! Pierwsze pismo Nowego Testamentu (Pierwszy List do Tesaloniczan) powstało najprawdopodobniej około 51 roku po Chr. Apokalipsa być może około 110 roku po Chr. Oznacza to, że kompletny Nowy Testament pojawił się dopiero na początku II stulecia, niemal osiemdziesiąt lat po zmartwychwstaniu Chrystusa. W tym czasie ewangelia głoszona była za pomocą ustnego przekazu. Ta właśnie tradycja ustna doprowadziła do spisania ksiąg Nowego Testamentu. Czy św. Paweł głosił dobrą nowinę pytając słuchaczy: „Wiecie, co jest napisane w Janie trzy szesnaście?”. Oczywiście nie! Miał ze sobą co najwyżej grecką wersję Biblii hebrajskiej. Głosił w oparciu o Stary Testament, bo Nowy jest efektem tradycji ustnej. Kto więc chciałby odrzucić tradycję, ten – postępując konsekwentnie – musiałby odrzucić Nowy Testament, co jest oczywistym absurdem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Co więcej, to właśnie w wyniku natchnionej tradycji zdecydowano o kanonie. Po raz pierwszy w całości kanon został sformułowany przez św. Atanazego, a powszechnie uznano go dopiero po 389 roku po synodzie w Rzymie. Tak więc przez trzysta pięćdziesiąt lat po zmartwychwstaniu Chrystusa nie istniał Nowy Testament w obecnej formie, a wiara Kościoła opierała się zasadniczo na ustnie przekazywanej tradycji. I dziś nie może być inaczej.

Marzenia zabłąkane

Wchodząc do synagogi w Nazarecie Jezus pozdrawiał swoich sąsiadów i krewnych. Był przecież u siebie. Jeśli praktykowano już wtedy welcoming service, jak w wielu kościołach na Zachodzie, przedstawiciel społeczności pozdrawiający przy drzwiach wchodzących z pewnością znał imię Jezusa. Wiedział również, że w pobliskim Kafarnaum uchodzi On za cudotwórcę. Przełożony synagogi poprosił Jezusa o lekturę Proroków. Fragment opisujący działalność oczekiwanego Mesjasza Jezus odnosi do siebie: „Duch Pański spoczywa na Mnie, bo Pan mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana” (Łk 4,18-19).

Reklama

Oczekiwania mesjańskie w Palestynie I wieku były niezwykle żywe. Kraj osaczony przez wojska rzymskie marzył o wolności. O Mesjaszu myślano głównie w kategoriach politycznych. W Izajaszowej zapowiedzi podkreślano słowa: „abym uciśnionych odsyłał wolnymi”. Żydzi odnosili je wprost do siebie. Mesjasz wyzwoli ich spod panowania Rzymian, nie będą musieli płacić podatków cesarzowi, rzymskie rydwany znikną z palestyńskich dróg, a w Jerozolimie zasiądzie na tronie nowy król, na wzór Dawida i Salomona. Marzeniami o ustanowieniu w Izraelu królestwa mesjańskiego żyli przede wszystkim zeloci, najbardziej gorliwe politycznie stronnictwo. Niektórzy z nich opanowali twierdzę Masada nad Morzem Martwym, i jeszcze przez trzy lata po upadku świątyni w 70 roku, bronili się tam. Gdy w końcu Rzymianie opanowali twierdzę, ich oczom ukazał się makabryczny widok. Niemal tysiąc osób popełniło zbiorowe samobójstwo.

Tymczasem Jezusowa deklaracja wypowiedziana w synagodze w rodzinnym mieście, „Dziś spełniły się słowa Pisma, któreście słyszeli”, nie przekłada się na kategorie polityczne. Jezus nie jest Mesjaszem ziemskich królestw i ich żołnierzy. Jest Mesjaszem ubogich, ślepców, uciśnionych, chorych i grzesznych. Jest Mesjaszem serc, które rwą się ku Bogu.

Pudełko z Obecnością

W ostatnim okresie życia Matka Teresa z Kalkuty bardzo cierpiała. Od 1996 r. stan jej zdrowia na tyle się pogorszył, że coraz częściej przebywała w szpitalu, była dosłownie przykuta do łóżka. Świadkowie wspominają, że gdy tylko wracała jej świadomość, przytomność, natychmiast wykonywała znak krzyża. Robiła to nawet wtedy, gdy była podłączona do aparatury wieloma igłami wbitymi w jej ciało. W duchowych rozmowach doradzała, aby pierwszą rzeczą, którą robi się rano, było ucałowanie krucyfiksu. Ofiarowywanie Bogu wszystkiego, co powiemy, zrobimy, lub pomyślimy w ciągu dnia. Podpowiadała, aby kochać Boga głęboką, osobistą i intymną miłością. Ona sama wciąż tęskniła za Bogiem, ta tęsknota była tak wielką, a choroba tak uciążliwą, że wreszcie umieszczono w jej sali szpitalnej Najświętszy Sakrament.

Reklama

W czasie jednego z ataków serca do płuc wprowadzono rurkę, ale stan chorej nie poprawiał się. Zanim w końcu wyjęto rurki lekarz zwrócił się do opiekującego się Matką Teresą Księdza: „Ojcze, idź do domu i przynieś Matce to pudełko”. Przez chwilę ksiądz nie wiedział o jakie pudełko chodzi. Wreszcie lekarz wyjaśnił: „To pudełko, tę świątynię, którą przynoszą jej do pokoju, a Matka przez cały czas na nią patrzy. Proszę przynieść, ona jest wtedy bardzo spokojna. Kiedy to pudełko jest tutaj, ona tylko patrzy, patrzy i patrzy. I jest inna”. Jak niegdyś w Nazarecie: „oczy wszystkich [w synagodze] były w Nim utkwione” (Łk 4, 20).

Oczy chorej na serce Matki Teresy utkwione w Nim, eucharystycznym Jezusie, przywracały ciału spokój, przynosiły ukojenie. Najświętsza Obecność oddalała ból i lęk. Hinduski lekarz, który poprosił o „pudełko” był nieświadomym świadkiem władzy Eucharystii nad Misjonarką Miłości. Władzy Ukochanego nad ukochaną.

W sieci paradoksów

W 303 roku Dioklecjan rozpętał krwawe prześladowania chrześcijan. Wydał edykt zakazujący sprawowania kultu i nakazujący spalić wszystkie egzemplarze Pisma Świętego. Ci, którzy nie chcieli spalić swoich Biblii, mieli utracić prawa obywatelskie, być pozbawieni wolności, a nawet groziła im śmierć. Dwadzieścia pięć lat później Konstantyn wydał edykt, który nakazywał na koszt państwa przygotować pięćdziesiąt egzemplarzy Pisma Świętego.

Inny paradoks? Zmarły w 1778 roku Wolter miał przepowiadać, że za sto lat po chrześcijaństwie nie będzie śladu, a chrześcijanie staną się historią. Tymczasem to Wolter stał się historią. Pięćdziesiąt lat po jego śmierci Genewskie Towarzystwo Biblijne zaczęło korzystać z prasy drukarskiej w jego domu przy wydawaniu dużych nakładów Biblii.

Reklama

Tego typu paradoksy w historii chrześcijaństwa mają swój precedens. Pod koniec lat dwudziestych I wieku Jezus pojawił się w synagodze w rodzinnym Nazarecie. Odczytał fragment z Księgi Izajasza, w którym Bóg zapowiadał przyjście Mesjasza i dzieła, jakich dokona namaszczony posłaniec Pański, na którym spocznie Boży Duch. A potem dodał: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli” (Łk 4,21). Ten komentarz nie spodobał się mieszkańcom galilejskiej miejscowości. Wyprowadzili Jezusa na stok góry, aby zakończyć Jego kontrowersyjną działalność i położyć kres szokującej nauce. Wszystko miało się zakończyć już wtedy, tymczasem po dwudziestu wiekach ta właśnie nauka głoszona jest przez największą światową religię. Bo również dziś spełniają się te słowa Pisma, które usłyszała niegdyś garstka oburzonych Żydów w zagubionym pośród galilejskich wzgórz miasteczku.

Jezusowa mowa ciała

Amerykańskie badania o skuteczności komunikacji dowodzą, że treść wypowiedzi, czyli przekaz słowny, tylko w siedmiu procentach wpływa na wiarygodność i skuteczność komunikacji. W trzydziestu ośmiu procentach decyduje o tym ton głosu, natomiast aż w pięćdziesięciu pięciu istota przekazu zależna jest od komunikacji pozawerbalnej. To właśnie dzięki „mowie ciała” można poznać uczucia i emocje rozmówcy. Ciekawym jest fakt, że w przypadku braku spójności między przekazem słownym a „mową ciała”, przyjmujemy za prawdziwe sygnały niewerbalne.

Reklama

Mowa ciała Jezusa musiała być szczególnie „wymowna”, skoro po odczytaniu przez Niego fragmentu Izajasza, „oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione”. Ton Jezusowego głosu – trzydzieści osiem procent skuteczności komunikacji – musiał być szczególnie dobitny, skoro „wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom, które płynęły z ust Jego”. Tak wielkie wrażenie zrobiło na mieszkańcach Nazaretu jedno wypowiedziane przez Jezusa zdanie: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli” (Łk 4,21). Skrupulatni bibliści zwracają baczną uwagę na sekwencję słów tej wypowiedzi: akcent pada na „dziś”. Bo życie wiary dokonuje się zasadniczo „dziś”. Przyszłości jeszcze nie ma. Czasem nie mamy na nią wielkiego wpływu. Przyjdzie do nas dopiero wtedy, gdy stanie się teraźniejszością. Przeszłości już nie ma. Pozostała poza nami. Możemy jedynie wyciągnąć z niej mądre wnioski i … żyć chwilą obecną. Być chrześcijaninem „dziś”. I nie chodzi tu ani o neoepikureizm, ani o odgrzewanie Horacego.

Chodzi o to, że słowo Boże dziś może odmienić nasze życie. A ponieważ Słowo stało się ciałem, więc Jego skuteczność zdecydowanie przewyższa siedem procent. Może nawet przynieść plon stukrotny.

Niedziela Słowa Bożego

Z czytaniem Biblii jest trochę tak, jak z przebywaniem z najlepszym przyjacielem. Im częściej z nim przebywamy, im częściej się spotykamy, tym łatwiej odgadnąć nam jego rekcje i odczytać myśli. Podobnie jest z lekturą Biblii. Im częściej po nią sięgamy, tym szybciej zmienia się nasze myślenie. A przecież zmiana sposobu myślenia to nic innego jak nawrócenie. Greckie słowo metanoia, tłumaczone jako „nawrócenie”, oznacza właśnie zmianę sposobu myślenia. W Kościele powszechnym przeżywamy dziś ogłoszoną przez papieża Franciszka Niedzielę Słowa Bożego.

Ocena: +49 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rozważania na niedzielę ks. Mariusza Rosika: Wszechświata Król

[ TEMATY ]

rozważania

Ks. Mariusz Rosik

Bozena Sztajner/Niedziela

Edgar Mitchell w 1971 roku, jako pilot Apollo 14, został szóstym człowiekiem, który postawił swą nogę na srebrnym globie. Astronauta tak wspomina tamte chwile: „Pierwszą rzeczą, która przyszła mi na myśl, kiedy patrzyłem za Ziemię, było jej niewiarygodne piękno. Nawet najbardziej spektakularne fotografie nie są w stanie tego oddać. To był majestatyczny widok. Wspaniały niebieskobiały klejnot zawieszony na tle atłasowego nieba. W punkcie kulminacyjnym tego przeżycia obecność Boga stała się niemal namacalna i zdałem sobie sprawę, że to On jest Królem Wszechświata”.

Nie potrafimy wyznaczyć granic Jego królestwa. Brak w nim punktów granicznych, murów obronnych i określonego terytorium. Granice królestwa Bożego biegną przez ludzkie serca. Kto więc należy do królestwa Bożego? Kto może się poszczycić, że ma Chrystusa za Króla? Poszukajmy odpowiedzi na te pytania w słowach samego Jezusa. Jego nauczanie często dotyczyło królestwa Bożego. Co sam mówił o swoim królestwie?
CZYTAJ DALEJ

Rozważania bp. Andrzeja Przybylskiego: Święto Ofiarowania Pańskiego

2025-01-31 12:00

[ TEMATY ]

bp Andrzej Przybylski

Kościół św. Józefa w Krzeszowie – Michael Willmann /Graziako

"Ofiarowanie Jezusa w świątyni”

Ofiarowanie Jezusa w świątyni”

Każda niedziela, każda niedzielna Eucharystia niesie ze sobą przygotowany przez Kościół do rozważań fragment Pisma Świętego – odpowiednio dobrane czytania ze Starego i Nowego Testamentu. Teksty czytań na kolejne niedziele w rozmowie z Aleksandrą Mieczyńską rozważa bp Andrzej Przybylski.

2 lutego 2025, Święto Ofiarowania Pańskiego, rok C
CZYTAJ DALEJ

Zostawił wskazówki do dobrego życia

2025-02-02 17:56

Marzena Cyfert

Ks. Mariusz Jeżewicz mówił o trzech radach ks. Jana Bosko

Ks. Mariusz Jeżewicz mówił o trzech radach ks. Jana Bosko

W salezjańskiej parafii św. Michała Archanioła na wrocławskim Ołbinie odbyło się wspólne świętowanie z okazji uroczystości św. Jana Bosko.

Eucharystii przewodniczył ks. Mariusz Jeżewicz, dyrektor Zespołu Szkół Salezjańskich Don Bosco we Wrocławiu. W homilii przypomniał, że św. Jan Bosko całe swoje życie poświęcił na wychowanie młodych ludzi. A żeby ta misja była kontynuowana, założył zgromadzenia salezjanów i salezjanek.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję